F O U R T E E N

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zajechałam jeszcze do galerii, w której kupiłam prezenty dla Glorii, rodziny, osób z ekipy i Genzie. Mam zamiar podjechać do nich z samego rana, jechałam ostrożnie aby niespowodować wypadku. Kiedy już znajdowałam się pod swoim domem wzięłam torebkę wyjęłam z niej klucze do domu i zabierawszy torebkę, oraz kluczyki ze stacyjki wysiadłam z auta i skierowałam się w kierunku ganku, aby otworzyć drzwi. Postawiłam torbę w przedpokoju i wróciłam do auta po torby z prezentami. Zapowiada się dość długi wieczór, westchnęłam blokując drzwi mojego auta. Ściągnęłam płaszcz, oraz buty i weszłam do kuchni z barku wzięłam czerwone wino jak i kieliszek. Skierowałam się w stronę salonu i zapaliłam w nim światło. Usiadłam na czarnym puszystym dywanie i włączyłam sobię ,,Czarną wdowę". Wzięłam papier do pakowania, dziurkacz, wstążki i oczywiście prezenty. Pakowałam i podpisywałam je dosyć długo bo półtorej godziny, a końca nie było widać, lecz ktoś śmiał zakłócić moje posiedzenie. 

Wstałam (Ale bardzo nie chętnie) ze swojego miejsca. Przez chwilę nie czułam stóp, gdyż przez długie trzymanie je w jednej i tej samej pozycji zdrętwiały. W końcu krew zaczęła dopływać do moich stóp i mogłam swobodnie chodzić, ale wciąż czułam lekkie prawie że nie wyczuwalne mrowienie.

W szybkim tempie podreptałam pod drzwi wyjściowe i je otworzyłam. Moim oczom ukazał się Karol, który w rękach trzymał pizzę i kwiaty.

-Hej, wejdź-powiedziałam uśmiechając się i wpuściłam go do domu, gdyż było zimno i nie chciałam narażać chłopaka na nie potrzebne zmarznięcie.

-Hej, ogolnie to jak się czujesz?- zapytał odkładając pizzę z kwiatami na komodę, która stała w przed pokoju i ściągając buty oraz kurtkę. Przeczesał włosy, które sterczały mu przez naelektryzowanie się dzięki kapturowi. Podał mi kwiaty, były to białe róże pomieszane z czerwonymi.

-Całkiem dobrze, a ty?-uśmiechnęłam się odbierając od niego bukiet i przytulając go. Otworzylam szafeczke komody na, której leżała pizza. Wyjmiwszy wazon skierowałam się do kuchni, aby go napełnić i wstawić w niego kwiaty. Kiedy już wstawiłam bukiet do wazonu skierowałam się do salonu aby postawić go na stole na, którym jem obiady co niedzielę z rodzicami. Na kanapie zauważyłam Karola, który oglądał film. No tak, nie wyłączyłam go przecież. Odstawiłam wazon i usiadłam na swoim poprzednim miejscu w tej samej pozycji. Dopiłam resztki wina w moim kieliszku i znów nalałam tam trochę trunku.

-Karol, tak właściwie to kim my dla siebie jesteśmy?-westchnęłam nie przestając pakować prezentów.

-Po to właśnie tu przyjechałem. Camila, naprawdę mi na tobie zależy i chcę żebyś wiedziała, że to co wtedy o tobie powiedziałem to nie była prawda. Nigdy bym tak o tobie nie pomyślał. I chciałbym Cię zapytać, czy nie chciałabyś spróbować. No wiesz-powiedział a ja, która akurat składała papier do pakowania w kwadrat na chwilę przestałam i na niego popatrzyłam. Patrzyłam się na niego z dobre 5 minut kiedy w końcu odchrzaknął patrząc na mnie wyczekująco

-J-j..ja znaczy ja chcę spróbować. Nap-prawdę chcę-zaczęłam się jąkać, a już po chwili uśmiechać się kiedy zauważyłam uśmiech na twarzy Karola, który już po chwili był przy mnie u mnie przytulał.

-Naweta nie wiem jak jestem szczęśliwy-wykrzyczał i podniósł mnie całując i obkręcając nas wokół własnej osi. Na co się zaśmiałam. Postawił mnie na ziemi i pocałował tym razem pocałunek był dłuższy i intensywniejszy. Jego usta smakowały cudownie. Teraz już nie jak owoce leśne tylko jak soczyste nektarynki. Jego usya były ciepłe, miękkie a przede wszystkim słodkie. Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tchu. Popatrzyliśmy sobie w oczy i usmiechnęliśmy się. Odepchnęłam się od torsu chłopaka i spowrotem usiadłam na dywan. Karol usiadł na kanapie i oglądał razem ze mną film. Co jakiś czas rzucając jakieś żarty. Jadłam raz na jakiś czas pizzę, ale wino skończyło się o wiele szybciej. Więc poprosiłam Karola, aby poszedł po drugą butelkę. Nagld usłyszałam tłukące się szkło, zerwałam się ze swojego miejsca i jak najszybciej poszłam do kuchni gdzie zastałam Karola z krwawiącą rękę i rozbitą butelką na blacie.

-Słodki jezu, wszystko okej?- podeszłam do blondyna.

-Tak, spokojnie to tylko skaleczenie- zaśmiał się, lecz jego śmiech szybko przerodził się w grymas bólu.

-Zostań tu, ja idę po apteczkę. Usiądź -powiedziałam i wskazałam na stołek ręką. Chłopak usiadł na stołek i tamował krew., ta jednak nie miała zamiaru zmniejszyć swojego cieknięcia.

Szybko pobiegłam do toalety otworzyłam szafkę, w której jest apteczka. Złapałam ją w rękę i potruchtałam w stronę kuchni. Położyłam apteczkę na stole i stanęłam pomiędzy nogami chłopaka.

-Uważaj, może lekko zaboleć-ostrzegłam go aby był świadomy, że może go to boleć. Polałam obok rany trochę wody utlenionej na co syknął z bólu i zagryzając wargę. Nasączyłam gaze Rivanolem i przytkałam nią rozcięcie przykleiłam na nią plaster i zawinęłam rękę w bandaż. Karol wciąż zagryzał wargę więc złapałam jego policzki w obydwie dłonie i pocałowałam go.

Pochowałam wszystkie rzeczy spowrotem do apteczki i posprzątałam szkło oraz alkohol. Został mi ostatni prezent do spakowania, ale go sobie odpuszczę i zapakuje go rano. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam swoją czerwoną koronkową bieliznę. Chwilę później Karol również po szybki prysznicu do mnie dołączył. Wyciągnęłam na chwilę kwiaty z wazonu, który miałam postawiony na szafce nocnej i usłyszałam pstryknięcie aparatu, odrazu spojrzałam na Karola.

Uśmiechnęłam się tylko i włożyłam je spowrotem do szklanej ozdoby. Położyłam się i oddaliłam się w krainę Morfeusza.

_______________________________________
HAPPY NEW YEAR!!!
Pamiętajcie kochani LAST FRIDAY NIGHT następna taka okazja przydaży się dopiero za 6 lat więc wykorzystajcie tą noc jaaaaaak najlepiej!!! I pamiętajcie skarby, jaki sylwester taki caly rok. Także w tego sylwestra życzę wam dużo szczęścia miłości i jaaaak najmniej problemów! 🎆🎇🧨

Pojawią się jeszcze 3 rozdziały, oczywiście jeśli się wyrobie hahaha, do zobaczenia buziaki!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro