Dezerter - 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dużo tu gadania, ale obiecuję, że w kolejnym rozdziale (lub jeszcze, jeszcze kolejnym, bo znając życie wyjdzie mi więcej niż jeszcze jeden) będzie dużo akcji!

⬆⬆⬆⬆
Ta piosenka idealnie pasuje do tego rozdziału.
Dzięki Meg xD

°°°

Drgnęłam lekko, czując jak promienie słońca ogrzewają zbroję na mojej łydce. Marudzący Wheeljack, leżący obok mnie rzucał cień na moją osobę, sam jednak pozostając w pełni oświetlonym. Prawdopodobnie mogłabym zrobić na nim jajecznicę, gdybym się uparła. Tak był nagrzany. Ten jednak narzekał z zupełnie innego powodu.

- Rozchodzisz to Ninja. - Mruknęłam, nie odrywając optyk od pewnego samotnego vehicona, który od jakiegoś czasu próbował załadować kostki energonu na pewien wózek, ale te co chwila zwalały się z powrotem na podłogę.

- Rozchodzisz to Ninja! - Papugował mnie, udając mój wysoki głos, przez co spojrzałam na niego groźnie.
- Nie! - Warknął następnie.
- Tak się nie robi! Też powinienem cię skopać! - Zrzędził urażony.

No, podetnij sobie nadgarstki z tego powodu.

Pokręciłam lekko głową, po czym przeniosłam wzrok na mecha, który już ułożył całkiem ładną piramidę. Następnie chwycił swój wózek i próbował ruszyć, ale kostki ponownie rozpadły się na boki.

- Grahhh! - Zniecierpliwiłam się, przyciągając w ten sposób równie nieprzyjemny wzrok żaglogłowego.
- Czemu nie może zwyczajnie tego przywiązać!?

Tan zarechotał bez humoru.
- To prawdopodobnie przewyższa możliwości jego procesora. - Mruknął, przez co z nieco większym poważaniem spojrzałam na górnika.
- Zastanawia mnie tylko, gdzie reszta jego kumpli. Bo raczej nie sądzę, aby Optimus wysłał nas do podglądania jakiegoś jednego pierda... - Mówił niskim głosem, podpierając brodę o rękę.

- Może jest takim zdziczałym samotnikiem, jak ty? - Wzruszyłam ramionami, a ten spojrzał na mnie jak na doszczętną kretynkę.
- Wiesz... Odosobniona droga, nikogo w pobliżu. Idealne miejsce do myślenia nad swoim sensem egzystencji.

- Whoah. I co jeszcze? Może za dnia vehiconem, nocą zaś jeźdźcem apokalipsy? - Rzucił sarkastycznie, nabijając się z mojej sugestii.
- Niech cię fantazja nie ponosi dzikusko, oni ledwo dają sobie radę z podstawowym myśleniem.

Parsknęłam śmiechem, następnie ze znużeniem zauważając, że gościowi w końcu udało się wykombinować tak, aby konstrukcja ciągle się nie zawalała. Tamten przez chwilę podejrzliwie obserwował kostki energonu, po czym z ulgą zaczął wieźć je w jakimś kierunku.

- O, no brawo stary - Wheeljack zagwizdał, odprowadzając go przez chwilę wzrokiem dopóki tamten nie zniknął gdzieś we wnętrzu kanionu.

Odczekaliśmy chwilę, po czym wstaliśmy z brzuchów, otrzepując się z irytującego pyłu i piasku.
- To będzie krótka piłka - Poinformował mnie, nawet na mnie nie patrząc. - Zrobimy co trzeba i wracamy do bazy... - Zawahał się chwilę, po czym mruknął nisko.
- No, przynajmniej ty wracasz.

Cóż, podejrzewałam, że potrwa to trochę dłużej.

Nie, abym narzekała. Może i Afryka była miłą odskocznią, od wiecznie chłodnej Kanady, ale miałam też inne priorytety.
- Huh! Świetnie! Może nawet zdążę na premierę "Czarnej perły" - Rozmarzyłam się, przypominając sobie o reklamach nowego Tureckiego serialu.

Wheeljack jednak zdawał się nie podzielać mojej miłości do egzotycznych produkcji, bo spojrzał na mnie z doszczętną odrazą.

- Marnotractwo czasu... - Westchnął ledwo słyszalnie.

Oh, no tak. Bo wysadzanie vehiconów jest świetną alternatywą.

Prawdopodobnie miałam tego nie słyszeć, no ale usłyszałam. Dlatego też wzruszyłam ramionami obojętnie.
- A co innego mam do roboty? To nie tak, że mogę sobie pójść gdziekolwiek chcę i postraszyć małych szczyli. A przynajmniej nie dopóki nie nauczę się wytwarzać swojego hologramu.

Ten zamrugał na mnie tępo.
- Jeszcze się nie nauczyłaś? - Zapytał z niedowierzaniem, na co pokazałam mu gest niewiedzy.
- Primusie. Co jest z tobą nie tak? Czy ty w ogóle coś potrafisz?

- Hej! - Oburzyłam się, celując w niego palcem.
- Mówiłam ci przecież, że byłam... - Nie udało mi się dokończyć, bo ten przerwał mi swoim beznamiętnym tonem.

- Oh, no tak. "Świetnym naukowcem" - Powiedział z poważaniem, robiąc znak cudzysłowia w powietrzu, na co skrzywiłam się.
- To szkoda, bo jedyne umiejętności jakie nam zaprezentowałaś w tej kwestii to lepienie śmieciowych zwierzątek z puszek po Coca - Coli.

Huh!? To czego oni oczekiwali!? Że walnę im pieprzone gwiezdne wrota do innego wymiaru, czy jak!?

Przez chwilę wpatrywałam się w niego urażona.
- Otworzyłam wam też drzwi tej dziwnej konstrukcji! - Przypomniałam, na wypadek gdyby przypadkiem ten... Żaglogłowy nie pamiętał.

- ... Które równie dobrze mogłem zwyczajnie rozsadzić... - Mech uniósł łuki optyczne, uśmiechając się do mnie krzywo.

Świetnie. Czyli jestem bezużyteczna tak? Stajesz się wielkim robotem i nagle wszyscy od ciebie wymagają, abyś potrafiła nie wiadomo co!

Przez chwilę patrzyłam się na niego zwężoną optyką, a ten zadowolony z siebie czekał na moją reakcję.

- Zobaczysz jeszcze. - Mruknęłam, nie wpadając na żadną lepszą odpowiedź.
- Nie nie doceniaj mnie mech - Dodałam, po czym zaczęłam się powoli kierować wzdłuż kanionu, wymijając mecha, który bacznie mnie obserwował z durnym uśmieszkiem na ustach.

Zaraz potem jego uśmiech zniknął, kiedy transformowałam się w quad i naumyślnie zaczęłam obsypywać go piaskiem, ruchem opon.

- Grahh! Ej! - Warknął, osłaniając się ramieniem, a ja ze złośliwym chichotem wystrzeliłam w stronę ujścia szczeliny.

Z tego co udało nam się zauważyć, był tam tylko jeden vehicon co zdawało się być trochę podejrzane. Bowiem trzymali się oni zazwyczaj w ciasnych koloniach jak jakieś mrówki. Jechałam teraz bacznie obserwując dół kanionu, ignorując fakt, że Wheeljack zdawał się nadganiać wytworzony przeze mnie dystans. Przez chwilę próbował mnie nawet wyprzedzić, ale umyślnie zajeżdżałam mu drogę.

- Co my tak w ogóle mamy zamiar zrobić? Zabić go, tak po prostu? Tyle? - Zapytałam, gdy mech zbliżył się wystarczająco blisko.

- A co myślałaś? Że jedziemy do niego na ploteczki? - Prychnął żaglogłowy, którego głos był nieco tłumiony przez dźwięk jego silnika.

- W sumie moglibyśmy popytać czemu jest sam i takie tam...

Tamten zarechotał wymownie.
- Zwizualizuję ci teraz możliwe odpowiedzi! - Krzyknął entuzjastycznie, na co prychnęłam wewnętrznie. Następnie mech odchrząknął nieco, udając głos vehiconów.
- A co cię to obchodzi Autobockie ścierwo!? - Warknął zaskakująco dobrze naśladując ton jakiego używało to mięso armatnie.

Dobra...

To było zabawne.

Nie mogłam powstrzymać szczerego śmiechu, przypominając sobie jak podobnych tekstów używał Bob.

- Puszczaj mnie, bo inaczej wyrwę ci iskrę! - Kontynuował mech. - Ewentualnie "Megatron ci wyrwie", ale to rzadziej! - Śmiał się dalej.
- Dokładnie jakby mieli jakiś wytoczony system odpowiedzi!

- Skąd wiesz? Może mają - Zachichotałam.

- Do tego dochodzą te typowe teksty typu " Kim jestem? Twoim koszmarem!", albo " Twoją śmiercią!". Błagam! Tak jakby każdy dostał jakiś egzemplarz dla początkujących Decepticonów!

- "101 Sposobów na zjechanie Autobota".

- No, dokładnie!

- Szkoda tylko, że w waszych kręgach słyszałam podobnie żenujące teksty - Zagadałam złośliwie.
- Tak jakbyście wszyscy toczyli cichą wojnę na najlepszą ripostę.

Tamten zamruczał humorzaście.
- Nawet jeżeli, to jestem pewien, że prowadzimy w tej kwestii.

- Oh! Tak! A w szczególności ty, mech - Zarechotałam.
- Kto wie, może mógłbyś zostać dzięki temu profesjonalnym raperem!

- ...

- Chociaż z drugiej strony Decepticony przestałyby cię wtedy brać na poważnie... Nie, aby teraz brały...

Wheeljack milczał przez parę sekund. Przez chwilę sądziłam, że ten myśli nad jakąś dziarską odpowiedzią, ale zaraz potem przyśpieszył i trząchnął mnie maską swojego alt mode w tylny zderzak.

Westchnęłam zszokowana, po czym skrzywiłam lekko mój kurs przez co zaczęłam się chwiać na boki.
- Ugh! Hej! - Warknęłam, a ten ze złośliwym śmiechem wykorzystał tą okazję by mnie wyprzedzić.

Świetnie. Zostałam przydzielona na misję, do mentalnego szesnastolatka.

Po jakimś czasie udało nam się dojechać do ujścia kanionu. A przynajmniej do jednej ze ścieżek z niego wychodzącej. Przemieniliśmy się i w ciszy zajrzeliśmy do środka, nie widząc niczego bardziej podejrzanego, niżeli skała. Spojrzeliśmy na siebie beznamiętnie, po czym zwyczajnie ruszyliśmy na przód nie za bardzo przejmując się tym by nikt nas nie słyszał czy coś.

Tamten nawet wyciągnął zza robo - paska, jeden ze swoich ładunków wybuchowych i zaczął przy nim grzebać bez jakichś większych emocji na twarzy.

Jakiś czas później doszły nas głosy, więcej niż jednego vehicona. Jednak przez konstrukcję kanionu, były one zbyt zniekształcone, by cokolwiek zrozumieć.

- No proszę, czyli jednak nie był samotny - Mruknął cicho mech, przyciągając moje spojrzenie.

- Nie rozumiem... Arcee mówiła, że nie interesują nas górnicy, a w między czasie Optimus wysyła nas na misję, zaniepokojony... Uhh, górnikami właśnie... - Przyznałam, mrużąc lekko jedną optykę.

Ten przekręcił na mnie głowę lekko.
- Bardziej, niżeli górnikami zaniepokojony był faktem, że mogli coś znaleźć.

Uniosłam łuk optyczny.
- To raczej oczywiste, że górnicy coś znajdują.

- Tak, ale nie chodzi tutaj o jakieś materiały, czy coś. To nas akurat średnio interesuje. Bardziej niekorzystny może być fakt, że któryś natrafił na jakiś relikt, który w rękach Megatrona, nie byłby dla nas w żaden sposób pomocny - Wytłumaczył niskim głosem, gestykulując lekko.

Relikty. Huh?

Jak w tych wszystkich światach fantasy? Przedmioty o nieograniczonej sile?

Czego ja jeszcze nie wiem?

- Relikty... - Mruknęłam, nie patrząc na mecha. Następnie zbliżyłam się do ściany kanionu, w której wyżłobiona była niewielka dziurka. Bez zastanowienia wyjrzałam przez nią, a Wheeljack poszedł do ściany stając za mną.

Nie byłam zaskoczona, kiedy po drugiej stronie dojrzałam trójkę kłócących się vehiconów.

...

Tylko trójkę.

Po prawej stronie stał ten z wózkiem, który kulił się przed nieco bardziej agresywnym kumplem, który wrzeszczał coś wymachując łapami. Ze zdziwieniem zauważyłam, że ten "dominujący" ma niezwykle poranioną i zniekształconą twarz, oraz zdawał się być nieco bardziej uzbrojony od kumpli. Ostatni nie różnił się niczym specjalnym, opierając się obojętnie o ścianę, prawdopodobnie mając wywalone na to co się dzieje.

- Huh. A o to proszę państwa rzadkie zjawisko, objawiania się różnicy zdań między klonami - Mruknął sarkastycznie żaglogłowy.

Zignorowałam go, próbując wsłuchać się w to co mówili.

Niesamowitym zaskoczeniem dla mnie jednak był szum w moim receptorze audio, oraz niski głos pewnego skrzydlatego mecha, o którym zdążyłam już zapomnieć.

"Myślę, że mamy sobie do pogadania" - Warknął Starscream, który bez ostrzeżenia odezwał się przez komunikator.

Westchnęłam panicznie, odskakując od dziury w ścianie. Przez to wszystko nachylony za mną Wheeljack, dostał z główki w szczękę i odsunął się ode mnie z warknięciem, łapiąc się za twarz.

- Ughh! Co z tobą dzikusko!? - Syknął nieprzyjemnie, ale widząc mój spanikowany wyraz twarzy, zawahał się nieco.
- Um... Serio... Co z tobą?

Zamrugałam na niego, po czym skoczyłam lekko, gdy drugi mech ponownie otworzył usta.
"Kto tam jest? Nie jesteś sama?"

Cholera.

- Zaraz wracam! - Jęknęłam wysoko, po czym nie czekając na reakcję, rzuciłam się w stronę zakrętu chcąc się schować za głazem.

- Roll... - Próbował, mech z uniesionym łukiem optycznym, ale powstrzymałam go ruchem ręki.

- Poczekaj tutaj! Nie... Nie ruszaj się stąd! - Nakazałam zaniepokojona.

Żaglogłowy posłał mi dziwny wyraz twarzy, ale posłusznie został na miejscu stając ze skrzyżowanymi ramionami.

Ja za to, gdy uznałam, że oddaliłam się wystarczająco, przycisnęłam palce do komunikatora i odważyłam się odezwać szeptem.
- Nie mogę teraz rozmawiać! - Warknęłam do słuchawki, upewniając się ukradkiem, że nikt inny mnie nie słyszy.

"To ja decyduję, kiedy możesz rozmawiać, a kiedy nie, femme" - Odpowiedział mi groźny głos, zwiastujący kłopoty.

- Nie, nie poznałam jeszcze umiejscowienia tajnej bazy. Pa. - Rzuciłam szybko, chcąc zakończyć rozmowę, ale jego warczenie zwróciło moją uwagę.

"Pozwoliłaś, by Knock Out i Breakdown cię widzieli!" - Wydarł się, a mnie mimowolnie przeszły ciarki.

Nie, że się go bałam. Po prostu częstotliwość głosu jakiego używał, był szczerze porażający.

- Uuu... - Przypomniałam sobie, po czym zaśmiałam się nerwowo.
- No tak... Ups?

O tym też zapomniałam... Z jakiegoś powodu mój umysł odgraniczał fakt, że tamci przynależeli do tej samej frakcji co Pan nie - Megatron.

"Nie dość, że musiałem podjąć poważną decyzję na temat naszej współpracy, to jeszcze doszły mnie słuchy, że jesteś normalnie puszczana na misję" - Mówił tamten, a ja zachwiałam się nie będąc przygotowaną na taką rozmowę.
"I co mi na to odpowiesz? Hmm?"

Przez chwilę mrugałam tępo, za cholerę nie wiedząc co powinnam teraz zrobić. Niecierpliwiący się żaglogłowy wcale mi tego nie ułatwiał.

- Co ty tam robisz? - Warknął, będąc zdecydowanie bliżej, niż w miejscu, w którym kazałam mu zostać.

- Szczam! - Syknęłam, łapiąc się pierwszej lepszej odpowiedzi.
- Odczep się!

O boże...

Serio, Coaster? Serio?

"Kto to jest!?" - Drugi mech również domagał się uwagi.

- Zamknij się na chwilę. - Szepnęłam do komunikatora, na co ten odpowiedział mi oburzonym westchnieniem.

Za jakie grzechy.

Wheeljack milczał przez chwilę.
- Uhh... I gadasz do siebie jak sikasz? - Zapytał szczerze zaintrygowany.

Błagam... Pomocy.

- Mogę sobie nawet śpiewać, jeżeli najdzie mnie taka ochota! - Warknęłam.
- Nic ci do tego! - Dodałam, trochę bardziej agresywnie, na co ninja wydał ciche westchnienie po czym oddalił się.

"Odpowiedz mi femme!" - Kontynuował facet - rzutka, na co skrzywiłam się jeszcze bardziej.

- Oddzwonię do ciebie później, mech! Naprawdę nie mogę teraz rozmawiać! - Zirytowałam się, nie za bardzo będąc w nastroju na takie dramy.

"Powiedziałem, że to ja decyduję kiedy..."

- Słuchaj, chcesz żeby to wypaliło czy nie? Bo jak dalej tak pójdzie, to zaraz zostanę nakryta i z naszej umowy nici! - Warknęłam, próbując dać sobie czas na skonstruowanie poprawnej serii zdarzeń, zanim przyjdzie czas naszej rozmowy.

Tamten zamyślił się, po czym odparł niechętnie.
"Tylko niczego nie próbuj, bo inaczej..."

- Tak, tak. Wbijesz mnie w podłogę, pokazując potęgę twojego majestatu. Kumam... - Przewróciłam optykami, pamiętając o wszystkich jego groźbach.

"Ughrr... Zgoda, femme. Ale ta rozmowa ma się odbyć w ciągu tego megacyklu!" - Burknął, po czym dodał z innej beczki, lekko niestabilnym głosem
"... A nasze głosy... Wcale nie są podobne...".

O...

Oh, woah... Czyli oni serio mnie nagrali?

Cóż...

Krzywiąc się niemiłosiernie, otrzepałam się z nieistniejącego kurzu, po czym najzwyczajniej w świecie wyszłam Wheeljack' owi na przeciw, który patrzył sobie przez wcześniejszą dziurę w ścianie. Słysząc moje kroki, odwrócił się w moim kierunku z dziwnym spojrzeniem.

Próbowałam zniwelować niezręczne uczucie, spowodowane moją wymówką. - Em... I co z vehiconami? - Zapytałam jak gdyby nigdy nic, unikając jego optyk.

Ten przez chwilę jeszcze gapił się na mnie z uniesionym łukiem optycznym, po czym odsunął się od ściany.
- Poszli sobie. Zostawili za to całą tą piramidę - Zaakcentował to machnięciem ręki.

Przekręciłam na niego głowę.
- Chcesz je wziąć? - Zapytałam, a ten posłał mi w odpowiedzi dziarski uśmieszek.

- Myślę, że znasz odpowiedź - Zarechotał, po czym na luzie zaczął się kierować w stronę miejsca, gdzie się znajdowały. Bez zastanowienia, ruszyłam za nim w głowie jednak starając się przemyśleć co powiem, przy kolejnej rozmowie z tym wrzeszczącym typem.

- Nie, aby intrygował mnie twój rytuał oddawania moczu, ale wyglądałaś na dosyć przerażoną, jak na kogoś komu chce się sikać - Mruknął niezobowiązująco, a ja ledwo powstrzymałam się od zarąbania z całej siły głową w skałę.

Z jakiegoś powodu sprawy sikania były dziwnie powracającym tematem.

- Ze wszystkich istniejących tematów, wybrałeś to? Serio Wheeljack? Chryste, jeszcze chwila i pomyślę sobie... - Nie zdążyłam dokończyć, bo ten wciął mi się w słowo.

- Bardziej, chodzi mi to, czy ty przypadkiem czegoś przed nami nie ukrywasz... - Mruknął beznamiętnie, na co napięłam się mimowolnie.
- Znaczy... Ukrywasz dużo, tyle wiem. Ale jeżeli na przykład musisz ładować sobie w kable jakiś syntetyczny energon po kryjomu, to wiedz, że zdarzały się u nas i takie przypadki - Rozłożył ramiona, nawet na mnie nie patrząc.

Ja za to zamrugałam na niego tępo.

Czy on właśnie pomyślał sobie, że poszłam się naćpać? Czy coś..?

Huh... Lepsze to, niżeli rozważanie mojej ewentualnej zdrady...

Przez chwilę wpatrywałam się w jego plecy wymownie.
- Sugerujesz, że zażywam jakieś świństwo? - Zapytałam tępo, na co tamten zarechotał krótko.

- Twoja optyka. - Było jego krótką odpowiedzią.

...

Hę?

Co było nie tak z moją optyką?

- Co z nią? - Zmarszczyłam się lekko, na co Wheeljack zatrzymał się nagle i odwrócił w moją stronę. Następnie schylił się do mojego poziomu, po czym popukał palcem w moją skroń. Przez cały czas patrzyłam się na niego jak na kretyna.

- Niektóre substancje z czasów Cybetronu powodowały właśnie, że przybierała ona taki kolor - Uśmiechnął się półgębkiem, a ja dałam mu oburzony wraz twarzy, na co dodał szybko.
- Nie, abym coś sugerował - Pokazał gest niewiedzy, po czym wznowił tą nużącą wędrówkę.

Teraz przyszło mi się zastanawiać, czy miało to jakieś dziwne powiązanie z faktem, w jaki sposób stałam się wielkim robotem. Oczywiście, zauważyłam, że znaczna większość miała, albo to niebieskie, albo czerwone optyki. Ich odcień różnił się nieco, a przykładem była też tutaj Arcee, której oczy przypominały bardziej róż, niżeli błękit. Dlatego myślałam, że tak po prostu mi się natrafiło i tak dalej...

Ale teraz to mnie zaskoczył...

Nie omieszkałam też poinformować o tym mecha.
- Mam takie odkąd pamiętam - Wzruszyłam ramionami.
- Więc wsadź sobie swoje domysły, mech. - Mruknęłam urażona.

Te spojrzał na mnie kątem optyki.
- Cokolwiek powiesz, dzikusko.

Zaraz potem doszliśmy do wyznaczonego miejsca. Wheeljack obejrzał się profilaktycznie, po czym jak gdyby nigdy nic podszedł sobie do kostek energonu. Osobiście próbowałam zachować znacznie większą ostrożność, ale nigdzie nie było widać żadnego z tych dziwaków. Ostrożnie więc ruszyłam w jego ślady.

- Dobra... Trochę to wielkie. - Przyznałam, patrząc na całkiem niezłych rozmiarów kwadraty, które miały coś około dwóch metrów.

- Dobrze, że wielkie! - Podniecił się mech, a jego optyka błyszczała się wymownie.
- Z takim zapasem, nie będę musiał odwiedzać kopalni decepticonów przez... - Następnie jego rysy twarzy opadły nieco, a on sam zaczął rozwiązywać niezwykle skomplikowane działanie matematyczne na palcach.

Spojrzałam na niego niedowierzając w to co widzę.

- Pół roku... - Pomogłam mu cicho, lekko w szoku, że ktokolwiek mógł mieć problem z obliczaniem tego.

A w szczególności wielki robo - kosmita, który był niezliczoną ilość lat do przody od rasy ludzkiej...

Ten przez chwilę skakał optyką, to ze mnie, to z energonu.
- A, walić! - Mruknął niechętnie, po czym zaczął poprawiać piramidę, aby nie musieć męczyć się z tym tak jak jego poprzednik. Coś jednak przyciągnęło jego uwagę.

- Co jest? - Zapytałam unosząc łuk optyczny, gdy ten z niedowierzaniem zbliżył swoją twarz do jednej z kostek. Następnie zamrugał i starł kawałki kurzu z dziwnego oznaczenia na jej powierzchni.

- O Primusie... - Jęknął, co tylko rozpaliło moje zainteresowanie.

- No co? - Dopytywałam, po czym również schyliłam się, by spojrzeć co takiego ciekawego znalazł. Jedyne co dostrzegłam, to jakieś dziwne bohomazy, które prawdopodobnie były ich literami. Za żadne skarby jednak nie mogłam tego doczytać.

- Skąd te wyrzutki to mają? - Gadał do siebie, a ja nadal pozostawałam w swojej niewiedzy.

- Ale co?

- Hehe.

- Wheeljack, co to jest?

Mech wyszczerzył się jak nigdy, a ja odniosłam niezręczne wrażenie, że zaraz złoży namiętny pocałunek kostce energonu, której tak maniakalnie się wpatrywał.

Nagle przyszedł mi do procesora pomysł, przypominając sobie o tym jak ten chlusnął mi tą czarną mazią po twarzy.

Nie mogłam się powstrzymać.

- Oczekiwałem wszystkiego, tylko nie... - Wheeljack tak średnio dokończył, bo reszta jego słów brzmiało jak "Mbbfdfbfb!", gdy zamachnęłam się ręką i z całej siły przywaliłam mu w tył kasku.

...

Naprawdę, nie wiem czego ja się spodziewałam kiedy to robiłam. Ale na pewno nie tego, że jego głowa przebije ściankę kostki i w niej utknie.

O mój...

Wydałam z siebie dramatyczne westchnienie, gdy żaglogłowy zerwał się gwałtownie na nogi, z opętanym charczeniem próbując wydostać z niej swoją głowę. Cóż, co wychodziło mu średnio.

- O mój boże! Wheeljack! Przepraszam! - Zawyłam, zasłaniając rękoma twarz, a ten zamarł na chwilę po czym zaczął się dziko kręcić, szukając źródła mojego głosu.

- Poczekaj! Nie ruszaj się! - Nakazałam, po czym sięgnęłam rękoma do jego głowy, zmuszając go do bolesnego zgarbienia się. Mocno chwyciłam za kostkę i próbowałam ją zdjąć, ale co pociągnęłam to ten robił kroki to przodu, jedną ręką próbując znaleźć coś, by się oprzeć.

- Przestań się ruszać! - Warknęłam, zniecierpliwiona naszą dziwnie wyglądającą próbą oswobodzenia, jego głowy. Ten też chyba był zniecierpliwiony, bo zaczął coś bełkotać wymachując łapami.

Wydałam z siebie zirytowany skrzek, po czym agresywnie łapiąc go za głowo - kostkę, pociągnęłam go do jednej ze ścian i oparłam się o nią plecami. Następnie położyłam nogę na jego brzuchu, z całej siły zapierając się w ten sposób.
- Jak to jest... Że wszyscy utykamy... W dziwnych miejscach... - Wystękałam, ciągnąc z całej siły kwadrat na jego głowie.

- Mfhmhmmhm!

Męczyłam się tak przez jakiś czas, ale po chwili trochę mnie to zmęczyło, więc puściłam go na chwilę, sapiąc niemiłosiernie. Ten potarł boleśnie swoje plecy, nie wiedząc, że lustruję go teraz dogłębnie.

- Ej... - Zaczęłam żartobliwie.
- Ale ty wiesz, że jak nie widać ci twarzy, to jesteś całkiem, całkiem? - Droczyłam się złośliwie, na co tamten zamarł na chwilę. Następnie wyprostował się powoli, kładąc dłonie na biodrach i "patrząc" na mnie w urażony sposób.

Zaraz potem ponownie zmusiłam go do garbienia się, ponawiając próbę zdjęcia kostki.

Nie minęło wiele czasu, a ta w końcu zsunęła się z dziwnym trzaskiem, a energon się w niej znajdujący zalał Wheeljacka od stóp do głów. Ten zamrugał zszokowany, patrząc a mnie z niedowierzaniem. Ja za to zamarłam z kostką w dłoniach.

Zaraz potem wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, kiedy doszło do mnie to w jakim biedny mech jest stanie. Wglądał co najmniej, jakby wrócił z jakieś ostrej posiadówy w Disneylandzie.

Ten z początku nie ogarniał o co chodzi, ale po chwili zwrócił uwagę na to, że cały jest w energonie i chyba nie za bardzo spodobało mu się moje rozbawienie z tego powodu. A to dlatego, bo z wściekłym warczeniem starł substancję ze swojej twarzy, po czym po całości chlusnął nią po mojej.

- Grahhh! Wheeljack! - Pisnęłam wściekła, ale ten ignorując moje protesty, złapał mnie za ramię, drugą ręką rozcierając energon po całej mojej twarzy. Wściekła nie pozostałam mu dłużna, otwartą dłonią waląc go z całej siły po policzku. Raz po raz.

Przez chwilę siłowaliśmy się w ten sposób, wydając z siebie opętane warczenie i skrzeczenie. Zatrzymaliśmy się jednak, kiedy za plecami żaglogłowego dało się usłyszeć przerażone westchnienie.

Przez chwilę gapiliśmy się na siebie tępo, a następnie zwróciliśmy się w kierunku źródła dźwięku...

...

I tak...

Stał tam jeden vehicon, który zdawał się być wstrząśnięty obrazem, który zaznał. Zważywszy na to, że oboje byliśmy teraz wysmarowani energonem, wcale mu się nie dziwiłam.

Ten gdy tylko zorientował się, że nasze optyki są wbite w jego osobę, skoczył lekko i wystrzelił z powrotem stamtąd skąd przyszedł.

- Nie ma mowy! - Syknął ninja, odczepiając się ode mnie, by zaraz potem ruszyć za przerażonym decepticonem. Sama poszłam w jego ślady, powodując, że tamten spanikował jeszcze bardziej.

- Zostawcie mnie psychole! - Ryknął wysokim głosem, przyśpieszając panicznie.

Żaglogłowy w odpowiedzi wystrzelił do przodu, odbijając się do ściany jak jakiś samuraj. Po czym dziarskim półobrotem w powietrzu, posłał kopniakiem vehicona na ziemię. Ten poturlał się z wrzaskiem, po czym szybko odwrócił się na plecy w porę unikając katany mecha, która wbiła się obok jego głowy. Druga natomiast została wycelowana w jego twarz.
- Ani drgnij. - Nakazał groźnie, a ja szybko dogoniłam go, również celując w cona z mojej spluwy.

Ten przez chwilę panicznie patrzył to na mnie, to na Wheeljacka. Następnie wydał dziki skowyt.
- Nie! Nienienie! Proszę!

- Teraz jest chyba pora, na jeden z tych twoich żenujących tekstów Żaglogłowy... - Zagadałam, uśmiechając się wymownie.

Ten również się wyszczerzył, zapominając o tym, że jeszcze przed chwilą walczyliśmy na śmierć i życie.
- Daj mi sekundę dzikusko... - Zamruczał nisko.

- Hej! Nie! Nie zabijajcie mnie! - Płakał tamten, osłaniając się rękoma jakby mogłoby mu to pomóc. Zamrugałam na to zaskoczona, przekręcając lekko głowę.

- O proszę, chyba będę musiał dodać to do mojego kryterium odpowiedzi... - Odparł zamyślony ninja, pocierając lekko swoją brodę.

- Poczekaj chwilę... - Nakazałam cicho, kładąc dłoń na ręce mecha, w której trzymał katanę. Spojrzał przez to na mnie ze zdziwieniem.

Następnie wpatrywałam się przez chwilę w ciszy na klona, który zdawał się być wstrząśnięty na myśl o tym co może go spotkać. Ten, gdy tylko zorientował się, że jest obserwowany, odsłonił głowę rozpoczynając w ten sposób wojnę na wzrok.

- Huh... Boi się... - Zauważyłam rozbawiona.

- No i dobrze, że się boi. - Odpowiedział mi znużony Wheeljack.
- To oznacza, że jest inteligentniejszy, niż jego kumple.

Uśmiechnęłam się półgębkiem, po czym przyklęknęłam na jedno kolano.
- Hej kolego... - Zaczęłam ciepło, co przyciągnęło skretyniały wzrok obu mechów.

- Ej, nie rozmawiaj z nim dzikusko, jeszcze sobie pomyśli, że go oszczędzimy czy coś - Skomentował nakręcony ninja, ale zignorowałam go.

Tamten chyba wyczuł, że to jego szansa, bo wydarł się jak opętany.
- Nie zabijajcie mnie! Róbcie wszystko, tylko mnie nie zabijajcie! Nie chcę już walczyć!

Sprawiło to, że wymieniliśmy z żaglogłowym zaciekawione spojrzenia.

- Co ty bredzisz? - Zapytał szczerze zaintrygowany mech.

- Nie jesteśmy już z Megatronem! - Tamten mówił dalej.
- No, przynajmniej nasza trójka!

Zamrugałam zaskoczona. Huh? W sensie, że dezerterzy?

Spojrzałam na żaglogłowego, ale ten nie wyglądał jakby zrobiło to na nim jakiekolwiek wrażenie.

- Aha. To fajnie. Pa. - Mruknął, po czym próbował go wykończyć kataną, ale złapałam go za rękę, przez co spojrzał na mnie nieprzyjemnie.

- Hej, poczekaj. Posłuchajmy go - Zaproponowałam, co raczej nie spotkało się z entuzjazm.

- Po co? I tak pewnie zaraz wyciągnie skądś spluwę i strzeli w ciebie, lub we mnie. Jak zwykle z resztą... - Niecierpliwił się tamten, wyrywając się z mojego uścisku.

- Oh! Nie! - Oburzył się decepticon, przyciągając nasze optyki.
- Mówiłem! Nie chcę już walczyć! I na pewno nie strzeliłbym do twojej femme, mam swoją godność, okej? - Mówił coraz to bardziej pretensjonalnie, na co przekręciłam na niego głowę lekko.
- Chociaż ciebie to bym pewnie rozważył... Wyglądasz mi na chama - Dodał cicho, kierując się do Wheeljack'a.

Oh. Czyli strzelanie do kobiet może nie było taką normą jak sądziłam.

Cóż za zaskoczenie.

Wheeljack uniósł łuk optyczny prawdopodobnie na określenie "twoja" co osobiście zignorowałam.
- Oh, co za dżentelmen - Mruknął beznamiętnie.
- Sprawiasz, że mam coraz to większą ochotę na przebicie cię, a chyba nie miałeś na myśli, co?

- ... To tak się w ogóle da? - Zapytałam tępo, zastanawiając się nad tym dogłębnie.
- Znaczy, wy możecie zdezerterować? - Dodałam zaintrygowana.

Tak naprawdę myślałam, że ci zaraz po stworzeniu są zaprogramowani tak, że nie mogą się przeciwstawić.

- Nie, dlatego myślę, że powinniśmy go zgasić. Teraz. - Odpowiedział mi biały mech, na co uniosłam łuki optyczne.

Vehicon trochę przez to spanikował, bo gwałtownie złapał mnie za przedramię na co pisnęłam panicznie, bo przyciągnął mnie w swoją stronę. Ja jak i Wheeljack myśleliśmy, że chce mnie wziąć na zakładnika, czy coś równie niemądrego, ale ten...

...

Odwrócił mnie tyłem do siebie i schował się...

Za moimi plecami?

- Błagam! Nie pozwól mu! - Zawył tamten, prawdopodobnie kładąc we mnie wielkie nadzieje, a moja zgłupiała optyka zawiesiła się na równie zgłupiałym mechu, który zamarł z uniesioną kataną.

Ojej...

Coś myślę, że to będzie dziwne.

°°°
Dużo wcześniej wpadłam na pomysł dodania do historii zbuntowanych vehiconów, zainspirowana tymi wszystkimi fanfiction o nich właśnie. Teraz miałam okazję. W następnym rozdziale rozwinę ten wątek.

Do następnego~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro