Dokąd nocą tupta Breakdown - 69

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że odrobinę dłuższy rozdział uspokoi ten wściekły tłum, który pisał już do mnie w wiadomościach prywatnych.
Kocham tą piosenkę <3

°°°

O ile atmosfera w bazie nigdy nie była dla mnie szczególnie relaksująca, tak teraz zdecydowanie dało się wyczuć gęstość w powietrzu. I nie, to wcale nie były chemiczne mazaki, których używałam do pomocy Miko w rysowaniu plakatu.

A raczej robienia go za nią.

Po dwóch dniach permanentnej próby poskładania się do kupy, w końcu dałam się przekonać Arcee i Optimusowi o udanie się do zatoki medycznej. W międzyczasie musiałam złożyć raport odnośnie poszukiwań reliktu. I raczej był to jedyny powód, dla którego lider naciskał na moje wyjście z pokoju. Bo szczerze wątpiłam w jego troskę, po tym co się z reliktem okazało.

A okazało się to, czego większość z nas się spodziewało. Problem tkwił w tym, że nikt do końca nie wiedział kogo winić.

Większość uwag było wycelowanych w moją stronę, ze względu na to, że to ja przyniosłam go w takim stanie. Oberwało się również Arcee, która nie przyzwyczajona do tak ekstremalnych warunków trochę zamknęła się w sobie.

Sam Prime starał się być nieco wyrozumiały, ze względu na to, że on sam nie popisał się ostatnio błyskotliwością, jednak dało się wyczuć w jego postawie lekkie zarzuty. A przynajmniej chodził on widocznie przygnębiony.

Po tym jak Ratchet przebadał różę, wręczył ją w ręce Optimusa. Potrzebne były metalowe zatrzaski, aby utrzymać w środku resztki tego, co po tym całym wybuchu wyraźnie ze środka wyciekło. Mowa o energii, która jak wcześniej była nieograniczona, tak teraz odnawianie się jej zostało zablokowane, przez co relikt stał się prawie bezużyteczny. Medyk podsumował to, informując, że siły zostało na minimalnie jedno życzenie. Co i tak było dość wartościowe dla samego lidera, przez co przechwycił on kwiat i ukrył, gdzieś, gdzie tylko Prime mógł to ukryć.

Jak dla mnie wciąż był to sukces... No bo błagam! Jedno życzenie! To naprawdę dużo, prawda? Jedno, jakiekolwiek, jakie tylko zapragnąłeś życzenie!

No, ale inni nie podzielali mojego optymizmu, przez co na jakiś czas byłam zmuszona nieco odsunąć się od depresyjnego towarzystwa i spędzać czas z bezużytecznymi ludźmi... Tym samym próbując im udowodnić, że jednak w jakiś sposób się udzielam, aby chociaż w najmniejszym stopniu ograniczyć wysłane w moim kierunku oskarżenia.

Sam Optimus za to zdawał się chwilowo zapomnieć o istniejących kasetach. Myślałam, że to szansa na zachowanie swojej godności... Arcee widocznie również wpadła na ten pomysł co ja, bo natknęłyśmy się na siebie w pokoju z kamerami. I byłyśmy tak samo zdziwione faktem, że nagrania zniknęły tak samo, jak nasza permanentna nienawiść do siebie.

Nie, abyśmy zaczęły plotkować w robo - jacuzzi i robić sobie bransoletki przyjaźni, jednak wychodziłam z założenia, że skoro wszyscy mieli nam za złe, to lepiej trzymać się razem.

W międzyczasie pojawiło się wiele innych problemów, do których dochodził uszkodzony most ziemny. Pomimo obcego pochodzenia, okazał się on takim samym złomem, jak wszystko inne w tej cholernej bazie. Jak widać wszystko psuło się po kolei i nie miało zamiaru przestać.

A to się nieco gryzło z moimi przyszłymi planami.

Westchnęłam lekko, ocierając czoło przedramieniem, po czym zamknęłam mazak. Ze konceptyzmem stanęłam nad wyjątkowo dużym plakatem, który przedstawiać miał całą naszą drużynę jako "Klub Sci - fi".

- Chodź, oceń. - Mruknęłam do siedzącej obok mnie Miko, która dotychczasowo grała sobie na telefonie. Teraz jednak jej oczy rozbłysnęły entuzjazmem, a ona sama zerwała się, aby zobaczyć efekt końcowy.

Jednak im dłużej patrzyła się na mój twór, tym większa wątpliwość wkradała się na jej twarz. Moje toksyczne spojrzenie wbite w jej oczy, powstrzymało ją jednak od szczerych uwag.

- Wszystko dobrze... Wyglądają prawie jak my, ale... - Japonka, nie patrząc na mnie bezpośrednio przełknęła ślinę.
- Dlaczego Wheeljack jest patyczakiem?

Krzyżując ręce na piersi wzruszyłam ramionami.
- To ukryte znacznie tego, że jedynie śladowo należy do naszej drużyny. Tak samo jedynie śladowo został narysowany. Wersja demo. - Poinformowałam, chociaż prawda była taka, że zrobiłam to z czystej złośliwości.

Dziewczyna wydała z siebie szczerze zaintrygowane westchnienie.
- A Optimus bez głowy ma jakieś?

- Emh... Nie... On po prostu nie zmieścił mi się na kartce... Taka filozofia - Odparłam, wbijając wzrok w popiersie rysunkowego lidera.

- To dlatego, że zaczynasz od nóg.

- Jak masz jakiś problem to sama to od podstaw narysuj i mi głowy nie zawracaj! - Warknęłam, gwałtownie zabierając rysunek z podłogi.

- Nie, nie! - Spanikowała nastolatka, panicznie chcąc odzyskać pracę.
- Brak twarzy w jego przypadku dodaje mu tajemniczości! Oddaj mi to Coaster!

Dłuższą chwilę wpatrywałam się w Japonkę, a następnie prychnęłam, podając jej pracę. Ta rozpromieniła się natychmiast, po czym ponownie umieściła ją na ziemi i chwyciła mazaki w celu podpisania się.

- Wiesz, Roll? Powinnyśmy częściej spędzać czas razem! - Odezwała się nagle, jakby moja postawa wcale jej nie zniechęciła.

- Oh, naprawdę? - Powiedziałam, nieprzekonana opierając się o ścianę. Co jak co, ale spędzanie czasu z Miko nie było szczytem moich marzeń.

- Jeszcze gdyby udało nam się wciągnąć w to Arcee! Byłybyśmy jak trzy wojowniczki z kosmosu! - Pisnęła podniecona, robiąc jakiś dziwny ruch karate rękami.
- Pomyśl tylko jaki strach byśmy wzbudzały wśród Decepticonów!

- Ale ty nie jesteś z kosmosu. - Zauważyłam, nie dodając, że ja też.
- Z resztą nie myśl sobie, że zrobiłam to, bo chciałam z tobą spędzać czas. Wisisz mi przysługę - Dodałam, celując w nią palcem.

- Przysługa dla wielkiego mecha z kosmosu? Super! - Ta jedynie podnieciła się, na co wykręciłam optykami.

- O czym rozmawiacie? Usłyszałam moje imię.

Obie zwróciłyśmy się w stronę dobrze znajomego nam głosu granatowej botki, która rozpromieniona zaszła nas od tyłu.

O świetnie, teraz możemy założyć zrobotyzowany klub Winx.

- Hej, Arcee! Ładny zrobiłam plakat? - Krzyknęła wciąż niezdrowo podekscytowana Japonka, na co wręcz udławiłam się moim oburzeniem.

- To ja go zrobiłam, pomiocie z piekieł!

Ta zachichotała cicho.
- Ale w świetle szkolnego prawa zrobiłam go ja. To był test, Coaster. Nie zdałaś. - Dodała, na co posłałam jej mroczne spojrzenie.

Femme wbiła ciekawskie spojrzenie w pracę, a następnie podeszła do niej, podnosząc ją z ziemi zaintrygowana.
- Nawet ładne jak na ciebie, tyle, że... Czemu Wheeljack jest patyczakiem..? - Zaczęła lekko sceptycznym głosem.

Już otwierałam usta, aby powtórzyć moją analityczną wymówkę, jednak lampy rozbłyskowe nad nami zostały nagle zasłonięte przez wielką kulę cienia. Zaalarmowane razem z botką odwróciłyśmy się w stronę Bulkhead'a.

Ten spojrzał na nas chłodno, zatrzymując na nieco dłużej zdziwiony wzrok na moim czole, jednak zaraz potem zignorował naszą obecność.

- Zbieraj się Miko, bo spóźnisz się do szkoły. - Mruknął, zaraz potem odwracając się i wznawiając wędrówkę nawet na dziewczynę nie czekając.

- Już, już! - Ta wstała z klęczek, aby pozbierać rozrzucone mazaki do piórnika, podczas gdy Arcee wciąż oceniała plakat.

Moją uwagę jednak zwróciła całkiem sporawa, czerwona plamka na ziemi, która po inspekcji wypiętego tyłka nastolatki wcale nie okazała się tuszem, tak jak z początku myślałam.

Oh, czyżby ten wyalienowany płód, okazał się mieć w sobie cząsteczkę ludzką?

Podczas gdy niczego nieświadoma dziewczyna wciąż sprzątała moją twórczość, tak mnie napłynęła nagła fala gorąca, spowodowana kobiecą solidarnością.

Fakt, ta mała pchła była wyjątkowo irytująca, ale nie szczególnie jej życzyłam upokorzeń związanych z ubrudzenia tym cieknącym tyłkiem podłogi, siebie, oraz przedniego siedzenia Bulkhead'a. Biedny mógłby raczej tego nie wytrzymać nerwowo, a już i tak wszyscy byli wystarczająco roztrzęsieni.

Dodatkowo własne wspomnienia z tym piekielnym okresem, również wpłynęły na mój altruizm.

- Eghm... Miko... - Szepnęłam, udając, że oczyszczam gardło. Jak zwróciło to niezaprzeczalną uwagę Arcee, tak tamta jedynie zaczęła nucić jakąś rockową nutę pod nosem. Warknęłam cicho, po czym powtórzyłam moje szczere próby parę razy, dopóki Arcee również nie została zaalarmowana ludzkimi wydzielinami.

- O mój Primus, Miko! Ty przeciekasz! - Szepnęła przerażona Arcee, zasłaniając usta ręką.

Posłałam botce zdziwione tak gwałtowną reakcją spojrzenie, jednak to było nic w porównaniu do tego, co postanowiła odegrać ta mała aparatka.

Otóż najpierw spojrzała na nią jak na niespełną rozumu. Szybko jednak domyśliła się o czym femme, mówi i po tym co na swoim tyłku dojrzała, wydała z siebie godny ofiary wrzask, przez który musiałyśmy obie zatkać sobie receptory audio.

Jej kolejna reakcja była jeszcze bardziej zastanawiająca, bo przewróciła się na plecy i zaczęła dramatycznie cofać, wpatrując się w plamę jak w rzeczywistego mordercę.
- O nie! Ale, że to już!? - Pisnęła.

Nie trudno było się domyślić, że wrzask ten zwróci uwagę nie tylko już biegnącego w naszą stronę Bulkhead'a. Ale i też reszty mechów, którzy przerwali dyskusję na temat naprawy mostu.

- Miko! - Pisnął sumo, prawie tratując mnie i Arcee w swoich próbach dostania się do małolaty.
- Miko, wszystko dobrze!?

- Co to za wrzaski!? - Warknął Ratchet, wychylając się z zatoki medycznej.

- Miko przecieka! - Pisnęła przerażona Arcee, wzbudzając we mnie kolejną już falę powątpiewania w ich sprawność umysłową.

- Jak to przecieka!? - Zdziwiony Ratchet próbował do nas podejść, ale zaplątał się nogami w kable i musiał łapać równowagę.

- Nie, nie, nie, nie... Ale ja nie chcę! - Ryczała równie głośnie Miko.

Dobra. To było nawet zabawne.

- Co to za wrzaski? - Zza rogu, razem z Bumblebee wyjrzeli Jack, oraz Rafael zaalarmowani głosami dziczy.

- Miko! Ty jesteś ranna! - Wydarł się nagle Bulkhead, w końcu widząc co spowodowało to zamieszanie.

- Miko jest ranna? - Zaintrygował się Raf.

- Chcę umrzeć! - Wydarła się tymczasem Japonka, podkręcając tylko całą tą atmosferę.

Arcee odwróciła się napięcie w stronę zatoki medycznej.
- Ratchet, przynieś szybko..!

Ta nie zdążyła dokończyć, bo niestety, ale nie byłam zbyt biegła w powstrzymywaniu mojego śmiechu. Po prostu nie miałam wielu okazji do wyrobienia sobie hamulca, a to co wydostało się z mojego gardła było naprawdę godne podziwu.

Przez chwilę dusiłam się i rżałam jak osioł, musząc się, aż oprzeć rękoma o ścianę, aby nie wylądować na podłodze. Za to z moich optyk mimowolnie wydostały się robo - łzy.

Roboty...

Wielkie, kosmiczne roboty z technologią milionów lat do przodu!

Wszyscy zamilkli wbijając zdziwione, oraz oburzone spojrzenia we mnie. Nawet Miko przestała rozpaczać, zaintrygowana moim małym wybuchem.

- Rollercoaster! - Usłyszałam nagle ze wszystkich stron.

- Bawi cię cierpienie innych!?

- Wiedziałem, że coś jest z tobą nie tak!

- Nie masz iskry!?

- Ona oszalała!

- Może to przez ten relikt?

- Ratchet. Zrób jej przegląd, jak już opatrzysz Miko!

- Nie! - Warknęłam, poważniejąc nagle, przez co paru mechów cofnęło się ode mnie profilaktycznie.
- Zadam wam proste pytanie. Na ile przebadaliście gatunek ludzki, zanim przylecieliście na ziemię?

Tamci gapili się na mnie.

- Ona nie umiera! - Dodałam, wyrzucając ręce w powietrze.

- Nie próbuj się wykręcić Rollercoaster! - Warknął nagle Bulkhead, celując we mnie palcem.
- Wiem, że maczałaś w tym palce! Masz krew na twarzy!

Zamrugałam na tego skończonego idiotę, dłuższą chwilę zastanawiając się jakiego rodzaju halucynacji dostał. Zaraz potem jednak przetarłam swoje czoło i spojrzałam na swoją ręke, dostając prawie palpitacji iskry kiedy dostrzegłam na niej czerwony tusz, którym musiałam się nieświadomie ubrudzić.

- To mazaki, bałwanie! - Ryknęłam z taką intensywnością, że Bulk podskoczył nieco.

Podskoczyłam również i ja, kiedy nieprzyjemna fala mrowienia przeszła nagle przez całe moje ciało. Spojrzałam z oburzeniem w stronę Ratcheta, który postanowił mnie zeskanować.

- Tak. - Mruknął, wyjątkowo spokojnie.
- To tusz.

- Dziękuje!? - Pisnęłam, rozkładając ręce.

Wszyscy zamilknęli nagle patrząc na cicho łkającą Miko, oraz po sobie nawzajem nie do końca wiedząc co teraz zrobić.

- Więc... - Zaczęła nagle skonsternowana Arcee.
- Skoro ona nie umiera... To co jej jest?

Zaklinam. Kiedyś po prostu rzucę się w przepaść, jeżeli te "cywilizowane" roboty nie zaczną używać internetu, do którego mają nieograniczony dostęp.

Ratchet chyba był w mniejszej, lub większej mierze oświecony, bo odwrócił się mało entuzjastycznie i po prostu wrócił do swojej zatoki medycznej z warkotliwym "I na co ten cały cyrk".

Nie chcąc zbyt specjalnie strzępić języka, którego nie miałam, odwróciłam się w stronę ludzkich chłopaków, którzy również chyba wiedzieli o co kaman. Znaczy, chichotali dosyć intensywnie, więc idzie się domyślić.

- Wy! - Warknęłam, powodując, że drgnęli nieco.
- Wytłumaczcie im!

Jack spojrzał panicznie na swojego mniejszego kumpla.
- Ale... - Zaczął niepewnie.
- Cóż... No bo Miko jest dziewczyną... - Chłopak spojrzał na swój brzuch i zaczął jakoś plątać rękoma wokól niego.
- I im tam się... Takie tam... Czasem...

- Miko właśnie przechodzi regularny cykl miesięczny, który będzie się powtarzał odtąd co miesiąc i trwał od trzech do siedmiu dni. - Wypalił Rafael, któremu raczej nie trzeba było powtarzać dwa razy.

Usta większości drużny ułożyło się w wielkie "o".

- Ta. - Mruknęłam, nieco intensywniej wycierając swoją twarz.
- Teraz możesz zaopatrzyć się w stado małych azjaciątek! - Mruknęłam, wskazując na Miko, która popatrzyła na mnie z nad kolan.
- Hura. Za pięćdziesiąt lat ci przejdzie. Współczuję Mężowi. Będzie odliczał sekundy do tej chwili.

Ta wciąż patrzyła się na mnie.

Chciałabym powiedzieć "Witam w klubie", ale roboty nie mają okresu - Dodałam, wzbogacając to głośnym, złośliwym śmiechem sadysty. Na co Japonka zmarszczyła się nieco.
- Jack. Pokaż Arcee najbliższy sklep i skocz po podpaski - Zaleciłam nagle od niechcenia.
- Siedem kropelek i ze skrzydełkami.

Chłopak zmarszczył brwi nieprzychylnie. - Ale ja mam szkołę.

Skrzyżowałam ręce na piersi, posyłając obojętne spojrzenie na sufit.
- Cóż... W takim razie poczekamy. Miko! Usiądź na tej niezwykle jasnej sofie i włącz sobie telewizję!

Optyki wszystkich mechów, jak i chłopców w bazie wypadły nagle na zewnątrz.
- Nie!

- Chodź Jack! Pojedziemy i będziemy mieli to z procesora. - Warknęła Arcee do swojego podopiecznego, który pomimo niezadowolenia przystał na ten układ.

Miko wstała powoli z ziemi, ocierając przedramieniem zasmarkany nos.
- Idę się umyć... - Mruknęła, nieśpiesznie kierując się w stronę ludzkiego skrzydła jakie specjalnie dla nich zostało wybudowane.

Stanęłam w dumnej pozie, patrząc na wszystkich z niezwykłą wyższością i satysfakcją. Nawet nie musiałam czekać na posłane w moim kierunku pytanie "skąd ty to wszystko wiesz", bo ich wzrok mówił sam za siebie.

- Tureckie seriale. - Wypaliłam, akcentując to jedwabistym ruchem ręki.

Nagły odgłos kaszlu, przyciągnął nasze zaintrygowane spojrzenia. Naszym optykom ukazał się Wheeljack, który w swoich bezowocnych poszukiwaniach Breakdown'a nie zaglądał do bazy zbyt często. I miał świetny czas tak gwoli ścisłości.

A oprócz tego wyszedł zza rogu cały w jakimś pustynnym pyle, widocznie średnio zadowolony.

- Czy coś jeszcze działa w tej bazie!? - Warknął, celując palcem na most ziemny.
- Próbowałem się z wami skontaktować! - Dodał, zaraz potem akcentując to dzikim napadem kaszlu, który posłał w powietrze chmurę pyłu.

- W sumie szkoda, że ci się nie udało, bo wiele cię ominęło... - Mruknął Bulkhead, na co tamten zamrugał zaintrygowany.

- No nie wiem czy tak wiele, okres to raczej średnia sensacja jak ma się powyżej szesnastu lat... - Odparłam.

- Okres? - Powtórzył pilot, przez chwilę przeskakując spojrzeniem to z Bulkhead'a to ze mnie. Zaraz potem jednak pokręcił głową.
- Po Breakdownie ani śladu. Żadnych zwłok, żadnego pustelniczego żywota, ani powrotu do Decepticonów. Jak zwykle zresztą.

- To nie możliwe, że ktoś tak po prostu rozpłyną się w powietrzu. - Odezwał się Optimus Prime, wychodząc Wheeljack'owi na przeciw.

- Może to ma jakiś związek z M.E.C.H.'em? - Zabłysnął Bulkhead.

Z jakiegoś powodu parę spojrzeń zostało posłanych w moim kierunku, na co spięłam się lekko.
- Ja nie znam, żadnego M.E.C.H'a! Czego wy chcecie?

- Na pewno ta Firma, o której mówiłaś musiała być świadoma podobnej jednostki... - Mówił lider.

Eh... Nawet jeżeli była, ja nie miałam o tym żadnych informacji...

- Nie musi, jeżeli ta jednostka nie chce być odkryta - Zmrużyłam optyki.
- Wszystko zależy od wyposażenia.

- Cóż... To chyba dobrze? - Odezwał się Wheeljack, wzruszając ramionami.
- Załatwią go za nas, mniej zamieszania.

Lider zmarszczył łuki optyczne.
- Ludzka rasa zdecydowanie nie powinna posiadać informacji o naszej technologii.

- Spokojnie Prime, nawet jak jakoś Breakdown'a wykorzystają, trzeba pamiętać, że nadal będą to ludzie przeciwko naszej rasie! - Bulkhead, skierował kciuk w stronę swojej klatki piersiowej.

- A ja się zgodzę z Primem. Zdecydowanie nie doceniacie ludzi - Warknęłam, patrząc na Bulkhead'a spode łba.
- I nie rozumiecie. Co pokazała poniekąd sytuacja przed chwilą... - Dodałam cicho.

Wheeljack zamrugał obojętnie, po czym zacierając piasek na podłogę, odwrócił się i zaczął wracać.
- Cokolwiek się nie stało, jeszcze go trochę poszukam, póki mamy spokój.

Prime pokiwał głową lekko.
- Dziękuję Wheeljack, to dla nas bardzo pomocne.

Tamten jedynie machnął ręką.
- Zawsze to jakaś rozrywka.

Przez chwilę odprowadzałam mecha wzrokiem, czekając poniekąd, aż reszta rozejdzie się w swoje strony.

Cóż, jak wspominałam zepsuty most ziemny, średnio koordynował z tym co chciałam zrobić w najbliższym czasie, a Wheeljack był poniekąd oznaczony jako możliwy środek transportu...

Średnio bezpieczny, ale środek transportu...

- Ej... Emh. Wheeljack! - Zawołałam za nim, na co mech spojrzał na mnie przez ramię, nie zatrzymując się jednak.

Co jak co, ale musiałam przyznać, że po sprawie z kwiatkiem, nie za bardzo miałam z nim ochotę konwersować.

- Czego chcesz? - Mruknął, a ja szybko nadgoniłam go, po chwili wyrównując z nim krok.

- Wiem, że nie jesteś oznaczony jako taxi, ale... - Nie udało mi się dokończyć, bo pył pokrywający mecha dostał się do moich odpowietrzników, przez co zakasłałam nieprzyjemnie.
- Matko... Coś ty robił!?

- Będę musiał to ogarnąć, więc jeżeli masz jakąś sprawę, musisz poczekać... - Odparł, patrząc na swoją ramę z obrzydzeniem.
- Grahh! A dopiero co przechodziłem czyszczenie!

Przekręciłam na niego głowę. Cóż, wyglądało na to, że pomimo zirytowania swoim dizajnem, raczej był w dobrym humorze. A przynajmniej w ciągu tych paru zdań, nie kazał mi się wypchać, jak to miał w zwyczaju, odkąd przeżył nieudany zamach na swoje życie.

Czego pęknięcie na jego kasku było dowodem...

Byłam prawie pewna, że nie usunął tego tylko dlatego, aby męczyć mnie tym widokiem, jak tylko się pojawił.

- To w sumie nic ważnego, po prostu nie widzi mi się spacerowanie na południe pieszo...

Ten spojrzał na mnie z ukosa.
- Południe?

Skrzyżowałam ręce za plecami, kierując usatysfakcjonowany wzrok na ścianę obok.
- Ta... Może nie ważą się losy świata, ale muszę coś odebrać.

Nie zauważając, że mech zatrzymał się nagle, przez chwilę jeszcze szłam do przodu, orientując się po paru sekundach, patrząc się na niego pytająco.

- Od kogo? - Zapytał, marszcząc łuki optyczne.

Wywróciłam optykami.
- Od przywódcy Decepticonów, mamy ukryty sojusz, wiesz? Tylko nie mów nikomu - Mruknęłam sarkastycznie.

Tamten przez chwilę mierzył mnie wzrokiem, po czym wznowił ruch.
- Cóż, jeżeli wzbogaci nas to w szereg jakichś ciekawych doświadczeń, to nie mam nic przeciwko. Tylko daj mi się wypindrzyć przed tym wszystkim, nie widzą mi się zatkane odpowietrzniki podczas ploteczek z nim... - Mówił, na co uśmiechnęłam się krzywo.
- Chociaż mógłbym mu nieźle nacharać w twarz...

- Tak, tak. Księżniczka ma czas na SPA - Odparłam, strzelając w jego stronę palcami i już kierując się do mojego pokoju, na co tamten uniósł na mnie łuk optyczny.
- I tak muszę coś wziąć... - Dodałam szeptem.

°°°

- Grahh! - Ryknęłam, odrzucając kolejny kamień za siebie w mojej narastającej furii.

Zdecydowanie nie należałam do cierpliwych osób, a takie sytuacje nie sprzyjały w poprawieniu tego.

Wheeljack obserwował ze śladową ciekawością moje dokonania, opierając się o Jackhammera jak członek typowego Boysbendu.

Już od jakiegoś czasu próbowałam przekopać oznaczony teren od góry do dołu, w poszukiwaniu mojego wojennego trofeum, jednak chyba miałam jakieś poważne problemy z orientacją przestrzenną.

- Przypomnij mi potem, abym nigdy nie dawał ci żadnych rzeczy na przechowanie! - Krzyknął z oddali wcale nie łagodząc mojej troski o utracenie pamiątki.

Zerwałam się z klęczek, celując palcem w usatysfakcjonowanego mecha.
- Zamknij się! - Warknęłam, następnie wbijając wzrok w stertę kamieni.
- Przecież to jeszcze niedawno tu było! Pamiętam jak to chowałam!

Żaglogłowy dłuższą chwilę przypatrywał się mi z rosnącym zażenowaniem w optykach, następnie chyba niecierpliwiąc się na moje mentalne osierocenie. Bowiem odepchnął się od Jackhammera i nieśpiesznie do mnie podszedł.

- To tu było... - Poinformowałam go zatroskana, krzyżując ręce na piersi.

Ten jedynie spojrzał na stertę kamieni, po czym w całkowitym milczeniu zaczął odpychać niektóre z głazów, oraz grzebać ręką we wnętrzu wykopaliska.

Nie minęło nawet pięć minut, kiedy z nieprzyjemnym zgrzytem metalu, wciągnął on tą samą, pozyskaną rękę idealną w każdym calu. Moje optyki rozświetliły się dziecinnym szczęściem, oraz uglą.

Bowiem moja broń, była nadal przymocowana do jego śmierdzącego przedramienia.

Mech dłuższą chwilę przyglądał się pozyskanej ręce, szczególnie analizując rozcapirzone pazury Starscream'a, które wyglądały jakby miały zamiar złapać go za twarz. Następnie skierował się do mnie.
- To?

- Tak!

- Jesteś poważna? - Warknął w końcu nieprzyjemnie, wyciągając rękę do góry, kiedy próbowałam pochwycić moją własność.

Nie powiem, wkurzyło mnie to.

- Hej! Spójrz na mnie! Ta ręka jest prawie większa ode mnie, jak niby miałabym ją ukryć, aby żaden z was nie wypytywał o moje życie osobiste! - Pisnęłam, wskazując na siebie oburzona.

Żaglogłowy zachichotał cicho.
- Nie wiedziałem, że w wolnym czasie wyrywasz Decepticonom łapy.

Zmrużyłam lekko optyki.
- Nowo co nabyte hobby... - Mruknęłam. - No już! Oddawaj mi to!

- Poczeeekaj! - Roześmiał się jeszcze bardziej.
- Daj mi zobaczyć!

- Wyrwij se własną! Ta jest moja!

Chwyciłam się jego klatki piersiowej, drugą ręką próbując złapać za rękę, co wzbudziło w nim napad zduszonego chichotu. Warknęłam nieprzyjemnie, przenosząc dłoń na jego oskaryfikowany ryjec, po czym odpychając go z całych sił, co się już Wheeljack'owi nie spodobało.

No więc zaczęliśmy się szarpać jak dwójka przedszkolaków.

Zanim się obejrzeliśmy, obiekt naszej małej wojny huknął o ziemię, kiedy mech potrzebował drugiej ręki, aby wbić mi palce w miejsce, gdzie kiedyś miałam żebra. Pisnęłam oburzona odskakując od tego dzikusa, który w przeciwieństwie do mnie był ucieszony z dźwięku jaki wydałam.

Naszą uwagę jednak w mgnieniu oka przyciągnęło coś zupełnie innego. Bowiem podczas upadku, jakiś dziwny panelik osadzony na ręce Starcream'a odsunął się, uwalniając lekkie zielone światło.

Oboje zmarszczyliśmy łuki optyczne, po czym nachyliliśmy się nad łapskiem, kierując optyki na umiejscowiony na nim panel sterowania.

Aktywny, działający panel sterowania.

Ogólnie patrząc na błysk w optykach pilota, doprowadziłoby to do szeregów ciekawych zdarzeń w szeregach Decepticonów, bo okoliczności były podobne jak podłączenie się do cudzej drukarki. Kolejnym zastanawiającym faktem jednak była szeroka mapa świata, na której pozapisywane były różnego rodzaju lokalizacje, częstotliwości, oraz nadajniki mniej ważnych mechów.

Jednym z tych nadajników, była słaba kropeczka, która migała i pojawiała się niestabilnie gdzieś w okolicach Norwegii.

I tak...

Był to nadajnik Breakdown'a.

Razem z mechem spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni. Zaraz potem Wheeljack profilaktycznie spojrzał na swoje własne współrzędne, gdzie żadnego sygnału pobytu Decepticona już nie było.

Wychodziło na to, że moje odrywanie kończyn przynosiło korzyści, nie tylko mojej chorej satysfakcji.

Olbrzymi, biały uśmiech Wheeljack'a został posłany w moim kierunku, a po jego żądnej adrenaliny optyce, zdołałam odczytać, że chyba poprawiłam mu dzień.

- A więc co, Coaster? - Wymruczał, zapominając chwilowo o ekranie, na co zamrugałam na niego zaskoczona.
- Lecimy do Norwegii?

°°°
Rozdział pisany przy pomocy mojego Anonimowego Człowieka Od choreografii.

Do  następnego! ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro