Kwiaty Cybetronu cz. 6 - 57

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miałam wrócić do pisania codziennie, a tym czasem zrobiłam sobie jeszcze dłuższą przerwę...
Nawet nie wiecie, jak było mi trudno cokolwiek napisać, ale udało mi się urodzić kolejny rozdział. Ugh.
*Cierpienie*

°°°

- To ty głównie przesiadujesz w bazie, Ratchet. Jak wiesz, nie zawsze mam opcję wglądu na to co się dzieje. To chyba oczywiste, że będę chciał znać twoje rozeznanie...

Ratchet westchnął zmęczony, pocierając lekko skroń. Zaraz potem wrócił do ekranu, na którym widniał bezpośredni punkt widzenia Optimusa, który w przerwach między walką z vehiconami, rozmawiał z medykiem.

- Świetnie, nie dość, że wszystkie obowiązki padają na mnie, to jeszcze mam robić jako niańkę... - Burknął zrzędliwie medyk, licząc na to, że dowódca go nie usłyszał.
- Wysłannik Primusa się znalazł...

- Co mówiłeś przyjacielu?

Mech skierował optyki na ekran, zauważając jak dowódca chowa się za małym wzniesieniem i otwiera ogień w stronę zgromadzenia Decepticonów.

- Rafael ostatnio chciał zabłysnąć, naprawiając tą ludzką technologię, ale skończyło się na tym, że zaplątał się w kable i został poważnie porażony...

Dowódca zamarł na chwilę. Chociaż medyk mógł widzieć jedynie broń Optimusa, domyślał się wyrazu jego twarzy.

- Ratchet!? - Dobiegł go w końcu oburzony głos lidera.

- Spokojnie, Prime. Nic mu nie jest... - Uspokoił zakłopotany mech.
- Wszyscy często zapominamy, że jest jeszcze iskrzeniem... - Dodał markotnie.

Tamten westchnął, ale postanowił nie ganić swojego starego przyjaciela.
- Jakie to były uszkodzenia?

Medyk zastukał palcami w panel sterowania, a następnie posłał sceptyczne spojrzenie powyciąganym kablom pod jego nogami.
- Nic szczególnie ważnego, ale bez tego mogą się niekiedy pojawiać problemy z łącznością... - Wytłumaczył profesjonalnie.

- Czemu nie poprosisz o pomoc Rollercoaster? - Zaproponował dowódca.
- Też się zna na ludzkiej technologii... No i jest dorosła... - Zastanowił się, po czym dodał.
- Fizycznie.

Medyk już otwierał usta, aby zaprotestować, ale ubiegł go przeraźliwy wrzask furii, botki, o której była mowa. Oba mechy zamilkły z czego Ratchet skierował szeroko rozwarte optyki w stronę holu głównego skąd dobiegł krzyk.

- ... Czy to była jakaś prymitywna wersja odmowy? - Odezwał się w końcu Prime.

Mech nasłuchiwał przez chwilę wydarzeń za drzwiami, ale przez ich szczelność doszły do niego jedynie wzburzone rozmowy femme i kogoś jeszcze. Uznał, że to żadna nowość i powrócił do Optimusa.

- Nie ma takiej potrzebny. Sam się tym zajmę jak znajdę cza... - Kolejny pisk, oraz głośny huk nie pozwolił mu skończyć.

Ratchet odwrócił się napięcie i również ryknął zniecierpliwiony.
- Co tam się na Primusa dzieje!?

- Może idź to sprawdzić... - Zasugerował zatroskany Optimus.

Pomimo, że teatr jaki odstawiała srebrna botka, był czymś do czego wszyscy już zdążyli przywyknąć, wydarzenia na zewnątrz zaczynały się ostro rozkręcać. A poinformowały go o tym definitywne odgłosy walki, oraz próby złagodzenia jej przez inne mechy.

Chociaż medyk nie miał na to najmniejszej ochoty, krzywiąc się posłusznie wyszedł ze swojej zatoki medycznej. Wraz z otworzeniem się drzwi, stłumione odgłosy zamieniły się w dźwięki prawdziwej apokalipsy.

- Przestańcie! - Krzyknął spanikowany Bulkhead.

- Ostrzegałam cię, abyś przestała się wtrącać! To, że jesteś stopień wyżej, wcale nie oznacza...

- Miałaś siedzieć cicho!

- *Uspokójcie się!*

- Co to za mina była!?

Wielkie łupnięcie i dźwięk destrukcji, spowodował, że podenerwowany medyk przśpieszył kroku.

- Grahhh!

- Arcee!

- Zabiję cię, rozumiesz!?

- Rollercoaster!

- Ty mała...

- *Ratchet!*

- Co tu się na iskrę wyprawia!? - Medyk wbiegł gwałtownie do holu głównego i natychmiast sapnął, cofając się parę kroków.
- Moje narzędzia! - Zawył dramatycznie, łapiąc się za głowę.

Był świadkiem tego jak obie botki wiją się w szczątkach potłuczonego szkła, oraz innych urządzeń, nawzajem próbując siebie podusić. Tym samym mógł dostrzec jak mechy stoją w bezpiecznej odległości, a ich ramy są przyozdabiane masowymi śladami szponów.

- Zrób coś Ratchet! - Załkał nie radzący sobie z femme, Bulkhead.

- Co się w ogóle stało!?

- *Rzecz w tym, że nie wiadomo! Jeszcze chwilę temu zwyczajnie rozmawiały i nagle bez powodu się na siebie rzuciły!* - Udzielił się spanikowany Bumblebee, które próbował zatamować lekki wylew energonu z jego przedramienia.

W pewnym momencie Rollercoaster wylądowała przygnieciona przez Arcee, która wbiła łokieć w jej gardło. Tamta zacharczała panicznie, ręką próbując natrafić na coś do samoobrony, z sukcesem chwytając na medyczną spawarkę, którą następnie przywaliła botce w twarz. Femme odskoczyła z bolesnym krzykiem, ale to tylko podsyciło jej gniew, bowiem ponownie wczepiła się w Rollercoaster.

Medyk wydał oburzone westchnienie, a następnie bez namysłu wystrzelił w stronę całego zamieszania, łapiąc zdecydowanie za plecy Arcee, by odciągnąć ją z daleka od większej femme.

- Puść ją Arcee..! - Wystękał, zaskoczony siłą uścisku botki, która tylko mocniej wbiła się w przeciwniczkę.
- P... Porozmawiajmy spokojnie!

Ta warknęła, puszczając w końcu Rollercoaster, ale zamiast wykonać polecenie medyka, zasadziła mu pięść w środek twarzy, powodując, że cofnął się zszokowany. Srebrna femme wykorzystała to do odpalenia spawarki i kiedy botka wróciła twarzą do niej, nakierowała promień prosto w jej optyki.

- Aghh! - Ryknęła, zasłaniając optyki rękoma, na co srebrna odepchnęła się od ziemi i przygniotła botkę.

- I co żmijo? - Syknęła Coaster, uśmiechając się podle.

Niestety nie udało jej się zrobić nic więcej, bowiem medyk z zirytowanym warczeniem chwycił zszokowaną femme w pasie i sprawnie odciągnął od Arcee. Roller zakwiczała i zaczęła się wić próbując oswobodzić się z uścisku mecha, a wstająca Arcee wcale go nie pocieszyła. Na szczęście Bumblebee podbiegł i chwycił w porę jej warczącą postać.

- Bulkhead! - Zawył Ratchet, ledwo sobie radząc z rozszalałą botką.
- Skontaktuj się z Optimusem i otwórz mu most ziemny!

- Zrozumiano!

- Myślałaś, że tak po prostu możesz sobie robić co ci się podoba? - Wypluła Arcee, kierując rozszalałe optyki w stronę równie opętanej Rollercoaster.

- Gnij w piekle! - Wywarczała botka, merdając dziko nogami.

- Uspokójcie się! - Ryknął Ratchet, przyciągając w końcu uwagę obu botek.
- O co chodzi!?

- A o co może chodzić!? - Zdenerwowała się granatowa femme.
- Rollercoaster jest egoistycznym pasożytem jak zwykle!

- Jak cię zaraz... - Botka w jego ramionach próbowała odepchnąć jego ręce, ale ten tylko potrząsnął nią, aby się uspokoiła.
- Ugh... Kto powiedział, że funkcjonuję pod twoje dyktando!? - Skierowała się z powrotem do fembotki.

- Mój stopień!

- Co mnie obchodzi twój stopień!? Gdzieś mam twój stopień! Twój stopień może mnie cmoknąć w błyszczący tyłek!

- Co tu się dzieje? - Optimus pokaźnie dostał się do pomieszczenia, powodując, że wszyscy spojrzeli w jego kierunku.

- Ah, Prime! Właśnie próbujemy do tego dojść - Odezwał się medyk.

Tamten rozejrzał się po całym holu, zwracając szczególną uwagę na porozwalane dookoła sprzęty, oraz inne rzeczy. Zaraz potem jego spojrzenie zawisło na unieruchomionych femme.

- Wy...

- To Arcee! - Pisnęła nagle zaniepokojona Rollercoaster, powodując, że optyki drugiej botki rozszerzyły się. Zaraz potem zaczęła nieprzerwanie ględzić
- Szweda się po nocach, by...

- Roller, miałaś nie... - Zaniepokoiła się granatowa femme.

- Obmacuje ten dziwaczny relikt, nienormalna jakaś, dzisiaj ją przyłapałam i...

- Shhhhh!

- Ja w ogóle nie rozumiem jak można się tak zachowywać, wstydziłabyś się, Arcee, wiesz?

- Co ty wygadujesz!?

- Cisza. - Powiedział surowo Optimus, powodując, że obie femme posłusznie się zamknęły. Następnie skierował pytające spojrzenie w stronę jego cenionego żołnierza.
- Arcee? To prawda?

Tamta przez chwilę mrugała na niego, wahając się, czy skłamać. To jednak było poniżej jej godności, bowiem opuściła głowę ze skruchą.
- No... Tak, zdarzyło mi się parę razy do niego przychodzić, fakt.

Rollercoaster zachichotała podle.

- Razem z Coaster.

Uśmiech z twarzy femme znikł.

- Pfff... - Tamta wykręciła optykami zakłopotana.
- Nie próbuj wciągać mnie w swoje bagno, wcale ci to nie pomoże. I tak nikt ci...

Oburzony Ratchet skierował się w stronę botki w jego ramionach.
- Miałaś tego nie robić!

Usta Roll zamieniły się w prostą linię.

Dowódca przez chwilę mrugał tępo, nie za bardzo wiedząc jak powinien teraz postąpić.

- I to wszystko? - Zapytał zdziwiony Prime.
- Całe to zamieszanie o ten relikt? Naprawdę?

- To nie wasza sprawa! - Syknęła botka, poruszając się w uścisku medyka.

- Rozwaliłyście połowę wyposażenia naszej bazy! Teraz to zdecydowanie nasza sprawa! - Warknął Ratchet.

- Nadal nie rozumiem źródła problemu... - Optimus westchnął zmęczony.

Obie przez chwilę milczały w przytłaczającej ciszy, zaraz potem Arcee poruszyła w głową w stronę Coaster.

- Problem tkwi w jej klatce piersiowej.

Wszycy zamrugali na nią tępo, a następnie spojrzeli na podwozie femme, powodując, że ta zakłopotała się.

- Umh... Mam na myśli podprzestrzeni... - Poprawiła.

- Arcee! - Pisnęła oburzona Rollercoaster, ale tamta zignorowała ją.

- Co jest w jej podprzestrzeni? - Zapytał dowódca unosząc łuk optyczny, chociaż odpowiedź była im wszystkim znana.

Ta wzruszyła ramionami jakby od niechcenia.
- Chyba wiesz.

Intensywność spojrzeń skierowanych w stronę femme sprawiło, że ta skuliła się w sobie.

Prime westchnął.
- Wiedziałem, że to musi być coś więcej.

Ratchet przekręcił głowę na swojego dowódcę.
- Co masz na myśli?

- Zanim znaleźliśmy relikt, natchnęliśmy się na pewnego rodzaju płaskorzeźbę, która przedstawiała podobne zdarzenia między femme... - Przyznał, pocierając skonsternowany swój podbródek.

Medyk, aż się zadławił z potęgi swojego oburzenia.
- I nikt nie wziął tego do siebie!? - Zmarszczył łuki optyczne.

- Cóż... - Optimus zakłopotał się.
- Ludzie niekiedy mocno koloryzują swoją sztukę. Widziałeś kiedyś rzeźby starożytnych Greków?

Mech patrzył się na niego.

-... W dodatku Rollercoaster wytłumaczyła to tym, że ludzkie femme lubią kwiaty...

- Bo lubimy, macie z tym problem? - Burknęła srebrna botka.

- To nie oznacza, że można ignorować takie rzeczy! - Medyk wściekł się.
- Na Primusa, czemu nikt mi o tym nie powiedział!?

- To teraz nie ważne... - Lider odchrząknął niezręcznie, a następnie skierował w stronę Coaster, która słuchała tego z zainteresowaniem. Jej rysy twarzy opadły jednak, gdy wyciągnął rękę w jej stronę.
- Oddaj proszę relikt.

- Ale... - Próbowała.

- Nie chcę robić tego siłą, naruszając w ten sposób twoją świętą prywatność. Prosiłbym więc, abyś mi tego oszczędziła, bo to wcale nie będzie przyjemne, ani dla ciebie, ani dla mnie.

Botka gapiła się na niego dłuższą chwilę. Zaraz potem jej głowa opadła z lekkim zawodem, a ona sama sięgnęła do swojej podprzestrzeni, wyciągając omawiany przedmiot. Niechętnie został on przekazany Optimusowi.

- Dziękuję. - Uśmiechnął się, na co tamta zaczęła mamrotać coś pod nosem. Lider zignorował ją odwracając się w stronę swojego starego przyjaciela.
- Ratchet, skoro relikt jest dla nich taki nęcący, to może przydałoby się zmienić jego położenie?

- Co!? - Symfonia głosów femme zmieniła się w jedno.

Ten oswobodził jedną rękę, specjalnie po to by pogładzić się po podbródku.
- Sądzę, że to byłoby najlepsze rozwiązanie. Na razie jednak musimy znaleźć alternatywę.

°°°

Optimus z wielką satysfakcją zaprezentował mnie i botce zmieniony kod. Normalnie uśmiechając się do nas jak do dzieci wpisał starą kombinację, a następnie zrobił jedwabisty ruch ręką, kiedy drzwi nie otworzyły się.

Ja i Arcee spojrzałyśmy po sobie.

- Oto konsekwencje waszych występków. - Powiedział ucieszony.
- Patrzcie, wpiszę kod jeszcze raz i...

- Nie rozumiem czemu również i ja obrywam za akcje Roll... - Westchnęła skonsternowana botka, na co posłałam jej zirytowane spojrzenie.

Dowódca uśmiechnął się.
- W jaki sposób "obrywasz", Arcee?

Femme poruszyła się niewygodnie, uświadamiając sobie co takiego powiedziała. Nie ukrywałam złośliwego uśmieszku jaki pojawił się w skutek na jej następne jąkanie.
- Cóż... Jako wykfalifikowany żołnierz powinnam mieć dostęp do każdego miejsca... To obraza dla mojego położenia! Nie jestem, ani iskrzeniem, ani Rollercoaster!

- Hej! Zejdź ze mnie, co!? - Warknęłam, popychając ją do tyłu. Ta zawarczała na mnie w odpowiedzi.

- Właśnie ze względu na takie zachowanie będziecie traktowane jak iskrzenia - Udzielił się Ratchet, zwracając naszą uwagę.
- Dopóki z Optimusem nie zaplanujemy, gdzie umieścimy relikt, kod będzie znany tylko nam obojgu.

Przez chwilę trwałam w ciszy, przeskakując wzrokiem to z panelu to z mechów, którzy patrzyli na nas w triumfalny sposób. Ci goście zapominali o bardzo ważnej kwestii.

- Otwierałam już wiele drzwi... - Prychnęłam, opierając ręce na biodrach. Zaraz potem wskazałam na panel.
- Myślisz, że taki chłystek mnie zatrzyma?

Medyk zamrugał.
- Taaaaak. Owszem, bowiem to ja je montowałem. - Mruknął pewny siebie, stukając się w klatkę piersiową.

Przez chwilę mieżyłam go wzrokiem z uniesionym łukiem optycznym, a następnie na luzie podeszłam do panelu, szykując palec do wklepania kodu. Przed tym jednak posłałam reszcie ostatnie spojrzenie.

Oczywiście mogłam próbować wyrwać panel i próbować grzebać w jego flakach, ale chciałam najpierw zrobić to po dobroci.

Optimus stał z lekkim uśmiechem i założonymi rękoma, Arcee masowała się po obolałych plecach patrząc na mnie z zainteresowaniem, a Ratchet...

- Nigdy nie odgadniesz kodu. - Skrzyżował ręce na piersi.
- Nawet, gdybyś wypróbowała wszystkie możliwe kombinacje, to...

Drzwi główne rozsunęły się z cichym sykiem, po tym jak wklepałam po kolei cyferki: 1, 2, 3, 4.

Wszyscy przez chwilę staliśmy w milczeniu.

Ja z wielkim, olbrzymim wręcz uśmiechem, a reszta z zaawansowanym skretynieniem na twarzy. Słyszałam wręcz receptorami wyobraźni jak ich szczęki odbijają się od podłogi.

- To...

- Bwahahahhaha! - Ryknęłam, bezmyślnie rzucając się w środek pomieszczenia. Spowodowało to, że wszyscy inni ocknęli się nagle i postanowili interweniować.

- Na Primusa, łapcie ją! - Zaniepokoił się dowódca i jak na zawołanie wszyscy ruszyli za mną.

Zadławiłam się, przerażona intensywnością pogoni. O co im chodziło!? Przecież nie robiłam tak naprawdę niczego złego, a czułam się jak przestępczyni!

Sam dowódca dogonił mnie w błyskawicznym tempie, ale z wyhamowaniem było u niego gorzej, dlatego też w jego próbie schwytania mnie, potrącił parę gablotek z różnymi rzeczami. Pisnęłam tragicznie i podskoczyłam, odbijając się nogami od jego przedramienia.

Dowódca wydał z siebie zszokowane westchnienie, nie wiedząc, że nawet stać mnie na taką sprawność. W zagrożeniu jednak byłam w stanie robić różne imponujące rzeczy.

Podczas, gdy tamten wpadł na ścianę, Arcee próbowała mnie schwytać w obie ręce, ale wpadłam w poślizg, szorując kolanami po posadzce. Chwyciłam wtedy za moją ukochaną gablotkę, ale nieszczęśnie wywaliłam się przez ten cały szajs na bok, uderzając brodą w posadzkę.

Jęknęłam z bólu, szybko jednak starając się zebrać na nogi. Mocne ręce Ratcheta jednak złapały za pudełko, ciągnąc je z taką mocą, że prawie mnie postawił.

- Co się z tobą dzieje, Rollercoaster!? - Sapnął oburzony, patrząc w moje szeroko rozwarte optyki.

Zawyłam przeraźliwie i spróbowałam przeciągnąć gablotkę na moją stronę.
- To wasza wina! - Pisnęłam dramatycznie.
- To wasza wina, to wasza wina, to wasza wina! Jesteście beznadziejni!

- Puszczaj to! - Warknął, siłując się ze mną na opakowanie.

- To niesprawiedliwe!

- Oddaj nam to, Rollercoaster! - Nakazał Prime, masujący się po kasku.

- Nie! - Warknęłam.

- Po prostu im to oddaj... - Westchnęła rozczarowana Arcee.

Posłałam jej zgłupiałe spojrzenie.
- Nie!?

- Powiedziałem puść, bo inaczej... - Próbował medyk groźnym tonem.

- Ale ja chcę!

Nagle jak za sprawą moich słów, atmosfera zmieniła się. Wszyscy poruszyli się z lekkim skrzypieniem zbroi, gapiąc się na mnie intensywnie.

Zamrugałam zaskoczona, rozglądając się po nich. Sapnęłam jednak, kiedy uścisk Ratcheta nagle puścił, a on sam wstał na proste nogi. Profilaktycznie przycisnęłam gablotkę do piersi, jakby była moim dzieckiem, jednak nikt nie próbował mi jej już odebrać.

W końcu sam medyk westchnął cierpiętniczo, pocierając swoje skronie.
- No skoro chcesz...

Szczęka moja jak i Arcee, rozwarła się gwałtownie spod intensywności szoku.

- To chyba nic takiego. - Powiedział obojętnie Optimus, powodując, że zaczęłam się rozglądać.

Tak...

Tak po prostu?

- Mam jeszcze sporo pracy. - Odparł medyk z równą monotonnością głosu.

- Ja też. - Przyznał nudnawym tonem Optimus.

Zaraz potem oboje jak gdyby nigdy nic ruszyli do wyjścia.

Botka przez chwilę się kręciła, otwierając i zamykając usta.
- Coooo? - Westchnęła nagle, powodując, że mechy odwróciły się w jej stronę.
- Tak po prostu jej to dajecie?

Ci obejrzeli się po sobie, a następnie medyk wzruszył ramionami.
- No, skoro chce.

Mrugałam na to w całkowitym otępieniu. Czy oni byli normalni? Nawet sama sobie nie dałabym nic do łapsk, a ci tak po prostu odpuścili!

Spojrzałam na relikt w małej gablotce.

A co, jeżeli to był jakiś test? Albo inny eksperyment społeczny? Może byłam testowana?

Bez względu na wszystko, wolałam nie zmarnować tej okazji. Dlatego też z obrzydliwym chichotem zła, otworzyłam pudełko i wyciągnęłam ze środka małą różyczkę. Olbrzymia fala szczęścia i satysfkacji uderzyła we mnie z wielką siłą, powodując, że zachwiałam się lekko.

Przez to wszystko nie zwróciłam uwagi na Arcee, która w końcu zatrzymała zszokowane spojrzenie na mojej osobie.

- Jak to zrobiłaś? - Sapnęła oczarowana.

Zmarszczyłam się na sam fakt, że zmuszona byłam jej odpowiedzieć.
- Co?

- Poprzerywałaś im przewody w procesorach, czy jak? - Ta również się skrzywiła.
- Stać cię na to.

Wzruszyłam ramionami.
- Są głupi. Nie moja wina, że są głupi. Ale za to patrz co teraz mam! - Ucieszyłam się wskazując w nią różą.

Ta przez chwilę patrzyła na mnie w milczeniu, a następnie ku mojemu niezadowoleniu oczarowana próbowała przechwycić relikt. Sprawnie zabrałam rękę, przyciskając ją do mojej piersi.

- E, e, e! Mi to dali, nie tobie! - Mruknęłam, na co tamta skrzywiła się.

- Pamiętaj, że miałyśmy umowę! - Warknęła, zaciskając pięść w altruistycznej pozie.

Obejrzałam ją od góry do dołu, unosząc po chwili łuk optyczny.
- To będzie moja kolej... - Zachichotałam zniewieściale, po czym powoli zebrałam się na nogi.
- Ale jak mnie ładnie poprosisz, to może dam ci potrzymać - Dodałam jedwabiście.

Ta patrzyła na mnie w milczeniu, wyglądając jakby miała mi zaraz spuścić porządny łomot. Dlatego też trzymałam gablotkę w gotowości, aby w razie czego mieć się czym bronić. Udało mi się jednak bezpiecznie wyjść z pomieszczenia.

Cóż, tak więc zabawa rozpoczęta.

°°°
Kiedy piszesz swój beznadziejny rozdział cały dzień, potem edytujesz go dziesięć minut i próbujesz wstawić, ale każdy z domowników musi przyjść zresetować router i musisz zaczynać ten szajs od początku. A tu nagle się okazuje, że w sumie to router się popsuł i w ogóle. A ty musisz kazać im to naprawiać, aby wstawić rozdział, z którego nawet nie jesteś dumna.

To mój dzień.

Do nie następnego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro