Zaciskanie więzów - 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(⬆⬆⬆⬆ Ale ta piosenka mi się kojarzy z Coaster 😍 omg)

Całą noc nie mogłam spać bo myślałam o tej książce.
Całą noc.
Rano wstałam z worami pod oczami i szczęśliwa dorwałam się do laptoka po czym  rozpisałam się z takim entuzjazmem jak nigdy.
Z wielkim bananem na ryju podjarałam się tym, że w końcu udostępnię rozdział tak wcześniej.
Ni chuja.
Mój komputer, akurat wtedy postanowił się aktualizować.

Trzy godziny.

Dzięki.

°°°

- Ale wasz medyk zabronił mi się przeciążać!

Arcee jakby głucha na moje słowa zadała mi niezwykle bolesny cios w brzuch. Zmroziło mnie, a ja z głośnym okrzykiem padłam na ziemię otulając podbrzusze.

Ta stała nade mną patrząc z odrazą na moje wijące się ciało.

- Woah. - Mruknęła fembotka nużącym głosem.
- Jesteś bardziej beznadziejna niż się spodziewałam.

Udało mi się podnieść wzrok by spojrzeń na nią z jawną nienawiścią. Też mi trener. Teraz miałam ochotę ją rozszarpać.

Jeden z botów stojących przy ścianie poruszył się niewygodnie.

- Twoim podstawowym błędem jest to, że czekasz aż przeciwnik do ciebie podbiegnie i nic nie robisz - Powiedział Bulkhead po chwili, zwracając na siebie naszą uwagę.

Razem z Bumblebee i Jackiem postanowili "Nadzorować nasz trening i pilnować, abyśmy się nie pozabijały". Zupełnie nie mam pojęcia jak niby Jack miał by temu zapobiec, ale zapewne po prostu mu się nudziło. Jednak po moim tysięcznym upadku postanowił razem z żółtkiem grać w karty.

- Dlatego, że zabroniliście mi uciekać! A poza tym myślałam, że będę trenowana, a nie wbijana w podłogę! - Nawrzeszczałam na mecha, przyciągając na chwilę spojrzenia pozostałej dwójki.

Bulk stał z założonymi rękoma patrząc na mnie współczującym wzrokiem powiedział.
- Bo masz nauczyć się szybko zlikwidować przeciwnika, a nie go zgubić...

- Ale to część mojej taktyki, co poradzę!

- A ile razy miałaś okazję ją sprawdzić? - Zapytał unosząc łuk optyczny.

Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale uświadomiłam sobie, że zostałam zagoniona w róg. Prychnęłam, próbując nie dać tego po sobie poznać.

- Możecie przestać się kłócić? Trudno się skupić przy takim jazgocie - Udzielił się nastolatek.

- Cicho bądź Jack! Teraz dorośli rozmawiają!

Jego brwi prawie złączyły się z linią jego nosa, a on już wstał by rozpocząć kolejną dramę, ale mech postanowił go uprzedzić.

- Myślę, że powinnaś przestać na wszystkich krzyczeć... - Zaczął delikatnie Bulk.
- Chcemy dla ciebie do...

Wycelowałam dziko w niego palcem.
- Nikt cię nie pytał o zdanie Shrek!

- Hej!... W sumie nie wiem czym mnie nazwałaś, ale hej!

- Przestańcie marnować mój czas! - Dołączyła się Arcee

- * Beep Beep Beep* - Udzielił się Bee.

Podniosłam się na drętwych nogach, nadal jedną ręką trzymając podbrzusze. Mniejsza femme od razu zareagowała i ustawiła się w pozycji ofensywnej.

Przez chwilę patrzyłam na nią spode łba, a następnie rozstawiłam szeroko nogi i uniosłam dłonie w pięści.

Ta wyciągnęła rękę przed siebie po czym pomachała palcami, jak w zachodnich sztukach walki.
- No dawaj, spróbuj mnie zaatakować. - Nagabywała mnie.

Przeleciałam wzrokiem po jej ciele. Botka była zdecydowanie gotowa na frontalny atak, dlatego musiałam wymyślić coś kreatywnego.

Jak gdyby nigdy nic zaczęłam biec w jej stronę. Ta już przygotowała się by zadać mi kolejny upokarzający cios, ale w ostatniej chwili zmieniłam się w czterokołowiec i wystrzeliłam w jej łydki, zataczając półkole.

Ktoś obok wydał zadowolony odgłos i zaczął klaskać w dłonie.

Arcee wytrzeszczyła oczy i z satysfakcjonującym jękiem padła na brzuch. Natychmiast powróciłam do poprzedniej formy, lądując na mocno zgiętych kolanach. Widząc jej rozłożoną sylwetkę, uniosłam ramiona i z gracją zawodnika sumo się na nią rzuciłam.

Niestety ta szybko załapała co planuję. Przeturlała się w lewo, przez co ja rozwaliłam się z hukiem na twardej ziemi.

Jęknęłam przeciągle łapiąc się za głowę.

Gdy otworzyłam oczy moją optykę przysłoniła lecąca w moją stronę kończyna. Dopiero potem uświadomiłam sobie, że Arcee w rekordowym tempie wstała i właśnie próbowała ozdobić salę treningową dziurą w kształcie mojej głowy.

Skrzyknęłam i osłoniłam się przedramionami, a opony się na nich znajdujące zadowalająco rozniosły uderzenie. Następnie poturlałam się w przeciwnym kierunku by na spokojnie wstać.

- Teraz już lepiej. - Przyjęłam pochwałę, pocierając lekko obolałe ręce.
- Może coś jeszcze z ciebie będzie.

Skrzywiłam się, ale nic nie odpowiedziałam.

Ponownie przyjęłyśmy odpowiednie pozycje, patrząc sobie głęboko w optyki. Moje wyrażały chęć mordu, a jej totalne znużenie z nutką irytacji. Przez chwilę tkwiłyśmy w takiem próżni, bijąc się na te absurdalne spojrzenia.

W końcu tamta drgnęła gwałtownie w moim kierunku, a ja myśląc, że chce zaatakować osłoniłam się. Chrząknęłam zakłopotana i próbowałam zrobić to samo, ale ta pozostała twardo na swojej pozycji.

- Atakuj. - Nakazała.

Zgodnie z poleceniem wystrzeliłam w jej kierunku z jakimś beznadziejnym zamiarem. Arcee od niechcenia zrobiła unik i dodatkowo pchnęła mnie używając mojego własnego rozpędu.

Odwróciłam się w obłędzie by zadać jej cios nogą, ale ku mojemu przerażeniu została mocno chwycona.

Utrzymując równowagę na jednej kończynie próbowałam wyrwać z uścisku drugą, ale Arcee wcale nie poluzowała chwytu. Przeciwnie, podciągnęła ją lekko do góry przez co zachwiałam się niebezpiecznie.

O nie.

- I co teraz? - Mruknęła z dawką humoru, po czym szarpnęła moją nogą przez co ja wylądowałam z hukiem na tyłku.

Błędnie jednak myślałam, że to już koniec. Jej optyka nagle rozbłysła się niebezpiecznie, a ona sama rzuciła się na mnie gwałtownie.

Pisnęłam z zaskoczenia i przeczołgałam się szybko do tyłu, prędko wstając na nogi. Ponownie przyjęłam uderzenie na przedramiona, następne kopnięcie próbowałam odepchnąć, ale nie było to taki łatwe jak mi się zdawało. Głupia postanowiłam na nią zaszarżować wpajając sobie, że najlepszą obroną jest atak.

Femme postanowiła się schylić i objąć mój tors, przy okazji popychając mnie do tyłu. W panice zaczęłam uderzać w jej plecy, a ona w odpowiedzi na to wyprostowała gwałtownie głowę zadając mi bolesny cios w brodę swoim szpikulcem.

Zachłysnęłam się i oddałam jej z główki, na co ta chrząknęła łapiąc się za płytę czołową. Nim się obejrzałam jej dłonie chwyciły za moje anteny na aparatach słuchowych. Zawyłam przeraźliwie czując jak bolesny tępy ból rozlewa się w okolicy tego miejsca. Nie widząc lepszej opcji, zrobiłam dokładnie to samo z jej dziwnymi zdobieniami po bokach kasku. Jej reakcja przypominała moją.

Może uśmiechnęłabym się na tą absurdalną scenę, ale zostałyśmy zamknięte w tej pozycji. Każda z nas wydawała co chwila zduszone odgłosy cierpienia, ale żadna nie postanowiła puścić.

Wtedy dopiero zrozumiałam, że to już dawno przestało być treningiem.

Nie, aby kiedykolwiek nim był.

Ktoś obok chyba też się połapał, że to przeszło w bardziej poważne tony, ale nim zdążył zareagować zostałam boleśnie kopnięta z kolana  między nogi.

Moja miednica zadzwoniła jak dzwon, a ja wydałam okrzyk bardziej z zaskoczenia niżeli bólu.

Arcee korzystając z mojej nieuwagi, posłała mnie na ziemię i owinęła się wokół mnie zakładając bolesną dźwignię.

- Ah! Co ty robisz świrusko! - Załkałam.

- Arcee! Wystarczy! - Krzyknął oświecony Bulkhead i ruszył mi z pomocą. Z resztą tak samo jak jego żółty przyjaciel.

Fembotką jakby otrząsając się z jakiegoś transu puściła mnie i wstała, a ja westchnęłam czując ponownie moje kończyny.

Ta spojrzała to na mecha, który schylił się podnieść mnie z ziemi to na mnie i zakryła usta dłońmi.

- Na Primusa! Wybacz...! - Ledwo jednak zdążyła dokończyć, bo ja jakoś wyrwałam się z rąk Bulkhead'a i z dzikim rykiem rzuciłam na mniejszą femme, posyłając nas obie na ziemię.

- Wystarczy, znaczy wystarczy! - Powtórzył mechan i razem ze swoim ziomkiem zdjął mnie z zaskoczonej motorynki.

Zostałam postawiona na nogach, jednak nikt nie puścił mojej szamoczącej się postaci.

- Jak mogłaś kopnąć mnie między nogi! Kobieta, kobiecie! Zaraz cię ręcznie wysterylizuje to zobaczysz jakie to fajne! - Darłam się w mojej szaleńczej furii, ignorując próbujących mnie poskromić mechów.

Arcee natomiast nadal leżała na plecach, patrząc zaskoczona na mój wybuch emocjonalny. Dopiero potem zmarszczyła się niebezpiecznie.

- Przecież cię przeprosiłam paranoiczko! Z reszta podczas walki z przeciwnikiem będziesz musiała być przygotowana na podobne ruchy! - Wybuchła wymachując rękoma.

- Przeprosiłaś? Przeprosiłaś!? Wyrwę ci receptor wokalny, a następnie przeproszę!

- Coaster! - Zganił mnie Jack, ale zignorowałam go.

- Mogłabym przyjść do ciebie podczas ładowania i rozłożyć na części! Potem złożyć z powrotem tak, że przypominałabyś co najmniej ludzki płód w trzecim stadium rozwoju! Mogłabym to zrobić, a ty byś tego nawet nie zauważyła! - Darłam się dalej, a wszyscy w pomieszczeniu jakoś dziwnie zamarli i spojrzeli po sobie.

Zamrugałam zaskoczona i obejrzałam się na mechów zastanawiając się co takiego dziwnego powiedziałam.

- Mogłabyś? - Zapytał nagle Bulkhead zapominając kompletnie o mojej podświadomej groźbie.

Zająknęłam się i spojrzałam na niego kretyńsko, analizując czy moje głupie paplanie mogło wpakować mnie w problemy.

°°°

- Oh, tak. Bardzo dobrze znam się na naszej fizjologii. - Powiedziałam dumnie, siedząc na koi w zatoce medycznej.

Optimus patrzył się na mnie wyczekująco, a ja kontynuowałam.

- Znam dokładnie budowę większości tych waszych fioletowych mustangów cienia. W końcu są najliczniejszą grupą, a ich mechanizmy działają identycznie. To tylko chwila by zapamiętać co działa na ich korzyść, a co na nie korzyść. Jeszcze łatwiej jest nauczyć się ich naprawiać... No jeśli mowa tutaj o kwestiach mechanicznych. Co jak co, ale iskry nie wytworzę, nie jestem cudotwórcą. - Zachichotałam, krótko ukrywając usta ręką.

Dowódca spojrzał szybko na medyka, który wydawał się być w podobnej konsternacji co on.

- Uważam, że nie są to zbyt humanitarne praktyki... - Odezwał się w końcu Optimus.

Przekręciłam głowę jak szczeniak.
- Czemu? Przecież im wszystko jedno. W końcu są martwi.

Ten słysząc to wydał jęk jakby dostał cios poniżej pasa, po czym przykrył skroń swoją dłonią.

W pomieszczeniu zapanowała nagle przytłaczająca do granic możliwości cisza, a ja błądziłam wzrokiem to z medyka to z władcy dżungli, czując się trochę jak na dywaniku.

- Nie chcę wiedzieć, ale muszę spytać. I nic mnie nie obchodzi, że przeszłość to twój... Drażliwy temat. Po prostu muszę być świadomy tego co robiłaś wcześniej, aby w pełni pozwolić sobie ci zaufać. - Powiedział w końcu, a ja zatrzęsłam się z nerwów. Mogłam się jednak spodziewać w najbliższym czasie tego momentu.

A więc to teraz umrę.

Zamknęłam optyki i westchnęłam głęboko, jakby wpadając w nostalgiczne nuty. Tak naprawdę układałam sobie w głowie wydarzenia w taki sposób, by były jak najbardziej wiarygodne, ale i też nie mówiły za dużo o mojej prawdziwej tożsamości.

Co jak co, ale myśl o tym, że mogli się kumplować z jednym z moich obiektów była dziwnie irytująca.

Milczałam przez chwilę po czym podjęłam się tematu.

- Nie będę się tutaj rozgadywać. Wiele ode mnie w życiu oczekiwano, a ja chcąc się wspiąć na wyżyny mojego istnienia dawałam z siebie wszystko. Z resztą nie przeszkadzało mi to, zawsze miałam dosyć wysokie ambicje. Zebrałam doświadczenie i zostałam wciągnięta... Do pewnej organizacji - Zaczęłam, a spod ręki dowódcy błyskała na mnie jego błękitna optyka.
- Odpowiedni ludzie zbierali porzucone szczątki, które były wynikiem waszej wojny na Cybertronie. Niektórzy o dziwo nadal żyli, a ja miałam za zadanie przebadać ich i... Takie tam... -
Chrząknęłam.
- Kiedy wykorzystałam je do granic możliwości, pozwolono mi robić z nimi co chcę - Wzruszyłam ramionami.

A moja rama była tego żywym przykładem.

Medyk już otworzył usta by chyba mnie o coś oskarżyć, ale Prime powstrzymał go ruchem dłońmi.

- Co to za organizacja? - Zapytał wprost.

Parsknęłam.
- Bez znaczenia, to już daleka przeszłość i wątpię, aby nadal istniała - Skłamałam, a kiedy nikt nic nie dodał postanowiłam kontynuować.

- Parłam jednak przed siebie tak ślepo, że nawet nie zauważyłam, gdy moje "Po trupach do celu" zaczęło mieć bolesny wpływ na wszystkich dookoła, aż w końcu zamieniło się w prawdziwe i dosłowne " Po trupach do celu"... - Zająknęłam się uświadamiając sobie, że tak naprawdę wcale nie kłamałam. Może nie mówiłam całej prawdy, ale zdecydowanie nie kłamałam.

Dlatego musiałam to nadrobić.

- Żałuję tego! - Wypaliłam, gdy Prime wyprostował się gwałtownie, a medyk poruszył lekko. Postanowiłam szybko kontynuować.

- Z wyjątkiem mojego sumienia, dotarły do mnie nieodpowiednie osoby... Byłam zmuszona natychmiast opuścić... Naszą planetę. Nie do końca pamiętam co się działo w tym okresie... - Powiedziałam z udawaną skruchą.

Medyk mruknął cicho.
- Tak to się często zdarza, przy traumatycznych przeżyciach.

Kiwnęłam nieśmiało głową.
- Cóż, ocknęłam się dopiero tutaj w Nevadzie. Nie miałam pojęcia jak się tu znalazłam i co robiłam przez ostatnie miesiące - Podziękowałam w myślach bogu, że istnieje coś takiego jak amnezja.
- Resztę już znacie.

Spojrzałam finalnie na wpatrzonych we mnie mechów i poczułam lekkie ukłucie zakłopotania, gdy ci spojrzeli po sobie.
- Każdy popełnia błędy! Myślę, że wy obaj mieliście ich nie mało! - Dodałam nerwowo celując w nich paluchem.

Optimus wydał całkiem długie westchnienie.
- Tak, myślę, że masz rację. Każdy, nawet Decepticony powinny mieć szansę odkupienia swoich błędów.

Anielska pieśń zagrała w moich procesorach.

- Nigdy nie miałam za wiele wspólnego z Decepticonami. - Powiedziałam na wszelki wypadek.

- Nikt tego nie sugerował. - Odpowiedział medyk.

Prime wymienił spojrzenia ze swoim przyjacielem po czym ten drugi pokiwał głową.
- Tak czy inaczej, możemy coś wynieść z twoich pokutnych doświadczeń. Szkoda by było to zmarnować.

°°°
Woah.
A więc było dzisiaj trochę damskiego klepania, jak i trochę z przeszłości Coaster, która postanowiła zmienić ją tak by brzmiała odpowiednio do jej stanu.
W sumie całkiem bystre jak na nią, przynajmniej nie będzie się musiała obawiać wtopy.

Mam nadzieję, że się podobało!
Do następnego
~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro