Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Slender POV:

Wszystko mam już zaplanowane do ostatniego punktu. To jest pewne, że Diego będzie dużo szczęśliwszy z Randy'm. Już powoli zacząłem wprowadzać mój plan w życie. Susan zna każdy punkt mojego planu gdyż mi przy nim pomagała. Randy i Diego o niczym nie wiedzą. Tak dla nich będzie lepiej. Szczególnie dla Diega. Randy zapewni mu lepsze warunki. Po tym co wydarzyło w jego sklepie i mieszkaniu nie ma nawet śladu. Już niedługo ponownie go otworzy. Coś czuję, że będzie miał całe tabuny klientek po ponownym otwarciu. Chyba on planuje z Trenderem wspólny biznes. Teraz pozostało tylko o wszystkim powiedzieć. Nie wiem jak zareaguje więc postaram się przeprowadzić tą rozmowę jak najdelikatniej.

- Czemu mnie wezwałeś sir?- spytał siadając na krześle.

- Wezwałem Cię, ponieważ chcę z tobą porozmawiać o czymś ważnym.- odpowiedziałem spokojnie.

- A o czym?- spytał ponownie.

- Chcę zapytać czy chciałbyś znów z Randy'm zamieszkać w jego mieszkaniu gdy tylko skończy się tam sprzątanie?- odparłem pytając.

- Ja sam nie wiem. Randy jest moim panem zgodnie z tą zasadą w kodeksie.- odpowiedział zmieszany.

Diego jest bardzo wystraszony dlatego ma takie odpowiedzi.

- Czy coś się dzieje?- spytałem.

- Wszystko w porządku.- odpowiedział.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak.- odparłem.- Diego nie próbuj mnie okłamać.- dodałem.

- Zobacz to w moich myślach. Wtedy zrozumiesz.- odpowiedział spuszczając głowę.

Odczytałem jego myśli i już wiedziałem jaki jest powód jego strachu.

- Och dziecko. Naprawdę? Nie musisz się tak bać.- powiedziałem do niego spokojnie.

- A co jeśli coś się wam stanie a nas nie będzie?- spytał przestraszony.

- Nic nam nie będzie. Nie martw się Diego. Damy radę. Gdyby miało zacząć dziać się coś złego to was o tym zawiadomimy.- wytłumaczyłem chłopakowi co poskutkowało jego uspokojeniem się.

- Diego nie to, że Cię poganiam z tą rozmową ale musimy już jechać. Dostałem telefon z informacją o zakończonym sprzątaniu w moim mieszkaniu.- powiedział mój brat przyszyły jubiler.

- Randy zaczekaj chciałbym coś Ci pokazać.- powiedziałem.

- A co?- spytał podchodząc do mojego biurka.

Podałem mu kartkę Diega, której treść bardzo go zaskoczyła. Spojrzał na chłopca zaskoczonym wzrokiem. Ale wyraz jego twarzy z zaskoczonego zmienił się na troskliwy i spokojny. Zaś Diego był bardzo czerwony na twarzy z tego powodu. Randy przytulił Diega a on wtulił się w mojego brata. Po chwili usłyszeliśmy jego cichy szloch.

- Diego czemu płaczesz?- spytał Randy głaszcząc go po głowie.

- Ja naprawdę chciałem to jakoś ukryć ale Candy...wkradł się tutaj zanim go złapałem...znalazł tą kartkę i ją przeczytał...potem zaczął mnie szantażować..i...i...ULEGŁEM!- wykrzyczał przez łzy.

- Diego nie masz się czym martwić. Candy zostanie za to surowo ukarany a wy jutro możecie spokojnie wracać do mieszkania w centrum.- odpowiedziałem.

Cat hunter uspokoił się trochę i otarł łzy na moje słowa. Obaj wyszli z mojego gabinetu i udali się odpocząć przed jutrzejszym dniem. Candy zostanie ukarany za szantaż jakiego się dopuścił. To nie zostanie mu odpuszczone. Biedny Diego. Schodząc na dół do kuchni usłyszałem fragment rozmowy Randy'ego i Diega.

- Naprawdę Candy pop zostanie ukarany za to, że mnie szantażował?- spytał.

- Naprawdę. Nie masz się czym martwić. A teraz śpij. Musisz na jutrzejszy dzień zebrać siły.- odpowiedział mu mój brat.

Diego skinął głową i zasnął. Mój brat podniósł się z jego łóżka i ucałował go w czoło a potem wyszedł cicho z jego pokoju gasząc światło i zamykając delikatnie drzwi.

- Masz na niego bardzo dobry wpływ braciszku.- szepnąłem.

- Wiem o tym. Diego wcześniej był lekko podenerwowany a skoro już wiemy kto był tego przyczyną to trzeba będzie surowo ukarać delikwenta.- odszepnął.

- Dobranoc bracie. Miłych snów.- szepnąłem ponownie.

Mój brat już miał mi odpowiedzieć gdy nagle przytulił się do niego przestraszony Diego.

- Diego czemu nie śpisz?- spytał mój brat.

On wogóle nie odpowiadając przytulił się mocniej do Randy'ego i cicho zaszlochał. Wszedłem do jego pokoju i włączyłem górne światło. Za oknem stała jakaś postać. Dość dziwna, bo nie przypominała mi żadnej znanej pasty. Stała tam a ja z ruchów warg odczytałem, że mówi w kółko jedno słowo ''zdrajca''. Czyli to jego demon z przeszłości. Teraz go prześladuje. Jakby Diego słyszał dokładnie co ta istota mówi.

- Powiedz mu by przestał.- powiedział przestraszony do granic Diego.

Dostałem się do umysłu istoty a ta zamilkła. Potem przekazałem jej telepatycznie by się wynosiła i nigdy nie wracała. Ta skinęła głową i zniknęła.

- Już po wszystkim Diego. Możesz wracać do łóżka.- powiedziałem odchodząc od okna.

Chłopak niepewnym krokiem wszedł do pokoju i wyjrzał przez okno. Gdy zobaczył, że demona już nie ma odetchnął z ulgą a potem znów się położył. Randy chwilę przy nim posiedział i wyszliśmy z pokoju proxa.

- Jeszcze raz dobranoc i miłych snów.- szpnąłem.

Odpowiedział mi skinieniem głowy. Gdy drzwi od jego spypialni się zamnęły do moich uszu dobiegł głos wołający rozpaczliwie o pomoc. Teleportowałem się tam i zobaczyłem przed sobą klęczącą i płaczącą nastolatkę. Była cała posiniaczona i brudna a jej ubranie było poszarpane na strzępy. Zrobiło mi się jej żal. Podszedłem kilka kroków i kucnąłem przed nią. Dotknąłem jej barku i podniosła na mnie swoje zaszklone i opuchnięte od ciągłego płaczu oczy. Wciąż szlochała.

- Co się stało dziecko?- spytałem przerywając ciszę.

- Uciekałam przed ojcem zboczeńcem do lasu a on mnie gonił. Wbiegłam tutaj i się zgubiłam. Błagam Slendermanie uratuj mnie przed nim zanim będzie dla mnie za późno.- wyłkała nastolatka.

Powiedziała ''zboczeniec'', czyli omal jej nie zgwałcił. Mojego brata offendera jeszcze zrozumiem, bo to nieuniknione w jego naturze. Ale własny rodzony ojciec?

- Mówiłaś jeszcze bym Ci pomógł zanim będzie dla Ciebie za późno tak?- spytałem.

- On ma zamiar mnie zabić za to, że nie poszłam z nim do łóżka.- odpowiedziała i załkała.

Nie mogłem jej tak zostawić. W sumie miałem zacząć szukać nowego zwykłego mordercy i lokatora do mojej willi. Ona może się nada jak tylko się pozbiera. Łudząco przypomina mi kogoś, ale nie pamiętam kogo.

- A jak masz na imię dziecie?- spytałem kolejny raz biorąc ją w ramiona.

Otarła rękawem łzy i trochę się uspokoiła. Bidulka ile ona przeszła.

- Enigma.- odpowiedziała.

- Trochę tajemnicze to imię.- odparłem idąc w stronę willi.

- Wiem. Nadała mi je mama gdy jeszcze żyła.- odparła smutna.

- Rozumiem, że nie powinienem pytać ale co się z nią stało?- spytałem.

- Mamusia pokłóciła się z tatą, że on mnie źle wychowuje. Krzyczeli na siebie. Tata krzyczał i wyzywał mamę od szmat, dziwek i prostytutek. Mama zaś nazwała go sadystą, leniem śmierdzącym, darmozjadem i pijakiem. Tata się zezłościł i wziął do ręki taki duży łom a potem uderzył nim mamusię w głowę i ona upadła. Potem tata zabrał ją do piwnicy a ja poszłam za nim. On znęcał się nad mamusią i na koniec wziął taką długą maczete, zamachnął się...i...i- powiedziała i znów płakała.

- Zabił ją.- dokończyłem ze smutkiem w głosie.

Pokiwała głową na tak. Zaczęło się we mnie gotować. Nie dość, że ją bił to doszło do próby gwałtu. Ta dziewczyna musi się go pozbyć tak jak on zrobił z jej mamą.

- Posłuchaj Enigmo. Musisz pomścić swoją mamusię. Ona na pewno by tego chciała. Chciała by ten sukinsyn, który podaje się za twojego ojca zapłacił za swoje czyny.- powiedziałem a ona na mnie spojrzała z zaskoczonym wyrazem twarzy.

[|Czyli on chce bym zabiła tego skurwysyna. Chyba lepiej być nie może. Jak się go pozbędę to mamusia zostanie pomszczona. Na całe szczęście mam fotograficzną pamięć i pamiętam to co się tam wydarzyło|]pomyślała dziewczyna.

- Tak na marginesie nie ładnie jest przeklinać szczególnie w myślach.- powiedziałem do niej.

- I mówi to człowiek bez twarzy, który nazwał mojego niby ojca ''sukinsynem''.- odparła robiąc w powietrzu cudzysłów bym lepiej zrozumiał wypowiedź.

- Masz mnie.- odpowiedziałem lekko rozbawiony.

Dotarliśmy do willi. Teraz zaniosę ją do pokoju medycznego i opatrzę jej te rany. No ale coś musiało pójść nie tak i przyczepił się do mnie Jeff.

- Slender kim jest ta dziewczyna?- spytał pokazując na nastolatkę.

- Jestem Enigma to po pierwsze a po drugie mama nie uczyła, że nie ładnie pokazywać na innych palcem Jeffie the killerze?- odpyskowała.

- Skąd wiesz kim jestem?- spytał.

- Sporo o was czytałam. Ale bez obaw. Nie jestem jakąś jebniętą fungirl i nie wyobrażam sobie byle czego po zobaczeniu któregoś z was. A tak z innej beczki chyba gdzieś mi kilka razy mignąłeś.- odparła spokojna.

- Wiesz Eni. Już Cię lubię.- odparł Jeff.

Dziewczyna podniosła lekko jedną brew.

- Eni to będzie skrót twojego imienia.- wytłumaczył.

- Jak dla mnie spoko.- odpowiedziała.

- To do zobaczenia rano przy śniadaniu.- powiedział wchodząc do swojego pokoju.

Odpowiedziała mu ciepłym uśmiechem. Pomachali sobie i ruszyłem dalej. W salce szpitalnej zauważyłem, że Eni zaczęła przysypiać. Nie ma w tym nic dziwnego. Jest noc i późna pora a ona jest już śpiąca. Zaniosłem ją do pokoju Liu. Nie sprzeciwiał się w przeciwieństwie do Sully'ego, czyli jego drugiej osobowości. Gdy Eni cicho skamlała to uciszyłem Sully'ego solidnym trzepnięciem macką w głowę przy czym wrócił Liu. Powiedział, że dopilnuje by nastolatka się wyspała i by Sully nic jej nie zrobił. Enigma wygląda tak na oko gdzieś 16 może 17 lat. Ale o to zapytam jutro. Dziś jestem padnięty. Ciekawe czemu myślała, że lepiej nie będzie w jej życiu? Z takimi rozmyśleniami ułożyłem się do snu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro