☆Połączenie☆

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każde jej zawahanie czy gwałtowną zmianę,
Odczuwać do końca już nie przestanę.

Radość, strach, smutek i złość.
Śmierć już trzyma w dłoni kość.

I choć ona mur buduje i bariery duże,
Jednak wszystko czuję - jej imperium burzę.

I że jej uśmiech to błąd interpretacji,
I nikt kto ją zna nie ma do końca racji.

Nie muszę widzieć i słyszeć nie muszę,
By czuć jej ulatującą z ciała duszę.

I czuję już teraz brak jej spójności,
Połączenie przerwane, śmierć rzuciła kości.

Wyrwała mi ją boleśnie z serca
Samotność i pustka mnie teraz uśmierca.

Niby przyjemne uczucie wiedzieć, że jest ktoś kto Cię rozumie, czuje i się o Ciebie martwi. No właśnie - niby tak. Jednak masz świadomość, że niczego przed nim nie ukryjesz. A on będzie wiedział, że coś jest nie tak. Zacznie zadawać pytania oczekując odpowiedzi z myślą, że może jakoś pomóc.
A nie zawsze się da.

Sms o 1 w nocy? Normalne. On wie, że nie śpię. Wie, że właśnie coś jest nie tak i wie też, że albo się nie przyznam albo go zignoruje z bólem. Albo też będzie moją deską ratunku, której się łapczywie będę chwytać żeby nie utonąć. Płuca będą wypełniane bólem, a głowa rozsadzana przez tysiące myśli wraz ze spadaniem coraz niżej na dno.

Nawet jeśli nie chcę żeby mnie czuł i buduję wokół siebie mur czy barierę to nie bardzo się sprawdza. Zawsze przejdzie choć troszkę sygnału o moim samopoczuciu. Taki emocjonalny SMS.

Teraz nadszedł ten moment, gdy bariera pękła. Miałam już wcześniej świadomość, że tu i ówdzie się wykrusza. Jednak nie byłam przygotowana, że nastąpi to tak szybko.

Już nawet nie walczyłam. Czułam jak wszystkie emocje mieszają się we mnie. Runęło wszystko. Nie blokowało ani nie chroniło mnie już nic. Miałam ochotę wrzeszczeć, płakać, uderzać, piszczczeć, przytulić się, skulić, zniknąć.

Czuję się głupio wiedząc, że on przeze mnie też nie śpi i się martwi, wkurza. Źle mi z tym. Przepraszam go za to za każdym razem. Nie chcę go tym męczyć. Nie mogę nic na to poradzić.

On czuje każdą moją emocje. Nie musi mnie widzieć, nie musi mnie słyszeć.

Siedziałam teraz na dachu. Nogi dyndały swobodnie w chłodnym i wieczornym powietrzu. Telefon leżał obok mnie. A juz po chwili zabrzęczał wyświetlając na ekranie znaczek wiadomości. On już wie.

Zła na siebie po raz kolejny wzięłam telefon trzęsącymi dłońmi.

"Nie wiem co robisz i co się dzieje, ale przestań. Uspokój się i idź spać. Pogadamy jutro."

Chciałabym, próbowałam, ale nie potrafię. Starałam się zamknąć... Swoje myśli, emocje, uczucia w wielkiej mydlanej bańce.

Trzymałam telefon w ręce zastanawiając się co odpisać. I w sumie po co? Skoro on i tak wie, że coś się dzieje. Jutro będzie wszystko dobrze.

A to, że mu o tym opowiem nie znaczy, że problem zniknie czy cokolwiek się zmieni.

"Mam jutro ważny egzamin. Przestań, uspokój się i daj mi spać tym samym. Martwię się, ale zrozum."

Teraz tylko uświadomił mnie w jednym. Czas przerwać połączenie. Wstałam i zaczęłam balansować po krawędzi dachu. Chłodne, wieczorne powietrze wypełniało moje płuca. Nie bałam się wysokości. Nie chciałam się też zabić. Chociaż gdybym spadła byłoby to lepsze niż zostanie kaleką do końca życia na własne życzenie z ludźmi Ci to wytykającymi. Chciałam tylko przerwać połączenie, które mnie z nim łączyło. Nie chciałam żeby mnie czuł. To było niczym rozmowa kontrolowana... Czas ją zakończyć.

"Czas przerwać połączenie." - napisałam i wysłałam wiadomość.

Skoczyłam przed siebie. Bańka mydlana, która mnie do tej pory otaczała pękła. A wraz z nią kilkanaście moich kości i serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro