Rozdział 5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszyscy siedzący przy stole, z wyjątkiem Voldemorta, poderwali się do góry. W ich dłoniach znajdowały się różdżki, wskazujące na intruza.
— Zabijcie tego mieszańca! — wychrypiał Avery.
Kobieta kopnęła go tuż nad łydką, a ten upadł na kolana.
— Nie zbliżajcie się! — złapała więzy w lewą rękę, a drugą wyjęła różdżkę, celując po kolei w każdego śmierciożercę.
Lucjusz, Narcyza i Severus niemalże w tym samym czasie opuścili różdżki. Nie należeli do tych, którzy wszystko rozwiązują przemocą. Dlatego też Czarny Pan ich sobie cenił.
Za oknami rozszalała się burza, a duże krople deszczu bębniły o okna Malfoy Manor.
Katharina pociągnęła więzy do góry tak mocno, że Avery z wysiłkiem łapał powietrze, robiąc się coraz to bardziej czerwony na twarzy.
I wtedy stało się coś, czego nigdy by się nie spodziewała.
— Braawo... braaawo! — Voldemort zaśmiał się szyderczo,klaszcząc.
Wstał i powoli, lustrując dziewczynę od stóp do głów, podszedł do niej.
— Nie jesteś do tego zdolna... Czy może jednak? — spytał, głosem podobnym do syczenia węża.
Katharina nie zwracała teraz najmniejszej uwagi na otaczających ją śmierciożerców. Tylko na tego jednego.
— Powiedzmy, że pójdę ci na rękę — przemówił, bawiąc się swoją różdżką. Sunął ku niej płynnie i bezszelestnie, niczym zjawa. — Zabij go, a to samo spotka ciebie. Spójrz — machnął chudą ręką w kierunku swoich sług, a dziewczyna zacisnęła mocniej palce na sznurze. — Jest nas zbyt wielu na ciebie jedną.
Zrobił efektywną pauzę i stanął za nią.
— Możesz jednak zrobić coś o wiele bardziej użytecznego — zbliżył swe wąskie wargi do jej ucha. — Dołącz do nas.
— Panie, ta półszlama? — odezwał się z niedowierzaniem Goyle.
— Milcz, Goyle!
— Wybacz, panie — powiedział ze skruchą w głosie, po czym ukłonił się i usiadł na swoim miejscu.
— Więc? — spytał, znów sycząc.
Serce Kathariny, które jeszcze przed chwilą biło jak szalone, teraz zamarło.
Jej palce powoli puściły sznur, a Avery osunął się na podłogę, podpierając rękoma. Jego twarz powoli wracała do normalnego odcienia, choć na szyi widoczny był szeroki ślad.
Ślizgonka upuściła jego różdżkę, po czym odwróciła się w stronę Czarnego Pana i uklęknęła przed nim na jedno kolano, chyląc głowę.
Severus patrzył na to i miał totalną pustkę w głowie. Dwudziestoletnia dziewczyna, która sprawiała wrażenie delikatnego chuchra, klęczała przed Voldemortem, który uśmiechał się triumfalnie, zaraz po tym, jak obezwładniła Avery'ego.
— Severus zostaje, reszta wolna —przerwał ciszę syk Riddle'a.
— W czym mogę pomóc, mój panie? — czarnowłosy podszedł do niego i skłonił się lekko.
— Jako, iż znasz tę dziewczynę i już raz byłeś jej opiekunem, zrobisz to raz jeszcze. Wprowadź ją w nasze zasady. Mam nawet plan co do jej testu — wykrzywił wargi w złowieszczym grymasie.
Spojrzał przelotnie na trójkę osób, po czym deportował się do reszty śmierciożerców, którzy opuścili budynek.
Katharina wstała i spojrzała na Snape'a, milcząc.
— Siadaj — rozkazał, wskazując ruchem głowy na stół.
Kobieta wykonała polecenie, a on zajął miejsce naprzeciw niej.
Avery zaklął i obolały opuścił pomieszczenie.
—Wykorzystać biednego mnie i co? I od razu przepustka do śmierciożerców! — mruknął, stając przed tylnymi drzwiami.
— Decyzje Czarnego Pana są niepodważalne — warknął Severus, nawet na niego nie patrząc.
— Wiem, Snape! Ale muszę przyznać, gówniaro, że dobrze to rozegrałaś — zaraz po tym opuścił pomieszczenie.
Dziewczyna pomimo obraźliwego zwrotu,uśmiechnęła się półgębkiem.
— Jedną zasadę już znasz. Czarny Pan wymaga bezgranicznego posłuszeństwa, rozumiesz?
— Tak.
— Nie zostaniesz przydzielona do naszych szeregów tak szybko... Przez ten czas powinnaś przygotować się do testu oraz zdobyć nasze zaufanie. Co za tym idzie, nie wolno ci używać różdżki.
— Więc jak niby przejdę test?
— Przy użyciu mugolskich sposobów — parsknął. — Nie każdy przez to przechodził. Daje ci to też większe szanse na przedostanie się do Wewnętrznego Kręgu, ale nie licz na to.
— Dlaczego?
— Musiałabyś spuścić łomot Yaxleyowi... ale to nie ma znaczenia.
— Jak to nie ma?
Zignorował jej pytanie, wstał i skierował się do wyjścia.
— To by było na tyle z zasad. Jeżeli będziesz na tyle głupia, by narażać się na gniew Czarnego Pana — nie mój problem. Teraz chodź.
Wstała i powędrowała za Snape'em.

Kiedy wyszli poza bariery ochronne rezydencji Malfoyów, Severus złapał ją za ramię i deportował niedaleko jej domu.
— Przebierz się w coś przyzwoitego — mruknął, zrywając żółtą, policyjną taśmę,która zdobiła wejście do domu.
Katharina spojrzała na niego pytająco.
— Coś przyzwoitego, czyli nie-mugolskiego — wywrócił oczami.
Dziewczyna weszła na piętro i udała się do swojego pokoju. Był prosto urządzony, wykładzina jak w znacznej części domu pokrywała podłogę. Przy oknie stało zwykłe biurko, a zaraz obok niego jednoosobowe łóżko.
Katharina podbiegła do ściany, podskoczyła i podciągnęła się parę razy na drążku.
— Nie ma czasu na błachostki — warknął rozeźlony Severus.
Ślizgonka zeskoczyła z drążka i podeszła do szafy.
— Niech pan wyjdzie.
— Mogłabyś się stąd deportować. Nic z tego.
— Właśnie! Mogłabym się deportować — udała zastanowienie, po czym wskazała na niego palcem — Ale tego nie zrobię.
Stanęła jedną nogą na komodzie, a drugą na oparciu łóżka i sięgnęła na najwyższą półkę.
— Co z twoją rodziną? — spytał Snape, po paru chwilach nieustannej ciszy.
Dziewczyna zakładała właśnie bardzo wygodne, czarne spodnie. Kiedy usłyszała pytanie, zamarła w bezruchu.
— Co ma być? — warknęła, zakładając je do końca.
Podeszła raz jeszcze do szafy i zdjęła z drewnianego wieszaka długi, również czarny płaszcz, który miał wyjątkowo głęboki kaptur.
— Gdzie są rodzice?
— Co pana to obchodzi? — widać było po jej zachowaniu, że nie ma ochoty na tego typu pytania.
— Jestem pewien, że Czarny Pan zapyta cię o twoją przeszłość —odpowiedział, znudzony.
— Więc wtedy mu odpowiem. Szczerze i bez wahania.
„Czegoś tu nie rozumiem" pomyślał Severus. „Tak łatwo przeszła na stronę Czarnego Pana?"
Odgarnęła poły płaszcza i zapięła sobie ciemnobrązowy, skórzany pas z małymi bełtami.
— Mogłabym dostać różdżkę? —spytała, odrzucając kaptur na plecy.
— Nie.
— Zatem,czy mógłby pan zdjąć zaklęcie maskujące? O, tu. W tym miejscu — postukała butem w podłogę.
Mistrz Eliksirów zdjął zaklęcie, a dziewczyna uklęknęła i wyjęła obluzowaną deskę. Severus zbliżył się, zaciekawiony.
Katharina wyjęła ze schowka dwa jednoręczne toporki oraz dwie małe, również jednoręczne, kusze.
Zamontowała wszystko na pasie, po czym założyła skórzane rękawiczki bez palców. Podbiegła raz jeszcze do drążka, oplotła go nogami i kuszą zestrzeliła zdjęcie stojące na komodzie.
— Nie robi to na mnie wrażenia —mruknął, podirytowany Severus.
— Nie taki był zamiar. Testuję je.
— Testujesz?
— Tak, są wykonane przeze mnie. Zwykłe kusze odpowiednio poucinane tu i tam, a także nieco zmieniona rękojeść, żeby można było wygodnie trzymać... Jestem gotowa.
Severus skinął głową i przepuścił ją przodem, by mieć ją na oku.
— Nie podejrzewałem cię, o posiadanie broni białej.
Zaśmiała się krótko.
— Jest dużo rzeczy, o których nikt mnie nie podejrzewa. — odrzekła, wychodząc z domu.
Starała się nie patrzeć na dom sąsiadów, w którym do niedawna leżało pięć trupów.
— Chcesz wiedzieć? — spytała.
— Od kiedy jesteśmy na „ty"? — uniósł charakterystycznie jedną brew, a ona wzdrygnęła się i odwróciła wzrok.
— Odkąd zostałam twoją koleżanką po fachu —mruknęła ponuro.
Dziewczyna chyba właśnie teraz pojęła, co będzie musiała robić aż do końca wojny, bo jej kroki stały się nagle wolniejsze i jakby nieregularne. Weszła jednym butem w sporą kałużę i wtedy przystanęła.
Severus słyszał jej ciężki oddech i doskonale wiedział co teraz rozważa.
— Nie myśl tak. W życiu, a zwłaszcza na wojnie, wygrywają ci silniejsi — położył jej rękę na ramieniu i aportował ich do kryjówki śmierciożerców.

Snape machnął różdżką w kierunku bramy, a zaraz po tym, dosłownie przez nią przeszli.
— Kiedy mam się spodziewać testu? — spytała, otwierając mu drzwi.
— W najbliższym czasie — odparł wymijająco. — Zaczekaj tutaj.
Katharina stanęła parę metrów przed drzwiami prowadzącymi do salonu.
Po jakimś czasie od zniknięcia Severusa za drzwiami, usłyszała za sobą ciche kroki. Obejrzała się i ujrzała Dracona w towarzystwie dwójki swoich rodziców.Chłopak stanął w progu jakichś drzwi, a Lucjusz wraz z Narcyzą, skierowali się do salonu.
Ślizgonka zeszła im z drogi, podchodząc pod samą ścianę. Kiedy tylko ją mijali, skłoniła się, a oni w milczeniu skinęli lekko głową.
Malfoyowie weszli do pomieszczenia. Zastali Voldemorta siedzącego na swoim tronie, a także Severusa i Avery'ego po jego obu stronach. Zajęli miejsca tuż obok nich, a zaraz po tym dołączyła do nich reszta śmierciożerców.
— Dziewczyna otrzyma zadanie — zaczął Voldemort, a wszystkie pary oczu utkwione były w nim. — Zadanie o wysokiej dla nas wartości. Upozorowanie śmierci w skutek choroby jednego z sędziów Wizengamotu. Wiecie o kim mowa?
Skinęli głowami, ale Lucjusz spytał:
— Panie, czy to nie jest zbyt odpowiedzialne zadanie? — paru śmierciożerców mruknęło z aprobatą.
— Oczywiście, macie rację. Gdyby cokolwiek poszło nie tak, wchodzicie wy — wskazał swoim bladym palcem na Lucjusza, Severusa i Crabbe'a. — Gryzelda Marchbanks... Oto cel naszej wyprawy. Czarownica zajmuje miejsce Umbridge. Dolores będzie miała możliwość zasiadania w Wizengamocie, kiedy tylko usuniemy Marchbanks. Umbridge przekonała już Knota do tego, że Potter kłamie i mój powrót, to tylko wymysł jego bujnej wyobraźni. — Śmierciożercy roześmiali się szyderczo.
— Wprowadźcie ją — nakazał.
Lucjusz, jako iż, siedział najbliżej wejścia wstał i otworzył Katharinie drzwi, kiwając głową w stronę stołu.
Ślizgonka stanęła naprzeciw Voldemorta, schylając głowę.
— Panie — powiedziała, a Czarny Pan uśmiechnął się z wyższością.
— Nadchodzi dzień twojego testu, Koners. Jutro będziesz miała okazję dowieść swych umiejętności. Jeśli ci się powiedzie — dostąpisz zaszczytu. Wstąpisz w nasze szeregi i otrzymasz Mroczny Znak. Jeżeli zawiedziesz... zginiesz.
Nastała chwila ciszy. Katharina miała wrażenie, że najbliżej siedzący Crabbe, Lucjusz i Yaxley słyszą jej bicie serca.
— Nie zawiodę cię, panie — odpowiedziała, całkowicie poważna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro