Rozdział 6.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


— Śpisz tutaj — oznajmił Severus, wskazując ruchem ręki na łóżko w pokoju gościnnym.
Spinner's End było opuszczone całkowicie, jeżeli nie liczyć domu profesora Snape'a, który z zewnątrz wydawał się tak samo zaniedbany jak cała reszta innych domów, znajdujących się w tej mieścinie. W środku mieszkania znajdował się salon, gdzie stała stara sofa, a także dwa — w tym samym stanie — fotele. Za nimi stał wielki regał na książki, który tak naprawdę pełnił funkcję tajnego przejścia, a wszystkie tytuły ksiąg, które się tam znajdowały, były z reguły różnorakimi słownikami pochodzenia mugolskiego, lub innymi, wyjątkowo nudnymi książkami — jednym słowem, coś co nie przyda się czarodziejowi. Prawdziwe miejsce zamieszkania Severusa Snape'a ujawniało się dopiero po przekroczeniu przez owe tajne przejście.
Pierwszym pomieszczeniem była jadalnia, połączona z kuchnią. Podłogę tutaj pokrywało ciemnobrązowe drewno, a ściany utrzymane były w kolorach beżu. Stół, a także krzesła były dopasowane do podłogi, natomiast kuchenny asortyment rozjaśniał całe pomieszczenie, bowiem był biały — co zresztą zdziwiło Katharinę. Lewą ścianę zdobiło duże okno, sięgające samej podłogi. Górne krawędzie okna przysłonięte były brązowymi zasłonami.
Naprzeciw okna znajdowało się troje drzwi. Jedne były zwykłym przejściem, bez jakichkolwiek wrót, ukazującym schody prowadzące na górę. Drugie prowadziły do pokoju gościnnego, a ostatnie — do sypialni.
Katharina oparła swój plecak o hebanową nogę łóżka i skierowała się do wyjścia.
— Ty gdzie? — syknął, chwytają ją za ramię.
— Chciałam wyjść na zewnątrz. — Odpowiedziała, starając uwolnić się z uścisku.
— Masz mnie za głupca? — warknął.
— Oczywiście, że nie! Nie jestem z typu tchórzliwych — Nie ucieknę.
— Więc co knujesz?
Dziewczyna wyrwała się i zabrała swój długi płaszcz z wieszaka.
— Chcę poćwiczyć celowanie z kuszy — mruknęła, zarzucając kaptur na głowę. — I powinnam poćwiczyć ogółem.
— To znaczy? — zmrużył podejrzliwie oczy.
— Wyjdziesz ze mną, to zobaczysz —wywróciła oczami.
Ślizgonka szybko znalazła się pod drzwiami wyjściowymi, ale były one zamknięte. Odwróciła się i zobaczyła Snape'a opierającego się o regał.
— Otworzysz?
— Wiesz, Koners, nie podoba mi się, gdy się tak do mnie zwracasz.
— Tak, to znaczy jak?
— Jakbym był twoim kolegą. Jestem piętnaście lat starszy — należy mi się szacunek.
Zapadło milczenie, podczas którego mężczyzna bawił się ciemną różdżką.
— A jak mam się zwracać do reszty śmierciożerców?
— Tak, jak ci na to pozwolą. A przynajmniej tak będzie, dopóki nie staniesz się jednym z nas... Ja w tym momencie ci nie pozwalam. Może kiedyś sobie na to zasłużysz.
„Skoro mam zdobyć ich zaufanie, lepiej abym stosowała się do poleceń" pomyślała.
Kobieta stanęła przed nim, spuściła głowę i ukłoniła się lekko, mówiąc:
— Przepraszam, proszę pana.
Nie odpowiedział, tylko odblokował zaklęciem drzwi. Katharina uśmiechnęła się lekko i wyszła na zewnątrz.
Uderzył ją chłodny wietrzyk, mierzwiąc bujne włosy. Słońce zaszło deszczowymi chmurami, a okolica wyglądała teraz na jeszcze bardziej ponurą, niż zwykle.
Katharina rozprostowała ramiona i pokręciła młynka swoimi stopami, by „rozgrzać" stawy. Rozejrzała się po okolicy. Jej wzrok spoczął na szerokim, a niskim murku, okrążającym jeden z domków.
Podbiegła do niego i jednym skokiem znalazła się na górze. Za kolejny cel obrała niewielki balkon, w kierunku którego skoczyła i pochwyciła się barierki. Sapnęła i podciągnęła się do góry.
Severus obserwował ją w milczeniu. Zastanawiał się jakie tajemnice dziewczyna ma w zanadrzu. Musiał przyznać, że mile go zaskoczyła. Sam mógł pochwalić się sporą siłą, ale nie spodziewał się czegoś takiego po niej. Nadawało to jej nieco... ciekawego usposobienia... taka pozorna słabość i niewinny wygląd.
„Najpierw broń biała, teraz to" pomyślał. „Czyżby planowała wstąpienie do śmierciożerców?"
Katharina siedziała na barierce, ani trochę nie bojąc się upadku z paru metrów. Robiła to już tyle razy, że ufała swojemu ciału.Były tylko dwie rzeczy w wspinaczce, które mogły pójść nie tak.A były to między innymi: szybkie schodzenie, a także obrót o sto osiemdziesiąt stopni, w czasie skoku.
Podskoczyła i złapała się parapetu okna, znajdującego się na poddaszu budynku, a niedługo po tym, przeskoczyła na rynnę i wdrapała się na dach.
Oddychała chwilę powietrzem, które w tym miejscu zdawało się mniej cuchnące wonią zgnilizny, niż gdziekolwiek indziej na Spinner's End. Zaraz po tym zjechała po dachówce i wprawnie wskoczyła na sąsiedni budynek. Przeskoczyła komin i zeskoczyła na dach, niżej położonego domku. Porwała kuszę i zestrzeliła wiatromierz na odległym mieszkaniu.
Tymczasem Severus zaczął tracić ją z oczu.
— Koners! Wracaj tu! — krzyknął, a jego słowa odbiły się od ścian starych budynków, powodując cichy pogłos.
Odpowiedziało mu milczenie, więc poszedł w stronę nieco mniejszego budynku.
Ślizgonka z ukrycia obserwowała swojego byłego nauczyciela i wiedząc, że jej nie widzi, zeszła z domku i zakradła się do niego.
Wyjęła prawie bezgłośnie jeden toporek i na ugiętych kolanach zbliżyła się do czarnowłosego.
Severus zareagował błyskawicznie. Nogą pozbawił jej gruntu pod nogami i szybkim ruchem wykręcił jej rękę z bronią.
— Au! — zawyła, pochylając się, bo została do tego zmuszona.
— Myślisz, że dam się tak łatwo podejść?— warknął, a ton, jakim to powiedział, sprawił, że skuliła się w sobie i zatrzęsła.
— Nie... Au! Nie chciałam nic panu zrobić... Ahh, szlag — syknęła, gdyż Severus podniósł jej rękę, powodując ból.
— Dlaczego miałbym ci uwierzyć?
— Nie mam podstaw, by pana zabijać.
Puścił ją, a ona rozłożyła się na ziemi, masując swój obolały staw.
— Idziemy — poderwał ją do góry i popchnął w stronę domu.
Kiedy tylko znaleźli się w jadalni, dziewczyna zdjęła płaszcz i pas, który Snape odebrał jej zaklęciem.
— Hej! — chciała złapać go w locie, ale nie udało jej się to.
— Żeby nic głupiego, nie strzeliło ci do głowy — powiedział, zostawiając ją samą w pomieszczeniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro