2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Hailey się uspokoiła, a łzy przestały płynąć rwącymi strumieniami, otarła oczy i nosem chusteczką.

- Skończyłaby sześć lat - wszeptała ochrypłem od płaczu głosem. -  Moja mała córeczka świętowałaby swoje szóste urodziny.

- Wiem, kochanie. Tak bardzo mi przykro - przytulił ją mocniej do siebie. - Leonie White. Dałaś jej imię po swojej mamie, prawda?

- Tak, taka rodzinna tradycja jak się okazało. Wszystkiego dowiedziałam się z pamiętnika mamy. Wszystkim pierworodnym dziewczynkom nadawano to imię, po mojej przodkini. Tylko moja mama zerwała z tą tradycja, żeby uszczęśliwić ojca, a ten skurwiel zniszczył ją. Nie zdradziła go, jestem tego dowodem i świstek papieru w szufladzie.

- Nie chciałaś dać jej nazwiska ojca? - Poczuł jak się spięła, po czym rozluźniła. 

- Nie wiedział o niej i nigdy się nie dowie. Przeszłość boli, pali żywym ogniem. Nick mnie uratował. Przybrałam jego nazwisko. Zresztą wiesz, że ojciec wyrzekł się mnie i nie życzył sobie, żebym nazywała się Hailey Monroe, a ja spełniłam jego życie z wielką przyjemnością. 

- No tak, jak tylko uzyskałaś dostęp do spadku, od razu zmieniłaś nazwisko - głaskał ją uspokajająco.

- I numer telefonu. Hailey Monroe nie istnieje, jest Hailey White.

- Miałaś od niego jakieś wieści? Wiesz coś o nim? - Zadał pytania, ale to był temat, na który przez te wszystkie lata bardzo rzadko rozmawiali.

- Nie. Wiesz, że Marana leży w innym stanie - cicho westchnęła - Poza tym Harper Stones mnie nie interesuje. I nie chcę wiedzieć, czy to coś wiesz. Oszczędź mi wiadomości.

- Tak się składa, że nie wiem. Nigdy ci tego nie mówiłem, że zerwałem z nim wszelkie kontakty. Po tym jak zmieniłem uczelnie i przeniosłem się tutaj, nie chciałem go znać. 

- Chociaż jedno z nas dwojga ukończyło studia. Jestem z ciebie taka dumna. Twoje obrazy sprzedają się za bajeczne sumy. Jesteś znany, a bycie o odmiennej orientacji seksualnej,  przysporzyło ci sporo kochanków. Jednak są jakieś plusy tego wszystkiego.

- Tak, zwłaszcza, że odkryłaś, że tak do końca nie jestem stuprocentowym gejem.

- Nie przypominaj mi - jęknęła zażenowana Hailey.

- Daj spokój, to był najlepszy seks na świecie i jesteś jedyną kobietą, z którą spałem, ale i tak wolę facetów. Przykro mi skarbie.

- Byłam nagrodą pocieszenie i to po pijaku - Kieran zaśmiał się na jej słowa. -  Boże, ale się wtedy urżnęliśmy po wszystkim. Ale nie żałuję. 

- Ja też nie - ustawił klimatyzator na niższa temperaturę, bo nawet noce były upalne.

- Kocham go, to znaczy wciąż wydaje mi się, że go kocham, ale nie mam zamiaru do końca życia żyć w celibacie i robić z siebie ofiary losu. Mam takie dni jak dzisiaj, że użalam się nad sobą, bo tak wiele straciłam, i choć czasem myślę, że wtedy powinnam umrzeć - słysząc to Kieran przytulił ją mocniej do siebie, wiedział, że cierpiała - cieszę się, że żyję. A seks jest dobry, żeby rozładować napięcie i odpłynąć na chwilę w zapomnienia.

Hailey zamilkła i przytuliła się mocniej do przyjaciela. Cieszyła się, ze przyjechał dzisiaj. Nie miała siły iść na grób Leonie pod starym wiązem. Może jutro, ale taki dzień jak dzisiaj porywał ją w odmęty przeszłości i ledwo mogła oddać. A Kieran był jej kotwicą, od zawsze. I cieszyła się, że przyjechał. Zapewne rozstał się ze swoim facetem. Zawsze tak robił, jak kończył się jego związek, ale skoro powiedział, że na zawsze zawsze, to coś znaczyło. Ciszę wypełniającą pokój Hailey przerwał czuły głos bruneta.

- Hailey, musisz w końcu zacząć żyć. To jedynie co możesz zrobić. Poza tym widziałem ostatnio Huntera i to on mnie podrzucił z lotniska. Masz od niego pozdrowienia.

- Nie zaczynaj - momentalnie przeszła jej melancholia i wezbrał w niej gniew. - Czy ty wiesz, co on ostatnio zrobił? - Usiadła na łóżku i wbiła spojrzenie w przyjaciela.

- Znając Huntera już sobie wyobrażam - zaśmiał się.

- To nie jest zabawne - fuknęła - przestań. Zaprosił mnie na bal u siebie. Przysłał oficjalne zaproszenie i ta szuja wiedziała, że jako liczący się ranczerzy, nie możemy mu odmówić. Ukartował to z Nickiem! - Wyrzuciła ręce w powietrze.

- Cwana bestia.

- Cholerny kretyn - zaperzyła się.

- Cholernie seksowny kretyn, jak już. I z tego co widziałem, wpadłaś mu w oko. W sumie może seks z nim nie byłby taki najgorszy - głośno zastanawiał się Kierna.

- Mówisz o sobie czy o mnie?

- Kurwa, o tobie. On nie lubi męskich tyłków. Powiedział mi to dzisiaj.

- Co? Hunter ci to powiedział? - Nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem. - Chciałabym to widzieć, jak cie informuje "Kieran, przykro mi bardzo, ale twój fiut mnie nie kręci".

- No, było coś w tym stylu, ale dodał, że ty jak najbardziej jesteś w jego guście. Facet nawet nie kryje się, że mu się podobasz. Wiesz ile kobiet w tym stanie oddałoby nerkę, żeby się z nim przespać?

- Ale nie ja.

- Dlaczego? Nie miałaś faceta od... Sama wiesz.

- Nie interesuje mnie Hunter!

- Jasne - prychnął.


*****************************

Coś się powoli wyjaśnia;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro