24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harper zacisnął palce na bransoletce i ruszył pewnym krokiem ku tej dwójce. Więcej nie pozwoli siebie ignorować. Stanął dwa metry od nich i głośno odchrząknął. Kieran przerwał pocałunek i puścił oszołomioną i lekko zdezorientowaną Hailey.

- Stones - w ustach Kierana zabrzmiało to pogarda i jakby Harper był najgorszym rodzajem gówna.

- Widzę, że wasza dwójka świetnie się dogaduje.  A ty - wskazał na kobietę - nie masz mi nic do powiedzenia? 

- A co byś chciał usłyszeć?  - Zapytała, kiedy odzyskała w końcu głos. Była zmęczona tym wszystkim. - Miałeś się odezwać, przed tygodniem wyjechałeś. Zawsze będziesz mówił, że zadzwonisz, ale tego nie zrobisz? - Zakpiła.

- Miałem ważne sprawy i musiałem je załatwić, żeby do ciebie wrócić.

- Ważne sprawy - pokiwała głową - oboje dobrze wiemy, że dwie minuty z twojego nader cennego czasu to nie wieczność. Zawsze mogłeś wysłać mi sms'a. Ale okey - zrobiła krok do przodu. - A teraz powiedz mi, czego ty tak naprawdę chcesz ode mnie?

- Ciebie - odpowiedział bez wahania, a Kieran napiął wszystkie mięśnie - od zawszę chcę ciebie.

- Problem jest taki, że ja nie wiem, czy ja chcę ciebie. Czy kogokolwiek chcę - wiedziała, że te słowa mogły zranić Kierana, ale chciała być uczciwa. Zwróciła się do przyjaciela. - Wybacz, mam mętlik w głowie. Wiesz, że cie kocham, ale nie wiem czy w taki sposób w jaki ty chcesz. 

- Poczekam, potrafię czekać - smutny uśmiech wygiął usta Kierana.

 - A tobie - zwróciła się do Harpera - nie powiem, że cię kocham, bo to co do ciebie czuję, to na pewno jest dalekie od miłości.  Chociaż w gruncie rzeczy twoja obecność pozwoliła mi rozliczyć się z przeszłością. Życie bywa suką, Harper.  - Popatrzyła na dwóch mężczyzn. - Wracam na przyjęcie i proszę was, zostawcie mnie teraz w spokoju. Obaj.

Harper patrzył jak Hailey odchodziła. Nie chciała jego, albo raczej żadnego z nich. Poczuł gorycz jej słów. Uświadomił sobie, że ona ani raz odkąd po tylu latach się zobaczyli, nie wyznała mu miłości. Mimo że on wyznał jej to wielokrotnie, ona tego nie uczyniła. 

- Zdaje się - odezwał się Kierna - że żaden z nas nie jest dla niej dobry.

- Kurwa - rzucił Harper - miałem ochotę cię rozerwać na strzępy. Od zawsze wiedziałem, że coś do niej czułeś, ale ona... Ona się zmieniła. Już nie jest Hailey jaką znałem i nie chce żadnego z nas. Jesteśmy żałośni.

- Nie jest i miała rację:  życie bywa suką.

Hailey wróciła na przyjęcie, odnalazła Susan oraz Huntera przy stoliku ze swoim czteroletnim synem. Chciała się z nimi pożegnać, zanim opuści to przyjęcie. Znała ich historię, może nie całą, ale wiedziała, że tych dwoje było sobie pisanych. Nawet po tylu latach odnaleźli się. Będzie jej ich brakować.

- Przepraszam was - zwróciła się do państwa młodych - ale na mnie już pora.

- Co?  - Susan była zdziwiona. - Dlaczego?

- Ja chyba wiem - odezwał się Hunter, a jego wzrok był wbity w dwójkę mężczyzn z ponurymi wyrazami twarzy. - Nie chcesz żadnego z nich?

- Nie wiem. Nie mogę rozkazać sercu, żeby pokochało kogoś, albo żeby znowu zaczęło bić dla tej samej osoby. Każdy jest z nich jest dla mnie ważny, ale chyba nie tak jak oni by chcieli. Siedem lat to długo...

- Boisz się, że znowu ktoś cię zrani- Hunter przytulił Hailey. - Zrób tylko to, co ci podpowiada serce. W tym wszystkim liczysz się tylko ty. Masz prawo być szczęśliwa, nawet jeżeli oznacza to, że inni nie będą. Pieprzyć ich, to twoje życie i możesz z nim zrobić, co tylko zechcesz.

- Dzięki - uśmiechnęła się i wylądowała w objęciach Susan, która przytuliła ją do siebie i wyszeptała:

- Wyjedź, odetnij się od tego. Może kiedyś ...

- Może - odsunęła się - cieszcie się sobą.

Hunter wziął na ręce syna i wraz z żoną patrzyli jak Hailey, opuszczała ich dom. Życzyli jej wszystkiego dobrego, ale w jednym miała rację. Sercu nic nie można rozkazać. Serce to materia nieobliczalna, a życie zaskakujące. Sam był tego żywym dowodem.

*******************************

Finito. 

Nie tak miała zakończyć się historia tej dwójki, prawda? Wasze komentarze dały mi dobitnie do zrozumienia, że co bym nie napisała i tak, któraś ze stron będzie niezadowolona. A teraz pewnie jesteście wszyscy. Cóż, życie bywa suką ;) Ale poważnie. Może będzie kolejna część, a może zakończę na tym. Pierwszy raz robię zakończenie otwarte. Sami sobie możecie dopisać ich dalsze losy, chyba, że będzie kolejna część. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro