Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Czyjeś kroki przerwały monotonny szum deszczu padającego na wiadukt. Ledwie widoczna sylwetka wysokiego mężczyzny poruszała się w ciemności szybko i niby zdecydowanie, lecz wrażliwe nozdrza wyczułyby od niego woń strachu.

   Opuściwszy chwilę wcześniej wnętrze bezpiecznego samochodu, który zgasł mu dziwnym trafem w najbardziej oddalonym od końców wiaduktu punkcie, mężczyzna uciekał, wyszarpując zza paska pistolet. Zdawał sobie sprawę, że to, z czym przyjdzie mu walczyć, nie zważa na broń palną, jednak znajomy ciężar Glocka w dłoni dodawał mu animuszu.

   Z przerażeniem dostrzegł, że przejścia nie ma, a drogę odcina mu ledwo majaczący w mroku kształt ogromnego zwierzęcia, śmierdzącego padliną. Zawrócił, przebiegł kilkadziesiąt metrów i odkrył, że znajduje się w pułapce - drugą stronę wiaduktu również ktoś mu zagradzał.

   Wyciągnął przed siebie dłoń z pistoletem, jednak nie strzelił. Opuścił ją, wyprostował się i spróbował uspokoić oddech. Patrzył, jak wielkie zwierzę przemienia się w potężnej postury człowieka, i jak ten człowiek zmierza w jego kierunku. Gdy już znaleźli się na tyle blisko siebie, że mężczyzna czuł jego oddech na twarzy, oddech przesycony znajomym odorem rozkładających się zwłok, uniósł brodę, przyjmując godną postawę i splunął na przeciwnika.

   Adwersarz otworzył usta, a wypowiedziane przez niego Słowo uderzyło w mężczyznę z taką mocą, że jego kości popękały, serce stanęło, a martwe już ciało zostało odrzucone na odległość kilku metrów.

   Morderca, pogwizdując pod nosem, podniósł zwłoki bez większego wysiłku i umieścił w samochodzie. Podniósł z asfaltu również Glocka, a przyglądnąwszy się broni, parsknął hienim śmiechem. Rzucił pistoletem w krzaki okalające tory kolejowe w dole.

   Znów otworzył usta, by tym razem Słowo skierować w kierunku pojazdu. Siła była ogromna; auto uderzyło w barierki, karoseria przypominała przydeptaną puszkę, a spod maski zaczął wydobywać się dym.

Człowiek znów zamienił się w bestię i kilkoma susami pokonał wiadukt, po czym dołączył do swego towarzysza. Wykonanie zadania okazało się banalnie proste.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro