21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak tylko Harper opuścił posesję ojca swojej dziewczyny, wcisnął gaz i ruszył z piskiem opon. Hailey zaśmiała się na cały głos.

- Ty wariacie. Ja chcę dojechać tam w jednym kawałku, no i gliny mogą nas zatrzymać - mruknęła rozbawiona.

- Nie dogonią mnie - mrugnął. - Pięknie wyglądasz, skarbie.

Hailey zabiło mocniej serce na to, jak ją nazwał. A teraz kiedy była świadoma, że ten przystojniak jest jej chłopakiem i idą na bal razem, jej głupie serce wywijało koziołki. Spojrzała na niego i uznała, że wskazówki co do tego jaki ma założyć krawat, przyniosły rezultat. Czarny garnitur ze śnieżnobiałą koszulą oraz soczyście czerwony krawat i te jego lekko zmierzwione ciemne włosy.  Miała ochotę zatopić w nich palce oraz polizać jego szyję. Jezu, o czym ona myślała? Odgoniła od siebie niegrzeczne myśli i skupiła się na rozmowie.

- Nie chciałeś jechać limuzyną? To tak jakby tradycja - chciała widzieć, dlaczego nie pojechali wynajętym samochodem.

- Mam później pewne plany - powiedziała tajemniczo Harper.

- Oho. Masz zarezerwowany pokój w hotelu? - Uniosła jedną brew, bo nie byłaby zdziwiona tym aż tak bardzo. Zapewne połowa ich rocznika wyląduje w hotelu na pieprzeniu się.

- Nie powiem, ale na pewno nie wracasz na noc do domu.

- To dobrze. -  Bała się, co się stanie, jak po powrocie przekroczy próg domu.

- Nie myśl o nim - Harper odczytywał jej miny i wiedział, o czym myślała. - Dzisiaj będziemy bawić się jak zwykli nastolatkowie bez problemów. Może nawet uda mi się ciebie spić.

- Aha. To ten twój genialny plan na wieczór? Spić mnie, dobrać się do moich majtek i zaliczyć?

- Coś w tym stylu - zachichotał.

- Świnia - burknęła udając obrażoną.

- Ale twoja. A swoją drogą, jaką masz na sobie dzisiaj bieliznę? - Wyobraził sobie dziewczynę w czerwonej koronce i znowu zaczynał robić się twardy. Jezu, chodził non stop napalony.

- A kto powiedział, że mam? - Hailey chciała podrażnić się z nim i jego fiutem. 

- Żartujesz sobie ze mnie.

- Być może - mruknęła.

- Kurwa! Coś ty sobie myślała idąc na bal bez bielizny?- Wybuchnął. -  Czy ta sukienka prześwituje? - Zalał go fala zazdrości, że ktoś jeszcze dostrzeże nie to co trzeba. - Gdzieś tutaj powinien być jakiś butik. Kupię ci pieprzone koronkowe majtki i założysz je przy mnie.

Hailey popatrzyła na swojego chłopaka jakby zwariował. O czym on, do cholery, mówił? Jakie majtki? Jakie ubranie się przy nim?

- Stop ogierze. Inny na twoim miejscu byłby zadowolony, że jego dziewczyna nie ma bielizny na sobie. Ty sam jeszcze miesiąc temu też byłbyś z tego zadowolony. A teraz zachowujesz się jak zazdrosny i zaborczy jaskiniowiec. - Zaczęła się śmiać na wyobrażenie sobie Harpera z przepaską na biodrach i maczugą w dłoni.

- Co jest takiego zabawnego? - Harper zmarszczył brwi.

- Ty. Harper wyluzuj. Mam na sobie majtki. No cóż... może tego co mam na sobie, nie można tak nazwać, ale...

- Ty chcesz, żeby chodził przez cały bał z pieprzonym wzwodem? Już od pół godziny jestem twardy i kurwa, nic z tym teraz nie mogę zrobić. Nie prowokuj mnie, maleńka.

- Och, jak mi ciebie szkoda - parsknęła, po czym śmiała się wniebogłosy.

- Jesteś diablicą - wymamrotał brunet.

- Przecież dzisiejszy bal jest powiązany z piekłem, więc...

- Okey. Doigrałaś się, kotek - Harper właśnie zaparkował przed hotelem, gdzie odbywała się impreza. Rzucił kluczki parkingowemu, po czym pomógł wysiąść  swojej dziewczynie. - Zleję cię na ten goły tyłeczek.

- Ależ jak mam bieliznę - zaprotestowała. Ale wiedziała, że te kilka czerwonych paseczków składających się na jej majtki, to była kpina bielizny.

- Oczywiście - przejechał dłonią bo krągłym tyłeczku Hailey i lekko uszczypnął jej prawy pośladek. - Przekonamy się - mruknął wprost do jej ucha i lekko ugryzł.

- Au - pisnęła cicho.

- To tylko początek, skarbie.

Tablice informacyjne wraz z strzałkami kierowały młodzież na wielkiej sali bankietowej na prawo od recepcji. Harper objął zaborczo ramieniem talię Hailey i poprowadził ich we wskazanym kierunku,  gdzie na wejściu przywitał ich fotograf jak każdą inna parę przed nimi. Pstryknął kilka fotek, po czym ustąpili miejsca innym. Wielkie drewniane drzwi ze złotymi dodatkami zdobiły czarno - czerwone balony oraz krzykliwi napis " Prom".  Natomiast to co zobaczyła czerwonowłosa, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.

- O cholera - sapnęła z wrażenia i zesztywniała od razu, dostrzegając zbliżających się kumpli bruneta. - To może ja posz... - zaczęła, ale Harper nie dał jej do kończyć.

- Nigdzie nie idziesz, zostajesz tutaj. A jak tym dupkom coś się nie podoba, to ich problem. Nie zostawię nawet na chwilę - obiecał.

- Ale to twoim kumple - jęknęła. Pierwszy raz poszła na szkolny bal, i to tylko dlatego, że Harper był jej chłopakiem.

- A ty jesteś moją dziewczyną, kochanie - musnął jej usta swoimi. Miał gdzieś, co wszyscy sobie pomyślą. I tak za chwilę szedł na studia, więc jedyne zdanie jakie się liczyło, to jego dziewczyny.

- Cześć stary - przywitali się jego kumple, po czym z szeroko otwartymi oczami wgapiali się w Hailey. - Ej, a to kto?

- Mózg wam wyżarło? Kurwa, co z wami chłopaki? - Harper patrzył na kumpli jak na kretynów.

- No co? Nie wiedziałem, że zabierzesz taki gorący towar - powiedział Tom uśmiechając się do Hailey, która nie wiedziała, czy lepiej uciec, czy może ich uświadomić.

- Dupki. Na bal przyszedłem ze swoją dziewczyną - uśmiechnął się do niej. - Hailey, kochanie, może zajmiemy nasze miejsca, bo ci tutaj - wskazał na czwórkę stojącą przed nimi - tak chyba się zbytnio ślinią na twój widok. - Na odchodne Harper uderzył jednego z nich w plecy.

Cała czwórka patrzyła za odchodzącym kumplem i ... Hailey Monroe. Byli w ciężkim szoku, widząc ją tak ubraną. Żaden z nich nie spodziewał się, że kujonka może być taka gorąca. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro