Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pv Steve

Następnego dnia obudziłem się czując czyjąś głowę na mojej piersi. Podniosłem się, otworzyłem oczy zdezorientowany i zobaczyłem Sharon. Poczułem się niewygodnie. Miała rękę wokół mojego torsu i głowę na piersi. Tak bardzo żałowałem ze to nie Natasha. Poklepałem ja w ramie.

-Sharon.. Sharon obudź się. -otworzyła oczy, usiadła i rozciągnęła się.

-Dzień dobry. Przepraszam Kapitanie ale jesteś bardzo wygodny. -powiedziała zalotnie. Uśmiechnąłem się słabo i wstałem. Poszedłem do kuchni i oparłem się o blat. Napiłem się soku. Dzisiejszy dzień będzie ciężki pomyślałem. Wróciłem do pokoju i zobaczyłem ze Sharon jest w łazience. Skorzystałem z sytuacji i szybko się przebrałem. Niestety kiedy już byłem prawie ubrany i stałem bez koszulki to Sharon akurat wyszła z łazienki.

-Wow.. widzę że już się mnie nie wstydzisz. -próbowała flirtować. Wiem bo Natasha uczyła mnie jak to wygląda.

-Huh.. to zbieg okoliczności. -powiedziałem wkładając koszulkę.

-Hm.. -podeszła do mnie i położyła mi dłonie na torsie. - Co będziemy dzisiaj robić mój kochany meżu? -spytała z naciskiem na „Mąż" patrząc na mnie z zalotnym uśmiechem. Poczułem się dziwnie.

-Huh.. -odsunąłem się. -Nie wiem. Cokolwiek chcesz. -uśmiechnąłem się słabo. -Przepraszam ale nie mogę przyzwyczaić się do tego ze mamy być małżeństwem.

-Spokojnie. Rozumiem. Możemy iść na basen jeśli chcesz. -powiedziała.

-Dobry pomysł. -odpowiedziałem i w tym samym momencie weszli do naszego apartamentu Sam i Peter.

-Hej Wam. -powiedział Sam.

-Dzień dobry. -dołączył się z uśmiechem Peter.

-Hej. -powiedziała Sharon pakując swoje rzeczy. Poszłam do łazienki się przebrać.

-Hej. Wybieramy się na basen. Idziecie z nami? -spytałem podchodząc do nich.

-Nie. My z młodym pójdziemy do kina i salonu gier. Ponoć nieźle gry i filmy tu maja. -powiedział Sam z uśmiechem.

-Mogę prawda tato? -zaśmiał się Peter. Za śmialiśmy się z Samem.

-Tak. Jakby co jesteśmy w kontakcie. -powiedziałem do nich z uśmiechem.

-Tak jest Kapitanie. -zasalutowali oboje żartobliwie i wyszli z apartamentu. Zaśmiałem się i zacząłem pakować swoje rzeczy podczas gdy Sharon zadzwoniła do recepcji po śniadanie. Około godziny później byliśmy gotowi. Wyszliśmy z apartamentu i chwyciliśmy się za ręce. Nie chciałem tego robić ale nasza misja tego wymagała. Wyszliśmy na zewnątrz hotelu i znaleźliśmy wolne leżaki. Odłożyliśmy torby i Sharon zaczęła ściągać swoje ciuchy zostawiając tylko kostium. Zrobiłem to samo.

Pv Sharon

Widziałam jak inne kobiety patrzał się na idealne ciało Steva i poczułam się bardzo zazdrosna.

-Idę do basenu idziesz tez? -wyrwał mnie z myśli.

-Nie dołącze do ciebie później. Chce się trochę poopalać.

-Okey. Jak wolisz. -uśmiechnął się i już szedł w stronę basenu kiedy go zatrzymałam.

-Kochanie.. zapomniałeś o czymś. -powiedziałam wstając.

-O czym? -podszedł do mnie a ja złapałam go za szyje i pociągnęłam w dół dając mu buziaka w usta. Nie wiem czemu ale był przez chwile zdezorientowany. Później zdał sobie sprawę ze jesteśmy małżeństwem wiec się uśmiechnął i poszedł na basen. Położyłam się z powrotem patrząc na mojego Kapitana.

Pv Steve

Byłem w szoku. Sharon dała mi buziaka. Tak wiem mamy udawać małżeństwo, ale poczułem ze zrobiła to nie z powodu misji. Muszę na nią uważać i wytrzymać jeszcze te kilka dni, a kiedy wrócimy to z nią porozmawiam. Przestałem o tym myśleć i wszedłem do basenu. Zrobiłem kilka rundek i oparłem się o ściankę basenu na chwile. W pewnym momencie ktoś wskoczył do basenu i ochlapał mnie woda.

-Hej tato. -wynurzył się z wody Peter z uśmiechem.

-Hej młody. Gdzie wujek? -spytałem uśmiechając się.

-Tam. -wskazał palcem na taras. Stał tam sam w okularach z drinkiem w ręce. Popatrzyłem i uśmiechnęłam się. Popatrzył na mnie w po chwili zszedł do nas na dół. Wyszedłem z basenu i udałem się w jego stronę. Peter został w basenie. Spotkałem się z Samem przy barze na dole.

-Jak tam? Dobrze się bawiliście? -zapytałem siadając obok niego.

-Tak. Było całkiem nieźle ale młody chciał iść na basen. -powiedział Sam i wziął łyk drinka poczym się rozglądnął i nachylił w moja strone. -Stary widziałem co zrobiła Sharon. -powiedział szeptem. Westchnałem.

-Jak to wyglądało? -spytałem zirytowany.

-Jakbyście nie byli małżeństwem. W sensie.. widać było ze zrobiła to bo była zazdrosna o ciebie i wiesz.. Wyglądała jakby miała zabić te wszystkie dziewczyny wokół. -powiedział.

-Wiem.. poczułem się dziwnie. Wolałbym.. -zacząłem ale Sam mi przerwał.

-Żeby to była Natasha. Tak wiem. To widać Steve. -powiedział z uśmiechem.

-Nic na to nie poradzę Sam.. Kocham ja. Cały czas siedzi mi w głowie. -spuściłem wzrok.

-Hej Stary. Będzie dobrze. Musisz z nią tylko w końcu poważnie porozmawiać i z Sharon tez. -powiedział i poklepał mnie po ramieniu.

-Wiem i taki mam plan po powrocie z misji. -powiedziałem.

-I dobrze. A teraz chodź już na basen. Pomożesz wyrwać mi jaka dziewczynę? -zaśmiał się Sam.

-Myślę, ze doskonale poradzisz sobie Sam. -odpowiedziałem z uśmiechem. Poszliśmy do Petera i Sharon. Byliśmy jeszcze przez kilka godzin na basenie. Peter wypróbował wszystkie zjeżdżalnie jakie były możliwe, Samowi udało się dostać numer od pewnej brunetki, Sharon była zadowolona z dobrej pogody do opalania się, a ja leżałem na leżaku myśląc o Nat. Znowu. Co jeśli przestaniemy się przyjaźnić po naszej rozmowie? Co jeśli będzie uważać mnie za idiotę? Tysiące pytań przelatywało mi ciągle przez głowę.

-Tato.. Może pójdziemy cos zjeść? -spytał Peter stojąc przy moim leżaku cały mokry. Usiadłem i odpowiedziałem.

-Pewnie. Na co masz ochotę?

-Hm.. myślę ze na pizze. A ty? -spytał.

-Szczerze? Mi to obojętne możemy iść na co chcesz. A ty kochanie? -spytałem patrząc na Sharon. Ledwo co wypowiedziałem to słowo. Sharon podniosła się i popatrzyła na mnie z uśmiechem.

-Pizza to dobry pomysł. Możemy iść. -powiedziała i zaczęła pakować rzeczy. Oganreliśmy się wszyscy i szliśmy w stronę restauracji. Po drodze zgarnąłem zadowolonego Sam z numerem telefonu do nowej znajomej. Zdecydowaliśmy się wszystkie ze pójdziemy do apartamentu mojego i Sharon i tam zamówimy pizze. Sam zgodził się z naszym wyborem. Wjechaliśmy na nasze piętro. Chłopaki poszli odłożyć swoje rzeczy, a my swoje. Około godziny później siedzieliśmy wszyscy przy stole jedząc pizze.

-Wiec.. -zaczął Sam i wytarł twarz z keczupu. -Jak dokładnie ma przebiegać nasza misja? -spytał patrząc w moja stronę.

-Tak jak już mówiłem. Ja z Sharon udajemy się na to przyjęcie i lokalizujemy cel. Rozmawiamy z nim, a później Sharon go rozproszy i zaciągnie do pokoju, a wtedy pojawię się tam ja i ogłusze kilku strażników. Sharon dam mu zastrzyk usypiający. Kiedy będę już z nią dam Wam znać. Wtedy przyjdziecie do nas i pomożecie przetransportować go do Qunjeta i tak do S.H.I.E.L.D. Niby proste ale musimy uważać. -powiedziałem. Wszyscy skinęli głowami.

-A co jeśli cos pójdzie nie tak? -spytała Sharon.

-Mam nadzieje ze wszystko pójdzie dobrze. -powiedziałem do niej z uśmiechem. Uśmiechnęła się do mnie. Musiałem tak zrobić. Mimo ze nie przepadam za nią to obowiązkiem lidera zespołu jest ratować każdego. Rozmawialiśmy przez chwile, a Sharon poszła do łazienki wziąć prysznic.

-Okey. Ja już pójdę do siebie. Tez zjeżdżalnie wyczerpały nawet samego Spider-Mana. -wstał i powiedział z uśmiechem Peter.

-Dobranoc młody. -powiedział Sam.

-Dobranoc synu. -zasmiałem się. Peter w drzwiach uśmiechnął się i wyszedł.

Rozmawiałem z Samem o jego nowej poznanej dziewczynie. Naprawdę się cieszył widać to było po nim, ale cos było w jego głosie co mnie zastanawiało.

-Sam. Ale tak szczerze podoba Ci się ona? Bo w twoimi głosie słyszę wahanie -spytałem.

-No niby tak.. ale mam w głowie inna dziewczynę jeśli mam być szczery. -powiedział spuszczając głowę. Zszokowało mnie to.

-Tak? Jak się nazywa?-spytałem z uśmiechem.

-Maria Hill... -powiedział szeptem.

-Naprawde? To dobrze. Czemu szukasz innej dziewczyny? -spytałem z uśmiechem.

-Bo.. boje się zaprosić ja gdziekolwiek. -powiedział zrezygnowanym tonem.

-Sam. Posłuchaj. Nie jestem specem w tego typu sprawach przecież wiesz ze sam mam z tym problem, ale myślę ze dobrym rozwiązaniem jest rozmowa. -usmiechnałem się.

-Może i masz racje. Sam Ci to poradziłem. -zaśmiał się.

-Wiem, ale czuje ze to dobry pomysł. -powiedziałem. Westchnał.

-Spróbuje zebrać się na odwagę. Może mnie nie zabije. -Zaśmiał się. Zaśmiałem się tez. Siedzieliśmy jeszcze chwile pijąc piwo.

- Wiesz co.. przepraszam Cię Sam, ale chciałbym zadzwonić do Nat. -powiedziałem po chwili patrząc na niego.

-Rozumie stary. Nie przepraszaj ja i tak miałem iść już do siebie. -powiedział i wziął piwo. -Dobranoc. -wstał i wyszedł.

-Dobranoc. -odpowiedziałem i wziąłem swój telefon. Sharon jeszcze była w łazience wiec wyszedłem spokojnie na balkon. Oparłem się o balustradę i wszedłem w kontakty. Wahałem się przez chwile, ale w końcu zadzwoniłem. Po kilku sygnałach zacząłem się martwic ale zdałem sobie sprawę ze jest juz trochę późno. Poza tym Nat bierze lekki, a one mogą powodować to że jest senna i szybciej chodzi spać. W końcu odebrała.

-Halo? -powiedziała lekko zaspanym tonem.

-Hej Nat. Przepraszam jeśli Cię obudziłem wiem ze już późno ale.. -przerwała mi.

-Stop Żołnierzu. Po pierwsze tak zbudziłeś mnie. Po drugie wyprzedzę twoje pytanie wszystko u mnie w porządku i czuje się lepiej. A ty? -spytała. Usmiechnałem się.

-Wszystko dobrze. Jutro misja i mam nadzieje ze wszystko pójdzie dobrze. -powiedziałem.

-Ja tez. Co jeszcze? -spytała.

-Hotel jest naprawdę wygodny, a jeśli chodzi o naszego nowego członka to widzę w nim naprawdę dobrego przywódcę. -powiedziałem.

-To dobrze. -powiedziała ziewajac. Uśmiechnąłem się. Ona robi to tak słodko.

-Słyszę że chce Ci się spać dalej więc juz Ci nie przeszkadzam. Dobranoc. -powiedziałem z uśmiechem.

-Dobranoc Kapitanie. -odpowiedziała i rozłączyła się. Odłożyłem telefon i wszedłem do pokoju. Sharon leżała na łóżku z telefonem. Położyłem się obok plecami do niej próbując spać.

Pv Sharon

Słyszałam jak rozmawia z Natasha. Słyszałam jego troskę w głosie. Jestem tak zazdrosna ze nie mam ochoty z nim rozmawiać. Chociaż tak bardzo chciałabym się do niego przytulić. Za bardzo go Kocham żeby z nim nie rozmawiać. Odłożyłam telefon i położyłam się obok niego słuchając tego jak oddycha.

Pv Natasha

To nie prawda że Steve mnie obudził. W rzeczywistości wcale nie mogłam spać. Myslałam cały czas nad tym czy to dobrze ze go kocham. W ciągu dnia nic ciekawego się nie działo. Tony z Brucem jak zwykle siedzieli w laboratorium, Thor i Clint były na siłowni, a ja z Wanda i Pepper przegadałyśmy połowę dnia. Próbowały wyciągnąć ze mnie informacje na temat moich uczuć do Steva, ale nie mialam ochoty o tym rozmawiać. Powiedziałam ze muszę iść do pokoju żarzyć swoje leki i wyszłam. Po rozmowie ze Stevem dalej nie mogłam spać. Myśl o tym ze jest z nim Sharon wzbudzała we mnie zazdrość. Próbowałam to jakoś powstrzymać ale mialam ochotę cos rozwalić za każdym razem. W końcu udało mi sie zaspać około 2 w nocy.

Pv Steve

Następna polowa dnia zleciała nam bardzo szybko. Byliśmy w kilku sklepach i w restauracji na obiedzie. Kiedy byliśmy w galeri handlowej Sharon poszła do jakiegoś sklepu z ciuchami. Skorzystałem z okazji i poszedłem do sklepu kupić cos Natashy, ponieważ miala urodziny za niedługo. Kupiłem jej nowe kabury na bron, które miały specjalny schowek na sztylety. Tak wiem słaby prezent ale myślę że się jej spodoba. Po kilku godzinach spotkaliśmy się wszyscy razem przed galeria przy samochodzie. Następnie udaliśmy się do hotelu. Poszliśmy do swoich pokoi się przygotować na misje. Około godziny 16;30 byliśmy gotowi do misji. Sharon wyszła z łazienki w długiej zielonej sukni i ciemno zielnych szpilkach. Miałem na sobie zwykły czarny garnitur.

-Wyglądasz seksownie w tym garniturze kapitanie. -powiedziała zalotnie Sharon i wzięła swoja torebkę.

-Dziękuję. Ty tez wyglądasz ładnie. -powiedziałem z uśmiechem. Uśmiechnęła się. Włożyliśmy do uszu komunikatory.

-Sam słyszysz mnie? -spytałem.

-Tak głośno i wyraźnie. Nasze pozycje zostały zajęte. -powiedział.

-Rozumiem. -odpowiedziałem. Wyszliśmy z apartamentu i udaliśmy się na przyjęcie. Weszliśmy tam idąc ręką pod rękę. Zauważyliśmy nasz cel i podeszliśmy do niego.

-Dzień Dobry. Jestem Matthew Truman. -podałem mu rękę. Przywitaliśmy się.

-Edward Coolins. -powiedzial.

-To moja żona Amanda. -przedstawiłem Sharon.

-Dzień Dobry. -podała mu rękę. On wziął i pocałował wierzch dłoni.

-Zapraszam do mojego stolika. -powiedział. Poszliśmy z nim. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych interesach. Po kilku drinkach postanowiłem ze to dobry czas żeby zacząć misje. Popatrzyłem na Sharon i kiwnąłem głowa. Zrozumiała mój sygnał.

-Przepraszam muszę wyjść do toalety. -powiedziałem i odszedłem od nich. Zza rogu widziałem jak Sharon udając pijana siada na kolanach Zemo. Był całkiem pijany i nie przeszkadzało mu to. Szeptała do niego cos na ucho a on tylko śmiał się. W pewnym momencie Zemo wstał i zaprowadził Sharon do swojego pokoju. Jego ochroniarze stali po bokach wejścia.

-Steve. Misja wykonana. -usłyszałem przez komunikator glos Sharon. Podbiegłem do ochroniarzy i zacząłem się z nimi bic. Pokonałem ich wszystkich i poszedłem pomóc Sharon. Wzięliśmy nieprzytomnego Zemo pod pachy i zaczęliśmy prowadzić na tyły hotelu. Zatrzymali nas nagle żołnierze Hydry. Zacząłem z nimi walczyć, a Sharon pilnowała Zemo.

-Sam.. -powiedziałem przez zęby. -Potrzebujemy tu Was.

-Juz lecę. -powiedział. Po chwili pojawił się obok i mi pomógł. Peter przyleciał Qunjetem i pomógł Sharon z Zemo. Zaprowadzili go i zapieli mu ręce kajdankami do siedzenia. Dołączyliśmy do nich po chwili i polecieliśmy w stronę bazy. Zadzwoniłem do Hill.

-Hill. Misja wykonana. -powiedziałem.

-Rozumiem Kapitanie. Wracajcie do bazy. -powiedziała.

-Jesteśmy w drodze. -powiedziałem i zająłem swoje miejsce w Qunjecie.

--------------------------------------------------
Hej! Hej! Hej! 😄

Jestem z nowym rozdziałem 😊
Tak wiem że miał się pojawić szybciej ale moja wena nie chciała zemną współpracować meh 😂😕
Mam nadzieję że mi wybaczycie i ze rozdział Wam się spodoba. 😁
A i Dziękuję za 300 wyświetlanie!!! 😍
Jesteście Kochani 💞

Do napisania! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro