Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pv Steve

Lot był straszne długi. Wszyscy chcieli spać i poprosić Jarvisa żeby prowadził, ale zgłosiłem sie na ochotnika bo nie mogłem zasnąć. Lecieliśmy kilka dobrych godzin. Zerkałem chwilami na zespół i na Zemo, który dalej był nie przytomny i siedział przykuty do fotela. Około 7;00 rano byliśmy na miejscu. Cały zespół wstał wypoczęty.

-Dzień Dobry. -przywitałem ich.

-Dzień dobry Steve. -uśmiechnęła się Sharon.

-Dobry. -ziewnał i rozciagnał sie Sam.

-Dzień dobry Kapitanie. -powiedział z uśmiechem Peter.

-Dobra. To kto na ochotnika budzi naszego pasażera? -spytałem z uśmiechem.

-Ja! Ja! Mogę ja? Proszę... -zaczał mnie błagać Peter.

-Dobra młody. -powiedziałem.

-Albo wie pan co... Mam plan. -uśmiechnął się i podszedł do mnie. Szepnał mi na ucho swój plan. Zasmiałem się.

-Okey zróbmy to.

Uśmiechnął się i podszedł do Zemo. Powiedziałem Samowi i Sharon co chce zrobić Peter. Stanęliśmy przed Zemo. Sam oblał go zimną woda żeby się obudził. Kiedy zaczał otwierac oczy przed jego twarza po sieci zjechał Peter ze swoja maska na twarzy.

-Dzien Dobry. To nie zdrowe pic tyle alkoholu. -powiedział Peter i zszedł na dół, a my zasmialismy się stojąc z nim. Zemo był zdezorientowany i jedyne co powiedział to jakies słowa nie do zrozumienia.

-Haha nieźle młody. -powiedziałem z uśmiechem, a Peter ściągnął maske i tez się usmiechnał. -Dobra. Chłopaki weźcie go. -powiedziałem. Przyszli agenci S.H.I.E.L.D i zabrali Zemo. Gdy go brali powiedział takie słowa: „Twój Bucky znowu Cie pamięta.. i kazał mi przekazać wiadomość dla Ciebie." Po czym zabrali go do wiezienia w wierzy. Stałem przez chwile zdezorientowany, zacisnąłem pięści i napiąłem szczękę. Juz miałem biec za nimi i wbic Zemo z całej sily w ścianę, pytając o co mu chodzi ale poczułem czyjas reke na ramieniu. To był Sam.

-Spokojnie Steve. Fury na pewno będzie kazał nam go przesłuchać. -powiedział. Westchnąłem.

-Masz racje.. -odparłem i wziąłem swoja torbę.

Wszyscy wróciliśmy do swoich pokoi. Odłożyłem torbę i poszedłem do łazienki wziąść prysznic. Wyszedłem ubrany w czarne dresy i biała obcisłą koszulke z Under Armour. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie wody. Napiłem się i oparłem o blat w kuchni pomyślałem o tym co powiedział Zemo. Od razu przez głowe przelciało mi tysiąc myśli związanych z Buckim. Uderzyłem pięściami w stół i westchnąłem zakładając ręce za głowe. Kiedy ochłonąłem postanowiłem porozmawiac z Nat, chociaż lepszym rozwiązaniem była by rozmowa z Sharon najpierw. Tak czy inaczej musze zobaczyć Natashe. Najlepiej teraz.

Pv Natasha

Następnego dnia dowiedziałam sie ze Steve juz wrócił. Tak bardzo chciałam sie z nim zobaczyć, ale musiałam iść do Bruca żeby zdjął mi juz ten cholerny stabilizator. Zjadłam coś i się przebrałam. Wyszłam ubrana w t-shirt z tarczą S.H.I.E.L.D na ramieniu i czarne dzinsy. Pokulałam do windy i po chwili byłam juz na pietrze Bruca. Weszłam do jego labolatorium. On byl jak zwykle zajęty.

-Hej Zielony. Nie przeszkadzam? -spytalam z usmieszkiem.

-O hej Nat. Nie. Pamiętam o tobie i specjalnie nie zajmowałem się czymś ważnym. Chodź ze mną. -powiedział. Poszłam za nim.

-Połóż się tu. -wskazał na łóżko. Zrobiłam co mi kazano. Po chwili Bruce zdjął stabilizator.

-Gotowe. Wszystko juz w porządku. Blizny niestety zostaną -westchnęłam- no i musisz jeszcze trochę uważać, ale mam nadzieje ze do konca tygodnia twoje serum sobie poradzi. -powiedzial patrzac na mnie.

-Wiem.. Tez tak myślę. -uśmiechnęłam sie słabo i wstałam. -Dziękuję. Pa.-skierowałam się do wyjscia.

-Nie ma za co Nat. Narazie. -powiedział. Wyszłam z jego labolatorium. Postanowiłam że pójdę na siłownię się po rozciągać i pobiegać na bierzni żeby wrocic do dawnej kondycji i refleksu. Oczywiście najpierw muszę iść do pokoju się przebrać. Weszłam do windy i wróciłam na swoje piętro. Kiedy wyszłam z windy zobaczylam jak Steve wychodzi z pokoju. Jego koszulka pokazywała zarys jego mięśni. Moje serce natychmiast przyspieszyło.

Pv Steve

Wyszedłem z pokoju i odrazu zobaczyłem Natashe. Nie miała juz stabilizatora i wyglądala.. Pięknie. Podszedłem bliżej żeby się przywitać.

-Hej Nat. Jak noga? Już wszystko w porzadku? -spytałem patrząc na nia. Wreszcie znowu ja widzę.

-Hej Steve. Tak wszystko dobrze. Jak misja? -spytała patrząc na mnie.

-Dobrze. Złapaliśmy Zemo. Jest teraz tu w wierzy zamknięty w więzieniu. -powiedziałem.

-To dobrze. Jak nowy członek zespolu? -spytała z uśmiechem.

-Peter? Jest naprawdę świetnym młodym człowiekiem. Widzę w nim zdolności przywódcze. -uśmiechnąłem sie. -Do tego ma świetne pomysły i chyba widział wszystkie filmy jakie moga byc. -zaśmiałem sie. Natasha patrzyła na mnie z usmiechem.

-To wspaniale. Musze z nim w końcu porozmawiac. -powiedziała.

-Koniecznie. Wiesz Nat... Pamiętasz jak rozmawialiśmy przed misja..? Chciałbym dokończyć ta rozmowę.. -powiedzialem niepewnie.

-Tak pamiętam. Dobrze. Wiec.. może chodźmy do mojego pokoju hm? -spytała.

-Okey chodźmy. -powiedziałem i udałem sie z Nat ramie w ramie do je pokoju. Weszliśmy i kiedy drzwi się zamknęły odrazy zacząłem.

-Wiec.. -spoważniałem i podrapałem się nerwowo po karku. -Chodzi o to.. -zacząłem ale przerwało mi pukanie do drzwi. Westchnęłam. Znowu. Do pokoju weszla Hill.

-Przepraszam ze przerywam, ale Fury każe Ci uczestniczyć w przesłuchaniu Zemo, Kapitanie. Prosi również żebyś wziął ze sobą pendrvia. -powiedziała. Westchnęłam zirytowany.

-Dobra będę tam za piec minut. -powiedziałem. Hill kiwnęła głową i wyszła. -Przepraszam Nat.. Znowu muszę isc. Wiesz Zemo, Bucky i to wszystko.. Eh naprawdę nie wie.. -przerwała mi chichocząc. -Czemu się śmiejesz? -spytałem ze zdziwieniem. Pierwszy raz słyszałem jak to robi. To było słodkie i to też sprawia że zakochuje się w niej jeszcze bardziej.

-Przepraszam ale lubię patrzeć jak się miotasz i nie wiesz co masz powiedzieć. -uśmiechnęła się i podeszła kładąc mi rękę na ramieniu. -Spokojnie. Wszystko rozumiem Steve. Porozmawiamy później. -Uśmiechnąłem sie czując jej rękę na ramieniu. Tęskniłem za tym.

-Dziękuję że mnie rozumiesz Nat. Będę wolny za około dwie godziny bo muszę coś załatwić po drodze. -powiedziałem idąc w kierunku drzwi.

-Hmm.. Czyżby spotkanie z Sharon ponownie? -spytała z tym swoim półuśmiechem.

-Możliwe. -powiedziałem w drzwiach. - Do potem.

-Pa. -odpowiedziała z uśmiechem. Odpowiedziałem tym samym i wyszedłem. Westchnęłam z irytacji. Muszę w końcu jej to powiedzieć, ale najpierw sprawa z Zemo potem Sharon, a na końcu najważniejsze.. rozmowa z Natasha.

Pv Natasha

Ciesze się że zobaczyłam Steva, ale kiedy podczas rozmowy spoważniał po całym kręgosłupie przeszły mnie dreszcze. Byłam przez chwilę pewna że chciał mi powiedzieć o swoich uczuciach do mnie, ale.. Potem powiedział o spotkaniu. Pewnie chodzi o Sharon. Zrobiłam się znowu zazdrosna przez chwilę, ale nie pokazywałam tego. Westchnęłam i stanęłam przy blacie w kuchni. Niby miałam iść biegać, ale przez te myśli nie mam teraz na nic siły. Otworzyłam szafkę mające nadzieje że znajdę w niej jakiś alkohol. Niestety nic tam nie było. Pewnie Clint tu był. Zawsze kiedy go czymś poczęstuje przychodzi i częstuje się sam. Westchnęłam i postanowiłam ze pojadę do jakiegoś lokalnego baru. Ubrałam swoja luźna biała koszulkę z dekoltem i założyłam na nią moja czarną skórzaną kurtkę. Wzięłam portfel i klucze do mojej Corvetty. Wyszłam z pokoju, a Jarvis go zamknął.

-Gdzie się wybierasz? -usłyszałam znajomy głos. To był Clint który opierał się o ścianę przy moich drzwiach.

-Muszę usunąć wszystkie myśli z mojej głowy związane ze Stevem i Sharon. -powiedziałam.

-O czyżby Czarna Wdowa była zazdrosna? -powiedział z uśmieszkiem. Uderzyłam go w ramie.

-Nie! Może.. Uhh! Nie wiem okey! -powiedziałam zirytowana. -Muszę się napić bo jak zwykle wypiłeś mi wszystko. -popatrzyłam na niego.

-Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. To była zbyt dobra wódka. -powiedział z uśmiechem. Przewróciłam oczami.

-Idę. Wrócę późno. -powiedziałam i skierowałam się do windy.

-Uważaj na siebie. -powiedział.

-Umiem o siebie zadbać Barton. -weszłam do windy i posłałam mu uśmieszek. Zjechałam na sam dół do garażu. Wsiadłam do mojej Corvetty i ubrałam okulary. Westchnęłam i wyjechałam z garażu.

Pv Steve

Przesłuchanie trwało. Dałem Furyemu pendriva. On analizowała go razem z Hill. Zemo siedział za szybą przed nami przykuty do krzesła. Patrzyłem na niego, a on na mnie z chytrym uśmiechem na twarzy. Na szczęście nas nie słyszał.

-Fury? Moge do niego wejsc? -spytałem patrząc na Furego.

-Tak, ale nie rób nic głupiego. -powiedział. Zignorowałem go i wszedłem.

-Witam Kapitanie Rogers. -powiedział.

-Mów co powiedział Ci Bucky. -próbowałem być spokojny.

-Mówił że Cię pamięta za każdym razem przed praniem mózgu. Mówi ze pamięta wszystko. Ciebie, to co się stało na moście, i to ze jesteście najlepszymi przyjaciółmi.. -powiedział spokojnie. Wszystkie zdarzenia odrazy przejęły moja glowę.

-Cos jeszcze? -spytałem.

-A tak.. Mówił że Cię znajdzie, a potem gdy zrobili mu pranie mózgu to dokończył to co zaczął słowami "i zabiję Ciebie i twoich najbliższych bo jesteś moim celem." -powiedział z chytrym uśmiechem. Nerwy mnie poniosły. Wziąłem go za ramiona i wgniotłem z całej siły w ścianę.

-Rogers uspokój się! -krzyknął Fury przez mikrofon. Ignorowałem to.

-Kłamiesz! -warknąłem na niego.

-Co jak co ale w tej sprawię akurat nie.. Poza tym wiem gdzie on teraz jest. -powiedział. Chwyciłem go mocniej.

-Gdzie?! Gadaj! -krzyknąłem.

-W magazynie.. Na drugim końcu Rosji.. -powiedział ciężko oddychając. Rozluźniłem uścisk. Wtedy weszli do nas uzbrojeni agenci S.H.I.E.L.D.

-Kapitanie.. Proszę się odsunąć.. -powiedział jeden z nich. Wyszedłem pełen gniewu z tamtąd, a Zemo tylko się śmiał.

-Przepraszam Fury poniosło mnie. Muszę ochłonąć. -powiedziałem.

-Rozumiem. -powiedział, a ja wyszedłem. To wszystko jest skomplikowane. Muszę odnaleźć Buckiego, ale najpierw muszę ochłonąć i poskładać wszystkie myśli. Jestem załamany a jedyną osobą która może mi poprawić w tym momencie humor to Natasha. Pojechałem windą na nasze piętro i chciałem zapukać do jej drzwi ale były otwarte. Wszedłem po cichu do środka.

-Natasha? Jesteś tu? -powiedziałem rozglądając się. Wszedłem dalej i zobaczyłem znajomą postać stojącą w kuchni. To był Clint. -Co ty tu robisz?

-O hej Cap. Wiesz.. Ostatnio wypiłem Nat jej ulubioną wódkę wiec postanowiłem że jej ją odkupię. Wiec kupiłem kilka nowych smaków i przyszedłem tu żeby je z nią wypróbować, ale ze ona jeszcze nie wróciłam to próbuje sam. -powiedział Clint.

-Okey.. A gdzie ona jest? -spytałem martwiąc się.

-Poszła do lokalnego baru się napić. -powiedział nalewając sobie wódkę.

-Wiesz do którego? -spytałem.

-A co ty sie tak martwisz Kapitanie? Ona umie zadbać o siebie sama. -powiedział z uśmiechem i podał mi kieliszek z wódka.

-Wiem. I dzieki, ale nie mam ochoty na wódkę o tak późnej porze. -powiedziałem.

-Nigdy nie ma złej pory na dobra wódkę Kapitanie. -uśmiechnął się.

-Może. Ida jej poszukać. -powiedziałem i udałem się do wyjścia.

-Ktoś tu się chyba zakochał! -krzyknął Clint, a ja wyszedłem. Miał racje. Kocham Nat i martwię sie o nią. Muszę ja znaleźć. Wyszedłem z wierzy i zacząłem jej szukać. Gdzie ona może być. Westchnęłam. Kiedy już miałem sie wracać do wierzy, przechodząc obok pewnego baru zobaczyłem znajomą ruda głowę za szybą.

Pv Natasha

Byłam w barze. Było około 22;30. Piłam juz ósmą kolejkę wódki i szóstą kolejkę whisky z colą. Byłam pijana. Myslałam o moim kochanym Kapitanie. Niee.. On nie jest mój.. Jeszcze. Ta głupia suka Sharon myśli ze mi go odbierze. Nie ma takiej opcji.

-Barman! Kolejną kolejkę prosze. -krzyknęłam.

-Czy to nie za dużo dla pani? -spytał. Pociągnęłam go za kołnierzyk blisko swojej twarzy.

-Skarbie.. To ja decyduje kiedy jest dla mnie za dużo. Nalej kolejna. -powiedziałam, a on zrobił się czerwony i nalał mi kolejny kieliszek. Wypiłam go i popiłam resztką whisky. Położyłam pieniądze na stół i wyszłam z baru. Przy wyjściu zaczepił mnie jakiś facet.

-Hej. Co taka piękna kobieta robi tu tak całkiem sama? -spytał.

-Przyszła się napić. -powiedziałam z zalotnym uśmiechem na twarzy.

-Mhm.. Może zatańczymy? -powiedział, chwycił mnie w tali i pociągnął na parkiet. Po krótkim tańcu wyszłam z baru i potknęłam się na schodach kiedy para silnych ramion mnie złapała.

Pv Steve

Widziałem wszystko co zaszło w barze. Byłem zazdrosny i wściekły jeszcze bardziej niż wcześniej, ale kiedy Nat odsunęła sie od tego faceta trochę mi przeszło. Gdy wyszła potknęła sie na schodach, a ja złapałem ja.

-Hej Kapitanie. -powiedziała patrząc na mnie z tym swoim uśmieszkiem. Przynajmniej wie kim jestem to dobry znak.

-Hej. Co ty tu robisz sama? Co to za facet? -spytałem stawiając ja na nogi.

-Mm.. Czyżby Kapitan był zazdrosny? -spytała opierając ręce na mojej piersi i będąc tylko kilka cali od mojej twarzy.

-Po prostu się martwię. -powiedziałem odsuwając ją niechętnie odemnie.

-Jesteś taki słodki. -powiedziała i próbowała iść, ale podniosłem ja i wziąłem na ręce. -Aww.. Bierz mnie do domu Kapitanie! -krzyknęła. Zaniosłem ja do wierzy. Kiedy szliśmy Nat cały czas mówiła coś do mnie.

-Jesteś taki silny i seksowny Rogers. -szeptała w moja skórę na szyji. -I taki słodki. Niebieskie oczka jak u szczeniaka. -składała pocałunki na mojej szyji. Zaśmiałem sie.

-Szczeniak tak? -zaniosłem ja do swojego pokoju i położyłem na łóżku.

-Słodki szczeniak. -patrzyła na mnie. Poszedłem po jakieś ciuchy dla niej i dla mnie. Nie chciałem iść do jej pokoju bo było późno wiec dalem jej swoja jakaś koszulkę. Poszła się przebrać do łazienki, a ja za ten czas przebrałem się w pokoju w czarne dresy bez koszulki. Kiedy Nat wyszła z łazienki jej widok zaparł mi dech w piersi. Była w mojej czarnej koszulce z napisem Brooklyn, która była na nią za duża i zsuwała jej się z jednego ramienia. Wyglądała pięknie.

-Czemu tak na mnie patrzysz? -spytała podchodząc do mnie kołysząc jednocześnie biodrami.

-Ponieważ jesteś piękna. -powiedziałem. -Połóż się tu. -wskazałem na swoje łóżko podeszła i położyła się. -Ja będę spał na kanapie. -powiedziałem i już miałem iść kiedy Natasha mnie zatrzymała.

-Nie. To twój pokój. Jest wystarczająco dużo miejsc dla nas obojga na twoim łóżku. -powiedziała z uśmiechem.

-Nie Nat. To nie jest.. -przerwała mi.

-Chodź do mnie! -krzyknęła. Nie miałem wyjścia. Położyłem się obok niej wygodnie na plecach. Nat leżała plecami do mnie, ale po chwili odwróciła się i położyła głowę na mojej piersi wtulając się we mnie.

-Nat.. -zacząłem.

-Zamknij się już i przytul mnie. -powiedziała z uśmieszkiem. Przytuliłem ja. Czułem jak oddycha spokojnie na mojej piersi.

-Wiesz co Nat.. Kocham Cię.. -wyszeptałem, ale ona juz zaspała i nie słyszała jak to mówię. Może to i lepiej.. Westchnęłam. Oderwałem się od wszystkich myśli, zrelaksowałem i cieszyłem sie tym, że mam moją miłość w ramionach.

--------------------------------------------------
Hej! Hej! Hej! 😄

Przepraszam że musieliście czekać na rozdział trochę dłużej niż zwykle, ale moja wena miała bunt meh 😐
Mam nadziej że rozdział Wam się spodobał 😁😄
Nat jest pijana. Steve wziął ja do swojego pokoju. Śpią razem. Jak myślicie co dalej? Co będzie następnego dnia? 🤔

Jak zwykle pamiętajcie że komentarze 💬 i głosy 🌟 motywują, a przynajmniej mam nadzieję że moja wena skończy w końcu strajk haha 😂

Dziękuję i do napisania! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro