Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*UWAGA rozdział zawiera sceny intymne*

--------------------------------------------------

Pv Steve

Rano zbudzilem się około 8:00. Obróciłem się na drugi bok i otworzyłem oczy. Zobaczyłem najpiękniejszy widok na świecie. Natasha leżała na plecach z głową zwróconą lekko w drugą stronę, a włosy leżały po bokach jej twarzy. Jedną ręke miała na brzuchu, a druga obok głowy. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli. Jej twarz była spokojna. Wyglądała pieknie. Te usta, oczy, nos, kosci policzkowe i szczęka. Tak krzywe i doskonałe. Chciałbym móc ją całować wszedzie i budzic się tuż obok niej kazdego ranka. Tak bardzo ją Kocham. Patrzyłem na Natashe cały czas. Po chwili położyłem się na plecy i westchnałem głeboko. Wstałem powoli nie budząc Nat i wziałem czyste rzeczy z torby. Wszedłem do łazienki i zrobiłem swoja poranna toalete. Wyszedełm ubrany w szara obcisła koszulke i dresy. Poszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Wyciagnałem potrzebny produkty i zacząłem. Po około 30 minutach spojrzałem na zegarek. 9;30. Podałem śniadanie na stół i usiadłem. Czytałem gazete i piłem herbate.

Pv Natasha

Obudziałam się i usiadłam na łóżku ziewajac. Pierwszy raz od tylu lat spałam spokojnie. Bez żadnych koszmarów. Rozciagnełam się i poszłam do łazienki z ciuchami. Zmyłam swój makijaż który miałam jeszcze z zeszłej nocy i umyłam twarz. Przebrałam się i pomalowałam delikatnie. Pomalowałam rzesy i podkresiłam troche oko eyelinerem. Wyszłam ubrana w czarna obcisła koszulke i czarne obcisłe spodnie z dziurami na kolanach. Przeczesałam ręka włosy i poczuałam ciekawy zapach z kuchni. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Na stole stał talerz z tosatmi, nalesnikami i jajkami z bekonem. Obok siedział Steve czytajac gazete. Miał obcisła koszulke, która jak zawsze pokazywała jego doskonałe miesnie.

-O zbudziłaś się! Dzień Dobry. -powiedział Steve odkładajac gazete. -Prosze siadaj i częstuj się.

-Dzień Dobry. Zaraz tylko zrobie sobie kawe. -powiedziałam siegajac do szafki po kawe i cukier. Zagotowałam wode i po chwili miałam gotowy mój czarny napój. Usiadłam naprzeciwko Steve i zaczełam jesć. -Wiec.. Jak ma wygladać nasza misja? -spytałam biorac lyka kawy.

-Tak jak zwykle. Przychodzmy do klubu. Ja robię drinki ty zajmujesz facetow. Kiedy nasz cel zjawi się w klubie koncze swoja zmianę i przebieram się w swoj kombinezon. Zajme się jego ochroniarzami a Ty zaciagniesz go do pokoju i uspisz. Kiedy dasz mi znak przez komunikator wezme Qunjet i pomoge Ci go tam zaprowadzić. Myślę ze to tyle. -powiedział patrząc na mnie.

-Okey. Rozumiem. Co będziemy robić teraz? -spytałam biorac kolejny łyk. Steve uśmiechnął się.

-Nie wiem.. Chyba pójdę na słownie znowu. To dobre miejsce do przemyślenia sobie wszystkiego. Chcesz isc zemną?

-Moge. -powiedzialam uśmiechając sie.Wypiłam kawe i dałam kubek do zlewu razem z pustym talerzem. -Dziekuje było pyszne. Kiedy chcesz isc?

-Nie ma za co. Myśle, że za godzine. -usmiechnał się i wstał. Podszedł do zlewu i zaczał myć naczynia.

-Okey. -powiedziałam i wstałam.

Poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Akurat leciał kolejny odcinek "The 100" wiec zaczełam oglądać.

Pv Steve

Po około 20 minutach umyłem dokładnie wszystkie naczynia. Powycierałem rece i wyszedłem z kuchni. Widziałem, ze Natasha siedzi na kanapie z głowa w dół. To znak ze cos ja gryzie. Znam ja za dobrze. Poszedłem do salonu i usiadłem obok niej.

-Co się dzieje? -spytałem patrzac na nią. Natasha otrzasneła się z mysli.

-Nic.. -westchneła patrzac przed siebie.

-Nat.. za dobrze Cie znam. Wiem ze cos Cie gryzie. -powiedziałem z usmiechem. Popatrzyła na mnie ze słabym uśmiechem.

-Chodzi o moją przeszłość... Od kiedy mój mąż Alexi zginał zaczełam zabijać ludzi na zlecenie. Mordowałam każdego przez gniew. Pózniej okazało się ze Alexi jednak zyje a jego smierć to tylko kłamstwo... Kiedy Clint dostał zlecenie zabić mnie nie zrobił tego. Przywiózł mnie do S.H.I.E.L.D. Postanowaił, że pora wymazac czerwien z mojej ksiegi. Stałam się najlpeszym szpiegiem w bazie. Nastepnie razem z Tonym, który juz wczesniej wiedział o tym pomysle, stworzylismy Avengers. Projekt Furego. Mimo tego, ze jestem Avengersem.. Nie czuje zebym wymazała chodz troche czerwieni.. -powiedziała i popatrzyła znowu w dół.

-Natasha wiesz ze to nie prawda. Czynisz wiele dobrego. Twoja decyzja o przejscie na dobra strone była świetna. Jestes wspaniała kobieta i przyjaciółką. Myśle, ze wymazałas cała czerwien ze swojej ksiegi. -popatrzyłem na nią z usmiechem. Popatrzyła i usmiechneła się słabo.

-Dalej nie mam pojecia dlaczego mi zaufałes.. Czarnej Wdowie nie powinno się ufać.. -powiedziała patrzac na mnie.

-Naprawde chcesz wiedzieć czemu? -spytałem.

-Tak. -odpowiedziała stanowczo.

-Poniewaz.. przypominasz mi Peggy.. -zacząłem. Natasha patrzyła na mnie, a ja spusciłem głowe. -Jestes mądra, silna, wspaniała, stanowcza i odważna.. Peggy tez taka była.. Zaufałem jej od samego początku kiedy przyjeli mnie do wojska. Nie żałowałem tego i nie załuje.. Była wspaniała dziewczyna.. do czasu kiedy znalezli mnie w lodzie.. pozniej juz wiesz jak było..

-Rozumiem Steve. Nie mów juz nic wiecej. Wiem ze Ci przykro. Dziekuje. -odpowiedziała Natasha.

-Nie masz za co.. Wazne ze chociaz troche poprawiłem Ci humor. -usmiechnałem się. Nat zrobiła to samo.

-Wiec.. idziemy na ta siłownie? -spytała z tym swoimi usmieszkiem.

-Oczywiscie prosze pani. -usmiechnałem się.

Poszlismy razem do sypialni przebrac się na siłownie. Wzielismy potrzebne rzeczy i wyszlismy z apartamentu. Udalismy się w strone windy. Wsiedslimy do niej i pojechalismy na pietro z silownią. Po chwili bylismy na juz na miejscu. Na siłowni było pusto. Nie było nikogo oprócz nas. Biłem w worek i myslaem o Nat, która biegała na bierzni przedemna po prawej stronie. Miała na sobie czarno-czerwony sportowy top i czarne obcisłe spodenki. Pierwszy raz widzialem jak ma zwiazne włosy w kucyk. Wygladała tak pieknie. Po chwili przestałem juz na nią patrzeć i skupiłem się na worku.

Pv Natasha

Biegałam na bierzni ze słuchawkami w uszach. Sluchalam swojej playlisty kiedy w lustrze przedemną zobaczylam, że Steve na mnie patrzy. To był tylko ułamek sekundy kiedy zaczął z powrotem uderzać w worek. Uśmiechnęłam sie do siebie i biegałam dalej. Byliśmy na siłowni dość długo. Po około 4 godzinach wróciliśmy oboje do swojego apartamentu. Wzielam ciuchy na zmiane i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam delikatny makijaż. Pomalowałam rzesy i zrobiłam lekka kreske. Wyszłam z łazienki ubrana w czarna koszulke na ramioczkach i czarnych obcisłych getrach. Wycierałam jeszcze lekko mokre włosy recznikiem. Steve siedział na łózku czekajac aż łazienka bedzie wolna.

-Skończyłam. -powiedziałam z usmiechem. Zaskanowalm mnie wzrokiem. 

-Widze. -usmiechnał sie i wszedł do łazienki. 

Odłozyłam recznik na krzesło i poszłam do kuchni. Nalałam sobie soku do szkalnki i wziełam miske suchych płatków. Poszłam do sypialni i wziełam swoja ksiązke z torby. Zeszłam spowrotem na dół do salonu, usiadłam wygodnie na kanapie i zaczełam czytać. Czytałam ksiązke pod tytułem "Uwikłanie". Kryminał. Naprawdę mi sie spodobała. Uwielbiam czytac takie ksiązki. Po chwili z łazienki wyszedł Steve. Miał na sobie tylko dzinsy i koszulke w rece. Spojrzałam na niego kiedy nie patrzył. Jego doskonale umiesnioe ciało jeszcze błyszczało od niewielkiej ilosci wody. Tak bardzo chciabym móc dotknać tego torsu i ramion. Wszystkiego. Uśmiechnęłam sie do siebie niezauwazalnie. Steve ubrał biała obcisął koszulke, która pokazywała jego mięsnie. Kazda obcisła koszulka zawsze pokazuje jego cały umięśniony tors. 

-Przepraszam że przerywam czytanie ale co chciałabyś zjeść na obiadokolacje? -spytał mnie nagle z usmiechem.

-Hmm... Myśle, że kurczaka z ryżem, a na kolacje wystarcza mi kanapki. -odpowiedziałam z usmiechem.

-Okey. Zostajemy tu czy idziemy na dół? -spytał.

-Możemy zjeść tu i tak za kilka godzin  jedziemy do klubu. -odpowiedziałam. On usmiechnał się i skinał głową. 

Poszedł do kuchni zeby zadzwonic i zamówić nam jedzenie. Patrzyłam na niego przez chwile. Jest idelany, przystojny i miły. Nie! Romanoff! Przestań! Westchnełam i czytałam dalej swoją ksiązke. 

Pv Steve 

Poszedłem do kuchni zamówic jedzenie. Kiedy to zrobiłem poszedłem do sypialni i wyciagnałem ze swojej torby ołówek i szkicownik. Zszedłem na dół i usiadłem naprzeciwko Nat w fotelu. Wziałem szkicownik na kolana i zaczałem przegladac swoje stare rysunki. Był tam rysunek z czasów wojny który przestawiał mnie jako małpe. Wykorzystywali mnie. Robili przestawienia z których ludzie sie smiali. Westchnąłem i odwróciłem na nastepna strone. Na nastepnej stronie znajdował sie rysunek Peggy. Była wtedy młoda, piekna i miała na sobie czerwona sukienke. Pamietam ten dzień. Wyglądała wtedy cudownie. Usmiechnałem sie słabo do siebie i przewracałem strony dalej. Otworzyłem w koncu na czysystej stronie. Popatrzyłem na Nat. Była skupiona na czytaniu. Widać ze jest bardzo zainteresowana. Jej oczy śledza każda czesc strony bardzo dokładnie. Jej włosy opadały jej sfobodnie na ramiona. Postanowiłem, że ja narysuje. Po około dwódziestu minutach ktos zadzwonił do drzwi. 

-Sprawdze kto to. -powiedziałem i skierowałem sie do drzwi. Otowrzyłem. 

-Dzień dobry. Oto państwa katering. -powiedział kelner i wjechał wózkiem z jedzeniem do apartamentu. 

-Dziekuje. -powiedziałem z usmiechem i zapłaciłem. 

-Smacznego. -powiedział kelner i odszedł. Zamknałem drzwi. 

-Nat! Obiad już jest! -krzyknałem i zaczałem rozkładac talerze na stół. 

-Idę! -odkrzykneła. 

Rozłozyłem wszystko na stół i czekałm aż Nat  przyjdzie. W koncu przyszła odsunałem jej krzesło zeby usiadła do stołu. 

-Jak to ładnie pachnie. -powiedziała i usiadła. Usiadłem naprzeciwko niej. 

-Smacznego. -powiedziałem z usmiechem. 

-Dziekuje. Nawzajem. -odpowiedziała równiez z uśmiechem. 

Kiedy spokojnie zjedliśmy obaid posprzatałem wsystko i zaczałem robic kanapki. 

Pv Natasha

Po obiedzie wróciłam spowrotem do salonu.  Idąc w strone kanapy zauwazyłam szkicownik Steve, który leżał zamkniety na stole. Sprawdziłam czy nie patrzy i otworzyłam go. Widziałam kilka rysunków Peggy i Buckiego. Nie zauwazyłam kiedy podszedł do mnie Steve z talerzem kanapek. 

-Nie ładnie szperać w czyiś rzeczach Romanoff. -powiedział z uśmiechem i odłozył kanapki na stoł. 

-Mhm.. nie wiedziałam, ze Kapitan Ameryka rysuje. -powiedziałam z pół usmiechem. 

-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- usmiechnał sie. Usiedlismy oboje razem na kanapie. Trzymałam szkicownik na kanapie.

-Te rysunki są świetne. Kiedy nauczyłes sie tak rysowac? -spytałam zaciekawiona.

-Kiedy moja mama była chora.. opiekowałem się nią cały czas, a gdy spała byłem za zbyt chory i słaby żeby poograc z kolegami na polu w piłke lub cos innego.. wiec byłem w domu i rysowałem. Na poczatku rysowałem rózne krajobrazy lub ludzi za oknem  którzy byli zajeci swoimi sprawami. Pózniej ryoswałem zwierzeta i ludzi. Z czasem nabierałem wiekszych umiejetnnosci i zostało mi to do dzisiaj. -powiedział Steve.

-Okey rozumiem. Przykro mi Steve z powodu twojej mamy. -powiedziałam, odłożyłam szkicownik i popatrzyłam sie na niego.

-Dziekuje. Umarła we śnie.. Jak Peggy. -powiedzial smutnym tonem.

-Rozumiem Steve. Spokojnie nie myśl juz o tym. Napewno jest jej dobrze tam w górze tak jak i Peggy. -odpowiedzialam z lekkim usmiechem.

-Tak wiem. Masz racje. Zjedzmy kolacje i jedźmy do klubu. -odpowiedzial i wzial kanapke.

-Masz rację. -odpowiedzialam i równiez wzielam kanapke.

Włączyłam telewizor. Akurat leciały trzy nowe odcinki mojego serialu. Wytłumaczyłam Steve'owi o co chodzi i zaczęliśmy razem oglądać. Kiedy skończyliśmy wstałam i udałam sie w strone sypialni.

-Ide sie przebrac. -powiedziałam do Steva.

-Czekaj pójdę z toba. Musze spakowac swoj kombinezon. -powiedział z uśmiechem i oboje poszliśmy do sypialni.

Wzięłam ze swojej torby czarno-czerwony koronkowy gorset, czarne rajstopy do kolan, czarne rękawice i czarne obcasy. Poszlam do łazienki sie ubrać. Po chwili stalam przed lustrem gotowa i robiłam makijaż. Tym razem pomalowałam powieki brazowym cieniem i lekko ciemniejszy w zalamaniu brwi. Pomalowałam usta na czerwono i zrobiłam czarne kreski eyelinerem. Poprawiłam włosy i wyszłam z łazienki. (Coś w tym stylu 😄)

-Steve.. Myślisz, że tak bedzie okey? -spytałam. Steve stał przy swojej torbie i pakował sie. 

Pv Steve 

Pakowałem sie kiedy nagle usłyszałem głos Nat. Odwróciłem sie i zamarłem na chwile. O boże... Ona wygląda cudownie. Ten gorset, makijaż i zielone oczy. Po prostu wszystko. Nie ukrywam, że to był podniecajacy widok, ale szybko odtraciłem te brunde myśli i odpowiedziałem na pytanie.

-Wow.. yy.. to znaczy Tak! Wyglądasz świetnie! 

-Dziekuje. Gotowy? -spytała z uśmiechem. 

-Mozna powiedziec, ze tak.. tylko nie wiem co zrobic z moja tarczą. -podrapałem sie po karku. 

-Hm... Mysle, że jedynym rozwiazaniem bedzie zakrycie jej jakimś materiałem i wmawianie ludziom, ze to nasza nowa antena do domu. -powiedziała Natasha. Zasmiałem sie. 

-W sumie.. żaden inny pomysł nie przychodzi mi do głowy. Zrobię tak. -powiedzialem z usmiechem i zakryłem tarcze kawałkiem białego materiału. Natasha usiadła na lózku i robiła cos na telefonie. 

Było około 20;30ałem swoja granatowa kurtke, a Nat czarna skorzaną i  wyszlismy oboje z apartamentu. Udaliśmy się reka w reke w strone klubu. Kiedy doszlismy na miejsce przed wejsciem do klubu włozyslimy komunikatory do uszu. postanowilismy ze szybciej dzisiaj bedziemy w klubie.

-Halo halo Nat. Jak mnie słyszysz? -spytałem przez komunikator.

-Słysze, słyszę. - odpowiedziała przez komunikator.- Ide do dziewczyn. zobaczymy sie potem. -powiedziała zalotnie i weszła do klubu. 

Usmiechnałem sie i wszedłem zapleczem zostawiajac swoj plecak i zakryta tarcze przy swojej szafce na rzeczy. Wyciagnałem swoja kamizelke i muche. Po chwili stałem już za blatem i robiłem drinki. Około godziny 24 zrobił sie wiekszy ruch.  Zobaczyłem, ze do klubu wchodzi Mark. Zobaczył mnie za lada i podszedł .Usiadł i zaczelismy rozmowe. 

-Hej Jeffrey. -powiedział podajac mi reke. 

-Hej Mark. -uscisnałem mu dłon. -Znowu tutaj? 

-Tak.. spodobało mi sie tu. A ty co? Czemu nie z żoną na miesiacu miodowym? -spytał z usmiechem. 

-Wiesz.. to jest nasz miesciac miodowy. Postanowilismy oboje, ze za bardzo lubimy tu byc i zosatlismy tu. Mimo to napewno wyjedziemy gdzieś na kilka dni, ale nie teraz. Chcesz to co zwykle? -spytałem z usmiechem. 

-Rozumiem. Tak poprosze. -odpowiedział z usmiechem. Po chwili zrobiłem mu to co zwykle czyli whysky pomieszana z cola. 

-Prosze Cie bardzo. -odpowiedziałem i podałem mu drinka. 

-Dzieki. O której dzisiaj daje występ twoja żona? -spytał biorac łyka napoju. 

-To zalezy tylko i wylacznie od niej, ale widziałem ja dzisiaj. Wyglada oszałmiajaco wiec cos czuje, ze da dzisiaj niezły pokaz. -powiedziałem z zadowoleniem i oparłem sie o blat krzyrzujac rece na piersi. Mark znowu wział łyka. 

-Mhm.. nie moge sie doczekac zaśmiał sie. Usmiechnałem sie do niego. 

Rozmawialismy przez chwile kiedy usłyszałem jak Nat krzyczy zza sceny. 

-Jeff!!! Mógłbyś zrobic mi drinka?! -uśmiechnałem sie. 

-Oczywiscie Kochanie! -odkrzyknałem i zaczałem robić jej drinka. 

-Co lubicie pić oboje? -spytał Mark. 

-To samo co ty. -zasmiałem sie. 

-Naprawde? Haha to ciekawe. -zasmiał sie. Usmiechnałem sie. 

Po chwili przyszła do nas Nat. Zobaczyła, ze w okolicy jest obca osoba. Podeszłado nas i pochyliła sie nad blatem dajac mi szybkiego całusa w usta. Zamrałem odrazu, ale starałem sie tak bardzo nie pokazywac mojego zamieszania, zeby nie zauwazył tego Mark. 

-Dziekuje. -powiedział z tym swoimi uśmieszkiem, wzieła drinka i poszła spowrotem zza scene. 

-Wow.. Przepraszam, ze to powiem, ale masz niesamowota żone. -powiedział Mark iwział kolejnego łyka napoju. 

-Wiem. Spkojnie nie masz za co przepraszac. Po wystepie zawołam tu Rose i bedziemy mogli wspólnie porozmawiać. -powiedziałem z usmiechem. Nie lubie kłamac. Nie umiem. Wiem, ze misja tego wymaga ale nie lubie oszukiwac ludzi. Nat mi w tym pomaga mimo to nie lubie tego robic. 

-Tez mam taka nadzieje. -usmiechnał się. Odwdzieczyłem się tym samym i zaczałem wycierac blat. 

Na scenie tanczyly dziewczyny. Było duzo mezczyzn. Jedni siedzieli przy stolikach, drudzy stali przy dziewczynach tanaczacyh na rurze i rzucali im pieniadze. Po chwili do klubu wszedł nasz cel znowu z ochraniarzami. Tym razem było ich czterech. Nasz cel znowu zają miejsce Vip i ogladał wystep dziewczyn. Widziałem, ze czeka na Natashe. 

-Przperaszam Cie Mark na moment musze isc po cos na zaplecze. -skłamałem. 

-Nie ma sprawy. -powiedział. Odwrócił sie i zaczał ogładac wystep. 

Poszedłem na zaplecze tam gdzie nikogo nie było. 

-Nat? Natasha słyszysz mnie? Nasz cel jest w klubie tam gdzie zawsze. -szepnałem przez komunikator i wziałem szybko wódkę z półki. 

-Przyjełam. -słyszałem jak odpowiedziała kiedy wrcałem do Marka. 

-Jestem. -usmiechnałem się i odłozyłem wódkę na półkę. 

-Okey. Chyba zaraz bedzie wystep twojej zony bo wszystkie dziewczyny zeszły ze sceny. -powiedział. Uśmiechnałem sie. 

-Tak. Masz racje. 

Po chwili nasz DJ zapowiedział wsytep Nat: A teraz.. jak zwykle nasza wspaniała gwiazda wieczór  i współwłaścicielka tego lokalu Rose McCourtney!!! 

Zza kotary wyszła Natasha. Zmierzyła cala sale wzrokiem. Jej zielone oczy utkneły na naszym celu. Zrobiła pół uśmiech i zaczeła tanczyc. Widziałem ze nasz cel ponownie zainteresował sie Natasha. Znów byłem zazdrosny, ale wiedziałem, ze to tylko misja wiec próbowałem odrzucu te mysli mimo ze było ciezko. Nat po chwili podeszła do rury i zaczeła na niej tanczyc centralnie przed naszym celem. Widziałem jak poprawił sie w fotelu i zainteresował bardziej. Natasha tez to zauwazyła dlatego usmiechneła sie do niego seksownie. On usmiechnał sie do niej. Złapałem za blat mocniej, ale powtrzałem sobie w kołko ze to tylko misja i westchnałem głeboko luzujac uscisk. Po chwili Nat znalazła sie na kolanach naszego celu okrakiem. Rozpieła mu koszulke i jedzisła reka po rozporku. Szepneła mu cos do ucha poczym facet zlapał ja za tyłek. Po chwili oboje wstali. Natasha ciągnęła za kołnierz nasz cel do pokoju. Kiedy szli popatrzyła w moja strone, zrobiła pół usmiech i mrugnęła okiem. To był sygnał dła mnie że mam iść sie przebrac. Skinałem głowa i widziałem jak Nat znika znaszym cele w korytarzu prowadzacym do prywatnych pokoji. Ochroniarze podarzyli po chwili za nimi. 

-Przepraszam Cie Mark, ale moja zmiana konczy sie dzisiaj szybciej. -powiedziałem. 

-Spokojnie. Rozumiem. A twoja zona? Zostawisz ja tu? -spytał kładac pieniadze na blat. 

-Uwierz mi. umie poradzic sobie sama. -usmiechnałem sie i wyszedłem nie biorac ze soba pieniedzy. 

Wziałem swoje rzeczy i poszedłem sie przebrac w miejsce gdzie nikogo nie było. Zostawieł plecak ze swoimi rzeczami i czekałem na sygnał Nat. 

Pv Natasha

Po tym jak szepnełam mu na ucho "Chcesz się zabawić?" Poczułam jak jego podniecenie rosnie. Wyszeptał mi w odpowiedzi "Pokaz co potrafisz kotku" Nie nawidze jak ktos tak na mnie mówi, ale trudno misja to misja. Zaciagnełam go do pokoju, ale przed tym przeprosiłam go mówiac ze musze isc do łazienki. Weszłam tam i wyciganełam ze stanika tabletki usypiajace. Wyjełam jedna i wsadziłam do buzi bezpiecznie tak zeby się nie rozpusciła i zeby nie było jej widac. Wróciłam do naszego celu. Przed drzwiami do pokoju popchnał mnie na sciane i całował po szyji. Udawałam, ze to mnie podnieca wiec od czasu do czasu jeczałam i mruczłam mu do ucha. W koncu popchnełam go na łozko i weszłam mu medzy nogi. Pociagnełam go za krawt i pocałowałam. Z moimi umiejętnościami przekazałam mu tabletke wkładajac mu ja pod język. Odsunęłam się i całowałam go po szyji i torsie. Po chwili popatrzyłam na niego. Spał jak zabity. 

-Steve.. Misja wykonana. -wstałam i powiedziałam przez komunikator. 

-Rozumiem. Zaraz tam będe. -odpowiedział. 

Pv Steve 

Kiedy usłyszałem, ze Nat wykonała swoje zadanie odrazu ruszyłem niezauwazalnie pod drzwi pokoju. Stanłem przy scianie i wychyliłem sie. Stało tam czterech strażników. Wyciagnałem małe, srebrne kólko któro dała mi Nat. Był to jeden z jej granatów dymnych. Rzuciłame go i nagle cały korytarz był biały. Wbiegłem tam uderzajac tarcza w jednego straznika. Upadła na ziemie nie przytomny. Pokój był daleko od strefy w której byli ludzie wiec nikt nic nie słyszał. Zaczałem bic się z drugim straznikiem. Kiedy powalilem go na ziemie zobaczyłem ze jeden do mnie podchodzi, a drugi chce wejsc do pokoju w którym była Natasha. Rzuciełm tarcza o ziemie ktora odbiła od sciany, uderzyła w straznik przy drzwiach potem uderzyła w sufit i wróciła do mojej reki. Strażnik padłnieprzytomny. Biłem sie z ostatnim, który w pewnym momencie prawie wytracił mi tarcze i uderzył mnie w twarz rozcinajac mi usta  a drugi uderzeniem rozcial mi łuk brwiowy. Przed kolejnym uderzeniem osłoniłem sie tarcza i uderzyłem go w twarz. Kiedy kopnał mnie w bok torsu kopnałem go w głowe z poł obrotu przez co upadł na ziemie i stracił przytomnośc. 

Wszedłem do pokoju w którym była Nat. Siedziała na łózku z celem który lezał obok. 

-Dłuzej się nie dało? -spytałą z usmiechem.

-Wybacz. -usmiechnałem sie i wziełam pod ramie nasz cel. Wyszlsmy oboje z pokoju. 

-Ide się przebrac. -powiedziała.

-Okey. Wezwe Qunjet. -powiedziałem. 

-Zaraz do Ciebie dojde. -powiedziała i znikneła za sciana. 

Wyszedłem z hotelu i wezwałem Qunjet. 

-Halo odbiór. Tu Steve Rogers. Mam nasz cel. Jestem za hotele. 

-Rozumiem Kapitanie. Tu Maria Hill wysyłam do Was Qunjet. -powiedziała.

-Zrozumiałem. -odpowiedziałem. 

Po chwili przyszła Natasha. Była przebrana w swoją czarną skórzaną kurtkę, czarne spodnie i ciemna szara koszulke pod kurtką. 

-Jestem. -powiedziała. 

-Qunjet jest w drodze. -odpowiedziałem. Po chwili w koncu przyleciał. Wyszło z niego kilku agentów razem z Agentem Coulsonem. Zaprowadzilsimy cel do Qunjeta. 

-Misja zakonczona Kapitanie. Około 10;00 rano wyslemy po Was drugi Qunjet bo Stark dokonuje własnie ulepszen. -powiedział Coulson. 

-Rozumiemy. -powiedzislmy jednoczesnie. Coulson skinał głowa, wsiadł do Qunjeta i odleciał. 

-Okey. To ja pójde sie przebrac. -powiedziałem z usmiechem. Natasha skineła głowa. 

Po chwili oboje szliśmy z powrotem do hotelu. Kiedy weszlismy do apartamentu pierwsze co zrobilismy to wzielismy prysznic oddzielnie. Natasha poszła pierwsza, a ja usiadłem na łóżko z rzeczami i czekałem aż skonczy. Po chwili wyszła ubrana w swoja czarna bielizne i  biała, delikatna narzutke. 

-Skończyłam. -powiedziała z usmiechem i usiadła na łozku. Wzieła swoja ksiazke i zaczeła czytac. Usmiechnałem sie i wszedłem do łazienki. Rozebrałem sie i wszedłem do kabiny. Odkreciłem kurki i gorąca woda uderzyła moja obolała skóre i siniaki. Wyszedłem z pod prysznica i popatrzyłem w lustro. Miałem rozwalna brew ale juz mniej i rozciete usta. 

Pv Natasha 

Czytałam ksiazke. Byłam juz w połowie. Bardzo mi się spodobała. Po chwili z łazienki wyszedł Steve. Miał na sobie tylko czarne dresy, na szyji miał swoje niesmiertelniki i trzymał biała koszulkę w rece. Zobaczyłam jego siniaki i krew na ustach. 

-Steve! Chodź tu. Pomoge Ci. Połoz sie. -rozkazałam mu odrazu. 

-Ale Nat to nic takie ja... -przerwałam mu. 

-Kładź sie! -wskazłam na łozko i wstałam po apteczke. Steve połozył sie. 

Kiedy wróciłam z apteczka w rece usiadłam obok niego i zaczełam przemywac mu rany. Przemywałam jego tors i powstrzymywałam sie od dotkniecia jego idelanego ciała. Przegryzała warge co chwile niezauwazalnie. 

-Okey. Usiądź. -poiwedziałam. Zrobił co rozkałam.

Zaczełam przemywac mu rozdarta brew i rociete usta. Steve patrzył na mnie przez cały czas. 

-Coś się stało Rogers? -spytałam po chwili. Otrzasnał się. 

-Nie nic... ja.. Posłuchaj Nat. -złapał moją reke i wstrzymał moje ruchy. -Musze Ci cos powiedzieć. 

-Okey. Poczekaj juz kończę. -powiedziałam, ale on przerwał mi.

-To ważne. -powiedział poważnie patrzac na mnie. 

-Okey. -odłożyłam gaze i wode utleniona na bok. -Wiec słucham. O co chodzi?

Pv Steve 

Westchnałem głeboko. Powiem to. Musze. Nie moge czekać. Powiem jej to tu i teraz bez wzgeldu na wszystko. 

-Chodzi o to że.. -zaczełam. Nat patrzyła na mnie. -Znamy się juz bardzo długo.. Jesteś pierwszą kobieta, która zobaczyłem gdy wyszedłem z lodu i której zaufałem... Zrobiłem tak jak mi powiedziałaś. Umówiłem się z Sharon... Szczerze? Nie podoba mi się ona i nigdy nie podobała.. Ja... Kocham Ciebie Nat... -powiedziałem, pochyliłem się i pocałowałem ja delikatnie. Po czym szybko odsunałem się. -Przperaszam.. Ja.. nie powinnismy tego robić..

Pv Natasha

Byłam w szoku, że Steve mi to powiedział. Nie wiedziałam, że zrobi to tak szybko i do tego teraz. Chciałam odrazu to przerwać bo wiem, że nie zasłguje na takiego mężczyznę jak on, ale kiedy poczułam jego usta na swoich wiedziałam, że chce tego tak bardzo jak on. Gdy odsunał się odemnie i zaczął przepraszać polorzylam mu reke na policzek i pociągnęłam do siebie. Nasze twarze byly tylko kilka cali od siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy.

-Nat.. -przerwałam mu. 

-Bede tego żałować. -powiedziałam i pociagnełam go do pocałunku. 

Steve był troche zdezorientowany i napięty, ale kiedy pogłebiłam pocałunek rozluźnił się i położył swoje rece na mojej tali przyciągając mnie do siebie. Popchnął mnie delikatnie na łóżko i wspiał się na mnie. Całowalismy się bez przerwy. W końcu on odsunał się i zaczął całować mnie po szyji. Jeczałam. Tym razem nie udwałam. W pewnym momencie znalazł mój wrażliwy punkt na szyji i zaczął go ssać przez co jęknęłam głosniej. Poczułam jak uśmiechnał się w moją szyję. Caly czas jeździł rękami po mojej tali zapamiętujac każdy cal mojego ciała. Odsunął się na chwilę i popatrzył na mnie. Spojrzałam w dół na jego doskonały tors i przegryzłam wargę.

-Uwielbiam kiedy to robisz.. -szepnął i zaczął całować moja szczękę.

Jęknęłam cicho. On schodził na dół do mojej szyji i dekoltu. Nagle jedna rękę złapała za mój stanik i popatrzył na mnie prosząc o pozwolenie. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Jak zawsze dżentelmen. Ściągnął mój stanik i zaczął całować mnie od ust aż do samego brzucha. Objęłam go nogami w tali i położyłam rece na szyję przyciągając go bliżej.

-Steve... -wyszeptałam ciężko dyszac. -Jesteś pewien, że chcesz to zrobić..? -popatrzyłam na niego. On oderwał się od całowania mojego dekoltu i popatrzył na mnie.

-Każdy potrzebuje praktyki.. -szepnął patrząc na mnie z uśmiechem. Uśmiechnęłam się kiedy powiedział moje zdanie.

-Kocham Cie Rogers. -szepnelam patrząc na niego.

-Ja Ciebie też Romanoff. -szepnął patrząc na mnie. Złapałam za jego zwisające nieśmiertelniki i pociągnęłam go do kolejnego namiętnego pocałunku.

Udzielalaliśmy sobie nawzajem praktyk całą noc.

--------------------------------------------------
Hejka! 😄

Jestem! Z nowym rozdziałem! 😄

Jest dłuższy niż tamte i uwierzcie mi poprawiałam go przed chwilą wiec jeśli zobaczycie wszelkie błędy to dajcie mi znać w komentarzu prosze.. 😔

Naprawdę przepraszam.. Ten rozdział jest dla mnie wyjątkowy i chciałam żeby był idealny.. 💞

Myślę że Wam się spodoba❤

Aaaaa!!! Wreszcie to powiedzieli! Oboje! 😍😄
Co będzie dalej? Hmm.. Może Sharon? Nie wiem nie wiem haha 😂

Dziękuję Wam bardzo za 1000 wyświetleń!!! 💞💞💞

To wiele dla mnie znaczy i motywuje mnie do dalszej twórczości 😄

Jesteś super!!! Kocham Was bardzo mocno z całego serduszka 😄💓

Jak zwykle zostawcie po sobie jakiś ślad w postaci komentarza 💬 i głosu 🌟

Do napisania! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro