Rozdział 2
PV Steve
Około 5:30 rano zbudziłem się żeby pobiegać. Wstałem umyłem twarz i zęby, ubrałem się w moje czarne spodnie do biegania i obcisły termo-aktywny T-Shirt. Zszedłem na dół. Zobaczyłem ze Sam śpi wiec ubrałem cicho buty i wyszedłem. Zrobiłem kilka rundek wokół Manhattanu. Kiedy byłem już blisko mieszkania Sama zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham? -odebrałem.
-Hej Kapitanie. Z tej strony Tony Stark. Pamiętasz mnie prawda? -zaśmiał się.
-Hej Tony. Tak pamiętam. -uśmiechnąłem się w telefon.
-Słuchaj. Mam Zaproszenie dla Ciebie i Wilsona. Jesteś z nim teraz? -spytał.
-Tak mieszkam u niego i właśnie wracam do jego mieszkania wiec przekaże mu. -odpowiedziałem.
-To wspaniale. Zapraszam Was do Avengers Tower. Mam kilka nowych niespodzianek dla Was wszystkich, a przecież bez naszego Lider nie może się obejść. -powiedział z naciskiem na lider.
-Hah. Rozumiem. Dzięki. Kiedy i o której mamy być? -spytałem.
-Dzisiaj. 11:00. Avengers Tower. -odpowiedział.
-Rozumiem. Do zobaczenia. -powiedziałem.
-Do zobaczenie Kapitanie. -powiedział Tony.
Rozłączyłem się i uśmiechnąłem. Zobaczę w końcu Natashe. Szczerze? Tęsknie za nią bardzo i musze z nią porozmawiać. Wszedłem do mieszkania. Sam nadal spał. Zaśmiałem się cicho i wszedłem do kuchni. Jestem głodny. Zrobię śniadanie. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem z niej potrzebne produkty. Postanowiłem ze zrobię jajecznice i grzanki. Po kilku minutach wszystko było gotowe. Usiadłem do stołu z jedzeniem, gazeta i herbata. Około 9:30 zbudził się Sam i wszedł do kuchni.
-Dzień Dobry. -Powiedziałem z nad gazety.
-Kapitan Ameryka czyta gazetę w XIX wieku? -spytał żartobliwe biorąca swój kubek z szafki.
-Zabawne. Niestety w tamtych czasach nie było telefonów, a ja po prostu lubię czytać gazetę. -odpowiedziałem. -Na stole masz jeszcze jajecznice i grzanki częstuj się.
-O Dzięki Steve. -powiedział i spojrzał na jedzenie Sam. Zrobił sobie herbatę i usiadł naprzeciwko mnie.
-Sam jest sprawa. -powiedziałem składając gazet. -Dzwonił do mnie Tony Stark i kazał przekazać Ci zaproszenie do Avengers Tower.
-Naprawdę? Dzięki. Kiedy i o której? -spytał.
-Dzisiaj o 11:00. Tez mam zaproszenie.
-To dobrze bo bez Ciebie bym tam nie poszedł. -zaśmiał się.
-Dlaczego? -spytałem odkładając gazetę.
-Bo gdy jestem sam dziewczyny nie zwracają uwagi na mnie. -odpowiedział Sam.
-Haha przestań Sam. -zaśmiałem się.
-Dobra dobra. Dzięki za śniadanie. Idę się ubierać. -powiedział, wstał i odłożył talerz z kubkiem do zlewu.
-Dobra czekam w garażu. -powiedziałem.
Ubrałem swoja brązowa skórzaną kurtkę i poszedłem do garażu. Kilka minut pozniej zszedł Sam.
-Poprowadzę. -powiedział. Otworzył samochód i wsiadł na miejsce kierowcy. Usiadłem obok na miejscu pasażera i odjechaliśmy. Kilka minut później dojechaliśmy na miejsce. Wyszliśmy z auta i udaliśmy się do środka wierzy.
-Witam Kapitanie Rogers i Agencie Wilson. Panie Stark Kapitan Rogers i Agent Wilsona weszli do wierzy. -odezwał się Jarvis.
-Wow... Nieźle. Hej Jarvis. -powiedział Sam.
-Hej. -powiedziałem.
Po chwili przyszedł Tony.
-Wreszcie jesteście! -wykrzyknął z szklanka whisky w ręce i przywitał się uściskiem ręki. -Chodźcie ze mną do reszty zespołu. -powiedział i szedł po schodach na górę. Szliśmy za nim. Weszliśmy do wielkiego pokoju. Stal tam duży stół z logiem Avengers. Sam poszedł się witać z drużyna.
-Hej Steve. -podszedł do mnie Clint. -Pamiętasz mnie? -zażartował.
-O Clint! Hej. Oczywiście ze pamiętam. -powiedziałem podając mu rękę. Po chwili przyszedł Thor.
-Kapitanie. -podszedł i podał mi rękę.
-Thor. -podałem również.
-Co z Lokim? -spytałem.
-Wszystko pod kontrolą. Siedzi w naszym więzieniu. Pilnuje go najlepsza straż w Asgardzie. -odpowiedział. Przywitałem się już prawie z wszystkimi. Stałem tak jeszcze przez chwile z Clintem i Thorem gdy zobaczyłem Natashe. Stała po drugiej stronie pokoju z Wanda i Marią. Miała na sobie czarna skórzaną kurtkę, czarne dżinsy i wysokie do kolan buty na obcasie. Jej piękne rude włosy były dłuższe niż ostatnio gdy ja widziałem i zwisały jej za plecami. Rozmawiała z nimi i śmiała się co kilka chwil. Kiedy w końcu mnie zobaczyła uśmiechnąłem się, a ona rozszerzyła oczy.
-Steve!!! -krzyknęła, podbiegła do mnie i przytuliła mnie.
-Hej Nat.. -objąłem ja w tali i przytuliłem. Odsunęła się po chwili.
-Szukałeś Buckiego prawda? -spytała krzyżując ręcę na piersi.
-Huh.. Tak. -uśmiechnąłem się.
Podniosła brew do góry. -Jesteś uparty Rogers. -powiedziała z uśmiechem.
-I tak go nie znalazłem.. -westchnąłem z frustracji.
-Mówiłam Ci ze lepiej do tego nie wracać.. Ale nie martw się masz nas jeszcze go znajdziemy. -położyła rękę na moim ramieniu i uśmiechnęła się ciepło. Nie wiem czemu ale gdy na nią spojrzałem nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.
-Uwaga uwaga. -powiedział Tony. Wszyscy spojrzeliśmy na niego i usiedliśmy przy stole. Nat usiadła obok mnie. -Mam dwie sprawy do ogłoszenia. Pierwsza jest taka ze mam dla Was wszystkich pokoje w mojej wierzy. -wszyscy byli w szoku. -A druga to taka ze myślę Wam przedstawić nowego członka drużyny. -do pokoju wszedł młody chłopak o ciemnych brązowych włosach i brązowych oczach. -To jest Peter Parker. Znany jako Spider-Man. -powiedział Tony.
-Huh... Witam jestem Peter. Mam 21 lat. Uczę się jeszcze w koledżu. Ciesze się ze mogę być członkiem Avengers. -przywitał się.
-Dobrze młody. A teraz podejdź do lidera drużyny. -zaśmiał się Tony patrząc na mnie. Młodzieniec podszedł do mnie.
-Witam Kapitanie.. Jestem pana fanem.. -powiedział nerwowo i podał mi rękę. -Cieszę się ze mogę należeć do waszej drużyny. To było moje marzenie. -powiedział.
-Spokojnie synu. Na pewno przyda nam się nowy młody członek do zespołu. -uśmiechnąłem się widząc jego nerwy i podałem mu rękę. Uśmiechnął się i usiadł na wolnym miejscu.
-Dobrze a wiec co do pokoi to: Ja z Pepper, Peterem i Brucem mamy pokoje na piętrze numer 38. Thor, Clint i Sam na 37, a Steve, Natasha i Wanda na 36. Wiec Miłego zwiedzania i do zobaczenia wieczorem na kolacji. -zaśmiał się i wyszedł razem z Pepper.
Podszedł do mnie Sam.
-Chcesz się tu wprowadzić? -spytał.
-Tak.. Myślę ze tak. Nie będę Ci zawracał głowy. -powiedziałem.
-No co ty Stary nie zawracasz. Tez się tu wprowadzam. -zaśmiał się. -Jedzmy do mnie po rzeczy. -powiedział.
-Dobra chodź. -powiedziałem i poszedłem z Samem w stronę garażu. Zobaczyłem Nat z Wanda idących w stronę windy. Uśmiechnęły się do nas i weszły. Uśmiechnęliśmy się też i zeszliśmy do garażu. Wsiedliśmy i odjechaliśmy. Znowu myślałem o Natashy. Westchnęłam. Po chwili dostałem sms'a o treści: „Hej Steve. Wróciłam już z misji czy masz czas żeby się spotkać?"
Sharon. No tak zapomniałem o spotkaniu. Szybko odpisałem:
Hej. O 14:00 w kawiarni przy Manhattanie?
Oczywiście. Do później ;) -odpisała.
Schowałem telefon. Westchnąłem znowu. Jak najszybciej muszę spotkać się z Peggy.
__________________________________
Hejka! 😊
A oto drugi rozdział 😄 Następny rozdział już niebawem 😉 Okładka jest w fazie dopracowań wiec myśle że z następnym rozdziałem ją dodam. Dziękuję za głosy ⭐i komentarze 💬.
Do następnego! 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro