Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pv Natasha

*Następnego dnia*

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez szparę między ciemnymi zasłonami co zmusiło mnie do zmrużenia oczu i obrócenia się na drugi bok. Spojrzałam na mężczyznę obok mnie, którym był Steve. Spał na plecach z głową w przeciwnym kierunku do mnie i rękami na poduszce. Kołdra przykrywała go do połowy bioder przez co jego mięśnie pleców były bardzo widoczne. Oparłam się na łokciu i zaczęłam jeździć palcem delikatnie muskając każdy mięsień, przygryzając jednocześnie dolną wargę. Uwielbiam jego plecy. Ciągle w głowie miałam wczorajszą sytuację, która wydarzyła się z Bucky'm. Nie mogę uwierzyć w to, że mnie poznał, chciałam o nim zapomnieć, a raczej o tym wszystkim co mnie spotkało. Red Room, KGB teraz Hydra. Wszystko zaczęło się układać lecz niestety musiało pojawić się to. Nigdy nie mówiłam Steve'owi o Jamesie i o tym co nas łączyło, ponieważ zamknęłam ten rozdział, chciałam mieć to wszystko za sobą. Mimo to wiem, że powinnam mu o tym powiedzieć, był jego przyjacielem zresztą wciąż nim jest. Z myśli wyrwał mnie nagły ruch Steva. Odwrócił głowę w moja stronę, przebudzając się i przysunął się do mojego boku. Przerzucił swoją rękę przez moją talię i wtulił się mocno bojąc się, że gdzieś pójdę. Mruknął coś pod nosem.

-Dzień dobry. -powiedziałam z uśmiechem głaskając go po jego złocistych włosach. On otworzył lekko oczy.

-Dzień dobry. -chrząknął w poduszkę.

-Słuchaj Steve ja.. Przepraszam. Przepraszam, że Ci nie powiedziałam o Jamesie. On podparł się na łokciu i spojrzał mi w oczy.

-W porządku. Nie przepraszaj Nat. Byłem w szoku i w to nie wierzyłem, ale przemyślałem to. Musimy więcej rozmawiać ze sobą na takie tematy. -cieszyłam się, że w ten sposób zareagował. Pociągnęłam go za szyje do pocałunku. Odsunęłam się po chwili.

-Kocham Cię. -Steve uśmiechnął się.

-Też Cię Kocham. -powiedział po czym zawisnął nademną i złączył nasze usta. 

Po chwili wspólnego leżenia zdecydowałam się wstać i doprowadzić się do porządku. Sięgnęłam po ciuchy, które leżały na krześle i zaczęłam je ubierać przed lustrem. Widziałam w lustrze jak Steve podpiera się na łokciu patrząc na mnie

-Lubisz to co widzisz? -spytałam robiąc pół uśmiech.

-Tak. Zdecydowanie tak. -odpowiedział swoim jeszcze zachrypniętym, porannym, seksownym głosem. Uśmiechnęłam się szeroko po czym skończyłam się ubierać.

-Okey. Schodzę na dół na śniadanie do wszystkich. Idziesz też? -blondyn wstał i przeciągnął się.

-Dołączę do Was tylko wezmę prysznic. -kiwnęłam głową i wyszłam słyszac dzwięk włączającej się wody za plecami. 

Weszłam do windy i zjechałam na wspólne piętro całej drużyny. Siedzieli tam wszyscy przy dużym stole. Zajadali się pysznym śniadaniem Thora.  Pepper, Clint Wanda, Tony, Bruce, Thor, Peter i.. Zaraz, zaraz.. Bucky i Sharon? Co oni tu robią do cholery?

-Dzień dobry Wszystkim. -powiedziałam wymuszając uśmiech. Usiadłam obok Wandy i Clinta. Wszyscy przywitali mnie z uśmiechami. Na śniadanie były słynne naleśniki Thora. Widziałam jak nasz kochany bóg podrzuca je co chwilę na patelni w kuchni.

-Kolejna partia już w drodzę moi kochani! -krzyknął do nas śmiejąc się. Rozdał nam wszystkim po chwili świeżutką kolejkę pachnących naleśników.

Po chwili kiedy delektowalismy się wszyscy fantastycznym śniadaniem zszedł do nas Steve. Wszyscy spojrzeli na niego i zaczęli go witać. Blondyn był w szoku widząc swojego przyjaciela i Sharon, zresztą tak samo jak ja. Stwierdziłam jednak, ze nie bede pytać co tu robią i to zignoruję. 

-Dzień dobry. -zwrócił się w stronę wszystkich. -Co ty u robisz stary? -spytał Buckiego. 

-Jem z Wami śniadanie. Jak widać. -zaśmiał się. 

-W porządku. -odpowiedział mu troche z ignorancją w głosie. Ciagle był nie co zły za wczoraj. Nie było tego widać na pierwszy rzut oka, ale ja doskonale go znałam i wiem, że ciaglę to w nim siedzi.   

-Siadaj stary bo nic dla Ciebie nie zostanie. -powiedział Clint z twarzą pełną naleśników. Wszyscy śmiali się z niego. 

-Tylko się nie udław sokole oko. -powiedział w jego stronę Tony. Steve uśmiechnął się i usiadł obok Clinta. 

Przez następną godzinę jedliśmy śniadanie smiejąc się i rozmawiać miedzy sobą. Wanda wzieła mnie na taras i dyskretnie spytał mnie czy wszystko miedzy mną, a Steve'm było okey. Opowiedziałam je jw skrócie, że tak, ale Steve chyba ciągle jest troche zły na Buckiego, a raczej lekko zawiedziony. Mimo wszystko wiem, że mu przejdzie. Weszłam z powrotem z wandą do jadalni. Nagle na całe pomieszczenie rozległ się głos Fury'ego: 

-Kapitan Rogers jest proszony do mojego gabinetu.

-Dobra. Robota czeka. -Steve wstał i zaczął żegnać się ze wszystkimi. Nachylił się nademną i pocałował mnie w usta. -Pa Kochanie. 

-Uważaj na siebie. -odpowiedziałam odwzajemniając buziaka. 

  Steve wyszedł z jadalni i zniknął w windzie. My przenieslismy sie wszyscy do salonu i zaczeliśmy oglądac jakis maraton filmów. No prawie wszyscy. Dokładniej Ja, Wanda, Clint i Pepper. Reszta rozeszła się do siebie zając się swoimi sprawami. 

Pv Steve

Wyszedłem z windy i kierowałem się długim korytarzem w  strone gabinetu Nicka. Wszedł do niego po chwili, zamknąłem drzwi i stąnałem na wprost jego biurka. On siedział do mnie tyłem na swoim obrotowym fotelu ze skóry.  

-Wzywałeś mnie. -powiedziałem pewnie patrząc w jego stronę z rękami na biodrach. 

-Hydra znowu działa. -odpowiedział nie odwracając się. Miałem wrazenie jakbym niedosłyszał to o czym on powiedział. 

-Słucham? -zmarszczyłem brwi. 

-Nie przesłyszałeś się Kapitanie. Nasi informatycy wykryli dziwne sygnały nadawane na obrzeżach miasta. Po głebszej analizie okazło się, że to Hydra.  -nie mogłem w to uwierzyć. 

-Nie rozumiem. Tony niczego by wykrył? -spytałem. On odwrócił się w moją stronę. 

-Są rzeczy o których nie mówi się głośno Kapitanie. Stark pewnie nie chciał robić zamieszania i załatwić to sam.  -westchnałem głeboko. 

-W porządku. Wiec ja to załatwie. Sam. -powiedziałem pewnie. 

-Właśnie dlatego Cie tu wezwałem. -wstał i odwrocil monitor komputera w moją stronę. -Cel znajduje siętutaj. -wskazał miejsce Hydry na monitorze. -Na tej wysepce. Stwierdziłem, że najlepszym wyjściem bedzię jesli zeskoczysz z tamtąd ze spadochronem. Tu masz dokładne akta wszystkiego. Sprawdz cały obszar i spróbuj zdobyć jakieś informacje.  -podał mi teczke wypełnioną papierami.  

-Nie ma problemu. To tyle? -spytałem przyglądajac się dokładnie aktom.

-Ta misja jest ryzykowna Kapitania. Nie chiałbyś kogoś do pomocy. -powiedział do mnie, a ja zastanowiłem sie chwile patrząc w akta. 

-Nie. Dam radę sam. W razie czego będę wzywał posiłki. -zamknałem akta i udałem sie do wyjscia. 

-W porządku. Powodzenia. -kiwnąłem głową i wyszedłem. 

***

Po dłuzszej chwili stałem już przy wyjsciu w helikopterze ubrany w swój kostium z tarcza na plecach. Zebrałem się mocno w sobie i jeszcze raz w głowie przestudiowałem cały plan działania. 

-Jesteśmy dokładnie nad celem. Może Pan skakać Kapitanie. -powiedział jeden z pilotów i otworzył tylną klapę. Kiwnałem głową i bez zastanowienia skoczyłem. Wpadłem do wody na wyprostowanych nogach. Wypłynałem do góry i dopłynałem do lądu. Wychyliłem głowe ponad skrawek ziemi oceniajac sytuacje.  Przy bramie wejsciowej stało dwóch straznikow, a przy krawedziach wysp kreciło się jeszce dwóch. Podplynałem wiec do jednego z nich któy był przy krawedzi i kiedy stanal w moja strone plecami uderzyłem go piescia w zgiecie kolana przez co uklękła, a ja dzieki czemu złapałem go za szyje wciagajac pod wodę i dusząc. Wszedłem na brzeg cicho i przyklekłem obok jednej ze scian. Obserwowałem reszte strażników. Żaden z nich nie zauwazył braku jednego kolegi wiec kiedy drugi stojący przy brzegu odwrocił się rzuciłem w niego tarczą przez co dostał w tył głowy, stracił przytomnosc i wpadł do wody. Tarcza do mnie wrocila, jednak dwóch stojacy przy bramie sie zorientowało. Wybiegłem wtedy zza sciany i zacząłem się z nimi bić. Powaliłem na ziemie jednego rzucajac go przez plecy, a drugiego uderzjac w głowe jego własna kolbą od karabinu. Załozyłem wtedy tarcze na plecy i spiałem ich razem ich kajdankami do jakiegoś słupa. Wziąłem od jednego karte dostępu i przed wejsciem przesunąlem ją przy urządzeniu po czym niezauważalnie wszedłem do środka. 

Pv Natasha

Nasz maraton filmów przeistoczył się w małą impreze z alkoholem. Dołaczyła do nas reszta zespołu, a kiedy wkroczył Tony, pojawil się i oczywiscie  też alkohol. wszyscy pili po kilka drinkow rozmawiając i smiejąc się, leciałą muzyka. Nie piłam nic bo od kilku dni czułam się troche źle. Było mi chwilami nie dobrze, bolała mnie głowa, a czasami nawet byłam w stanie przespać pół dnia. Wszyscy przez to zastępowali mnie na niektórych misjach. Podczas gdy wszyscy się dobrze bawili postanowiłam, że spróbuje zadzwonić do Steve i spytać gdzie jest bo było już nieco pózno. Wzięłam łyk swojej wody i przeprosiłam wszystkich wychodząc na korytarz gdzie stała mała kanapa. Wyciganełam telefon i zaczełam dzwonić. Słychać juz było którys sygnał z rzędu. 

-No dalej Steve.. odbierz.. -szepnełam do siebie z telefonem przy uchu. Usłyszałam po chwili sygnał rozłączajcy. -Cholera.. -szepnełam i odłozyłam telefon do tylenj kieszeni spodni. Poczułam na swoich biodrach nagle czyjeś ręce. Odwróciłam się szybko próbując cos  powiedziec, ale poczułam czyjes usta na swoich i gwałtowne popchniecie na kanape.  Kiedy się zorientowałam kto to byłam w szoku. 

-Bucky?! -krzyknełam odrywajac sie od męzczyzny. Wisiał nademną trzymajac mnie mocno przygwożdzoną do kanapy. 

-Cii... -przyłozył mi palec do ust. -Nikt nie może nas usłyszeć Natalio.. -szepnał mi do ucha i zaczał mocno ssać szyje. Probowałam się wyrywać na wszystkie strony, ale on trzymał mnie mocno wciskajac w mebel swoim metalowym ramieniem. Gdy schodził niżej do mojej szyji, znalazł mój słaby punkt przez co cicho jęknełam i odchyliłam głowe do tyłu. -Podoba Ci sie prawda? -szepnął patrząc na mnie.  W końcu udało mi się wyrwac jedno kolano w góre i uderzyc nim w krocze bruneta. On zwinał się z bolu, a ja wstałam i szybko pobiegłam w stronę windy. Zauważył to Clint i podbiegł do mnie. 

-Nat! Co się stało? -zlapał mnie za ramiona. Byłam trochę rozstrzęsiona.  

-Bu.. Bucky.. On.. Rzucił się na.. na mnie.. Próbował..

-Zajme się tym. Wanda chodź tu szybko! -przybiegła po chwili. -Weź Nat na górę.

-Chodz kochana. -przytuliła mnie do boku i zaprowadziła do windy. Widziałam przez ułamek sekundy jak Clint daje w twarz Bucky'emu.

Kiedy byłyśmy na górze Wanda zaprowadziła mnie do pokoju i kazała mi usiąść na łóżku.

-Poczekaj przyniosę Ci wody. -powiedziała i poszła do kuchni. Siedziałam trochę roztrzęsiona na łóżku myśląc jak o tym wszystkim powiedzieć Steve'ovi. Dziewczyna wróciła po chwili z szklanka wody, podała mi ja i usiadła obok. -Mówi mi co się stało. -uspokoiłam się i zaczęłam jej wszystko mówić.

Pv Steve

Misja poszła mi dość dobrze. Nie były potrzebne mi żadne posiłki. Wyszedłem z niej bez szwanku. Udało mi się zebrać kilka informacji na temat całej placówki. Wezwałem więc helikopter i zabrałem się z tamtąd jak najszybciej. Sięgnęłam po telefon i zobaczyłem kilka nieodebranych połączeń w tym połączeń Nat. Mam nadzieję, że wszystko jest okey.

Pv Natasha

Po rozmowie z Wandą zrobiło mi się nie co lepiej. Kiedy już poprosiłam ją żeby zostawiła mnie samą spytała czy niczego nie potrzebuję i wyszła. Weszłam wtedy do łazienki i zaczęłam oglądać swoją szyję, która była pełna malinek. Usłyszałam nagle głos otwierających się drzwi.

-Kochanie wróciłem! -usłyszałam głos Steva. Spanikowalam przez co nic nie odpowiedziałam. -Nat? Jesteś w mieszkaniu? -westchnęłam głęboko i popatrzyłam w lustro. Zebrałam się w końcu na odwagę.

-Jestem w łazience. -krzyknęłam najbardziej spokojnym głosem jakim mogłam. Po chwili w drzwich stał Steve.

-Byłem na misji.. -spojrzał na mnie. -Cos sie stalo? Jesteś jakaś niespokojna? -trzymałam się ręką za szyje.

-Nie. Jest okey. Co to za misja? -spytałam nerwowo zmieniając temat. On zmarszczył brwi.

-Natasha widzę, że coś jest nie tak. Powiedz mi. -podszedl do mnie i złapał mnie za ramiona. Westchnęłam głęboko i odkryłam szyje.

-Bucky chciał mnie zgwałcić. On.. Rzucił się na mnie. Przygwodził swoim metalowym ramieniem do kanapy w korytarzu kiedy do Ciebie dzwoniłam.. -powiedziałam szybko patrząc na jego reakcje. Jego twarz spowarzniala, gdy zobaczył malinki na mojej szyji, a szczęka lekko napieła. -Przepraszam Steve.. -wyszeptałam próbując się do niego zbliżyć. On jednak udsunąl się odemnie gwałtownie. Bez słowa chwycił swoją torbę i kierował się w stronę wyjścia. -Steve! Czekaj! Gdzie ty idziesz?! Porozmawiaj ze mna do cholery! -krzyczałam idąc za nim aż na korytarz. Nie zwracał uwagi na mnie. Nagle zaczęło kręcić mi się w głowę, a mój brzuch dostał niesamowitego skurczu. Złapałam się za brzuch gwałtownie i chwyciłam framugi drzwi. -Steve.. -szepnęłam próbując go zawołać, ale nagle upadłam na ziemię. Ostatnie co widziałam było to jak Wanda kuca przy mnie, a zaraz obok niej Clint. Później wszystko stało się czarne.

_______________________________________

Hejka!

Moi kochani oto jest rozdział. W końcu po wielu mordegach udało mi się go napisać. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Mój styl pisania od jakiegoś czasu zmienił się tylko na lepsze więc starałam się napisać go tak jak były pisane poprzednie rozdziały.

Zaraz w leci tu kolejny więc jeśli Wam się spodobał ten zagłosujcie ⭐ i zostawcie komentarz 💬
A ja lecę pisać dalej! ❤️

Trzymajcie się, Kocham Was! 💞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro