Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Biegłam wzdłuż korytarza.

-Natasha. Jesteś mi potrzebna przy zakładnikach. -powiedział Sam przez komunikator.

-Mam pendriva. Juz biegnę. -odpowiedziałam. Kiedy nagle zobaczyłam postać przede mną. Zatrzymałam się i schowałam pendriva. Postać była wysoka. Miala długie włosy, maskę.. I stalowe Ramie. To on.

-Steve.. -powiedziałam przez komunikator.

-Tak Nat? -odpowiedział siłując się z Rumlowem.

-Zimowy Żołnierz jest tutaj..

Pv Steve

"Zimowy Żołnierz jest tutaj.. " Nagle przez głowę przeleciało mi sto wspomnień. Nie skupiłem się na walce z Rumlowem i oberwałem w twarz. Upadłem.
-Co kapitanie.. Nie spodziewałeś się tego? -zaśmiał się.
Popatrzyłem na niego szybko wstałem i zwaliłem go na ziemie. Uderzyłem go tarcza w głowę. Stracił przytomność. Wybiegłem z pokoju i biegłem korytarzem.

Pv Natasha

Stoję na przeciwko niego. Nagle on zaczyna podchodzić do mnie przeładowują broń. Zaciskam pięści na broni i przełykam ślinę. To będzie ciężka walka. Zaczyna we mnie strzelać odskoczyłam na bok chowając się za stołem. Strzelałam do niego wychylając się. Zasłaniał się metalowym ramieniem i unikał pocisków. W końcu podszedł do mnie i wyrzucił stół, który roztrzaskał się o ścianę. Szybko kopnęłam go w brzuch i uciekłam do innego pomieszczenia. Weszłam i ukryłam się na jakiś schodach. Zimowy szedł w moja stronę. Kiedy był blisko schodów wskoczyłam mu na ramiona i wytrąciłam broń. Przekręciłam swój ciężar ciała i zwaliłam go na ziemię. Jęknął ale szybko wstał i uderzył mnie w twarz. Rozdarła mi wargę. Kopnęłam go w twarz. Uniknął ciosu. Wyciągnal sztylet. Wyciągnęłam bron ale on wyrwał mi ja. Próbowałam się z nim bic ale mial nóż dlatego było ciężko. W pewnym momencie popchnęłam go na ścianę kopiąc w brzuch z pol obrotu. Chciałam podejść i dac mu w twarz ale on wepchnął mi nóż w brzuch. Upadłam na kolana podpierając się rękami. Pociągnął mnie za włosy i chwycił za szyje metalowym ramieniem. Popchnął na ścianę.

-Co juz nie pamiętasz starych przyjaciół..? -spytałam ledwo oddychając. Zacisnęłam ręce na jego ramieniu żeby mnie puścił. Był silniejszy.

Pv Steve

Szukałem Natashy.

-Nat! Natasha! Słyszysz mnie? -krzyczałem przez komunikator.
Wbiegłem do pokoju i zobaczyłem najgorszy widok w swoim życiu. Mój najlepszy przyjaciel dusił miłość mojego życia. Stanąłem bez ruchu przed nimi.

-Bucky... -wyszeptałem. Natasha zobaczyła mnie.

-S.. Steve... -powiedziała ledwo szeptem.

-Bucky puść ja! -Podszedłem do niego i chciałem go chwycić za ramie, ale on upuścił Natashe i kopnął mnie w brzuch. Odsunąłem się, a Natasha upadła na kolana podpierając się ręką o ziemie. Łapała się za szyje i brzuch. Bucky rzucił się na mnie. Popchnął na ścianę i chciał uderzyć w twarz metalowa ręką ale zrobiłem unik. Uderzyłem go w twarz tarcza dzięki czemu odepchnąłem go. Wbiegłem w niego i uderzyłem kolanem o jego brzuch popychając go na ścianę. Upadł i usiadł pod ściana. Szybko podbiegłem do Nat.

-Natasha! Wszystko w
porządku?! -kucnąłem obok niej. Siedziała oparta o ścianę trzymając się za brzuch. Krwawiła i była słaba.

-S..teve.. uważaj.. -powiedziała
słabo odwróciłem się i zobaczyłem ze Bucky trzyma bron. Szybko osłoniłem siebie i Natasha tarcza unikając strzałów. Wstałem i zaczęliśmy się bić pięściami. Nie chciałem go bic zbyt mocno dlatego obrywałem bardziej. Po chwili przyleciał jakiś helikopter. Po linach zjechało 6 zamaskowanych facetów którzy zaczęli się zemną bić. Bucky odsunął się, a po chwili u jego boku pojawił się Rumlow. Wsiedli do helikoptera przez zwisając drabinę i odlecieli. Zacząłem bic się z nimi.

-Sam! Jesteś mi potrzebny! -krzyknąłem w komunikator. -Natasha jest ranna! -odpowiedział.

-Mam problem. Jestem atakowany przez zamaskowanych typów. Zakładnicy są w drodze do wierzy. -odpowiedział.

-Dobra robota! Wezwij Tonego i medyków! -powiedziałem.

-Zrozumiałem. -odpowiedział.
Pokonałem 5 zakładników jeden mi uciekł. Podszedłem do Natashy. Była w połowie przytomna. Wziąłem ja na ręce. Biegłem korytarzem kiedy nagle podemną załamała się podłoga. Upadłem, a dokoła mnie wszędzie unosił się kurz. Spadliśmy piętro niżej. Wstałem i szukałem Natashy. Gdy kurz trochę opadł zobaczyłem ja. Leżała na ziemi nie przytomna, a jej nogę przygniótł kawałek betonu.

-Natasha! -krzyknąłem i podbiegłem do niej. Próbowałem ja obudzić ale to nic nie dało. Podniosłem kawałek betonu z jej nogi i podniosłem ja. Pojawiło się jeszcze więcej zamaskowanych ludzi. Hydra. Otoczyli mnie. Stanąłem w pozycji bojowej osłaniając Natashe tarczą. Nagle na szczęście pojawił się Tony, Sam, Peter i Clint. Pokonali strażników.

-Chodź! W samolocie są medycy! -powiedział Tony. Szybko pobiegłem do samolotu i położyłem Natashe na siedzeniach. Odłożyłem kask i tarcze. Szybko podszedłem znowu do Nat.

-Czy wszystko będzie dobrze z nią? -spytałem siadając obok niej.

-Zrobimy wszystko co w naszej mocy żeby tak było Kapitanie. -powiedział lekarz. Siedziałem obok Natashy i trzymałem ja za rękę. Około 40 minut później byliśmy w szpitalu w wierzy. Natasha miała operacje i już śpi na Sali.

-Co z nią? -spytałem lekarza który właśnie wyszedł z pokoju Natashy.

-Postrzał w brzuch, złamana noga od kolana w dol, kilka ran i był problem z oddychaniem ale już wszystko dobrze. -odpowiedział spokojnie.

-Mogę wejść do niej? -spytałem.

-Tak. Tylko na razie jest w
śpiączce po operacyjnej. Może spać tak przez godzinę. -odpowiedział.

-Dziękuję.. -westchnąłem. Lekarz odszedł, a ja wszedłem do pokoju Nat. Miała rozwalona wargę, bandaż na ręce, ramieniu, brzuchu, gips na nodze i plaster na brwi. Spala spokojnie. Usiadłem obok niej na krześle. Złapałem ja za rękę i patrzyłem.

-Juz wszystko dobrze... Jestem z tobą Nat.. -wyszeptałem. -proszę zbudź się jak najszybciej..
Spuściłem głowę w dół i westchnęłam ze zmęczenia. Dłuższą chwilę później usłyszałem znajomy glos.

-Hej Żołnierzu.. -powiedziała zachrypniętym głosem Natasha patrząc na mnie.

-Hej.. -uśmiechnąłem się spokojnie i złapałem ja dwoma rekami za jej rękę.

-Gdzie jestem? Co się stało? -spytała próbując wstać. Syknęła z bólu łapiąc się za brzuch.

-Nie wstawaj.. Spokojnie.. Jesteśmy w szpitalu. Miałaś operacje. Już wszystko dobrze. -powiedziałem.

-Ile spalam? -spytała.

-Kilka godzin. -odpowiedziałem.

-Co z Buckim i pendrive'em? -spytała patrząc na mnie.

-Bucky uciekł, a ja mam pendriva. -odpowiedziałem. Na początku miała go Nat, ale wziąłem go i schowałem do swojego munduru.

-To dobrze. -powiedziała.

-To moja wina.. -powiedziałem przerywając chwilę ciszy, spuściłem głowę i westchnąłem.

-Steve.. Przestań. Mamy pendriva. -odpowiedziała.

-Tak ale Bucki prawie Cię zabił..-powiedziałem patrząc jej w oczy. -mogłem Cię stracić Nat...

-Spokojnie. Pamiętaj.. Jestem z tobą do końca.. -powiedziała z uśmiechem. -A teraz nie obraz się ale chciałabym się przespać jeszcze.

-Rozumiem. -odpowiedziałem. -Będę tu z tobą.

-Nie. Masz iść się przebrać, odpocząć i umyć. -powiedziała poważnie. Miala racje. Miałem jeszcze swój poszarpany i brudny mundur na sobie.

-Okey. Idę ale za kilka minut tu wracam. -powiedziałem.

-Nie spiesz się. -powiedziała.

Wyszedłem z jej sali i poszedłem w stronę windy. Wjechałem na swoje piętro i wszedłem do pokoju. Wziąłem nowe ciuchy na zmianę i poszedłem pod prysznic. Opatrzyłem swoje rany i umyłem się. Kilka minut później wyszedłem ubrany w biały obcisły T-shirt i czarne spodnie. Schowałem pendriva i wyszedłem z pokoju. Wróciłem do Nat. Wszedłem cicho do jej sali. Wciąż spala. Usiadłem na krześle obok i patrzyłem jak śpi. Chyba śniło jej się cos miłego bo uśmiechała się przez sen. Była taka spokojna.

--------------------------------------------------
Hej hej hej! 😄

To znowu ja! Dziękuję za 100 wyświetleń! Jesteście kochani!💞 💞💞
A a co do rozdziału spodziewaliście się takiej akcji? Mam nadzieje ze rozdział Wam się podobał... 😘 Jakbym nie dodawała kilka dni rozdziału to nie fochajcie ale rozumiecie za kilka dni próbne... 😕

Komentarze 💬 i głosy ⭐ bardzo motywują do dalszej twórczości! 😄💪

Do napisania! 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro