Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa dni pózniej.

Pv Steve

Obudziłem się rano i jak zwykle poszedłem biegać. Po około godzinie wróciłem i poszedłem pod prysznic. Przebrałem się w szary T-shirt i jakieś dżinsy. Schowałem pendriva do kieszeni. Chciałem oddać go Fury'emu ostatnio, ale wyjechał na kilka dni z wierzy. Postanowiłem ze będę go miał przy sobie bo jest on bardzo ważny. Przynajmniej tak mówił Fury. Wychodzę z pokoju i wchodzę do windy. Gdy jechałem winda zatrzymała się na 35 piętrze. Weszła do windy Sharon.

-Kapitanie. -powiedziała stając obok mnie.

-Agentka Carter. -odpowiedziałem. Winda zamknęła się.

-Jadę na misję. Jak się czujesz?-spytała patrząc na mnie.

-Wszystko w porządku. Po raz kolejny go widziałem.. po raz kolejny mnie nie rozpoznał.. i po raz kolejny uciekł. Prawie zabił Natashe... -powiedziałem i westchnąłem spuszczając głowę. Miałem ręce w kieszeniach.

-Wszystko będzie dobrze Steve. -położyła mi rękę na ramieniu. Poczułem się nie wygodnie. Gdy robi to Natasha odczuwam ulgę. Gdy zrobiła to Sharon poczułem się dziwnie. Popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się słabo. Uśmiechnęła się też. Winda stanęła na piętrze szpitala.

-Do zobaczenia Kapitanie. -powiedziała Sharon i uśmiechnęła się.

-Do zobaczenia. -odpowiedziałem normalnie i wyszedłem z windy. Poszedłem do Sali w której leżała Natasha. Uchyliłem drzwi. Był z nią lekarz.

-Dzień dobry. Przepraszam mogę wejść.. ? -spytałem. Natasha siedziała na łóżku, a lekarz zmieniał jej opatrunek na brzuchu.

-Tak proszę. Już skończyłem. -powiedział i wyszedł. Natasha spuściła koszulkę w dół. Usiadłem obok niej.

-Hej Nat. Jak się czujesz? -spytałem patrząc na nią.

-Hej. Wszystko w porządku. Lekarz powiedział ze mogę wyjść dopiero za dwa albo trzy dni. Mam dość tego szpitala. -powiedziała zirytowanym głosem.

-Czemu? -zaśmiałem się.

-Nie lubię siedzieć w jednym miejscu. Chce iść na siłownie, biegać, jechać na jakąś misje. -powiedziała.

-Natasha.. wiesz że dość mocno oberwałaś. Musisz być pod stała kontrola i zostać tu przez kilka dni jeszcze. -powiedziałem patrząc na nią poważnie.

-Wiem Steve ale mam juz dość tego siedzenia tutaj. Pozatym czuje się lepiej. -powiedziała i zaczęła się pakować.

-Co robisz? -spytałem zdezorientowany.

-Wypisuje się na własne rządanie. -powiedziała zamykając torbę.

-Natasha musisz tu zostać. -powiedziałem patrząc na nią.

-Steve umiem o siebie zadbać. -powiedziała poważne patrząc na mnie.

-Okey.. -odpowiedziałem zirytowany.

-Idę po wypis. -chciała wstać, ale ja powstrzymałem.

-Czekaj nie możesz chodzić z ta noga. Zaraz wrócę. -wyszedłem i poszedłem do lekarza.

-Proszę o wypis dla pani Romanoff. -powiedziałem patrząc na lekarza.

-Wypis? Ale ona powinna zostać tu jeszcze przez dwa dni. To trochę niebezpieczne. -odpowiedział patrząc na mnie.

-Tak wiem. Będę ja pilnował. -powiedziałem. Lekarza wręczył mi wypis.

-Dziękuję. -wziąłem go.

-Panna Romanoff nie może przesilać nogi. Ma do wyboru wózek albo kule. -lekarz powiedział.

-Biorę kule. -wziąłem je i poszedłem do Nat. Wszedłem do jej pokoju.

-Po co te kule? -zapytała.

-Masz złamaną nogę Nat. Mogłem wziąć wózek ale wiem ze go nie lubisz wiec wziąłem kule. -powiedziałem i dalem jej wypis.

-Ugh niech będzie. Chodźmy już stąd. -powiedziała przewracając oczami . Wzięła wypis i kule. -Pomożesz mi? -spytała.

-Oczywiście. -uśmiechnąłem się i wziąłem jej torbę.

Wyszliśmy z pietra szpitalnego i weszliśmy do windy. Wjechaliśmy na nasze piętro. Zaprowadziłem Natashe do jej pokoju. Weszliśmy do środka. Odłożyłem jej torby.

-Wreszcie w domu. -powiedziała, odłożyła kule i położyła się na kanapie. Uśmiechnąłem się.

-Natasha... -usiadłem naprzeciwko na fotelu. -Lekarz powiedział że to niebezpieczne ze tak szybko wyszłaś ze szpitala. Wiedziałem że możesz być zła przez to wiec powiedziałem mu ze będę Cię pilnował. -powiedziałem patrząc na nią.

-Okey. Dziękuję.- usmiechneła się. Kocham kiedy to robi. -Wiesz co... wezmę sobie prysznic. -powiedziała i usiadła.

-Okey. Poczekam tu. -powiedziałem patrząc na nią z uśmiechem.

-Nie musisz. Poradzę sobie. Idź na razie do siebie. -powiedziała uśmiechając się.

-No okey.. ale pamiętaj wrócę tu za 30 minut. -powiedziałem z uśmiechem i wyszedłem z jej pokoju. Słyszałem jak krzyczy „Nie spiesz się!" Usmiechnałem się do siebie i wszedłem do swojego pokoju.

Pv Natasha

Kiedy Steve wyszedł z mojego pokoju, wzięłam szybki prysznic. Po około 15 minutach wyszłam ubrana w czarne dżinsy i mój czarny podkoszulek. Miałam nogę w gipsie wiec zdecydowałam się ubrać moje czarno czerwone New Balance. Postanowiłam iść do Wandy. Muszę porozmawiać z nią o Stevie. Ostatnio tak bardzo się o mnie boi i troszczy. Uratował mi znowu życie, a ja w zamian za to mam jeszcze dłuższy dług do spłacenia u niego. Mówi mi ze to nie prawda, ze nie jestem mu niczego winna, ale ja i tak wiem swoje. Wyszłam cicho z pokoju. Rozglądałam się czy gdzieś nie ma Steva i zapukałam do drzwi Wandy. Otworzyła.

-O hej Natasha. Czy cos się stało? -spytała.

-Hej. Nie nic. Mogę wejść? -spytałam.

-Tak pewnie wejdź. -otworzyła drzwi i wpuściła mnie do środka. Usiadłam przy stole i odłożyłam kule.

-Muszę z tobą o czymś porozmawiać. -powiedziałam poważnie.

-W sumie.. to ja też. -powiedziała Wanda siadając naprzeciwko mnie.

-Okey zacznij. -powiedziałam.

-Huh.. no dobra. Chodzi o to że znamy się już trochę.. i naprawdę bardzo Cię lubię Nat. Po tym jak Pietro zginał nie miałam nikogo tak bliskiego jak ty.. wiec chciałabym żebyś była moja przyszywana siostra.. Zgodzisz się? -powiedziała trochę niepewnie patrząc na mnie.

-To miłe. Tez zawsze chciałam mieć siostrę. -uśmiechnęłam się.

-Czyli się zgadzasz? -spytała z uśmiechem na ustach.

-No pewnie. Chodź tu. -powiedziałam i wyciągnęłam ramiona do niej. Podeszła do mnie i przytuliła się.

-Jeju.. tak się ciesze. -powiedziała przytulając się do mnie.

-Ja tez. -powiedziałam i poklepałam ja po ramieniu. Usiadła z powrotem na swoje miejsce.

-Wiec.. o czym chciałaś porozmawiać. -spytała patrząc na mnie z uśmiechem.

-A tak.. Chodzi o Steva. -powiedziałam niepewnie.

-Hmm.. okey. Cos mu się stało? -spytała.

-Nie.. Niezupełnie. Chodzi o to że od kiedy znów się zobaczyliśmy zaczął bardziej się o mnie troszczyć. Tak wiem ze się stęsknił ja tez, ale naprawdę bardzo się o mnie boi. -powiedziałam patrząc na nią.

-Nat.. wiesz ze mam swoje moce prawda, ale nawet i bez nich widzę że mu się podobasz.. -powiedziała uśmiechając się. Westchnęłam.

-Tak myślałam.. -spuściłem wzrok.

-Hej.. Czy to źle? -spytała.

-Nie.. to znaczy.. sama nie wiem. Jestem Czarna Wdowa Wanda. Nawet jeśli Steve mnie kocha lub cos z tych rzeczy.. nie mogę z nim być.. to zbyt niebezpieczne. -powiedziałam smutno. Chciało mi się płakać nie wiem czemu. Powstrzymałam łzy.

-Natasha.. każdy ma uczucia. Myślę ze jeśli Steve naprawdę Cię kocha, a ty kochasz jego.. powinniście dac sobie szanse. -powiedziała łapiąc mnie za ręce. Westchnęłam znowu.

-Muszę z nim o tym porozmawiać, ale jeszcze nie teraz. Najpierw muszę to wszystko przemyśleć. -powiedziałam i wzięłam kule.-Idę już do siebie bo Steve miał przyjść do mnie jak wezmę prysznic. Zaraz będzie panikował ze mnie nie ma. -zaśmiałam się i wstałam.

-Okey. -Wanda zaśmiała się.
Odprowadziła mnie do drzwi. -Do później sis. -powiedziała z uśmiechem. Odwróciłam się w drzwiach.

-Do później sis. -powiedziałam z uśmiechem i jak najszybciej mogłam szłam w stronę swojego pokoju. Nie było tam Steva wiec postanowiłam ze pojadę do jego pokoju. Szybko cos zjadłam i szykowałam się do wyjścia.

Pv Steve

Po 30 minutach wyszedłem ze swojego pokoju i udałem się na piętro S.H.I.E.L.D. Myślałem ze Fury wrócił, ale dalej go nie było. Napotkałem Marie i razem zjechaliśmy na dół na moje piętro.

Pv Sharon

Wróciłam z misji do wierzy. Postanowiłam spotkać się z Nat... Nie no kto w to uwierzy mam nadzieje ze znów spotkam Steva. Chyba się w nim zakochałam i jestem pewna ze on tez cos do mnie czuje. Wjechałam windą na odpowiednie piętro. Szukałam Nat. Oh, niestety jej tu nie ma. Po chwili usłyszałam jak ktoś idzie. Zobaczyłam mojego kochanego kapitana jak rozmawiał z Hill. Po chwili odeszła, a Steve szedł w moja stronę.

-O hej Sharon. Juz wróciłaś. Co ty tu....? -zaczął, ale przerwałam mu.

-Przyszłam do Nat podziękować jej za to że nas poznała i chciałam zobaczyć jak się czuje. -skłamałam idąc za nim do jego pokoju.

-To dlaczego nie pójdziesz do niej? -zaśmiał się. Kocham jak to robi.

-Bo nigdzie nie mogę jej znaleźć... poza tym jeśli już na siebie wpadliśmy to chciałabym powiedzieć Ci ze jesteś wspaniałym partnerem. -powiedziałam zbliżając się do niego.

-Yy.. Słucham? -zdziwił się i odsunął się nerwowo. Nie wiem czemu wiec podeszłam ponownie.

-Nie ważne. Pójdę poszukać Nat. -powiedziałam z uśmiechem. Przytuliłam go. Byłam taka szczęśliwa kiedy go przytuliłam. On niechętnie oddal uścisk. Za swoimi plecami usłyszałam ciche pukanie. Wiedziałam ze to Nat bo słyszałam odgłos jej kul. Zbliżyłam się do Kapitana i prawie go pocałowałam, gdy...

Pv Steve

Sharon pochyliła się żeby mnie pocałować. Byłem w szoku ale odepchnąłem ja bo wyczuwałem czyjąś obecność. W drzwiach stała Natasha. Stanąłem bez ruchu. Byla zdezorientowana.

-Przepraszam ze przeszkodziłam.. -powiedziała uśmiechając się słabo do mnie. Odwróciła się i wyszła na korytarz.

Pv Natasha

Nie wierze w to co zobaczyłam. Sharon całowała Steva. Czy czuje się zazdrosna? Nie! Jestem Czarna Wdowa nie mam uczuć. Krzyczałam na siebie od środka powstrzymując łzy. Nagle nogi zaczęły mi się uginać i wszystko stało się czarne.

Pv Steve

Wybiegłem za Natasha na korytarz.

-Natasha czekaj! -krzyknąłem kiedy nagle zobaczyłem jak Nat upada na ziemie. W ostatniej chwili podbiegłem do niej i złapałem ja.

-Nat! Natasha! Obudź się. -próbowałem ja obudzić potrząsając ramionami. Sharon stała za mną. Wziąłem Natashe na ręce i zaniosłem do swojego pokoju na łóżko i sprawdziłem jej puls.

Pv Sharon

Jestem zazdrosna. Dlaczego on się tak o nią troszczy. Przecież na pewno czuje cos do mnie, a nie do niej. Wkurzyłam się i odeszłam. Weszłam do windy i wróciłam do siebie.

Pv Steve

Położyłem Nat na łóżku. Dałem pod jej nogi poduszki i otworzyłem okno. Na szczęście tylko zemdlała. Siedziałem obok niej. Po chwili zbudziła się.

-Huh.. Steve? Co się stało? -spytała zaskoczona.

-Zemdlałaś... ale już wszystko dobrze. -powiedziałem i poszedłem jej po wodę. Wróciłem i podałem Nat szklankę. -Napij się. Wzięła szklankę i wzięła łyk wody.

-Dziękuję.. Już pamiętam co się stało. -powiedziała trochę zimno.

-Nat.. To nie tak.. ja.. -zacząłem, ale przerwała mi.

-Nie. Rozumiem. Nie tłumacz się. -powiedziała i wstała biorąc kule. -Dziękuję za wszystko, ale pójdę już do siebie. -szła w stronę wyjścia.

-Nie! Nat czekaj! Wyjaśnię! -krzyknąłem za nią i podszedłem do niej.

-Steve. Rozumiem. Nie musisz mi się tłumaczyć. -powiedziała z ironicznym uśmiechem i wyszła. Zamknąłem drzwi. Byłem wkurzony i zdołowany. Wziąłem bandaże, wyszedłem z pokoju i pojechałem na siłownie.

Pv Natasha

Wróciłam do pokoju zirytowana i nie wiem czemu, ale smutna. Wzięłam prysznic myśląc o tym wszystkim co się stało. Wyszłam ubrana w jakieś luźne czarne dresy i luźny biały podkoszulek. Położyłam się na łóżko bo byłam zmęczona tym wszystkim i myślałam o tej całej sytuacji. Dlaczego byłam zazdrosna widząc jak Sharon całuje Steva? Przecież sama kazałam mu się z nią spotkać. Mimo to czuje się dziwnie. Steve jest przystojny, miły, troskliwy i jest doskonałym przyjacielem. Ma takie śliczne niebieskie oczy i piękne blond włosy. Jak taki mały słodki szczeniaczek. Westchnęłam. Dlaczego akurat on Kapitan Ameryka? Nie wiem.. położyłam się na lewym boku i próbowałam zasnąć. Było ciężko bo cały czas myślałam o Stevie.

--------------------------------------------------
Hej hej hej! 😄

Chyba zdążyłam z opublikowaniem rozdziału przed północą. 😂

Dzisiaj też tu zawitałam! Co myślicie o zachowaniu Sharon? 😕
Podzielcie się opinia w komentarzach. Mam nadzieje że rozdział się Wam podoba 😁
Ile osób stąd pisało dzisiaj egzaminy? Jak wam poszedł human? 🤔

Pamiętajcie! 💞

Komentarze 💬 i głosy ⭐ bardzo motywują do dalszej twórczości! 💪

Do napisania 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro