Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pv Natasha

Następnego dnia czułam się lepiej. Wstałam rano, wzięłam prysznic i zjadłam śniadanie. Nagle zadzwonił telefon. Odebrałam.

-Dzień dobry Panno Romanoff. Proszę udać się na piętro szpitalne. -powiedział lekarz.

-Dobrze rozumiem. Będę za 5 minut. -odpowiedziałam. Schowałam telefon do kieszeni i poszłam się przebrać. Ubrałam czarne dżinsy i biała luźna koszulkę która spadała mi z jednego ramienia do tego moje czarno-czerwone New Balance. Wzięłam kule i wyszłam z pokoju. Jarvis zamknął go. Podeszłam do windy i nacisnęłam guzik. Po chwili pojawiła się winda. Kiedy drzwi się otworzyły zobaczyłam w nich Steva. Był w białej obcisłej koszulce i czarnych dresach. Był tak spocony, że jego koszulka pokazywała zarys jego mięśni. Trzymał w rekach bandaże. Byłam w szoku kiedy na mnie spojrzał tymi swoimi ślicznymi niebieskimi oczami. Weszłam do windy i stanąłem obok niego.

-Hej.. -powiedział cicho.

-Hej. -odpowiedziałam zimno. Westchnął i po chwili powiedział.

-Nat.. to co było wczoraj.. to nie było tak jak myślisz.. -spuścił głowę.

-Steve. Przestań. Nie musisz mi się tłumaczyć. Wiem, że podoba Ci się Sharon. Rozumiem. Też przepraszam że później tak wyszłam i nie dałam Ci nic powiedzieć. -powiedziałam patrząc na niego.

-Nie musisz przepraszać. -powiedział i popatrzył na mnie z uśmiechem. Uśmiechnęłam się też.
-Wiec.. dokąd się wybierasz? -spytał.

-Na piętro szpitalne. Mam nadzieje ze w końcu zdejmą mi ten gips. -powiedziałam. Usmiechnął się i skinął głową. Winda zatrzymała się na jego piętrze.

-To do zobaczenia później. -powiedziałam.

-Do później. -uśmiechnął się i wyszedł.

Dotarłam w końcu na piętro szpitalne. Weszłam do gabinetu mojego lekarza.-Dzień dobry. Juz jestem. -powiedziałam.

-Dobrze. Proszę ze mną. -powiedział lekarza i wyszliśmy z gabinetu. Udaliśmy się do pokoju zabiegowego. -Proszę usiąść tu. -powiedział i wskazał na łózko. Usiadłam i zapytałam.

-Czy dzisiaj możemy ściągnąć ten gips?

-Tak. Tylko będzie musiała pani jeszcze przez około tydzień nosić stabilizator. -powiedział. No wreszcie pomyślałam.

-Rozumiem. -odpowiedziałam.

Kilka minut później miałam na piszczelu stabilizator. Wtedy lekarz powiedział.

-Proszę ściągnąć koszulkę. Muszę zobaczyć co z rana postrzałową. Oczywiście posłuchałam go i zdjęłam koszulkę. Zmienił mi bandaż na banadaż elastyczny.

-Gotowe. Wszystko dobrze. Rana goi się szybciej dzięki serum wiec wszystko w normie.-powiedział i zaczął pisać cos na kartce.

-Rozumiem. -powiedziałam. Podał mi kartkę z lekami które mam stosować. -Dziękuję. -powiedziałam i wyszłam.

Mogłam chodzić juz tylko z jedna kula. Lekarz powiedział ze mam to nosić przez tydzień i oczywiście przez ten tydzień nie mogę ćwiczyć, biegać ani jeździć na misje. Na kartce miałam maść i lekki przeciwbólowe na wszelki wypadek. Wyszłam na korytarz i pojechałam winda na piętro Bruca. Wyszłam i pokulałam do jego laboratorium.
-Hej Bruce. -powiedziałam z uśmiechem. On jak zwykle badał cos przez mikroskop.
-O hej Natasha. -wychylił się zza mikroskopu.- Co tu robisz? Jak noga? -spytał patrząc na mnie.

-Wszystko okey. Przyszłam spytać czy masz może u siebie takie lekki. -podałam mu kartkę. Wziął ją i przeczytał to co na niej było.

-No pewnie ze mam. Ostatnio Tony przywiózł mi dostawę nowych leków. Poczekaj zaraz wracam. -powiedział i poszedł do innego pomieszczenia. Po chwili wrócił z lekami dla mnie.

-Proszę bardzo. -podał mi siatkę z lekami.

-Dziękuję. -uśmiechnęłam się. -Narazie. -wyszłam i powiedziałam przez ramie.

-Nie ma sprawy. Narazie. -odpowiedział i znów patrzył w mikroskop.

Wyszłam z jego laboratorium i udałam się do windy. Wjechałam na swoje piętro i poszłam do swojego pokoju. Weszłam do kuchni i położyłam leki na stole. Wzięłam miskę, nasypałam sobie płatków i usiadłam na kanapę czytając książkę.

Pv Steve

Po rozmowie z Natasha w windzie poczułem ulgę. Pogodziliśmy się, ale w głowie utknęły mi jej słowa: „Wiem, że podoba Ci się Sharon." Westchnąłem. To przecież nie prawda. Jest rodzina Peggy, ale charakter jej i Peggy różniął się od siebie. Natasha ma podobny charakter jak Peg poza tym jest pierwsza kobieta jaka poznałem od kiedy wyszedłem z lodu. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie.

Wspomnienia

Qunjet wylądował. Wyszedłem z niego razem z Agentem Philem Colsonem. Podeszła do nas wtedy Natasha. Miała krótsze włosy niż teraz i była ubrana w czerwony podkoszulek, czarne dżinsy z bronią na udzie, czarna skórzana kurtkę i wysoki czarne kozaki. Oniemiałem.

-Agentka Romanoff. -powiedział Phil patrząc na Natashe. - Kapitan Rogers. -powiedział patrząc w moja stronę.

-Madam. -powiedziałem patrząc na rudowłosą piękność przede mna.

-Hej. -odpowiedziała patrząc na mnie. -Idź na mostek. Potrzebują Cię. -powiedziała patrząc na Colsona.

-Do zobaczenia. -powiedział i odszedł.
Podszedłem do niej i odeszliśmy od Quinjeta.

-Od kiedy znaleźli Cię w lodzie zrobiło się tu dość głośno. Myslałam że Colson zemdleje. Poprosił Cię już o podpisanie jego kart z Kapitanem Ameryka? -powiedziała z uśmiechem patrząc na mnie.

-Jakich kartach? -popatrzyłem na nią z uśmiechem.

-Starych. Kolekcjonerski. -odpowiedziała patrząc się przed siebie. Zobaczyłem wtedy Bruca przed nami podszedłem do niego Natasha. Stała trochę styłu. Zaczęliśmy rozmowe o Teserakcie Lokiego. Po chwili podeszła do nas Nat.

-Lepiej wejdźmy już do środka. Za chwile zabraknie nam tchu. -powiedziała patrząc na Bruca, a później na mnie. Trochę dłużej. Kilka chwil później byliśmy już w helikalierze. Kiedy Szliśmy w stronę Furego, Natasha szła przede mną i posłała mi zalotny uśmiech przez ramie. Od tamtej chwili wiedziałem, że jest wyjątkowął kobietą.

Konie Wspomnień

Westchnąłem i uśmiechnąłem się do siebie. To było niesamowite. Każde wspomnienie z nią jest świetne i nie do zapomnienia. Peggy miała racje Kocham Natashe. Tylko teraz jak mam jej o tym powiedzieć.. westchnąłem znowu. Muszę spotkać się z Samem. Wyciągnęłam telefon i wybrałem jego numer. Po dwóch sygnałach odebrał.

-Hej Steve. Co słychać? -spytał.

-Hej. Wszystko dobrze. Masz może czas żeby wyjść zemną na jakieś piwo? -spytałem.

-No pewnie. Nie ma mnie teraz w wierzy, ale za 20 minut możemy spotkać się przy tym barze obok Manhattanu okey? -spytał.

-Tak. Do zobaczenia. -odpowiedziałem.

-Do zobaczenia. -powiedział i rozłączył się. Poszedłem się przebrać. Po chwili byłem ubrany w biała koszulkę, na nią brązowa skórzana kurtkę i granatowe dżinsy. Oczywiście musiałem mieć przebranie żeby nikt mnie nie rozpoznał. Wziąłem czapkę z daszkiem i okulary. (brązowe pilotki) Wyszedłem z pokoju i zjechałem winda na sam dół. Wyszedłem z wierzy i szedłem w stronę Manhattanu. Po chwili przed sobą widziałem Sama. Spotkaliśmy się dokładnie pod barem.

-Hej. -powiedziałem i podałem mu rękę.

-Hej. -odpowiedział i zrobiliśmy braterski uścisk. Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy barze. Wziąłem dwa piwa na mój koszt. Po chwili barman przyniósł nam dwa piwa. Sam wziął łyka i powiedział.

-Wiec? O co chodzi? -O nic. Chciałem się napić piwa z moim przyjacielem. -skłamałem.

-Haha nie kłam. Znam Cię zbyt dobrze Steve. -zaśmiała się. -Chodzi o Natashe prawda?

-No dobra.. masz mnie. Tak chodzi o Nat. -odpowiedziałem biorąc łyk piwa.

-Wiedziałem. -zaśmiał się. -Wiec.. mów co Cię gryzie. -powiedział patrząc na mnie.

-Huh.. Kiedy wyciągnęli mnie z lodu pierwsza kobieta jaka poznałem była Natasha.. Wiedziałem, ze nie jest to jakaś pierwsza lepsza dziewczyna z XXI wieku. Gdy poznałem ja lepiej zobaczyłem ze jest silna i niezależną kobietą. Strasznie przypomina mi Peggy.. i.. -mówiłem ale Sam przerwał mi.
-Kochasz ja prawda? -Sam spytała patrząc na mnie z uśmiechem.
-Tak.. -spuściłem wzrok.

-Wiem.. widać to po tobie. -powiedział.

-Aż tak? Myślisz ze Nat to zauważyła? -powiedziałem patrząc na niego.

-Wiesz.. ona jest szpiegiem, a przed Czarna Wdowa nic nie da się ukryć wiec myślę że może cos podejrzewać. -powiedział biorąc kolejny łyk piwa. Westchnąłem.

-Co mam zrobić..? -spytałem patrząc na kufel z piwem.

-Powiedz jej to co czujesz Steve. -powiedział Sam.

-A co jeśli.. ona nie czuje tego co ja.. co jeśli odepchnie mnie od siebie i już nie będzie tak jak teraz.. -powiedziałem trochę smutnym tonem.

-Steve.. myślę ze tak nie będzie, a jeśli tak to masz jeszcze Sharon. -zaśmiał się.

-Ha ha.. bardzo śmieszne, ale Sharon mi się nie podoba poza tym nawet jeśli bym z nią był nie byłbym tak szczęśliwy jak z Natasha i nie kochał bym tak bardzo Sharon jak Kocham Nat. W sumie to wogóle nie umiałabym pokochać Sharon, ponieważ Natasha siedziałabym w mojej głowie cały czas.. to jest trudne. Co mam zrobić..? -powiedziałem i popatrzyłem na Sama.

-Rozumiem Cię stary. Myślę, ze szczera rozmowa to najlepsze rozwiązanie, a jeśli się nie uda to wiesz gdzie mnie znaleźć. -powiedział, zaśmiał się i dokończył piwo.

-Spokojnie nie będę Cię bił. -zaśmiałem się.- Dziękuję.. -powiedziałem i zapłaciłem za piwa.

-Nie ma sprawy. Następnym razem to ja stawiam. -powiedział Sam, zaśmiałem się. Wróciliśmy do wierzy. Sam wysiadł na swoim piętrze, a ja na swoim. Szedłem w stronę pokoju. Zwolniłem przy pokoju Nat. Popatrzyłem się na jej drzwi. Usmiechnąłem się i spuściłem wzrok. Wszedłem do swojego pokoju i od razu poszedłem pod prysznic. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny. Pozwoliłem żeby gorąca woda dotknęła mojej skóry. Znów myślałem o Nat. Wyszedłem kilka dobrych minut potem z owiniętym ręcznikiem wokół tali. Spojrzałem na zegar. 22:30. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej czarne dresy. Położyłem się na łóżko ale nie mogłem spać wiec poszedłem do lodówki i nalałem sobie wody. Wziąłem szklankę i wyszedłem na balkon. Oparłem się o barierkę i myślałem o tym wszystkim. Układałem w głowie plan jak powiedzieć Nat co do niej czuje.

-------------------------------------------------
Hej hej hej! 😄

Dzisiaj wróciłam! 😁 Mam nadzieje że rozdział się wam podoba... 😕 Przepraszam za nie aktywność ale wiecie.... egzaminy... A właśnie jak tam u Was po egzaminach? U mnie w miarę dobrze oprócz matematyki 😂

Pamiętajcie! ❤
Komentarze 💬 i głosy ⭐ bardzo motywują to dalszej twórczości! 💪

Do napisania😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro