[4]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedzimy już nad tym projektem czwartą czy piątą godzinę bez żadnej przerwy. Co jakiś czas idę przynieść z jego kuchni coś do jedzenia lub picia. Tak więc znam rozkład jego szafek na pamięć.

Teraz przypatruje się co on robi. Ja bym stworzyła ten projekt zupełnie inaczej. Ciśnie mi się na usta kilka uwag, aż w końcu nie wytrzymuje.

- Moim zdaniem, powinieneś to zmienić - wskazuje na jedną z części jego projektu. Moja uwaga chyba niezbyt mu się spodobała, bo patrzy się na mnie i marszczy brwi.

- Ale to ja robię ten projekt, a nie ty. - odpowiada.

- Ale ja tylko ci sugeruję, że mogłoby to wyglądać lepiej - mówię powoli.

- Ja chodziłem na studia architektoniczne, nie ty. Ja się na tym lepiej znam - odpowiedział to z taką wyższością, że aż niedobrze mi się zrobiło.

- No chyba nie - burknęłam cicho, tak aby nie usłyszał.

- Coś ty powiedziała?! - Ups, jednak usłyszał... - z resztą projektu już sobie poradzę sam, możesz iść.

- Trzeba było tak od razu. Nie traciłabym tyle czasu... - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam z jego gabinetu.

Pod drodze do drzwi zaczepiła mnie Grace.

- Co tam mała? - zagadnęłam.

- Idzies jus?

- Muszę do domu iść. Ale obiecuję ci, że na pewno się znów spotkamy. - powiedziałam, a Grace od razu się rozpromieniła.

- Ona bardzo Cię polubiła - usłyszałam kobiecy głos za mną. Odwróciłam się, a tam stała niewątpliwie matka Grace. Była wysoką brunetką. Już wiem po kim Grace odziedziczyła urodę. - Suze Miller - przedstawiła się i podała rękę.

- Greta Lair - uścisnęłam dłoń. - Ja już muszę iść. Do zobaczenia. Pa Grace - pożegnałam się i ruszyłam do domu.

***

- Jak to on ma dziecko i żonę! - wydarła się Amber.

- No normalnie. Już miałam wychodzić z domu kiedy wita się ze mną jakaś Suze. I ma tak samo na nazwisko jak on! - ze zdenerwowania usiadłam na kanapie, a w moje ślady poszła Amber.

- A może to jego siostra? - zaproponowała.

- To co ona sama by robiła u niego w domu! Do tego on się zwracał do tej dziewczynki jak do swojego dziecka!

- A już miałam nadzieję, że będziesz miała romans ze swoim szefem jak w tych wszystkich książkach.

- Niestety nie.

- Chociaż wiesz, jeszcze nic straconego.

- Nie zamierzam spotykać się z gościem, który a: jest moim szefem, b: ma dziecko i c: ma żonę - odparłam.

- Ale nie masz pewności, że to jego dziecko...

- No nie mam - odpowiedziałam.

- To już wiem jak możemy to sprawdzić...

[♡♡♡]

Dzisiaj walentynki, a ja spędziłam je z najlepszą osobą na świecie - sobą 😀

Najlepszego wszystkim zakochanym ❤❤❤


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro