Byłaś wystarczająco dobra

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rick Grimes x czytelnik

(T.i.)- twoje imię

(T.i.) bez opamiętania zakochała się w Rick'u gdy pierwszy raz go zobaczyła. Uratował jej życie i zabrał w bezpieczne miejsce, do więzienia które stało się jej domem i gdzie poznała wiele wyjątkowych i wspaniałych osób. Zawdzięczała mu na prawdę dużo. Starała się jakoś odwdzięczyć mu za to co dla niej zrobił. Zawsze była chętna mu pomóc, nawet jeśli była to jakaś błahostka.

Zaprzyjaźnili się. Od innych usłyszała różne historie o tym co Rick przeszedł. Współczuła mu. Nie rozumiała czemu los tak okutnie potraktował tak wspaniałego człowieka. Była obok niego zawsze gdy potrzebował wsparcia. Gdy był przygnębiony rozśmieszała go. Bardzo dużo czasu spędzali ze sobą. (T.i.) miała nadzieje że ich przyjaźń przerodzi się w coś więcej, ale to nigdy nie nadeszło. Nawet jeśli czasami ze sobą flirtowali, to z strony Rick'a nie było to coś poważnego, dla niego to były tylko takie przyjacielskie wygłupy. Ale dla (T.i.) znaczyło to coś innego o czym on nie miał pojęcia więc gdy flirtował z nią ona miała złudne nadzieje że to kolejny krok ku ich miłość. Z czasem zauważyła że to tylko jej aż tak zależy. Zrozumiała że byli tylko przyjaciółmi, ale nadal w głębi serca wciąż miała nadzieje że kiedyś jej uczucia zostaną odwzajemnione. Była również świadoma że mężczyzna po tragicznych przejściach z swoją żoną nie był jeszcze gotowy na związek, potrzebował czasu dlatego postanowiła poczekać aż będzie gotowy, a przynajmniej tak jej się wydawało.

Gdy więzienie zostało zniszczone wszyscy się rozdzielili. (T.i.) uciekła z więzienia razem z Tyreese, Judith, Lizzie oraz Miką. Później spotkali jeszcze Carol. (T.i.) była załamana i bała się że więcej nie zobaczy Rick'a, że nigdy nie będzie mogła powiedzieć mu jak bardzo jest dla niej ważny. Ta niepewność zniknęła gdy okazało się że jacyś ludzie z Terminus'a przetrzymują Grimes'a i innych. Carol ruszyła im na pomoc, a (T.i.) została z Tyreese i Judith.

Gdy Carol przyprowadziła wszystkich do chatki, w której się ukrywali (T.i.) nigdy nie widziała tak szczerej radości na twarzy Rick'a gdy się zobaczyli. To w jaki sposób ją przytulił, to jak się uśmiechał, jak jego błękitne oczy błyszczały. Była szczęśliwa i myślała że to był przełom w ich relacji, ale gorzko się pomyliła.

Po tym jak trafili do Alexandrii zdała sobie sprawę że najwyraźniej nigdy nie była wystarczająco dobra dla niego. Była załamana i jej serce boleśnie kuło za każdym razem gdy widziała go w obecności Jessy. Nie miała nic do tej kobiety, ale widok ich razem sprawiał jej ból.

Impreza u Deanny była szansą na to by Rick w końcu ją zauważył. Zdobyła czarną sukienkę która idealnie do niej pasowała, od jednej z mieszkanek dostała kilka akcesori do makijażu. Tak dawno nie malowała się, że zapomniała jak to jest. Nie umalowała się zbyt mocno, chciała tylko upiększyć się, a nie zmienić całkowicie swoją twarz. Do dopełnienia swojego wyglądu założyła buty na koturnie oraz rozpuściła włosy. Gdy jej przyjaciele ją zobaczyli wszyscy byli zdumieni i kompletowali ją. Od czasu epidemii nigdy nie wyglądała aż tak dobrze. To dodało jej odwagi i pewności siebie. Podeszła do Rick'a, który rozmawiał z Jessy, ciągle kręcił się w jej pobliżu więc (T.i.) nie mogła zdobyć go na wyłączność. Uśmiechnęła się gdy skomplementował jak ładnie wygląda, przez chwilę pomyślała że w końcu ją dostrzegł, ale jego spojrzenie mówiło coś innego. Nie patrzył na nią w taki sam sposób jak na Jessy, którą był ewidentnie zainteresowany. (T.i.) nie rozumiała co ta kobieta ma w sobie czego ona nie ma. Przecież była mężatką, dlaczego Rick wolał ją? To był kolejny cios, który jeszcze bardziej otworzył jej oczy. Nigdy nie będzie nikim więcej niż przyjaciółką.

Po tragicznych wydarzeniach w Alexandrii, po ataku szalonej grupy Wilków i po ataku stada sztywnych sytuacja między (T.i.) i Rick'em pozostała bez zmian. Nawet gdy nie było już Jessy, to w sercu Rick'a Grimes'a wciąż nie było miejsca dla (T.i.). Dziewczyna zaczęła unikać go, co o dziwo nie uszło jego uwadze. Zauważył że coś było nie tak.

-Tutaj siedzisz.- Rick ustał przed (T.i.), która siedziała w altance przy stawie. Mężczyzna usiadł obok niej, ale ona nawet na niego nie spojrzała.- Ostatnio prawie ze sobą nie rozmawiamy? Unikasz mnie?

-Nie. Niby dlaczego miała bym cie unikać?- spytała z obojętnością.

-Czy coś się stało?

-Nie.- mruknęła.

-Mam wrażenie że jednak tak. Możesz mi powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi.- położył rękę na jej ramieniu przez co spięła się. Mężczyzna zabrał dłoń gdy zauważył jej reakcję.- Nie wiem co się dzieje, ale zawsze możesz na mnie liczyć. Jeśli będziesz chciała porozmawiać to wiesz gdzie mnie znaleźć.- mężczyzna wstał i wyszedł z altanki.

(T.i.) otarła rękawem łzy, które spłynęły po jej policzkach gdy widziała jak Rick odchodzi. Może gdyby powiedziała mu co czuje, to może coś by się zmieniło. Nawet jeśli nie odwzajemnia jej miłości, to chociaż zrzuci z siebie ten ciężar i wyjawi prawdę.

-Rick!

Mężczyzna zatrzymał się i odwrócił. (T.i.) podeszła do niego i przytuliła go. Rick odwzajemnił uścisk.

- Jednak chcesz porozmawiać?- zapytał z małym uśmiechem. (T.i.) skinęła głową i odsunęła się o krok od niego. Westchnęła i spojrzała mu prosto w oczy. Bała się powiedzieć prawdę, ale chciała w końcu przestać ukrywać swoje uczucia.

-Ja...

-Rick!- Michonne szybkim krokiem w towarzystwie Aarona podeszli do nich.- Mamy problem. Musisz to zobaczyć.

-To pilne.- dodał Aaron.

Rick zawahał się i spojrzał na (T.i.). Dziewczyna uśmiechnęła się i powiedziała by poszedł. Mężczyzna nie chętnie skinął głową i odszedł razem z Aaronem i Michonne.

(T.i.) nie wyjawiła Rick'owi prawdy. Może głównie dlatego że mężczyzna był dość zajęty ważnymi sprawami, które nie mogły zaczekać. Ale stwierdziła też że może tamto jak jej przerwali było jakimś znakiem by tego nie robiła. Zastanawiała się nad tym. Istniała przecież możliwość że ich przyjaźń się przez to zniszczy, a nie chciała tego.

~~~~~~~~~

Rick zaproponował wyprawę po zapasy. Bardzo chciał by (T.i.) wyruszyła z nim. Dziewczyna w końcu się zgodziła. Przecież nie mogła go unikać bo to też mogłoby zepsuć ich relacje.

Wyprawa na początku była łatwa, ale wydarzyły się komplikacje przez co zmuszeni byli do ucieczki przez las przed stadem sztywnych.

(T.i.) wbiła maczetę w czaszkę truposza, który próbował zajść od tyłu Rick'a. Mężczyzna postał jej wdzięczny uśmiech po czym kontynuowali ucieczkę. W którymś momencie sztywnych było zbyt dużo przez co rozdzielili się.

Dziewczyna w panice rozejrzała się szukając wzrokiem mężczyzny, ale nigdzie nie mogła go dostrzec. Wbiła nóż w czaszkę spacerowicza, który się na nią rzucił. Odepchnęła jego rozkładające się truchło gdy niespodziewanie inny szwendacz zaatakował ją od tyłu. (T.i.) nie miała szansy się obronić. Truposz ugryzł ją w ramię przez co krzyknęła głośno. To był jej koniec. Jakoś udało jej się zabić szwendacza zanim zaczął ją pożerać, ale to już nie miało sensu. Z przerażeniem dotknęła swojego ramienia, które obficie krwawiło. Nie chciała tak umierać. Sama, nie żegnając się z nikim. Zrozpaczona zaczęła iść dalej. Dość szybko traciła krew przez co musiała się zatrzymać i oparła się o drzewo.

Gdzieś pośród drzew zobaczyła kogoś. To był Rick, mężczyzna podbiegł do niej i mocno ją przytulił.

-Usłyszałem krzyk. Myślałem że... - urwał gdy zobaczył jej ranę.- Nie.

-Dorwał mnie.- mruknęła słabym głosem. Powoli zsunęła się. Rick pomógł jej usiąść. (T.i.) widziała jak jego oczy zaczęły błyszczeć od zbierających się łez.

-To nie koniec. Nie ty... (T.i.) tak mi przykro. To moja wina. Chciałem byś ze mną jechała. Gdybym cię nie namówił, to nic by się nie stało. Przepraszam, tak bardzo mi przykro...

-W porządku Rick. To nie twoja wina.- położyła dłoń na jego policzku i delikatnie pogładziła kciukiem skórę. Mężczyzna położył dłoń na jej nie chcąc utracić jej dotyku.

-Nie chcę cię stracić...

-Wiem. Posłuchaj... to co ostatnio między nami było...

-Jest dobrze. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Nie mam do ciebie żalu o nic.

-Unikałam cię nie bez powodu. Zanim moje życie dobiegnie końca... - słone łzy zaczęły spływaj jej po twarzy. Tak bardzo nie chciała umierać, ale to było nieuniknione. Miała mało czasu, czuła się coraz słabsza, a musiała mu powiedzieć to co od długiego czasu ukrywała.- Kocham cie.

-Ja ciebie też.

-Nie w przyjacielski sposób Rick.

-Co?- zapytał z łzami w oczach. Przymknął na moment oczy przełykając gulę gdy zrozumiał co miała na myśli. Gdy otworzył oczy zobaczył jak (T.i.) powoli osuwa się w bok. Usiadł przy niej i objął ją by jej głowa spoczęła na jego ramieniu. Wyglądała tak słabo. Jej oczy które zawsze tętniły życiem traciły swój blask. Życie powoli z niej uchodziło. Nigdy nie przypuszczał że nadejdzie dzień kiedy ją straci. Zawsze była przy nim, w najgorszych jak i w najlepszych chwilach. Była dla niego bardzo ważna, ale najgorsze było że nie czuł tego samego co ona do niego.

-Od chwili gdy zobaczyłam cię na drodze gdy mnie uratowałeś. Zawsze cię kochałam. Liczyłam że kiedyś ty również mnie pokochasz. Ale najwyraźniej nie byłam wystarczająco dobra byś dostrzegł mnie w ten sposób.

-Nie wiedziałem.

-Wiem. Proszę nie czuj się źle z mojego powodu. Uśmiechnij się Grimes.- delikatny uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny, po którego policzkach spływały łzy. (T.i.) uśmiechnęła się słabo. Tak bardzo uwielbiała jego uśmiech, jego błękitne oczy w które mogłaby wpatrywać się godzinami. Chociaż w ostatnich chwilach swojego życia mogła nacieszyć się jego widokiem.- Musisz coś dla mnie zrobić.- sięgnęła po pistolet w kaburze mężczyzny. Nie miała sił go wyjąć więc Rick to zrobił.- Zrobisz to? Nie chce się przemieć, proszę.- załkała. Mężczyzna skinął niemrawo głową. Musiał to zrobić dla niej.

-Byłem szczęściarzem że cię spotkałem (T.i.). Tak wiele ci zawdzięczam. Żałuje że to musi się tak skończyć. Zasłużyłaś na coś lepszego.

(T.i.) lekko ścisnęła jego dłoń w której trzymał broń.

-Lepszego końca nie mogłam mieć niż w twoich objęciach. Żegnaj Rick'u Grimes'ie, byłeś miłością mojego życia.

Mężczyzna złożył czuły pocałunek na jej wargach. (T.i.) uśmiechnęła się słabo po czym zamknęła oczy pozwalając sennemu uczuciu opanować jej ciało. Rick spojrzał w niebo, dłoń zadrżała mu gdy zbliżył pistolet do jej głowy. Spojrzał na nią. (T.i.) wyglądała jakby spała, była taka spokojna.

-Żegnaj (T.i.).

Huk wystrzału rozniósł się echem po okolicy. Mężczyzna załkał gdy trzymał w swoich ramionach bezwładne ciało dziewczyny.

-Byłaś wystarczająco dobra (T.i.). To ja byłem ślepy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro