Kłótnia RYE

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wasza kłótnia - Rye🐝

Wracałam własnie ze spotkania z moim kuzynem. Nie widziałam go 7 lat a ostatnio zderzyliśmy się na ulicy i umówiliśmy w kawiarni.

Przechodzę przez ulice by za chwilę znaleźć się pod drzwiami. Wyciągam klucze i otwieram nimi drzwi wchodząc do środka.
Odstawiłam torbę na komodę obok drzwi i zdjełam buty.

Przeszłam z korytarza do kuchni, zerkając do salonu. Na kanapie siedział mój Rye wpatrzony w telewizor.  Nie mieszkaliśmy razem, ale dałam mu klucze bo udzielałam kiedyś chłopakom mieszkania na potrzeby teledysku.

Cofnełam się i weszłam do salonu witając się z chłopakiem

- Hej- podeszłam do niego uśmiechnięta i chciałam pocałować w policzek, lecz brunet odsunął się - Co się stało? - zmarszczyłam brwi

- co się stało?! To się stało! - krzyknął wstając i pokazał mi zdjęcie  przedstawiające mnie i Alex'a ( kuzyn)

- Rye nie przesadzaj to tylko mój kuzyn - westchnęłam patrząc na zdjęcie - nie widzieliśmy się 7 lat a to nasze pierwsze spotkanie od tego czasu - wyjaśniłam spokojnie

- myślisz, że w to uwierzę? - zaśmiał się sztucznie chowając telefon - mogłaś powiedzieć że ci nie wystarczam - zaczął iść w kierunku drzwi

- Ryan nie mówi tak! Zaczekaj! - poszłam za nim łapiąc go za rękaw, lecz brunet wyrwał rękę, popychając mnie na ścianę i wyszedł trzaskając drzwiami. Ja natomiast uderzyłam głową w betonową powłokę i osunełam się po niej tracąc przytomność.

*******

Obudziłam się w szpitalu, na białym łóżku podłączona do jakiejś aparatury.
W pokoju było ciemno, spojrzałam na ścienny zegarek wiszący naprzeciwko mnie, 2:40.  Co ja tu robię?

Poczułam ciężar na lewym ramieniu, spojrzałam w tamto miejsce i zobaczyłam śpiącego Rye.  Miał potargane włosy i zaschnięte ślady łez na policzkach. Zmarszcyłam brwi i prawą ręką dotknełam delikatnie jego policzka. Chłopak od razu się obudził i spojrzał na mnie ze strachem w oczach.

- nic ci nie jest! Boże jak dobrze że nic Ci nie jest! - spojrzał na mnie i zaczął krzyczeć

- cicho, jest środek nocy - ucieszyłam go i zasłoniłam mu usta ręką , brunet złapał moją dłoń i zaczął składać na niej pocałunki

- T.I, tak bardzo cię przepraszam to moja wina ze tutaj jesteś - powiedział smutno patrząc mi w oczy

- właśnie, co się stało? - zmarszczyłam brwi, gładząc go po brodzie, lubił to a ja uwielbiałam ten jego dołek w brodzie

- byłem zły, chciałem jak najszybciej z tamtąd wyjść, ale mnie zatrzymałaś, wyrwałem rękę a tu poleciałaś na ścianę. Przepraszam - powiedział chaotycznie a na jego policzkach pojawiły się świeże łzy

- Rye spokojnie - podniosłam się do pozycji siedzącej - żyje i nie zamierzam umierać - uśmiechnęłam się lekko a brunet trochę się uspokoił - a Alex to naprawdę mój kuzyn, jeśli chcesz mogę cię z nim poznać

- Wierzę Ci, sam nie wiem dlaczego tak zareagowałem, przecież na tym zdjęciu nic takiego nie było, ale jak sobie pomyślałem że mógłbym cię stracić... - powiedział i spuścił głowę. Zazwyczaj był tak pewny siebie a teraz ta pewność gdzieś uleciała. Wyglądał jak malutki niewinny chłopczyk.

Chwyciłam jego twarz w dwa palce i uniosła do góry by na mnie spojrzał

- ja też przepraszam, mogłam ci powiedzieć, gdyby nie to nic by nie zaszło - westchnęłam a brunet  wstał

-nie obwiniaj sie, to moja wina - zaczął wymachiwać rękoma

- dobra, cicho już - miałam dosyć wzajemnego obwoniania się i złapałam jego koszulkę przyciągając go do siebie by nasze usta złączy się

Chłopak oparł ręce po obydwu stronach mojej głowy by podtrzymać równowagę i nie upaść na mnie. Kiedy odsuneliśmy się od siebie, Ryan oparł swoje czoło o moje

- Kocham się - uśmiechnął się lekko patrząc mi w oczy

- ja ciebie też debilu - zaśmiałam się

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro