❝Wyznanie - cz.2❞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Daryl Dixon🏹
─ Nie możesz tak ryzykować! Nigdzie nie pojedziesz! ─ właśnie odbywała się twoja kolejna kłótnia z mężczyzną.

Podczas ostatniego wypadu został ranny i już chciał z Rickiem wyruszyć na kolejny, pomimo niezagojonych dobrze ran.

─ Musimy to sprawdzić! Poza tym zapasy nam się przydadzą.

─ Ale nie musisz jechać akurat Ty!

─ Rickowi i reszcie przyda się pomoc, a ja i tak nie zamierzam tutaj bezczynnie siedzieć. ─ dalej upierał się przy swoim, a ty również nie zamierzałaś odpuścić. Zależało Ci na nim i nie chciałaś aby mu się coś stało.

─ W takim razie ja pojadę. ─ zaproponowałaś zaplatając ręce na biuście.

─ Nie ma mowy. Jak nas nie będzie musi ktoś się zająć Judith! ─ wasza kłótnia mogłaby tak trwać w nieskończoność, ale zaraz musieli jechać.

─ Czy Ty naprawdę jesteś ślepy i nie widzisz, że poprostu się martwię?! ─ wypaliłaś nie mogąc już wytrzymać, a ciemnowłosy zatrzymał się w półkroku, gdy tylko to usłyszał.

─ Co..? ─ odwrócił się zaskoczony.

─ To co słyszałeś idioto.. ─ warknęłaś pod nosem i spuściłaś wzrok lekko obawiając się jego reakcji po twoim wyznaniu przez co nawet nie zauważyłaś jak do Ciebie podszedł.

─ Ale.. Przecież nie masz o co się martwić.

─ O Ciebie głupi.. ─ wymamrotałaś cicho. ─ Zależy mi na tobie i nie chce żeby znów Ci się coś stało. Wiesz jak się bałam, gdy leżałeś t-tam wt.. ─ nie dokończyłaś, ponieważ poczułaś przyjemne ciepło bijące od mężczyzny i oplatające Cię jego ramiona. Początkowo byłaś bardzo tym zaskoczona, ale po chwili niepewnie oddałaś uścisk i wyznałaś mu wszystko co do niego czujesz.

Carl Grimes🗡
Od jakiegoś czasu zaczęłaś się coraz bardziej oddalać od swojego przyjaciela będącego twoim skrywanym obiektem westchnień. Nie była to dokońca twoja wina, ponieważ za każdym razem, gdy chciałaś z nim porozmawiać pojawiała się Enid.
Nie miałaś nic do dziewczyny, a na początku nawet próbowałaś jej pomóc z zaklimatyzowaniem się w Alexandrii. Jednak ona najwyraźniej tego nie potrzebowała i zajął się nią młody Grimes, co z czasem zaczęło działać Ci na nerwy. Czyżby to była zazdrość? Nie.. Nawet nie chciałaś dopuścić tej myśli do siebie, a z czasem, gdy to zrozumiałaś zaczęłaś go poprostu unikać co chyba dopiero wtedy wybudziło go z "transu" i postanowił Cię poszukać.

─ Tutaj jesteś.. ─ powiedział, po tym jak odnalazł Cię przy murze, gdzie siedziałaś.

Już miałaś zamiar wstać i uciec, gdy usiadł obok, ale zatrzymała Cię jego dłoń.

─ Zaczekaj. Czemu mnie unikasz? ─ zapytał wprost.

─ Nie unikam.. ─ wzruszyłaś ramionami. ─ Wydaje Ci się.

─ Przecież widzę [T.I].. ─ spojrzał na Ciebie z nadzieją, że jednak uzyska odpowiedź. ─ Nie jestem ślepy. ─ dodał po chwili na co Ty cicho prychnęłaś.

─ Najwyraźniej jesteś. ─ wyrwałaś dłoń z jego uścisku.

─ To może mnie oświecisz i powiesz o co chodzi? ─ również wstał patrząc na Ciebie zaskoczony.

─ Nie ważne.. zresztą nie powinieneś był być czasem teraz z Enid? ─ starałaś się nie okazywać niechęci do dziewczyny.

─ Nie. Przyszedłem porozmawiać z Tobą. ─ wpatrywał się w Ciebie niedokońca rozumiejąc. ─ Nie mów, że jesteś zazdrosna.. ─ zaśmiał się mówiąc to półżartem na co Ty ewidentnie się speszyłaś.

─ Nie jestem.. ─ wymamrotałaś pod nosem, ale widząc na sobie jego wzrok w końcu uległaś. ─ No dobra, jestem! ─ na twoich policzkach pojawiły się rumieńce. ─ Od dłuższego czasu czuje do Ciebie coś więcej, ale to już nieważne.. W końcu masz Enid. ─ spuściłaś zażenowana wzrok.

─ Oj [T.I].. ─ uśmiechnął się i podszedł bliżej. ─ Czemu nie powiedziałaś wcześniej?

─ Bo to głupie.. Wyśmiałbyś mnie. ─ mruknęłaś niepewnie na niego spoglądając.

─ No co Ty.. ─ położył dłonie na twoich ramionach. ─ nie zrobiłbym tego. Poza tym nie widziałem jak Ci o tym powiedzieć, ale to chyba odpowiedni moment. Kocham Cię [T.I]. ─ uśmiechnął się ciepło widząc twoją minę, po czym poczekał aż odpowiesz i przytulił Cię.

Ron Anderson💫
Szłaś właśnie na spotkanie z chłopakiem, ponieważ chciał się z Tobą spotkać. A tobie wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, byłaś zadowolona z tego, że to zaproponował.
W końcu dotarłaś na miejsce gdzie czekał już o dziwo Ron. Było to dla Ciebie lekkie zaskoczenie, ponieważ to ty zawsze musiał na niego czekać bo się spóźniał.

─ Hej. ─ powiedziałaś podchodząc bliżej co spowodowało uśmiech na jego twarzy.

─ Cześć [T.I]

─ Więc.. Skąd to nagłe spotkanie? ─ zapytałaś ciekawsko.

─ W sumie to nic takiego.. ─ przeczesał włosy. ─ Przejdziemy się?

─ Jasne. ─ powoli ruszyliście w kierunku wyznaczonym przez chłopaka.

─ Wszystko w porządku? ─ zauważyłaś, że jest on dzisiaj jakiś nieobecny.

─ Hm? Ah.. Tak, tak. ─ powiedział pośpiesznie. ─ Tylko zamyśliłem się. Chodź. ─ złapał Cię za rękę przyspieszając kroku, po czym zatrzymał się w miejscu gdzie nikogo nie było.

─ Ron..? ─ niezabardzo rozumiałaś dlaczego Cię tutaj przyprowadził.

─ Muszę Ci coś powiedzieć.. ─ zaczął po dłuższej chwili ciszy. ─ Wiem, że nie znamy się długo, ale.. chyba się w tobie zakochałem. ─ w tym momencie kompletnie Cię zamurowało i nie wiedziałaś co powiedzieć, co najwyraźniej on zauważył. ─ Wybacz.. ─ westchnął cicho. ─ Może lepiej zapo.. ─ urwał w połowie, ponieważ poczuł jak go przytulasz.

─ Ja w tobie też głupku.. ─ zamknęłaś mu usta krótkim pocałunkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro