Wasze Pierwsze Spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tony Stark:

Jechałaś na motorze przez deszcz, a w plecaku miałaś pizze. Peperoni z podwójnym serem i colą. Zatrzymałaś się pod ogromną willą i zapukałaś niepewnie. Otworzył ci sam Tony Stark.
- Pańska Pizza - powiedziałaś automatycznie i podałaś mu pudełko - Należy się 35 dolarów - po wypowiedzeniu tych słów dostałaś kilka banknotów i zamknięte drzwi przed nosem. Przeliczyłaś pieniądze i zobaczyłaś karteczkę z numerem telefonu. Schowalałaś ją.

Może się przydać.

Steve Rogers:

Kolejny nudny dzień w hotelu. Zabrałaś wózek z chemią, pościelą itd. Skierowałaś się do pierwszego pokoju i zapukałaś. Drzwi otworzył ci wysoki blondyn.
- Myślałam, że nikogo nie ma - powiedziałaś cicho i spojrzałaś w ziemię. Miałaś już zamiar odejść, gdyby nie jego słowa:
-  I tak miałem wchodzić. Może pani posprzątać - uśmiechnął się i wszedł z pokoju. Wróciłaś tam i zaczęłaś sprzątać, myć podłogę, zmieniać pościel. Na stoliku przy drzwiach zobaczyłaś karteczkę z wypisamym numerem i podpis "zadzwoń".

Clint Barton:

Strzelałaś do drzew z łuku gdy zobaczyłaś inną, ładną strzałę, która wbiła się w pień obok. Spojrzałaś wokół siebie i zobaczyłaś postać.
- Wow. Dobry cel - pomyślałaś i zabrałaś swoje strzały. Obok twojej dłoni wbiła się kolejna, ale miała przyczepioną karteczkę. Wzięłaś papier i odczytałaś "Zadzwoń Merido ~Legolas" i numer telefonu mężczyzny.

Bucky Barnes:

Trzymałaś mocno dłoń dziecka, które tego dnia pilnowałaś i starałaś mu się przemówić do rozumu. Kiedy dzieciak kopnął cię w nogę poczułaś jak jego drobna dłoń się odsuwa od twoich spodni, a za dzieckiem pojawia się przystojny facet z metalową ręką. Kazał twojemu podopiecznemu cię przeprosić, a sam podał ci ręke.
- James Barnes. Dla przyjaciół Bucky
- *Twoje imię*, miło mi
- Mi też - wcisnął coś w twoją dłoń, a gdy się oddalił złożył palce w telefon i przyłożył je do ucha. Typowe.

Wade Wilson:

Kasowałaś kolejnego klienta i zobaczyłaś tylko zupkę chińską. Skasowałaś ją i spojrzałaś na mężczyznę. Miał kaptur na głowie.
- Dolar się należy - powiedziałaś i mocniej się przyjrzałaś. Dostałaś banknot i kartkę z numerem. Czemu każdy facet daje kartkę z numerem? Halo? Postanowiłaś jednak nie wyrzucać kartki. Facet cię zainteresował.

T'challa:

Siedziałaś w swoim pokoju i robiłaś porządek w szafie, gdy zostałaś poproszona do swojego ojca. Ubrałaś jakąś sukienkę, a z twoim tatą rozmawiał jakiś mężczyzna. Podeszłaś bliżej, a nieznajomy odwrócił się w twoją stronę. Ucałował twoją dłoń i uśmiechnął się delikatnie.
- T'challa - powiedział i się odsunął.
- *Twoje imię*
- Ładne - spojrzał na ciebie, a ty się zarumieniłaś. Spuściłaś wzrok i spędziłaś kilka godzin w jego towarzystwie.

Thor Odison:

Przygotowywałaś właśnie kolejną wycieczkę, gdy usłyszałaś za tobą niski głos:
- Gdzie jestem? - odwróciłaś się w stronę mężczyzny i zmarszczyłaś brwi. Wyglądał dziwnie.
- Na Brooklynie
- Ok. Dzięki - zamachnął się młotem i odleciał. Dziwny typ.

Loki Laufeyson:

Wypełniałaś na komputerze dokumenty, gdy poczułaś czyjś wzrok na swoim dekolcie. Podniosłaś wzrok i zobaczyłaś nawet przystojnego faceta.
- Szukam książki - odezwał się i spojrzał na ciebie - Najlepiej jakiejś wojennej.
- Idź prosto, skręć w lewo, prawo i trzecie regał od lewej, piąta półka od dołu, druga książka od prawej. Książka opowiada o wojnie - popatrzyłaś mu w oczy zwycięsko i odprowadziłaś wzorkiem.

Scott Lang:

Weszłaś do domu Langa i zaczęłaś go szukać. W końcu Weszłaś do łazienki i zobaczyłaś półnagiego mężczyznę, który układał włosy.
- Eeeee.. - patrzyłaś prosto w brzuch mężczyzny i zamknęłaś za sobą drzwi. Był stanowczo za dobrze zbudowany. Po kilku minutach w drzwiach pojawił się on.
- Czego szukasz?
- Sprawdzam cię. Wiesz, czy dobrze się sprawujesz. Wiem, wiem to sprawa FBI ale oni mnie odesłali do TARCZY a TARCZA tutaj i no - zaczęłaś gadać, a on patrzył na ciebie z uśmiechem.
- Rozumiem. Spokojnie. Nie robię nic niebezpiecznegi, ani niezgodnego z prawem - zaśmiał się, a jego ciepły głos poniósł się echem. Miło.

Stephen Strange:

Skończyłaś kolejny pokaz, a z widowni wszyscy klaskali, oprócz jednego mężczyzny, który buczał na ciebie. Chwyciłaś mikrofon i wskazałaś na mężczyznę.
- Co ci się nie podoba?
- Wszystko - odparł i wstał. Udał się w stronę wyjścia. No cóż. Nie będę go zatrzymywać. Kiedy sprzątałaś zobaczyłaś karteczkę z napisem "Umiem lepiej. Nauczę cię" i adres. No cóż. Chyba przydało by się wstawić. Zważywszy na to, że na tym miejscu siedział tamten facet.

Peter Parker:

Wbiegłaś spóźniona do szkoły i popędziłaś do swojej klasy. Przy okazji wpadłaś na kogoś, kto tak samo jak ty biegł.
- Gdzie się spieszysz? - zapytałaś się ucznia i się uśmiechnęłaś delikatnie.
- Idę na lekcje! Mam nową Panią od chemii i nie chcę się spóźnić, żeby nie zrobić złego wrażenia - wstał i chciał iść dalej.
- Właśnie ją potrąciłeś - i wtedy usłyszałaś milion przeprosin. Matulu... Jakie to było męczące.

Pietro Maximoff:

Układałaś ciasteczka w gablocie gdy do pomieszczenia szybko ktoś wpadł.
- 30 ciastek korzennych, poproszę - wydusił. Zapakowałaś mu ciastka, a on je złapał i wybiegł. Bez zapłaty. Policzę się z nim kiedyś

Natasha Romanoff:

Czyściłaś szklankę, gdy przed tobą pojawił się plik banknotów, a nad twoim uchem rozległ się ciche, ale groźne warknięcie:
- Chce się najebać - wzdrygnęłaś się się i zaczęłaś nalewać alkohol. Spojrzałaś w górę i zobaczyłaś kobietę. Serio? Wystraszyłam się jej? Nadal robiłaś drinki, ale już z mniejszym strachem. Łatwiej jest tak pracować.

Carol Danvers:

Kiedy muzyka skończyła grać to po twoim ciele spływały strużki potu. Zeszłaś ze sceny i poprosiłaś barmankę o coś do picia. W międzyczasie usiadła obok ciebie blondynka, która postawiła ci kilka drinków. Więcej nie tańcze. Więc mogę się napić. Bardzo dobrze ci się gadało z blondynką, a gdy już dochodziła to poczułaś jak wsuwa coś w twój top. Sprawdzisz potem. Teraz musisz się jeszcze bardziej napić. Jak impreza to trzeba korzystać. Wiadomo o co chodzi.

Wanda Maximoff:

Weszłaś niepewnie do kuchni i rozejrzałaś się. Podeszła do ciebie dziewczyna i zaprowadziła do szefowej. Spojrzałaś na kobietę i nie mogłaś się nie uśmiechnąć.
- Dzisiaj cię sprawdzimy. Musisz ugotować paprykarz - zarządziła, a ty wzięłaś się do pracy. To będzie bardzo, bardzo ciekawa praca. Jak każą mi gotować mój ulubiony posiłek.

--------

Bez tego dopisku jest 950 słów. Jestem z siebie dumna.

Ps. Palce mi odpadają i mam wrażenie, że nigdy więcej nic nie napisze, ale znacie mnie. Napiszę i wrzucę najszybciej jak się da

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro