rozdział 18 - słabość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadchodził wieczór. Gwiazdy pojawiły się już na listopadowym niebie, a siedząca na dachu Adeline, wpatrywała się w nie jak w najpiękniejszy obraz.

Miała mętlik w głowie. Ostatni tydzień spędziła niemal samotnie. Izolowała się od ludzi. Znowu zaczęła opuszczać szkołę, co nie umykało uwadze jej przyjaciół. Myślała o Shermanie, który ciągle starał się dla niej być. Nie rozumiała, czym zasłużyła sobie na takie traktowanie. Tak naprawdę przez całe swoje życie nie miała zbyt wielu ludzi, którzy tak interesowali się jej samopoczuciem.

Jednak w tym wypadku wolała pobyć sama.

Przez jej umysł nieustannie przewijały się wiadomości swojej przyjaciółki, mieszkającej w domu naprzeciwko. Zastanawiała się, co się wydarzyło. Marzyła o tym, aby cała sytuacja okazała się błahostką, a jej zmartwienie czystą paranoją.

Adeline by mi tego nie wybaczyła. Adeline by mi tego nie wybaczyła. Adeline by mi tego nie wybaczyła.

Jedno zdanie. Sześć słów.

Sześć cholernych słów, które wprawiły ją w jeszcze większy zamęt. Od dwóch tygodni prawie nie spała. Próbowała, jednak nie potrafiła. Ilekroć zamykała oczy, w jej głowie zaczynały pojawiać się obrazy, których nie chciała widzieć. Chciała zapomnieć.

I z pewnością nie chciała stracić swojej Mei.

Marzyła o tym, aby z nią porozmawiać i wyjaśnić całą sytuację, jednakże jak miała przyznać się do przeczytania jej prywatnych wiadomości? Bała się, że Watson mogłaby jej tego nie wybaczyć. W końcu naruszyła jej prywatność.

Z długiego zamyślenia wyrwał ją dzwonek jej telefonu. Nabrała powietrza do płuc i lekko trzęsącymi się dłońmi, uniosła urządzenie do ucha.

— Czego chcesz? — Wymamrotała pod nosem. Nie miała siły udawać, że wszystko jest w porządku.

Osoba po drugiej stronie się roześmiała, co spotęgowało jej irytację.

— Potrzebuję twojej pomocy. — Odezwał się głos w słuchawce.

Adeline przewróciła oczami. Masz tupet, pomyślała.

— A to nowość. — Powiedziała od niechcenia. Ton jej głosu wyraźnie ukazywał jej wszystkie emocje. A raczej ich brak. — W czym mogę pomóc?

— Mój mechanik jest poza miastem, potrzebuję dodatkowej pary rąk przy samochodzie. — Poinformował. — Rozmawiałem ostatnio z Mei, mówiła, że się na tym trochę znasz.

Rozmawiałem ostatnio z Mei.

Adeline poczuła narastającą złość. Rozmowa nie byłaby niczym złym, gdyby nie miała świadomości, że oboje coś przed nią ukrywają. Dwójka ważnych dla niej ludzi skrywała tajemnice, która mogla na zawsze zmienić zasady gry.

— No nie wiem, Cairan. Nie jestem w humorze. — Mruknęła całkiem szczerze.

— Wiesz, że nie ściągałbym cię gdyby to nie było konieczne. Po samym twoim tonie głosu słyszę, że coś jest nie tak. Obiecuję, że zajmiemy się tym, czym musimy, bez żadnych głupich gierek. — Zaczął ją przekonywać. — Proszę, Adeline. 

Dziewczyna przyłapała się na tym, że ściska swój telefon nieco zbyt mocno. Nie panowała nad sobą, a brak snu z pewnością nie poprawiał jej samopoczucia. Chciała wreszcie móc odpocząć, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie to możliwe.

Od dwóch tygodni próbowała wypocząć, a każda próba szła na marne. Czuła się jak żywy trup.

— Niech Ci będzie. Widzimy się za godzinę. — Powiedziała po paru minutach, lekko zrezygnowana. Miała nadzieję, że wieczór spędzony przy naprawie samochodu pomoże jej odprężyć umysł.

Wdrapywała się po schodach znajomej klatki. Kierowała się do dobrze jej znanego mieszkania i przeklinała w myślach chłopaka, za to, że mieszkał w budynku bez windy. Kiedy dotarła pod odpowiednie drzwi, zapukała delikatnie. Czekała kilka minut, jednak nic się nie wydarzyło. Ponownie zastukała w drewnianą płytę, tym razem nieco mocniej.

Po chwili zamek w drzwiach wydał charakterystyczny dźwięk, a jej oczom ukazał się chłopak. Nie był to jednak właściciel mieszkania.

— Harry? — Mruknęła, nieco zdziwiona.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, na jego plecy wskoczyła znajoma dziewczynka o ciemnych włosach. Była tak bardzo podobna do swojego brata.

— Hej, Adeline. — Przywitała się z uśmiechem na ustach.

Blossom wdrapywała się na wysokiego blondyna, więc ten mocniej chwycił ją swoimi dłońmi.

— Cairan jest w garażu na dole. — Poinformował Harry. — Musisz zejść na sam dół i skręcić korytarzem w prawo. Na samym końcu są drzwi. — Poinstruował. — Musisz wybaczyć, ale cię nie odprowadzę.

— Widzę, że robisz za niańkę. Nie będę wam przeszkadzać, z pewnością świetnie się bawicie.

Blondyn roześmiał się pod nosem, na co mała dziewczynka na jego plecach, pociągnęła go delikatnie za włosy.

— No chodź, miałam zrobić ci makijaż. — Mruknęła sześciolatka.

Adeline obdarzyła chłopaka ostatnim uśmiechem i pozostawiła go samego z małą dziewczynką. Musiała przyznać, że Harry zrobił na niej dobre wrażenie. Nie miała pojęcia, że opiekował się młodszą siostrą swojego przyjaciela. Cairan naprawdę mógł na niego liczyć w każdej kwestii.

Dziewczyna spojrzała na ekran swojego telefonu, który był pełny od nieodczytanych wiadomości. Większość z nich była od Shermana, który nie omieszkał kontrolować jej obecnego stanu. Była wdzięczna, za jego pomoc, jednak momentami czuła się nieco przytłoczona.

Nie przywykła do bezinteresownej uwagi innych ludzi.

Starała się podążać za instrukcją blondyna i udała się do garażu. Dokładnie tak jak opisał to chłopak, na końcu korytarza znajdowały się metalowe drzwi, które prowadziły do celu. Nacisnęła klamkę i pchnęła płytę do przodu, a jej oczom ukazało się ogromne pomieszczenie.

Można by je określić mianem raju dla mechanika. Na długości jednej ściany rozciągał się rząd różnego rodzaju szafek i półek, które skrywały wszelkie potrzebne narzędzia. Reszta ścian ozdobiona była plakatami rockowych zespołów oraz dodatkowymi półkami. Na środku stał samochód należący do Cairana, a zaraz obok niego metalowy stolik, pokryty kolejną dawką narzędzi. Pod jedną ze ścian stały dwa motocykle, jeden z nich kojarzyła. Był to ten model, którego brunet używał na co dzień.

— Wyglądasz, jakbyś podziwiała najprawdziwsze dzieła sztuki w muzeum. — Z zamyślenia wyrwał ją niski, męski głos.

Adeline obróciła swoją głowę w stronę chłopaka, który opierał się o metalowy stolik. Miał na sobie przylegającą, czarną koszulkę z krótkim rękawem, która idealnie podkreślała jego umięśnione ręce oraz luźne jeansy tego samego koloru. Jego ciemne jak noc włosy opadały delikatnie na jego czoło, kontrastując w idealny sposób z zielenią jego oczu. Jego liczne tatuaże były dobrze widoczne. Przeważnie Cairan miał na sobie koszulki z długim rękawem, więc jedynie wzory na jego szyi skupiały jej uwagę, jednak dziś mogła podziwiać je w całej okazałości. Prawie.

— Mój mały garaż chowa się przy twoim. — Wyrzuciła z siebie.

Chłopak zaśmiał się pod nosem, a następnie uchylił maskę samochodu. Adeline podeszła do chłopaka, a ten rzucił latarkę wprost w jej dłonie. Dziewczyna zauważyła, że rączka urządzenia oklejona jest naklejkami z wzorami kolorowych kucyków.

— Chyba nie muszę ci tłumaczyć, że to robota Blossom. — Powiedział, unosząc swoje gęste brwi.

— Już myślałam, że potajemnie jesteś fanem Rainbow Dash. — Mruknęła pod nosem, a następnie uruchomiła latarkę.

Spoglądała na chłopaka, który przyglądał się wszystkim częściom samochodu, które się przed nim znajdowały. Wydawał się niesamowicie skupiony.

— Tak naprawdę, to zawsze wolałem Twilight Sparkle. — Skomentował brunet, na co dziewczyna się roześmiała. — Mam sześcioletnią siostrę, chyba nie myślałaś, że nie mam pojęcia, czym są Kucyki Pony.

Ciemnowłosa musiała przyznać mu rację. Uważała za urocze to, jak bardzo chłopak angażował się w życie swojej młodszej siostry.

Po chwili Cairan zamknął maskę i obszedł pojazd dookoła. Wskazał Adeline szafkę, na której znajdowały się klucze i inne potrzebne narzędzia. Podeszła i przyciągnęła ją bliżej samochodu. Nim się obejrzała, chłopak znalazł się w tunelu. Dziewczyna podrzuciła mu latarkę, a ten zwinnie ją złapał.

— Skąd wiedziałeś o moich urodzinach? — Zapytała luźno. Chciała pociągnąć rozmowę.

Zauważyła, że chłopak poruszył swoimi ramionami w górę i w dół.

— Mówiłem, że widziałem twój dowód.

— Jest fałszywy. Data mogła się nie zgadzać. — Dociekała dalej.

Chłopak obrócił swoją twarz w jej stronę. Oparł swoje dłonie na podłodze i zlustrował ją wzrokiem.

— Twoje hasło do telefonu to dokładnie ta sama data i na Facebooku też masz tą samą, nie wierzę w przypadki. — Odpowiedział. — Podaj ten płaski. — Dodał momentalnie.

— Hej! — Krzyknęła. Instynktownie zamachnęła się kluczem w jej dłoni, na co ten uniósł swoje dłonie do góry w obronnym geście. — Skąd znasz moje hasło do telefonu?

Cairan roześmiał się pod nosem, a następnie schował się pod samochodem.

Adeline zmrużyła oczy, po czym wskoczyła do tunelu. Delikatnie dźgnęła bruneta kluczem, który trzymała w dłoni.

— Jestem wzrokowcem, zauważam wiele rzeczy. — Stwierdził, a następnie chwycił klucz w swoje dłonie.

Bez słowa zaczął przykręcać poszczególne partie, próbując się skupić. Czuł na sobie niezadowolony wzrok dziewczyny. Doskonale wiedział, że nie spodziewała się takiej odpowiedzi.

— Ugh, daj to. — Mruknęła. Podeszła do bruneta i niemal wyrwała mu klucz z ręki i zaczęła poprawiać wszystko, co do tej pory zrobił.

Jeśli chodziło o samochody, była perfekcjonistką i nie tolerowała żadnych niedociągnięć. Była to jedna z rzeczy, którą nauczył ją jej ojciec. Na samą myśl, do jej głowy zaczęły napływać liczne wspomnienia z dzieciństwa, które spędziła w swoim domowym garażu. Wtedy jeszcze wszystko było tak cholernie proste.

Jednak jej momentalny przypływ radości zakończył się w momencie, w którym ponownie spojrzała na bruneta. Chłopak intensywnie wbił w nią swój wzrok i nie oderwał go nawet, chociażby na sekundę.

Jego najpiękniejszy obraz w prywatnej galerii sztuki.

— Przestań się tak gapić. — Rzuciła oschle. — To denerwujące.

Brunet podchodził do niej coraz bliżej, przez co ta obróciła się i po chwili wpadła plecami w ścianę tunelu.

— Może lubię cię denerwować. — Skwitował z leniwym uśmieszkiem.

Adeline przewróciła oczami. W jej głowie ponownie pojawiły się wiadomości, które przeczytała na telefonie swojej przyjaciółki. Poczuła narastający gniew i potrzebę, aby się odegrać.

— Lucca robi to dużo lepiej. — Rzuciła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, z którego biła niesamowita pewność siebie.

Za wiele nie myśląc, podsadziła się i wyszła z tunelu. Chciała zakończyć tą bezsensowną rozmowę, była tu tylko i wyłącznie po to, aby mu pomóc w naprawie samochodu.

Jednak klamka zapadła, a gra toczyła się dalej.

Stała przy pojeździe, kiedy ujrzała bruneta, stojącego zaraz przed nią. Nie miała pojęcia, jakim cudem tak szybko się tu znalazł. Chłopak zamknął przestrzeń między nimi, przez co ta usiadła na masce.

Cairan ułożył swoją dłoń za jej plecami, nachylając się w jej stronę. Zatrzymał swoją twarz zaledwie milimetry od niej. Czuł przyspieszone bicie swojego serca, jednak się powstrzymał. Pamiętał o ich małym zakładzie. Zlustrował jej twarz, zatrzymując się na sekundę na jej szarych oczach, w które tak często uwielbiał się wpatrywać.

— To dlaczego wyglądasz na taką nieszczęśliwą, Adeline? — Wyszeptał wprost w jej usta.

Rey nie potrafiła zdefiniować tego, jak się czuła. Wszystkie możliwe emocje przechodziły jak burza przez jej organizm. Tak właśnie na nią działał.

— Nie masz zielonego pojęcia o mnie i moim życiu. — Wycedziła przez zęby. Chciała pokazać, że jego obecność nie robi na niej żadnego wrażenia. Nie była słaba. Nie miała zamiaru się ugiąć.

— Zdziwiłabyś się, ile twoi bliscy mają do powiedzenia na Twój temat. — Odburknął.

Wiedziała, że mówił o Mei, jednak nie mogła w żaden sposób pokazać, że ma jakiekolwiek pojęcie, o tym co ma na myśli. Musiała udawać nieświadomą.

Gra toczyła się dalej.

— A co do rudego. — Kontynuował. Nie spuszczał z niej wzroku. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że doprowadza ją w ten sposób do jeszcze większego szaleństwa. — Oboje wiemy, że między wami nic się nie wydarzy. Nie jest w twoim typie.

— Skąd możesz wiedzieć, czy już się nic nie wydarzyło? — Prychnęła pod nosem.

Cairan uniósł kącik swoich ust. Przycisnął dziewczynę jeszcze bardziej do maski samochodu.

— Bo nie jest mną i nigdy nie będzie mi w stanie dorównać.

— Och, Skończ już pieprzyć głupoty. — Przewróciła oczami.

Czuła, że robił jej się gorąco. Jej serce biło z coraz większą prędkością, a oddech stawał się coraz cięższy. Nienawidziła tego, jak się przez niego czuła, wiedziała, że nie może pokazać słabości.

Nie mógł wygrać tego pojedynku.

— Zawsze my możemy zacząć się pieprzyć, jeśli wolisz. — Odezwał się niemal od razu. Z jego postawy biła czysta pewność siebie, która onieśmielała każdego przeciwnika. Jednak nie ją i to w niej tak cholernie uwielbiał. — Do tego potrzebne będzie tylko jedno słowo, które zaczyna się na literę P.

Wiedziała, co chciał usłyszeć. Wiedziała też, że nie będzie miało to miejsca.

Nie była słaba.

Jednak on był jej słabością.

Cairan ułożył swoją drugą dłoń za jej plecami. Dziewczyna odchyliła swoją głowę do tyłu. Ich ciała niemal się stykały. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że stąpają po cienkim lodzie.

Właściwie to stali na przepaści, a żadne z nich nie pozwoliłoby drugiemu upaść.

— Powiedz mi, Adeline. — Wyszeptał ponownie. — Myślisz o mnie, kiedy go całujesz? Kiedy cię dotyka i szepcze do twojego ucha, starając się doprowadzić wszystkie twoje zmysły do szaleństwa? — Mówił niskim głosem. Następnie nachylił się do jej ucha. Jego oddech musnął jej szyję, sprawiając, że przeszedł po niej dreszcz. — Oczywiście, że to robisz.

Zacisnęła swoje wargi w równą linię. Chciała go odepchnąć i zakończyć wszystko, co miało właśnie miejsce.

Podświadomie zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie tego dokonać.

Twoja kolej, Adeline.

— Skąd ta pewność, Cairan?

Chłopak nachylił się jeszcze bliżej, niemal łącząc ze sobą ich usta, jednak ciągle trzymał się od niej na milimetr. Nie dotykał jej. Ich oddechy się ze sobą mieszały, a atmosfera gęstniała z sekundy na sekundę.

— Bo podczas gdy inni widzą w twoich oczach pustkę, ja dostrzegam w nich wszystko i jeszcze więcej.

Nie kłamał. Był kompletnie szczery.

A ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

— Zamknij się już. — Wymamrotała. Nie wiedziała co powiedzieć, już dawno nikt nie był z nią tak bardzo prawdomówny.

Wiedziała, że przegrywa tę rundę.

— Zmuś mnie.

dzieje się, więc uciekam
do następnego<33

twitter/tiktok:
drugzzandmoney

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro