rozdział 20 - determinacja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zsiadła z motocykla i rozejrzała się dookoła. Całą drogę podążała za Harrym, nie wiedząc tak naprawdę, gdzie się kierują. Droga na miejsce docelowe różniła się od trasy prowadzącej do hangaru. Znajdowali się na obrzeżach miasta.

— Co to za miejsce? — Zapytała Adeline.

Harry odłożył kask na swoje miejsce i obdarzył ją jednym spojrzeniem.

— To garaż zawodników. — Poinformował.

Rey rzuciła okiem na pomieszczenie, w którym się znalazła. Dostrzegła tu samochód, należący do Cairana.

Skinęła głową, po czym udała się w dalszą drogę. Szła za blondwłosym chłopakiem ślepo przez ciemny las. Droga wydawała się dłużyć w nieskończoność, jednak oczywiste dla dziewczyny było to, że takie wyścigi nie odbywają się w zaludnionych miejscach.

Przynajmniej taką miała nadzieję.

— Daleko jeszcze? — Zapytała po paru minutach. Odpowiedziała jej cisza. — Harry przysięgam, że jeśli coś mi się tu stanie, to skończysz martwy razem ze mną. — Dodała z wyczuwalnym sarkazmem w głosie.

Blondyn zaśmiał się pod nosem.

— Jeśli chciałbym cię zabić, to nie ciągnąłbym cię w miejsce, gdzie znajduje się twoja nieobliczalna przyjaciółka. — Odezwał się. — Zresztą twoje płuca nie byłyby zbyt wiele warte.

Adeline zdziwiła się na samą wiadomość o tym, że Watson jest obecna na wyścigu.

— Wątroba też. — Wtrąciła się, chcąc oderwać swoje myśli.

Oboje się roześmiali. Nagle do ich uszu zaczęły napływać znajome dźwięki. Ryk silnika i głośna muzyka stawały się coraz bardziej dostrzegalne. Harry podążał znajomą ścieżką, kiedy nagle zniknął gdzieś w leśnych gąszczach. Adeline ściągnęła brwi i udała się przed siebie. Przecisnęła się przez kilka krzaków, a wtedy jej oczom ukazał się ogromny plac. Wokół znajdował się ogrom ludzi. Część z nich popijała drinki z czerwonych kubeczków, a niektórzy wypalali swoje papierosy i blanty podczas rozmów.

Harry pociągnął za sobą dziewczynę i zaczęli się przeciskać przez tłum ludzi. Po chwili znaleźli się w nieco mniej zaludnionym miejscu. Adeline szła powoli za chłopakiem. Po paru chwilach jej oczom ukazała się dobrze znajoma dwójka. Cairan rozmawiał o czymś z Mei.

A ich rozmowa przypominała bardziej kłótnię.

Brunet trzymał dziewczynę za nadgarstek, a ta patrzyła mu gniewnie w oczy.

— Nie zrobisz tego. — Powiedziała Mei, nie zdając sobie sprawy z obecności kolejnej dwójki w tym miejscu.

— Uwierz mi, że... — Zaczął, jednak jego wzrok padł na Rey, stojącą obok Harrego. — Co ty tu robisz?

Adeline otworzyła szerzej oczy z niedowierzania. Naprawdę myślał, że zatai przed nią coś takiego?

— Nie wydajesz się cieszyć moim widokiem. — Sarknęła wyraźnie niezadowolona Rey.

Cairan spojrzał na swojego przyjaciela, który w ciszy obserwował przebieg wydarzeń.

— Mówiłem ci, żebyś trzymał od tego z daleka. — Odezwał się brunet stanowczym głosem. — To nie jest miejsce dla niej.

— Och, rozumiem, że dla Mei już tak? — Wypaliła, nie myśląc za wiele. Przemawiał przez nią gniew. Przez moment zaczęła żałować swojego wyboru.

Zaczęła żałować, że wybrała właśnie jego.

— Adeline... — Zaczęła delikatnie Mei. Wydawała się zakłopotana.

— Nie, wiecie co? Nie chce słuchać waszych wyjaśnień. Mam dość tych wszystkich kłamstw. Mam dość was wszystkich. — Ciemnowłosa czuła narastający gniew. Nie mogła na nich patrzeć. Nie mogła patrzeć na nią. — Po nim bym się tego spodziewała, ale po tobie? — Dodała, skupiając swoją całą uwagę na przyjaciółce.

W jej głowie pojawiły się wiadomości, które przeczytała kilka dni temu na telefonie blondynki.

Czy ta noc może pozostać między nami? Adeline by mi tego nie wybaczyła.

— Posłuchaj mnie. — Zaczął brunet, jednak Watson nie dała mu dokończyć.

— Zamknij się, Cairan. — Wycedziła przez zęby.

— Nie kłóćcie się teraz. Wyścig za niedługo się zaczyna. — Wtrącił się Harry, chcąc uspokoić sytuację.

To nie może się więcej powtórzyć. To nie może się więcej powtórzyć. To nie może się więcej powtórzyć.

— Pieprzyć to. — Mruknęła Adeline pod nosem. — Pieprzyć was wszystkich. — Dodała, po czym odwróciła się i poszła w tylko sobie znanym kierunku.

Nie chciała ich widzieć. Nie chciała z nimi rozmawiać. Nie chciała być obok nich.

Chciała zostać sama.

Gniew narastał w jej organizmie z każdą minutą i wiedziała, że musi go ugasić. Znała tylko jeden sposób.

Pchała się w tłum ludzi, poszukując czegoś do picia. Szukała alkoholu. Zdawała sobie sprawę z tego, że popełnia spory błąd. W końcu jeszcze jakiś czas temu wszystkie swoje problemy ukrywała pod falą używek. Nie chciała znowu popaść w tę samą ciemność, która kilka lat wcześniej pochłonęła ją bez drogi powrotnej.

Nie znała jednak innego sposobu, na radzenie sobie z przykrą rzeczywistością.

W końcu zauważyła kilka kegów z piwem stojących pod drzewami. Znajdował się tam również stolik pełen plastikowych kubeczków i kieliszków. Zaczęła czuć, że się dusi. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Była przekonana, że z tego nie wyjdzie nic dobrego.

Zaczęła odczuwać strach przed tym, co już kiedyś przeżyła.

Strach przed zmierzeniem się z rzeczywistością, kiedy alkohol zniknie z jej organizmu.

Trzymała plastikowy kubeczek w dłoni, kiedy do jej uszu dobiegła rozmowa dwóch osób. Właściwie przypominało to bardziej kłótnię.

— Pierdol się, Ryle! — Krzyknęła dziewczyna, wyrzucając swoje dłonie w powietrze. — Radź sobie sam albo poproś o pomoc tę zdzirę, którą przed chwilą obracałeś. — Dodała, a następnie zaczęła odchodzić w innym kierunku.

Chłopak, z którym rozmawiała, wydawał się zdezorientowany i jednocześnie rozwścieczony.

— Nie możesz mi tego zrobić, Rue. Wyścig zacznie się za kilka minut! — Krzyknął chłopak, jednak ta w odpowiedzi wystawiła mu środkowy palec i zniknęła gdzieś w ciemności.

Na twarzy nieznajomego chłopaka zaczęła malować się bezradność. Wypuścił nerwowo powietrze z ust i złapał się za głowę. Po chwili podszedł do stanowiska z alkoholem, przy którym nadal stała Adeline, bijąca się z myślami.

Alkohol w jej kubeczku pozostawał ciagle nienaruszony. Toczyła walkę z samą sobą.

Ryle oparł swoje dłonie na stoliku i nerwowo westchnął.

— Ciężki dzień, co? — Odezwała się Adeline.

Nie miała w zwyczaju rozmawiać z nieznajomymi, jednak tym razem było inaczej. Chyba potrzebowała porozmawiać z kimś, kto jej nie znał.

— Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. — Odpowiedział, ściskając pusty plastikowy kubeczek w dłoni. — Za kilka minut jest wyścig, a ja zostałem bez partnerki. Boże, chciałem jej tylko zrobić na złość.

Kiedy chłopak wypowiedział te słowa, w głowie Adeline pojawił się pomysł. Wiedziała, że nie należał do najmądrzejszych, jednak coś w jej głowie powtarzało jej, aby się przełamała.

— Co powiesz na nową partnerkę, tylko na ten wyścig? — Zapytała Rey, odstawiając kubek wypełniony alkoholem na stolik.

Ryle zlustrował dziewczynę wzrokiem. Zaczął rozważać jej propozycje w momencie, w którym spojrzał w jej oczy. Widział w nich determinację.

— A komu ty chcesz zrobić na złość? — Powiedział po chwili zastanowienia.

Na twarzy Adeline pojawił się niekontrolowany uśmiech.

— Chcesz wziąć udział w tym pieprzonym wyścigu, czy nie? — Odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Chłopak skinął szybko głową.

— Ale zrobimy to na moich warunkach. — Dodała momentalnie.

Ryle wyciągnął swoją dłoń w stronę dziewczyny.

Co tylko zechcesz.

Ryk silnika roznosił się coraz głośniej wokół toru. Wziął głęboki wdech i zacisnął swoje dłonie na kierownicy. Znajdował się całkiem sam, nie miał pojęcia, gdzie podziała się jego partnerka. Wyścig zaczynał się lada moment, a po niej nie było śladu. Rozejrzał się wokół. W tłumie dostrzegł kilka znajomych twarzy. Zwrócił uwagę na swojego przyjaciela i blondwłosą dziewczynę u jego boku. Skanował gromadę ludzi, która coraz liczniej się zbierała.

Jednak nie dostrzegł tam tej jednej twarzy, na którą mógł patrzeć godzinami.

Gdzie jesteś Adeline?

— Naomi, rusz się! — Krzyknął Cairan, kiedy jego partnerka wreszcie pojawiła się obok motocyklu.

Dziewczyna trzymała kask w swojej dłoni. Ostentacyjnie przewróciła oczami na komentarz bruneta. Westchnęła głęboko, a następnie wspięła się na maszynę. Szybko i sprawnie założyła kask i zapięła zabezpieczenie.

Kilka motocykli podjechało do jednej linii. Cairan rozejrzał się w obie strony. Chwilowe ukłucie stresu pojawiło się w jego wnętrzu, jednak po kilku sekundach pojawiło się inne, dobrze mu znane uczucie. Uczucie, które za każdym razem napędzało go do działania.

Determinacja.

Adrenalina.

Ekscytacja.

Niebezpieczeństwo.

— Jesteś gotowy, Azrael? — Usłyszał za sobą głos swojej partnerki.

Cairan ponownie zacisnął dłonie na kierownicy.

Urodziłem się gotowy.

Nagle do ich uszu dopłynął znajomy wystrzał, oznajmiający rozpoczęcie wyścigu. Riddle, jakgdyby wybudzony z transu, wyruszył na prowadzenie.

Czuł dłonie dziewczyny na swoich ramionach. Wiatr owiewał jego ciało, kiedy mknął między innymi motocyklistami. Musiał wygrać ten pojedynek.

— Uważaj na zakręcie. — Ostrzegła, Naomi.

Cairan skinął głową, a następnie wszedł w zakręt. Następnie zwiększył prędkość wyjeżdżając na prostą drogę. Skupiał się na trasie, nie widząc świata poza torem do pokonania. Zdawał sobie sprawę z tłumu skandującego jego pseudonim, w końcu był faworytem, jednak sam nie był w stanie tego zauważyć.

Determinacja.

Chłopak szybko i sprawnie skręcił w lewo. Działał jak maszyna do tego stworzona. Był jak zjawa, która płynnie poruszała się po wyznaczonej jej ścieżce. Nagle w lusterku zobaczył nadjeżdżający motocykl. Maszyna z ogromną prędkością wyrównała dzielącą ich odległość. Jechali łeb w łeb.

— Kto to do chuja jest? — Zapytał, Cairan.

Naomi rozejrzała się wokół, ciagle trzymając się chłopaka.

— Nie mam pojęcia. — Krzyknęła, aby ten ją lepiej usłyszał. Nagle konkurencyjny motocykl zaczął wyprzedzać dwójkę, która do tej pory była na prowadzeniu. Weszli w kolejny zakręt z okropną prędkością. — Wyglada na motocykl Ryle'a, ale prowadzi go jakaś dziewczyna.

Cairan zacisnął dłonie na kierownicy i dodał gazu.

— To niemożliwe. Ten skurwysyn nigdy nie pozwoliłby prowadzić Rue.

Przeciwnicy sprawnie wyprzedzili Cairana, przez co chłopak się zmieszał. Był tak pewny swojej wygranej.

Adrenalina.

Riddle zaczerpnął powietrza, biorąc głęboki wdech. Nie mógł pozwolić sobie na wyprowadzenie z równowagi. Kolejny zakręt. Jeszcze większa prędkość. Nagle poczuł, że zaczyna tracić kontrole nad pojazdem, jednak do ukończenia wyścigu pozostał jeszcze jeden skręt i prosta prowadząca do mety.

Skupił swoją uwagę na przeciwniku, który pozostawał na prowadzeniu. Zaczynał wyrównywać ich dzielący dystans, po czym skręcił gwałtownie w prawo. Przed ich oczami rozciągnęła się ostatnia prosta droga, a na jej końcu tłum ludzi, czekający na zwycięzcę.

Czekali na niego.

— Trzymaj się mocno. — Poinstruował.

Poczuł jak dłonie dziewczyny zaciskają się na jego brzuchu. Naomi jechała wtulona w jego tył, niczym plecak.

Cairan ściągnął swoje brwi, a następnie dodał gazu. Ponownie zwiększył prędkość. Dogonił swoich przeciwników i tym razem jechali łeb w łeb. Żadne z nich nie chciało odpuścić. Chłopak ulokował swój wzrok na mecie, która była już coraz bliżej. Musiał coś zrobić, aby wyprzedzić drugi motocykl.

Instynktownie obrócił swoją twarz w kierunku przeciwnika i wtedy go olśniło. Osoba kierująca wydała mu się dziwnie znajoma. Miała w sobie to coś.

Ekscytacja.

Zamyślił się na ułamek sekundy, który wystarczył dziewczynie, aby wyprzedzić chłopaka. Nim zdążył się obejrzeć, minął metę.

Jednak nie jako pierwszy zawodnik.

A on nigdy nie przegrywał.

Wyhamował gwałtownie, niemal nie wypadając z pojazdu. Podparł się nogą, a następnie zgasił maszynę. Szybko zdjął kask ze swojej głowy. Wokół niego znalazł sie tłum ludzi, który ten sprawnie wyminął. Nie odezwał się ani słowem, kiedy przeciskał się między ludźmi. Słyszał gdzieś za sobą głos swojego przyjaciela, jednak wszystko wydawało się nie mieć znaczenia.

Musiał wiedzieć.

Musiał wiedzieć, kim była pierwsza osoba, która go pokonała.

Spojrzał na motocykl wygranej drużyny. Kierowca szybko i sprawnie stanął na równe nogi, a następnie zaczął odpinać zabezpieczenie. Kiedy kask znalazł się w dłoniach przeciwnika, zobaczył długie, ciemne jak noc, włosy. Następnie brunetka odwróciła się w jego stronę i właśnie wtedy skrzyżowali ze sobą spojrzenia.

Cairan poczuł, jak jego serce zatrzymuje się na ułamek sekundy. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. 

Ciemnowłosa podeszła do chłopaka i wcisnęła mu swój kask w dłonie.

— Niepokonany Cairan Riddle. — Powiedziała, a następnie puściła mu oczko.

Wepchnął ją gwałtownie do środka ciemnego pomieszczenia, a następnie zamknął drzwi na klucz. Zapalił światło, przez co panujący mrok ustąpił.

Zdezorientowana Adeline rozejrzała się wokół. Ponownie znalazła się w garażu, należącym do zawodników wyścigu. Nie zdążyła się napatrzeć, kiedy została przyparta do ściany.

Cairan ułożył swoją dłoń nad jej głową, nie pozostawiając żadnej przestrzeni między nimi.

— Dlaczego? — Wycedził przez zęby. Nadal nie mógł uwierzyć w to, co miało miejsce przed chwilą.

Adeline instynktownie uniosła kącik swoich ust. Była z siebie dumna.

Żeby pokonać potwora, musisz stać się taki sam, jak on.

Chłopak potrząsnął swoją głową. Przez chwile analizował jej słowa, kompletnie nic nie rozumiejąc z całej sytuacji. Patrzył prosto w jej oczy, które były jego wszystkim

Jednak w tamtym momencie miał wrażenie, że patrzy w oczy zupełnie obcej osoby.

— Wiedziałaś jak bardzo ważny jest dla mnie ten wyścig! Dlaczego to zrobiłaś?

— Ktoś mi kiedyś powiedział, że czasami osoba, za którą przyjąłbyś kulkę, trzyma pistolet. — Odpowiedziała, nawiązując do jednej z rozmów z początku ich znajomości. — Wtedy nie sądziłam, że mogło chodzić o osobę, która sama mi to powiedziała.

— O co ci chodzi?

Cairan był jeszcze bardziej zdezorientowany. Cała sytuacja była dla niego jedną wielką abstrakcją.

Wybrałam cię, Cairan. Naprawdę to zrobiłam. — Wycedziła z pogardą. Na samą myśl prychnęła pod nosem. — A ty okazałeś się zwykłym kłamcą. — Kontynuowała. — Po co był ten cały cyrk? Ta udawana troska, spotkania i pieprzenie o tym, że ci na mnie zależy, wytłumacz mi. — Mówiła z wyrzutem. — Dlaczego kazałeś mi pomóc przy naprawie motocyklu, kiedy twoim pieprzonym mechanikiem jest twój najlepszy przyjaciel, który wcale nie znajdował się poza miastem?

Chłopak się zmieszał. To o to tyle zamieszania? Pomyślał.

— Ja... — Zaczął, nie wiedząc co powiedzieć. Pomimo tego, że stali tak blisko siebie, miał wrażenie, że dystans między nimi jedynie rośnie. Zdecydował się powiedzieć prawdę. — Kurwa, Adeline. Sama widzisz jak bardzo niebezpieczne są te wszystkie pieprzone wyścigi. Nigdy nie mam gwarancji, że wrócę do domu cało. Nie mam nawet jebanej gwarancji, że w ogóle wrócę. Idąc na każdy wyścig, muszę odwozić moją młodszą siostrę do ciotki, na wypadek, gdybym miał już nigdy nie wrócić. To łamie mi serce. — Mówił z wyczuwalnym wyrzutem w głosie. — Pomyślałaś chociaż przez moment, że skłamałem bo chciałem spędzić z tobą dzień? Chciałem spędzić z tobą ten  dzień, na wypadek gdyby okazał się moim ostatnim.

Adeline zaniemówiła. Nie spodziewała się tych słów. Zachowała się impulsywnie i dała się ponieść swoim myślom, które jedynie zwodziły ją z dnia na dzień. Zaczynała analizować wszystko co się wydarzyło. Z jej głowy uleciały wspomnienia o wiadomościach, które przeczytała.

W tym momencie one nie miały żadnego znaczenia.

Jedyne znaczenie miał on.

— Nie miałam pojęcia.

Chłopak przysunął się jeszcze bliżej, zamykając resztki przestrzeni między nimi.

— Oczywiście, że nie miałaś. Skąd miałaś wiedzieć, jeśli ciągle gdzieś obok kręcił się ten pieprzony rudzielec.

— Jego już nie ma, Cairan. — Odpowiedziała niemal natychmiastowo. Ułożyła swoje ręce na jego klatce piersiowej. Zacisnęła swoje dłonie na materiale jego bluzy. — Jestem tylko ja i ty.

Riddle zlustrował wzrokiem dziewczynę. Nie spodziewał się takiej rozmowy dzisiejszego wieczoru.

— Jeśli potraktujemy to poważnie, może to być początek naszego końca. — Odezwał się po chwili, patrząc prosto w jej oczy. — Bo właśnie to w sobie uwielbiamy, Adeline. Niezobowiązującą grę.

Niebezpieczeństwo.

Dziewczyna czuła, jak ich oddechy mieszają się ze sobą. Ich ciała stykały się, a ona ciągle stała przyparta do ściany. Zadarla swoją głowę ku górze. Spojrzała z widoczną pewnością siebie w jego oczy, które w tym momencie, wydawały jej się błyszczeć.

Zielony. Jej nowy ulubiony kolor.

— Nie chcę się w tobie zakochać, Cairan.

Chłopak przybliżył swoją twarz do niej. Niemal stykali się ustami.

— Zamknij się już. — Rzucił, nie myśląc za wiele. Czuł przyspieszone bicie swojego serca.

Na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech.

— Zmuś mnie. — Te słowa opuściły jej usta, szybciej niż byłaby to w stanie przemyśleć. Instynktownie nawiązała do ich rozmowy sprzed kilku dni w garażu chłopaka.

— Co ty powiedziałaś? — Dopytał. Nie mógł uwierzyć, że słyszy te słowa z jej ust.

Adeline przewróciła oczami.

— I tak już przegrałam. — Powiedziała niemal natychmiastowo. — Zmuś mnie Cairan, proszę.

I kiedy te słowa dopłynęły do bruneta, wiedział, że pomimo tego, że przegrał dzisiejszy pojedynek, zwyciężył w znacznie ważniejszym.

Był zwycięzcą.

Bo pieprzony Cairan Riddle właśnie wygrał swoje wszystko.

Brunet przyparł ją jeszcze mocniej do ściany, a następnie złączył ich usta w pocałunku. Nie musiał czekać zbyt długo, ponieważ Rey od razu go oddała. Dopuściła go do swojego wnętrza, pragnąc jedynie więcej i więcej. Całowali się z pasją i pożądaniem, jakby jutrzejszy dzień mial nie nastąpić.

A żadne z nich nie zamierzało się zatrzymać.

Adeline wplątała swoje dłonie w burzę jego ciemnych włosów, przyciągając go jeszcze bliżej. Między nimi nie było już żadnej przestrzeni. Niemal byli jednością. Pogłębiła pocałunek, a chłopak chwycił jej uda, oplatając je wokół swojej talii. Dziewczyna przywarła swoimi wargami do jego szyi, doprowadzając jego zmysły do szaleństwa. Z jego ust wydobył się niekontrolowany jęk. Wtedy zrozumiał, że musi przejąć kontrolę.

Ułożył swoje dłonie na jej pośladkach i odsunął sie od ściany. Trzymał dziewczynę niesamowicie mocno, kiedy ta nadal składała mokre pocałunki na jego obojczykach. Szybko i sprawnie oparł jej ciało o maskę jego samochodu. Nachylił się nad nią, a następnie ponownie złączył ich usta.

Adeline automatycznie zaczęła poruszać swoimi biodrami, więc ten za wiele nie czekając, przeciągnął jej bluzę przez głowę. Dziewczyna nie pozostawała dłużna. Nie minęło kilka sekund, a oboje byli całkowicie nadzy. Ubrania pozostały na podłodze, a oni coraz bardziej pogłębiali swoje pocałunki, doprowadzając się nawzajem do szaleństwa. Oboje czuli narastające pragnienie, które stawało się uciążliwe coraz bardziej z każdą sekundą.

Dziewczyna oderwała sie od niego na jeden moment. Czuła na sobie zielone tęczówki skanujące każdy skrawek jej ciała, jednak nie czuła wstydu.

Wiedziała, że należy do niego, a on do niej.

Minął ułamek sekundy, kiedy poczuła rozkosz wypełniającą jej organizm. Chłopak niemal od razu przywarł do niej wargami. Poruszali się w tym samym tempie, jakby byli zsynchronizowani.

Z ust dziewczyny wydobył się zduszony jęk. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Z każdym kolejnym ruchem czuła zbliżające się spełnienie. Instynktownie zamknęła oczy i odchyliła swoją głowę do tyłu. Nagle poczuła dłoń chłopaka, chwytającą jej twarz. Uchyliła swojej powieki, zderzając się z zielenią jego wygłodniałych oczu.

— Jeśli chcesz żebym kontynuował, to patrz mi prosto w oczy.

Oboje przyspieszyli swoje ruchy. Chłopak oparł swoje dłonie na masce, zaraz za jej głową. Byli jednością. Poruszali się w dzikim tańcu, przepełnionym pożądaniem i zachłannością. Nie mieli hamulców. Chcieli siebie do tego stopnia, że zamierzali wykorzystać maksymalnie każdą sekundę.

Chłopak ciągle skanował każdy milimetr jej ciała.  Nie mógł się wystarczająco nacieszyć jej widokiem. Była jego ideałem. Boginią, stworzoną specjalnie dla niego.

A on ciągle czuł, że nie zasługiwał na kogoś takiego, jak ona.

Po kilku minutach oboje poczuli spełnienie, przechodzące przez ich organizm. Ich ciała były ciągle ze sobą złączone. Chłopak patrzył na swoje wszystko.

Adeline czuła falę przyjemności zalewającą jej organizm. Ciągle spoglądała prosto w jego oczy, nawet kiedy jej ciało próbowało się poddać.

W tym momencie ujrzała swoje wszystko.

A z tego nie było już odwrotu.

trochę dłuższy rozdział niż zwykle, wybaczcie

twitter/tiktok:
drugzzandmoney 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro