Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Właśnie siedziałam sobie obok mojego tatusia w naszym fioletowym lamborghini, nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Byłam taka szczęśliwa. Jechaliśmy przed ciężarówką, która wiozła uśpionych przeze mnie Robina i Zoe. Joker przez całą drogę nie powiedział ani słowa, przez co trochę się zaniepokoiłam, ale przecież zrobiłam wszystko tak jak mi kazał, więc nie powinien być na mnie zły. Jednak na wszelki wypadek postanowiłam upewnić się czy aby na pewno nie muszę obawiać się o swoje życie.

- Tatusiu, jesteś na mnie zły? – zapytałam.

Clown spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym zaśmiał się krótko i powiedział:

- Czemu miałbym być na ciebie zły księżniczko?

- No nie wiem, ale nic nie mówiłeś, więc pomyślałam...

- To nie myśl i się nie odzywaj. –przerwał, a ja posłusznie wykonałam polecenie i do końca drogi nikt z nas nie odezwał się ani słowem. Chociaż miałam ogromną ochotę zrobić mu na złość i zacząć coś mówić. To było nie fair! Robiłam wszystko tak jak mi kazał i jeszcze ma jakieś pretensje. * O! Widzę, że prawdziwa, buntownicza Raven zaczęła się budzić. * Coo? Nie! Nigdy nie zbuntowałabym się przeciwko mojemu ojcu! Chociaż może...

Kiedy dojechaliśmy do domu, pierwszą rzeczą, którą pragnęłam , było rzucenie się na łóżko i pójście spać. Nie wiem nawet dlaczego byłam taka śpiąca, w końcu kilka godzin temu zrobiłam sobie dwugodzinną drzemkę, ale wtedy nie zastanawiałam się nad tym. * I to był twój błąd*

...

Obudziłam się bardzo wcześnie, wykonałam wszystkie poranne czynności i z wielkim uśmiechem poszłam do kuchni. Przy stole siedziała Harley popijając kawę.

- Hej mamo! - krzyknęłam, wytrącając ją z chwilowego zamyślenia. Wtem do pomieszczenia wszedł Joker, który od razu do mnie podszedł chwycił za podbródek i zapytał:

- Czy moja mała księżniczka ma ochotę na trochę zabawy?

- Oczywiście tatusiu! - powiedziałam entuzjastycznie.

- W takim razie, noże w dłoń i zapraszam do piwnicy.

- Yetzzy! - klasnęłam w dłonie i czym prędzej popędziłam w kierunku piwnicy.

Kiedy zeszłam już na dół, zobaczyłam przed sobą parę drzwi. Już miałam otworzyć te po prawej stronie, kiedy clown gwałtownie złapał mnie za nadgarstek, tym samym uniemożliwiając mi otworzenie tych drzwi.

- Deser zostaw na koniec, teraz otwórz drugie drzwi.

Wzruszyłam tylko ramionami i otworzyłam drzwi po lewej. Kiedy to zrobiłam, przede mną ukazała się przytomna Zoe, przywiązaną do krzesła. Prychnęłam pod nosem, opierając się o ścianę. Ona głupia myśli, że jak się będzie szarpać to będzie uwolniona, dobry żart.

- Raven to ty? - spytała, gdy wyczuła, że nie jest sama w pomieszczeniu.

- Nie kurwa, Wonder Woman. - rzekłam, zbliżając się do niej, trzymając za plecami nóż.

- Dalej, rozwiąż mnie, chyba porwał nas Joker, musimy... Tu przerwał jej mój donośny śmiech.

- Wiedziałam, że jesteś głupia, ale nie wiedziałam, że aż tak.

W tamtym momencie dusiłam się ze śmiechu , a Lawton zrobiła zdezorientowaną minę. Po kilku minutach, przyłożyłam jej nóż do policzka i zdziwiona zapytałam:

- Oj, mała, głupiutka Zoe... Nadal nic nie kapujesz? To pozwól, że ci wyjaśnię. Wróciłam do waszego domu, a kiedy ty z Robinem smacznie spaliście, ja i mój tatuś przywieźliśmy was do naszego małego placu zabaw, gdzie pokażemy wam jak to jest wąchać kwiatki od spodu. Taa-daa! To był plan genialny! - wykrzyknęłam ostatnie zdanie, robiąc tym samym delikatnie nacięcie na policzku szatynki, na co ona syknęła z bólu i przygryzła dolną wargę. Ja poszłam do stołu z zabawkami, aby wymyślić jakąś wspaniałą torturę dla mojej przyjaciółki, kiedy usłyszałam:

- To nie jesteś ty. On ci coś zrobił ,więc nie jesteś sobą Raven Quinn.

Odwróciłam wzrok na dziewczynę i po raz kolejny nie mogłam się nadziwić głupocie dziewczyny. Wzięłam siekierę, mały zamach i jednym sprawnym ruchem, odrąbałam jej prawą stopę. Zoe zaczęła krzyczeć, dlatego dostała ode mnie w twarz z otwartej dłoni.

- Cichutko kochana, zabawa dopiero się zaczęła. - stwierdziłam, sięgając przy okazji po nóż. - A teraz, zróbmy wielki uśmiech na twojej uroczej twarzyczce.

Miałam, już włożyć jej nóż do ust, kiedy nagle, nogi się pode mną ugięły i upadłam na kolana, a przez głowę przeleciały mi jakieś nie wyraźne obrazy, coś jakby wspomnienia. Walczyłam z tym przez jakiś czas, po czym wstałam, otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i tak minutę potem szatynka miała piękny, krwawy uśmiech od ucha do ucha, dosłownie. Dziewczyna zaczęła krztusić się krwią, a po jej policzkach spłynęły łzy. Zaczęłam się psychopatyczne śmiać i powiedziałam:

- Wiesz co? Strasznie nudna jednak jesteś. Doradź mi Zoe, najpierw chcesz stracić paznokcie czy włosy?

Lawton spojrzała na mnie przerażona. - C-co on ci zrobił? Zamienił cię w potwora! - zaczęła krzyczeć, szarpać się i płakać.

- O matko! Zamknij mordę! Jesteś irytująca!

Mówiąc to po prostu strzeliłam jej w głowę z pistoletu. Spojrzałam na bezwładnie leżące ciało, płynącą krew i te oczy, oczy ,które już po chwili są wpatrzoną w odległą dla nas ludzi pustkę. Taką właśnie czułam pustkę w moim zgniłym sercu. Nie mogłam określić powodu dla którego ona się pojawiła, ale podświadomie poczułam, że wraz z życiem Zoe odeszła jakaś cząstka mojego człowieczeństwa. Nagle usłyszałam za mną, że ktoś klaszcze. *Super, przyszła dupa blada z ryjem zielonym* To tatuś, ale zaraz, dlaczego ja go tak nazywam? *Bo on ci poprzestawiał w mózgu idiotko! * Nie, to niemożliwe, zamknij się Mia.

- Jestem z ciebie dumny córeczko. Co prawda liczyłem na trochę więcej atrakcji, ale to i tak było wystarczające. Mam nadzieję, że dłużej pobawisz się z naszym drugim gościem.

- powiedział Joker, kiedy wyszliśmy z pokoju, w którym było martwe ciało szatynki. Gdy otwierałam drzwi do drugiego pokoju, ojciec mocno chwycił mnie za nadgarstek oraz warknął:

- Liczę na ciebie, nie zawiedź mnie słoneczko.

Po czym wybuchł śmiechem, a ja bez ociągania otworzyłam drzwi i stanęłam twarzą w twarz z Damianem, który, ku mojemu zdziwieniu, nie był przywiązany do krzesła, ani związany. W jednej chwili, czas stanął w miejscu. Miałam silną pokusę rzucić mu się w ramiona i się rozpłakać, ale z drugiej strony chciałam go zabić, aby tata był ze mnie dumny. Wiedziałam, że jeśli ja go nie zabije, ojciec zabije mnie. A w zasadzie, dlaczego miałabym nie zabijać takiego bat-śmiecia jak on? Nie wiedziałam. W jednej sekundzie, rzuciłam się na niego z nożem. Zaczęliśmy walczyć. Chociaż nie wiem, czy można było to tak nazwać. * Po prostu zaczęli się szarpać* Jak można się domyślić, ja wygrałam, ponieważ miałam nóż. Siedziałam na nim. Nasze twarze dzieliły milimetry, a mój nóż spoczywał przy jego gardle. * Byłoby romantycznie gdyby nie fakt, że starasz się go zabić.* Zaśmiałam się cicho pod nosem. - Jesteś strasznie głupi, wiesz? Daliście się tak łatwo nabrać, że uciekłam Jokerowi.

- Po prostu ci ufaliśmy Raven, to wszystko. A teraz nie jesteś sobą.

Stwierdził nad wyraz spokojnie, jakby nie czuł zagrożenia z mojej strony albo pogodził się ze swoim losem. A ja miałam już dość, najpierw Lawton pierdoliła mi coś o tym, że nie jestem sobą, a potem on.

- Ciągle to samo! Jesteście tacy nudni! Nie chce mi się z tobą tak bawić!

Krzyknęłam oburzona, następnie sięgnęłam po pistolet i uderzyłam chłopaka bardzo mocno w głowę, co sprawiło, że stracił przytomność.

Pov.Robin

Gdy uniosłem powieki, zobaczyłem naprzeciwko siebie uśmiechniętą Raven. W pierwszej chwili ucieszyłem się na ten widok, jednak później przypomniałem sobie, że ona chce mnie zabić.

- Ooo... Śpiąca królewna się obudziła.

Chciałem jej, już coś odpowiedzieć , ale jak blondynka tylko spostrzegła, że otwieram usta, krzyknęła:

- Zamknij ryj pizdokleszczu! Nie chce mi się ciebie słuchać. A tak w ogóle to nawet nie próbuj się szarpać, odzywać, nawet oddychać nie musisz, bo i tak niedługo umrzesz.

Kiedy to mówiła ogarnąłem, że jestem przywiązany do jakiejś wielkiej tarczy, na której były namalowane punkty. No tak, słynna gra w rzutki. Mam nadzieje, że córeczka zielonowłosego psychopaty nie ma dobrego cela. Chciałbym znaleźć sposób, na to by sobie przypomniała kim dla niej jestem. Tęsknię za nią, mimo że jest na wyciągnięcie ręki. Pierwszy raz w życiu czułem się tak bezsilny. Popatrzyłem na nią smutnym wzrokiem, na co ona zdenerwowana przewróciła oczami i rzucając obok mojego ucha, przy okazji go lekko przy tym raniąc, lotką, wykrzyknęła:

- Dlaczego ty się nie uśmiechasz!?

Blondynka tupnęła nogą jak małe dziecko, które nie dostało cukierka. Założyła ręce na piersi oraz zgromiła mnie wzrokiem. Chyba się nad czymś zastanawiała, jednak po jakimś czasie wzięła następną rzutkę, lecz tym razem celnie trafiła w moją nogę. Przebiła ją na wylot, syknąłem z bólu. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem, czasem Raven się tylko zaśmiała. Kiedy rzuciła już około pięciu rzutek, w tym trzy były celne, ale nie zadawały one dużych obrażeń. Kiedy już sięgała po kolejną, odezwałem się łamiącym się głosem:

- Raven, możesz mnie katować, krzyczeć, ale ja i tak to powiem... - wziąłem głęboki wdech i spojrzałem jej w oczy –Chcę żebyś wiedziała, że nie mam do ciebie żalu i ... Kocham cię Raven Quinn.

Pov. Raven

Co ten bat-śmieć powiedział?! Nie zważając na nic oraz działając pod wpływem impulsu, wzięłam rozbieg i krzycząc, wbiłam mój nóż w brzuch Robina. I wtedy stało się coś czego bym się nigdy nie spodziewała. Prawdziwe wspomnienia wróciły...

                                                                                                       J.R.R

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro