Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy się obudziłam, ze zdziwieniem stwierdziłam, że znajduję się w swojej sypialni w domu w którym mieszkałam razem z Robinem i Zoe. Leżałam w łóżku przez jakiś czas próbując połączyć wszystkie wątki, kiedy nagle usłyszałam rozmowę Zoe i Robina dobiegającą z korytarza. Po cichu zakradłam się do lekko uchylonych drzwi ,żeby lepiej ich słyszeć.

- Jak myślisz kochanie, ile jeszcze będziemy musieli udawać przed tą świruską?

- Nie mam pojęcia, ale Waller musi mieć ją na oku, jeszcze parę dni, przynajmniej tak mówiła kiedy wczoraj do niej dzwoniłem. – Robin zbliżył się do Zoe i ją pocałował, po czym dodał- Mnie też męczy ta cała szopka, ale czasem jest zabawnie, kiedy ona myśli ,że naprawdę ją kocham.

Oby dwoje się roześmiali, a ja miałam już tego dość. Znowu najbliższe mi osoby mnie zawiodły. Wybiegłam, ze łzami w oczach z pokoju wprost na całujących się Robina i Zoe.

- Okłamaliście mnie! Oszukiwaliście mnie od samego początku! – zaczęłam, krzyczeć płacząc jednocześnie. A oni tylko się ze mnie śmiali, ale nie tak normalnie. Śmiali się dokładnie tak jak moi rodzice. Wszystko nagle zaczęło się jakoś rozpadać, w sensie dosłownym. Lawton i Wayne już dawno jakoś zniknęli, ściany domu zaczęły znikać i tak wszystko po kolei.

Zamknęłam oczy, chciałam w tym momencie zasnąć i więcej się nie obudzić. Jednak po chwili zdecydowałam się otworzyć oczy. Po otworzeniu oczu znowu znajdowałam się w piwnicy moich rodziców, przywiązana do krzesła. Przede mną stał Joker, patrzył na mnie i się śmiał. Ja nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Dopiero po chwili dostrzegłam w jego dłoni dużą strzykawkę, jednakże niczym nie była wypełniona.

- Trucizna Scarecrowa, jest naprawdę bardzo przydatna. Muszę pamiętać, żeby następnym razem pożyczyć od niego więcej tego towaru. – powiedział przechadzając się po pomieszczeniu. Gdybym teraz mogła to pewnie, strzeliłabym sobie facepalma. To wszystko co widziałam, to sprawka tej przeklętej substancji. Nagle tak po prostu, żeby odreagować to wszystko, zaczęłam się śmiać tak psychopatycznie jak kiedyś. Joker nie zwracał na mnie uwagi, i robił coś przy stole.

Kiedy ja już się uspokoiłam, a Joker chyba już skończył coś robić, odwrócił się do mnie trzymając coś za sobą, zaczął do mnie podchodzić wolnym krokiem.

- Córeczko, wiesz jaki jest los komedianta? Kiedy widownia nie zrozumie żartu, bije. A wytłumaczony żart nie jest już śmieszny. – stanął przede mną, podwinął mi bluzkę tak że miałam odsłonięty brzuch i szybkim ruchem przyłożył mi rozpalony metal w kształcie litery J. Bolało niemiłosiernie. Zaczęłam krzyczeć tak długo dopóki ojciec trzymał metal przy mojej skórze.

- Co ja ci takiego zrobiłam? Zostaw mnie i moich przyjaciół w spokoju. Nie wchodź mi w drogę a ja nie będę wchodzić w drogę tobie. – powiedziałam patrząc mu w oczy.

- Oj sweety – zaśmiał się krótko, po czym uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. – Jesteś moją własnością! To ja decyduję czy będę ci wchodził w drogę czy nie! A teraz wytłumacz mi, jakim cudem moja córka mogła być z takim durniem jak syn Batmana?

- Po prostu go kocham, tak jak mama kocha ciebie. – odpowiedziałam, jakby to było najoczywistsza rzecz na świecie.

- A no tak! – klasnął w dłonie, uśmiechając się szeroko – Zapomniałem o tym jakże śmiesznym uczuciu. Zobacz do czego ta miłość cię doprowadziła. Gdzie twój ukochany? Siedzi i ma cię w dupie.

Już miałam coś odpyskować, kiedy nagle drzwi od piwnicy gwałtownie się otworzyły, a w drzwiach stanęła wkurzona Harley, trzymając w ręce kubek z kawą.

- Po pierwsze, puddin miałeś być delikatny, a po drugie jak będziecie kłócić się głośniej to Gacek z pewnością nas znajdzie.

- No ale przecież jestem delikatny! Zobacz – wskazał ręką na mnie – ma jeszcze wszystkie części ciała na miejscu, aczkolwiek to można zmienić.

Joker wziął do ręki piłę łańcuchową, a ja myślałam ,że się posram ze strachu, kiedy pomyślałam o tym, że do końca mojego życia mogę być już bez ręki, nogi czy czegokolwiek. Joker już się do mnie zbliżał, kiedy nagle drogę zagrodziła mu Harley.

- Puddin, daj mi z nią porozmawiać.- poprosiła Harley, a Joker warknął i odchylił głowę do tyłu, ale odłożył piłę na stół, dał nam minutę i wyszedł z piwnicy trzaskając drzwiami.

Harley odłożyła kubek z kawą, podeszła do mnie i pogłaskała mnie po policzku.

- Zostaw mnie. – warknęłam, nie chciałam z nią rozmawiać.

- Raven jak mogłaś nam to zrobić? Tata chce ci tylko pomóc, żeby znowu było tak jak dawniej. Batman i Waller namieszali ci w głowie. – mówiłaby pewnie dalej, ale jej przerwałam.

- Serio?! A może ja nie chce żeby było jak dawniej? Spytaliście się mnie kiedykolwiek czego ja chce?!

- HARLEY! Wychodź! Ona musi sobie sama wszystko przemyśleć. – zawołał Joker.

Harley poszła, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem, a ja znowu zostałam sama w zupełnej ciemności. * Niekoniecznie sama* Mia?! * Nie kurwa, święta Klementyna* Tak, bardzo śmieszne. A jeśli ja ciebie znowu słyszę to znaczy, że wariuję? * No wow, odkryłaś Amerykę, a teraz może pomyślałabyś o tym jak stąd wyjść? Bo wiesz, nudno tu.* Wiesz co? Brakowało mi ciebie. * A mi ciebie nie.* Aleś ty miła.

*Tydzień później *

Siedzę tu w ciemności już nie wiem ile. Przez cały ten czas dostałam tylko jedną szklankę wody. Moje ciało całe zdrętwiało, bo nikt nie raczył nawet mnie odwiązać z tego krzesła. Miałam już naprawdę wyjebane czy komuś się o mnie przypomni czy nie. Byłam głodna i chciało mi się pić. Mój tata miał racje, Robin miał mnie w dupie, Zoe też. Zastanawiałam się czy to co widziałam, kiedy tata mnie otruł trucizną Scarecrowa nie było czasem prawdą. Przez ten czas kiedy tu siedziałam, moja psychiczna strona jakby dawała o sobie znać. Nie rozróżniałam snów, od rzeczywistości. Miałam ochotę kogoś zabić. * Zabij siebie, oddasz tylko przysługę światu. * Jakbyś nie zauważyła, to nie mogę się ruszyć. * To weź zacznij krzyczeć, to może ktoś się zlituje i cię rozwiąże. * Ej, nie głupi pomysł.

- NUDZI MI SIĘ!!! HALOOO! A I JESZCZE JESTEM GŁODNA! ZRÓBCIE MI NALEŚNIKI!!!

Po pięciu minutach darcia się, już mi się trochę znudziło, ale nie zrezygnowałam.

- W PRZYSZŁOŚCI ZOSTANĘ KAKTUSEM! KAKTUSY SĄ FAJNE!!!

- Zamknij mordę! Jest środek nocy!

* Ups, chyba obudziłaś swojego tatę* Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:

- Jak przyniesiesz mi jedzenie, to zamknę mój krzywy ryj i będę grzeczna. – Sama niewierze, że to powiedziałam, ale w tym momencie dla jedzenia zrobiłabym wszystko.

Joker tylko przewrócił oczami i poszedł nie zamykając drzwi. Po kilku minutach wrócił z kanapką z żółtym serem. Wygięłam usta w geście nie zadowolenia i powiedziałam:

- Nie lubię żółtego sera. – Tym jednym zdaniem, chyba właśnie wyczerpałam cierpliwość Jokera.

***********************************

No hej maseła! Nie ma to jak zacząć niedzielę nowym rozdziałem. Kto też się cieszy jak ja, że wróciła Mia?

                          Dobra a więc papatki i do zobaczenia w następnym rozdziale.

                                                                               J.R.Riddle             

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro