Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Spójrz , kiedy lepiej się temu przyjrzysz litery z pierwszego rzędu układają się w słowo ,,prąd".

- Fajnie już wszystko jasne! Prąd, powiadasz? Bardzo dużo mi to mówi! To jest prośba ,groźba czy co do kurwy nędzy!? – krzyknęłam przy okazji zrzucając jakiś wazon.

- Równie dobrze to ty mogłaś zamknąć te drzwi! Przestań się na mnie wyżywać! – Zoe też zaczęła krzyczeć, a po chwili dodała już spokojnym głosem- Wiesz co? Myliłam się. Myślałam ,że jesteś inna i już było nawet fajnie ,ale ty zawsze na sam koniec musisz udowadniać wszystkim ,że jesteś taka ja ojciec. Dobranoc, idę spać.

Zamurowało mnie. Nie chciałam być...... Znaczy jednak chciałam... Kurwa! To jest trudne! Joker przez cały czas był dla mnie przykładem. Od najmłodszych lat zazdrościłam mu tego ,że budzi u każdego pewien rodzaj strachu, prawie każdy odnosi się do niego z szacunkiem. Z drugiej strony pamiętam ,że zawsze jak bił mamę to przysięgałam sobie ,że ja nigdy nie będę taka wobec osób na których mi zależy... A ty Mia nic nie powiesz? *A co mam powiedzieć?* Cokolwiek! Chociaż ty mnie nie zostawiaj z tym wszystkim. * Nie udawaj kogoś ,kim nie jesteś. Nic więcej od ciebie nikt nie chce. * Ale.... Tak właściwie... To kim ja jestem?

Nie miałam już siły na rozmyślanie i po prostu poszłam spać.

>>skip time<<

-POBUUDKA!

Krzyknął jakiś głos nad moim uchem ,a na mojej twarzy poczułam lodowatą wodę. Wyskoczyłam z łóżka z piskiem i spojrzałam na śmiejących się Zoe i Robina który trzymał puste już wiaderko.

- Ty! Jak cię złapię to ci nogi z dupy powyrywam Robin! –Wydarłam się ,po czym cała nasza trójka wybuchła śmiechem.

-Dziwni jesteście, zamiast uciekać z krzykiem to wy się śmiejecie. A myślałam ,że to ja jestem wariatką.

- Bo jesteś. Ale jak się z tobą jest w pokoju to nie da się być normalnym.

- Ciebie jeszcze rozumiem Zoe ,ale czemu ten bat-przydupas tu się znalazł?

- Mam wam dać plany lekcji i was na zajęcia zaprowadzić dla twojej informacji.

- A no fakt ja nadal jestem w tym gównie potocznie zwanym szkołą dla supergówien zwanych bohaterami . Zapomniałam.

Robin nie miał chyba ochoty się ze mną droczyć ,dlatego przewrócił tylko oczami w geście zirytowania i podał mi oraz mojej współlokatorce kartki z których wynikało ,ze pierwsze mamy...

-PIERWSZA POMOC?! POPIEPRZYŁO WAS?! –krzyknęłam patrząc się na tą jebaną kartkę. Później przeniosłam wzrok na Zoe ,która tylko wzruszyła ramionami, a ten bat-śmieć się śmiał pod nosem.

-Po co mi pierwsza pomoc? Może mnie oświecisz bat-przydupasie?

- Wiesz to jest szkoła dla super bohaterów. No i jakby jakiś złoczyńca kogoś zranił to musisz wiedzieć jak tego kogoś uratować. To chyba logiczne? A teraz ruszcie się bo macie tylko dwadzieścia minut na ogarniecie się. Mundurki macie w swoich szafkach. Za dwadzieścia minut przyjdę.

Robin wyszedł ,Zoe poszła do łazienki a ja byłam bardzo ciekawa tych mundurków ,więc poszłam do swojej szafki. Kiedy otworzyłam drzwiczki zobaczyłam to:

Szczerze to nawet trafili w mój gust. Zoe po wyjściu z łazienki także otworzyła swoją szafkę. Okazało się ,że jej mundurek jest identyczny tyle ,że zamiast niebieskiego jest czerwony. Po ogarnięciu się usiadłyśmy na naszych łóżkach. Dwadzieścia minut widocznie nie minęło ,bo Robin jeszcze nie przyszedł. Pierwszy raz poczułam się nieswojo. Miedzy mną a Zoe zapanowała niezręczna cisza. Nie podobało mi się to dlatego postanowiłam poruszyć sprawę ,która chyba męczyła nas od wczorajszego wieczoru:

- Wpadłaś na pomysł o co chodzi z tym prądem?

- Nie.

Trzy litery. Jedno słowo. Krótka odpowiedź na proste pytanie. A ja poczułam dziwne ukłucie w środku. Mimo porannej wymiany zdań ona nadal była na mnie zła. Normalnie bym się tym nie przejęła, ale w jakiś sposób zaczęło mi na Zoe zależeć. Postanowiłam zrobić coś czego chyba nigdy nie robiłam dobrowolnie. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i powiedziałam ,bardzo cicho ,ale tak żeby Zoe mogła usłyszeć :

- Przepraszam.

Na dźwięk tych słów moja współlokatorka otworzyła szeroko oczy i usta ,po czym wydukała tylko:

- C-czy t-ty właśnie... mnie przeprosiłaś???

- Zazwyczaj nie przepraszam nikogo dobrowolnie. Wiem ,że to nic takiego ,ale dla mnie wypowiedzenie tego słowa dość dużo znaczy. – zachichotałam – To w sumie zabawne. Bez mrugnięcia okiem mogę zabić każdego kogo mam ochotę ,ale nie potrafię wypowiedzieć zwykłego wyrazu.

Lawton jeszcze przez chwilę nie mogła otrząsnąć się z szoku ,ale po chwili wstała i nic nie mówiąc podeszła do mnie ,na co ja automatycznie wstałam, i mnie przytuliła. Dość dziwne uczucie. Dawno nikt mnie tak nie przytulał. Mijały sekundy, minuty a my nie ruszałyśmy się z miejsca . Do czasu ,aż przyszedł Robin. Staną w drzwiach ,chrząknął ,żeby powiadomić nas o swojej obecności ,a my bez słowa, uśmiechając się, poszłyśmy za nim. Wtedy zrozumiałam ,ze znalazłam przyjaciółkę, kogoś kogo nigdy nie miałam...

***************

Hello Maseła! Trzech króli przyszło a za nimi wena na rozdział. Dzisiaj trochę poważniej ,bo Raven i Zoe teraz już oficjalnie są BFF. Tak ogólnie pisze sobie dzisiaj z _littletoy_ i ona nagle do mnie takie ,że niedługo będę miała 1k wyświetleń i stwierdziła ,ze mam zrobić jakiś szpeszial. I teraz pytanie do was:

Mam zrobić jakiś szpeszial ,a jeśli tak to jaki? Bo sama nie mam pomysłu. Szczerze nigdy nie myślałam ,że moje opowiadanie będzie miało więcej niż dziesięć wyświetleń. Wielokrotnie miałam zamiar usunąć to opowiadanie ,ale później tak sobie patrzyłam na komentarze ,gwiazdki, wyświetlenia i zawsze było takie ,a nie będę tego jeszcze usuwać. Dziękuje wam maseła!

J.R.Riddle

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro