.fifteen.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~

- Wyśle po ciebie szofera. Chociaż tak szczerze, nie mam ochoty iść tam z tobą. Daj mi spokój co?

Przez moment zastanawiałam się czy to co przed chwilą usłyszałam, naprawdę wyszło z jego ust. Zrobiło mi się niesamowicie przykro, chociaż nie miałam pojęcia czemu. Po młodym Parku można spodziewać się przecież wszystkiego, a zwłaszcza nieustannie zmieniających się humorków i czystego chamstwa. Jednak po tym wszystkim co między nami zaszło, po cudownie spędzonych urodzinach na dachu budynku, pod rozgwieżdżonym niebem, nie potrafiłam przyjąć do wiadomości czegoś tak oczywistego. Jak mogłam ubzdurać sobie, że Chanyeol zmienia się przy mnie... Odrobina ciepła, które mi okazał, kompletnie namieszała mi w głowie... Odważyłam się spojrzeć w bok. Siedzieli tam jego najlepsi przyjaciele, szeptali coś między sobą i przyglądali się mi lub Parkowi. Przeniosłam wzrok na niego. Siedział zgarbiony, skupiał się na swoich butach i nie raczył obdarzyć mnie nawet jednym spojrzenie. Starałam się powstrzymać łzy które cisnęły mi się do oczu, a widząc, że chłopak podnosi głowę, wstrzymałam oddech.

- Zadziwiające... - Odważyłam się odezwać, co wywołało jego zdziwienie. - Wczoraj mówiłeś co innego... Ale jak widzę, nie możesz przecież zniszczyć zdania chłopaków o tobie i musisz teraz udawać dupka, którym jak się okazało jesteś.

Po tych słowach zwyczajnie nie wytrzymałam. Podeszłam do swojej ławki, spakowałam plecak i wyszłam z klasy. Gdybym próbowała się odezwać, głos pewnie by mi drżał i nie wiem, czy łzy wreszcie nie wygrały by tej walki jaką z nimi toczyłam. 

...

Jeszcze dobrze nie zamknęłam za sobą drzwi mojego mieszkania, gdy z kuchni usłyszałam zdenerwowany głos mamy. Najwyraźniej ktoś ze szkoły do niej zadzwonił, informując, że jej jedyna córka urwała się z tej nieszczęsnej placówki, już po pierwszej lekcji.

- Soojin chodź do kuchni! - Wzięłam głęboki oddech i udałam się do małego pomieszczenia. - Dzwonili ze szkoły.

- Wiem...

Jej zmęczona ciągłą praca twarz wyglądała teraz troszkę groźniej i jakby smutniej. Dawno nie widziałam jej w takim stanie. Ciasno upięte włosy w kolorze ciemnej czekolady kontrastował z jasną bluzką, w którą teraz wytarła dłonie.

- Dlaczego uciekłaś z zajęć? Coś się stało?

- Źle się poczułam... Naprawdę.

Miałam nadzieję, że mama chociaż w małym stopniu postanowi uwierzyć w moją marną wymówkę. Byłam pilną uczennicą, a przynajmniej starałam się nie opuszczać zajęć. Skoro postanowiłam wrócić do domu w ich środku, musiało to coś znaczyć. Dlatego odetchnęłam z ulgą gdy moja rodzicielka spojrzała na mnie z troską i wróciła do kuchni by nastawić wodę na herbatę, uprzednio wysyłając mnie do łóżka.

Nie miałam ochoty teraz z nikim rozmawiać, więc ucieszyłam się możliwości siedzenia w samotności. W głowie wciąż odtwarzał mi się obraz Chanyeola, który znów odzywał się do mnie w ten typowy, chłodny sposób, oraz jego przyjaciele, wyraźnie zadowoleni z przebiegu tamtej sytuacji. Tak naprawdę wiedziałam, że wszystko co wyszło z jego ust było kłamstwem... Zdążyłam poznać młodego Parka na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie okazuje pozytywnych uczuć przy swoich kolegach. Staje się wtedy chamski, zimny i zamknięty w swoim mrocznym świecie.

Mimo to, musiałam przyznać przed sobą, że jego słowa bardzo mnie zabolały.

...

~ Kai point of view ~

Ze spokojem obserwowałem jak jeden z moich najlepszych przyjaciół kończy już trzeciego drinka, wzdychając co jakiś czas i wlepiając lekko zamglony wzrok w blat baru. Park nigdy się tak nie zachowywał, gdy tylko rzucaliśmy hasło 'impreza', w jego oczach widziałem radość. Razem z Sehunem potrafili rozkręcić każde miejsce - nie ważne czy był to pijacki wieczorek, czy stypa. 

Wiedziałem, że to co wydarzyło się w szkole strasznie go męczyło. Pewnie sądził, że niczego nie wiemy i nie widzimy jak zmienia się gdy jest z Soojin. Przynajmniej ja to widziałem, bo o Sehunie nie warto było wspominać. Wszyscy dobrze wiemy jakie podejście do życia ma Oh. 

Teraz jednak najbardziej interesował, a zarazem martwił mnie siedzący obok chłopak. Patrząc na przestrzeni czasu, doskonale widziałem jak duża jest zmiana. Niegdyś uparty, nieobliczalny, wyprany z uczuć i niepohamowany Chan, teraz częściej się uśmiechał - ale tak szczerze i ciepło, rzadko kiedy się upijał i starał się kontrolować swoje napady złości. Chociaż z tym ostatnim bywało ciężko, gdyż niewinnie wyglądająca Soojin potrafiła nieźle podnieść mu ciśnienie. 

- Chan... Wszystko dobrze?

- Co? - Spojrzał na mnie, a ja wiedziałem, że jeszcze jeden drink i będę musiał zbierać go z podłogi. - A czemu miałoby być źle. 

- Przecież widzę. Ciągle gryzie cię ta sytuacja ze szkoły? Soojin wyglądała na smutną.

- Kai do cholery... Przyszedłem tutaj, żeby się napić i o niej zapomnieć,a ty oczywiście musisz o niej nawijać. - Upił łyk cierpkiego napoju i westchnął przeciągle po raz kolejny tego dnia. - Zmień temat.

Nie mogłem tak łatwo się poddać. Musiałem wiedzieć, czy mój najlepszy przyjaciel czuje coś do swojej korepetytorki. Przyda się mu szczera rozmowa, a mam wrażenie ze z naszej trójki, ja nadaje się do tego najbardziej.

- Czujesz coś do niej. - Ręka, w której trzymał szklankę zawisła kilka centymetrów od jego ust. - Nie musisz się oszukiwać.

Siedzieliśmy w ciszy, która panowała pomimo dudniącego za nami basu. Najwyraźniej właśnie zaczęła się prawdziwa impreza i każdy był już chętny do tańca - po takiej ilości alkoholu, nawet szare myszki odstawiały na parkiecie niezły pokaz. Nie chciałem odzywać się po raz kolejny, w duszy wierząc, że siedzący obok Park zbiera się do mówienia. Naprawdę zależało mi na tym, żeby dowiedzieć się co siedzi w jego głowie, co czuje i jak ma w planie to wszystko rozegrać.

- Ona jest taka skomplikowana. - Odezwał się  wreszcie. Dłonie zatopił we włosach i przymknął oczy. - Nie rozumiem czemu mnie tak do niej ciągnie. Czasem jest tak irytująca, że mam ochotę zakleić jej usta byleby skończyła mówić. Działa mi na nerwy, nieustannie mnie prowokuje... Ale czasem... Jak się uśmiecha. Nie wiem nawet jak to nazwać. 

Kolejna dawka ciszy zapanowała między naszą dwójką. Przyglądałem mu się uważnie. Chciałem go ponaglić, sprawić, że skończy mówić, ale wiedziałem, że w tej sytuacji o nic nie da. Musiałem czekać. Obejrzałem się za siebie - coraz więcej ludzi gromadziło się na środku klubu, a z głośników leciała ciężka, dudniąca w głowie muzyka. Nasze ulubione miejsce wyglądało tak jak zawsze, mimo to z zaciekawieniem patrzyłem na ciemno-szare ściany, pod którymi poustawiane były małe stoliki i na wiszące pod sufitem kolorowe lampy. 

- Lubie ją... Naprawdę ją lubię. Uwielbiam spędzać z nią czas, denerwować i dokuczać. Lubie oglądać jak się złości i słuchać jej śmiechu... Ale krzywdzę ją na każdym kroku. A to co się dziś stało to wasza wina! - Jego głos uniósł się i zadrżał lekko. - Razem z tym debilem działacie mi na nerwy... Jak wam nawet mogło przyjść do głowy to, że powinienem wam coś udowadniać... Nie mogliście dać mi spokoju?

- Może masz rację... Ale spójrz na to z innej strony. Wreszcie przyznałeś przed samym sobą, że Soojin jednak coś dla ciebie znaczy. I nawet nie próbuj znowu zaprzeczać, czy wymyślać jakieś głupie wymówki. Ja nie jestem ślepy. A jeżeli przy niej czujesz się dobrze, to trzymaj się tego.

- Tyle, że po raz kolejny wszystko spieprzyłem...

- Jest jeszcze nadzieja stary. - Poklepałem go przyjacielsko po plecach i uśmiechnąłem się. - Musisz tylko z nią porozmawiać.

...

Niestety kolejnego dnia moja mama nie była już dla mnie tak przychylna jak w poniedziałek. Równo o godzinie szóstej wparowała do mojego pokoju niczym tornado i odsłaniając rolety, zaczęła krzyczeć, że najwyższa pora wstać. Gdy odkopałam się z ciepłej kołdry, mama wręczyła mi mundurek, a wychodząc mruknęła coś o gotowym śniadaniu. O dziwo była w dobrym humorze.

Nie chciałam iść do szkoły. Jedyne o czym marzyłam to znowu znaleźć się pod miękką pościelą i przez kilka godzin czytać kolejną książkę, co kilka kartek upijając łyk herbaty. Jednak rodzicielka postawiła mnie przed faktem dokonanym, informując, że już wystarczająco odpoczęłam i najwyższy czas pojawić się na zajęciach. Ziewnęłam przeciągle i skierowałam się w stronę małej łazienki. Oparłam ręce o umywalkę i spojrzałam na swoje lustrzane odbicie.

- Spokojnie Soojin. - Gdyby mama mnie teraz widziała, uznałaby mnie za wariatkę. - Zwyczajnie będziesz go unikać. Na lekcjach nawet na niego nie spojrzysz. A zadania z angielskiego, które mieliście robić na korkach, wciśniesz mu do szafki albo coś.

Gdy po zmuszeniu mnie do zjedzenia kanapek, mama wpakowała mi kolejną do plecaka, postanowiłam nie siedzieć dłużej w domu i wyjść do szkoły. Autobus miał być dopiero za dwadzieścia minut, ale postanowiłam, że dzisiejszego ranka pokonam trasę pieszo. Miałam kilka spraw do przemyślenia, nie potrafiłam zaprzątać sobie nimi wcześniej głowy. Naciągnęłam na stopy trampki nie martwiąc się nawet o to, czy przypadkiem nie będzie później padać. Zabrałam z wieszaka kurtkę i szalik, po czym wyszłam z domu uprzednio żegnając się z mamą.

Całą drogę do szkoły byłam rozkojarzona, potykałam się o własne nogi, a w głowie przewijały się wszystkie wspólne, spędzone z Chanyeolem chwile. Szukałam plusów i minusów naszej znajomości.

Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w przedsionku szkoły. Już po chwili otwierałam duże szklane drzwi i zaczęłam przepychać przesz tłum rówieśników, w kierunku mojej szafki. Jednak stało się coś, czego nie spodziewałabym się nigdy w moim dość nudnym i skomplikowanym życiu. Na środku korytarza stał Chanyeol i przeszywał mnie wzrokiem nawet z odległości, która nas dzieliła. Nie minęła nawet sekunda od chwili, w której mnie zauważył. Szedł w moją stronę szybkim krokiem, machając przesadnie rękami. 

- Kim Soojin! - Wykrzyczał na całą szkołę, co skierowało oczy wszystkich na moją osobę. - Musimy pogadać. Teraz!

~

(1524)

dziś bez żadnej konkretnej notatki. miłego dnia xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro