.six.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~

Nie wiem kiedy wykazałam się większą głupotą... Gdy sprzeciwiłam się Chanyeolowi na drugim piętrze, tuż obok sali plastycznej, czy gdy mimo największych obaw, za kwadrans szesnasta stałam przed salą teatralną. Pchałam się w paszczę lwa... Prawda była taka, że cokolwiek bym zrobiła i tak nie wyjdę na tym dobrze. Równie dobrze mogłam nazwać siebie idiotką już tego dnia, kiedy stojąc przy biurku wychowawcy zgodziłam się na te przeklęte korepetycje... Teraz musiałam ponieść konsekwencje swoich nieprzemyślanych działań. Tak jak mówił mój przyjaciel, nie mogłam się tak łatwo poddać - trzeba walczyć i kończyć to co się zaczęło.

Ręce pociły mi się z nerwów, co chwile poprawiałam włosy, które uporczywie pchały mi się do oczu. Miałam mieszane uczucia... Westchnęłam przeciągle, starając się uspokoić, gdy po dziesięciu minutach zza rogu wyłoniła się postać Chanyeola. Już z drugiego końca korytarza widziałam ten cyniczny uśmiech przyklejony do jego twarzy. Biła od niego pewność siebie i ogromne poczucie wyższości - w końcu uległam mu i dałam się zastraszyć. Byłam pewne jego zachowania po wczorajszym zajściu. Będzie miał się za pana całego świata, będzie mnie poniżał byle zaspokoić swoje głodne ego. Był już na wyciągnięcie ręki, gdy mój żołądek zrobił fikołka powodując nieprzyjemne uczucie w brzuchu. 

- Jednak przeszłaś! A już myślałem, że naprawdę jesteś tak głupia, jak wszyscy mówią. - Stał przede mną z rękami jak zwykle schowanymi w kieszeniach. - Po raz kolejny mnie zaskoczyłaś Soojin.

- Robię to tylko dla kasy... - Mruknęłam pod nosem, bardziej do siebie i obracając się na pięcie weszłam do sali. Słyszałam za plecami parsknięcie, jakby Park chciał stłumić śmiech.

To było nasze piąte spotkanie, co oznaczało, że coraz bliżej wypłata. Ja jednak z każdą godziną przesiedzianą w jego towarzystwie, czułam się, jakby dużo bliżej był dzień mojej śmierci. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jedna decyzja może tak skomplikować moje życie. Nie dość, że musiałam użerać się z najbardziej znienawidzoną osobą w szkole, to jeszcze pozwoliłam mu zdobyć nad sobą przewagę. W tamtej chwili zrodziła się we mnie ogromna chęć walki.

- Nie gap się na mnie tylko siadaj. - Rzuciłam oschle czując na plecach jego wzrok. Starałam się brzmieć naturalnie.

- Co dziś będziemy robić pani profesor. - Usiadł naprzeciw mnie i skrzyżował ręce na wysokości piersi. - Znowu będziesz przynudzać czy może przejdziemy do tych ciekawszych części korepetycji.

Jego brwi unosiły się i opadały sygnalizując mi dwuznaczność wypowiedzi. Mój żołądek zrobił fikołka i przez moment poczułam się jakbym miała zwrócić wczorajszy obiad. Jego głupota przekraczała moje możliwości... Westchnęłam przeciągle i starając się nie zwracać uwagi na tą okropną odzywkę, wyciągnęłam z plecaka dwie książki.

- Dziś zajmiemy się interpretacją tekstu na literaturę i angielski. Ściślej ujmując, będziesz czytać.

...

~ Chanyeols point of view ~

Będziemy czytać... Świetnie. Gdy tylko zobaczyłem jak grube są te książki, trzymane przez Soojin w dłoniach, które swoją drogą wydawały się niezwykle delikatne, odechciało mi się nawet denerwować czarnowłosą. Przyznaję, że książki były dla mnie czymś okropnym. Co prawda czytałem coś czasem, ale na widok szkolnych lektur życie uchodziło ze mnie niezwykle szybko. Każda była taka sama, o tym samym. Fabuła ciągnęła się w nieskończoność, a bohaterowie wydawali się nie grzeszyć inteligencją. Dlatego też od ostatniej klasy gimnazjum nie miałem żadnej książki w dłoniach.

- Spokojnie... Będziemy czytać najważniejsze fragmenty... - Dziewczyna chyba zauważyła moją minę. - Nie mamy czasu na całe książki.

Po dziesięciu minutach objaśniania przez Soojin najważniejszych wartość zawartych w obowiązkowej literaturze, poczułem jak moje powieki robią się niezwykle ciężkie, a ciało powoli zaczyna dryfować w krainę snu. Za wszelką cenę starałem się nie zasnąć. 

- Najpierw ja przeczytam ci fragment, a potem ty zrobisz to sam i spróbujesz odpowiedzieć na pytania z zeszłorocznego testu.

Soojin czytała. Głos miała niezwykle przejęty, jakby historia która działa się na wyjątkowo zniszczonych stronach książki czymś ją poruszyła. Zacząłem przyglądać się jej, najprawdopodobniej z nudy. Miała ciemne, nienaturalnie czarne włosy sięgające ramion. Oczy koloru ciemnej czekolady, schowane pod długimi rzęsami śledziły zdania, czytane łagodnym, bardzo dziewczęcym tonem. Policzki miała wiecznie różowe - zauważyłem to już dawno. Pełne, malinowe usta, przyznaje, kusiły mnie. Coś w tej dziewczynie sprawiało, że miałem ochotę przebywać z nią jak najczęściej, nawet wbrew jej woli. Chciałem ją denerwować, irytować, tak zwyczajnie jej dogryzać. Widzieć jak zdenerwowana nadyma policzki, jak przewraca oczami i jak zaciska dłonie w pięści powstrzymując się od przywalenia mi w twarz. To wszystko robiło się niebezpieczne. Nigdy nie przywiązywałem się do żadnej dziewczyny, były dla mnie raczej czymś w rodzaju zabawki. Zabawiałem się z nimi jedną noc, czasem udawałem szczęśliwy związek przez tydzień - a tak naprawdę opierał się on tylko na seksie. Jednak każda z moich 'wybranek' diametralnie różniła się od Soojin. Było to sztuczne, kipiące plastikiem lalunie, gotowe w swoich przygłupich działaniach zrobić dla mnie wszystko. Wisiały wiecznie uczepione na moim ramieniu, świergocząc mi do ucha, jaki to jestem wspaniały i jak bardzo mnie kochają. Leciały na moje pieniądze... Powoli miałem tego dość.

- Dobrze, teraz ty. - Z zamyślenia wyrwała mnie moja korepetytorka, podsuwając mi książkę pod nos. - Przeczytaj, jakbyś czegoś nie rozumiał to pytaj. 

Dosłownie po kilku linijkach tekstu, miałem już kaszkę zamiast mózgu. Nie miałem pojęcia kto to czytał, ale słowa były tak zawiłe, a zdania tak długie, że nie sposób było wyłapać fabułę. 

- Soojin? - Dziewczyna uniosła wzrok znad zeszytu do angielskiego. - Co znaczy słowo am-bi-wa-lencja? 

Dziewczyna zaśmiała się widząc jak ciężko mi nawet przesylabować tą zawiłość. Mój słownik nie był ubogi, ale czasem naprawdę łapałem się za głowę widząc jakieś niestworzone, wyrwane z kosmosu słowa.

- Jakie słowo? Pokaż mi je w tekście... - Soojin nachyliła się nad stolikiem. Pachniała jak truskawki. - Ambiwalencja, czyli jak masz względem kogoś zarówno pozytywne jak i negatywne uczucia. No wiesz... Nie przepadasz za kimś ale jednocześnie czujesz, że jakaś część tej osoby sprawia, że mimo wszystko ją lubisz.

- W takim razie mam do ciebie ambiwalentny stosunek...

~

(960 sorry)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro