.two.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~

W sobotnie popołudnie knajpka, w której pracowałam, przepełniona była ludźmi. Nie miałam nawet chwili wytchnienia i dosłownie co chwilę musiałam roznosić przyjęte wcześniej zamówienia. Jedyne o czym wtedy marzyłam to przerwa, która miała zacząć się dokładnie za kwadrans. Gdy zegar wskazał trzynastą, odetchnęłam i wchodząc na zaplecze zdjęłam z głowy przygłupią czapkę z logo restauracji. Usiadłam na niewygodnym krzesełku i odpakowałam kanapki, które w pośpiechu zrobiła mi mama. Sama bardzo wcześnie zaczynała pracę. Od dziecka podziwiałam zarówno ją jak i tatę. Mimo wielogodzinnych zmian, mieli siłę na inne rzeczy i obowiązki rodzicielskie. Gdy popijałam wodą ostatni kęs posiłku, w pomieszczeniu pojawił się ojciec Baekhyuna - mój szef. Spojrzał na mnie z tym miłym uśmiechem na twarzy i podchodząc spokojnie, również zdjął nakrycie głowy.

- Na sali jest jakiś elegancki facet. Pytał o ciebie. - Zdziwiłam się bardzo, w końcu to niecodzienna sytuacja. - Mówi, że nazywa się Park i przyszedł w sprawie jakiś lekcji. 

Za pozwoleniem wyszłam znów na salę i widząc mężczyzną w średnim wieku, ubranego w garnitur za pokaźną sumkę, spięłam się lekko. Jak widać wszyscy z rodziny Park budzą powszechny respekt samą swoją osobą. Przyglądałam mu się przez chwilę. Stał wyprostowany, z prawą ręką włożoną do kieszeni spodni. Co jakiś czas sprawdzał godzinę na złotym zegarku, za który pewnie mogłabym kupić sobie własne mieszkanie. 

- Dzień dobry. - Ukłoniłam się nisko. - Chciał się pan ze mną zobaczyć.

- Ah... Kim Soojin! Świetnie, że już jesteś. Chciałbym omówić z tobą pewne kwestie dotyczące edukowania mojego syna. - Musiałam porządnie się skupić by zrozumieć co do mnie mówił. Jego głos był niezwykle dystyngowany, przez co zdania wydawały się okropnie skomplikowane. - Jak pewnie wiesz, Chanyeol ma wiele dodatkowych zajęć, toteż nie łatwo było znaleźć chwilę wolną w jego harmonogramie. 

Wyjął z kieszeni telefon i otwierając uprzednio jakieś zdjęcie, pokazał mi go. Rzeczywiście, młody Park nie mógł narzekać na nudę. Lekcje pianina, golf, dodatkowe zajęcia z przedsiębiorczości czy kolacje i spotkania z różnymi, zapewne bogatymi osobistościami.

- Jednak bardzo ważne dla mnie jest podniesienie nieco jego ocen. Bo zapewne wiesz również, że mój syn ma bardzo lekceważące podejście co do nauki. Zwłaszcza do języków. 

Jak się okazało, pan Park był bardzo dobrze poinformowany o moich stopniach z literatury i języków obcych. Wspomniał też coś o wcześniejszych korepetytorach Chanyeola - nie wytrzymywali nawet miesiąca z tym 'jakże charyzmatycznym młodzieńcem'. Musiałam mocno powstrzymywać sarkastyczny uśmiech cisnący mi się na usta. Doskonale wiedziałam jaki charakter ma jego syn. Był zimny, opryskliwy i chamski. Wywyższał się nad wszystkimi, chłodnym spojrzeniem paraliżował innych. Okropna osoba...

- Co do pieniędzy, to zostałaś już poinformowana, nic nie uległo zmianie. Mam nadzieję, że nie postanowiłaś się wycofać. Bardzo liczę na twoje umiejętności.

Wkopałam się. Niezaprzeczalnie sama drążyłam pod sobą dołek. Ale nie miałam teraz wyjścia, musiałam podjąć się tego wyzwania. Mam tylko nadzieję, że dożyję chociaż do końca pierwszego semestru. 

- Oczywiście, że się nie wycofam! W takim razie, kiedy mogę zaczynać? - Park podał mi swoją wizytówkę i powiedział, że ktoś się ze mną skontaktuje. Po czym wyszedł...

...

~ Chanyeols point of view ~

Siedziałem w tej cholernej bibliotece od pięciu minut, czekając aż moja nowa korepetytorka raczy się pojawić. Nie miałem pojęcia kogo tym razem zwerbował mój ojciec, ani dlaczego ten ktoś miał mnie uczuć w szkole. Czyżby jakaś uczennica? Z góry zakładałem, że będzie to dziewczyna... To zawsze były kobiety. Nie ważne czy miałem tyły z matematyki, czy z fizyki. Ojciec po prostu miał taką zachciankę, na którą ja w sumie nie narzekałem. Czasem trafiały się nawet ładne... Ale mniejsza z tym. 

Kiwałem się na krześle i rozglądałem po pomieszczeniu. Definitywnie nie lubię tego miejsca. Jest za ciche, zbyt nużące i senne. Wszyscy wiecznie zapatrzeni są w opasłe podręczniki, które pełne są okropnie nudnych i nieprzydatnych rzeczy. Wolałbym robić teraz coś ciekawszego... Cokolwiek, byle nie tutaj nie ślęczeć. Nagle przez drzwi weszła niska, obładowana książkami dziewczyna. Niemal czarne włosy wpadały jej do oczu, więc co kilka kroków zarzucała nimi do tyłu. Spojrzała na mnie i pewnie ruszyła w moim kierunku. Zapowiada się ciekawie.

- Cześć. Wybacz spóźnienie ale...

- Nie obchodzi mnie to. - Uciąłem krótko. Widok jej rozeźlonej miny dziwnie mnie usatysfakcjonował. - Długo będziesz się tak gapić?

- Ah tak...

Dopiero gdy usiadła naprzeciwko mnie, rozpoznałem w niej dziewczynę, z którą chodzę do klasy. Soojin czy jakoś tak. Zawsze siedziała cicho, nie wychylała się przed szereg. W pierwszej klasie, próbowaliśmy nawet trochę się nad nią 'poznęcać'. Nic to jednak nie dało - była zbyt obojętnie do nas nastawiona. Wkurzało mnie to niesamowicie. Co prawda Sehun nadal rzucał do niej chamskie odzywki, na które reagowała tylko westchnieniami lub piorunującymi spojrzeniami - dokładnie takimi, jak teraz. Wymierzyła we mnie swoje ciemne oczy i z wyraźnie udawaną uprzejmością pytała o wyniki z moich ostatnich egzaminów. Odpowiadałem jej zdawkowo, chciałem sprawdzić jak dużo potrzeba, by wybuchła. Była jednak nieugięta.

- Słuchaj. Ja też nie marzyłam o spędzaniu tego popołudnia z tobą. Ale twój tata wyraźnie... - Sarkazm aż kipiał jej tonu. - ... martwi się o twoją przyszłość, więc miejmy to już za sobą.

Uniosłem brwi i przyjrzałem się jej dokładnie. Chyba była zdenerwowana, co chwilę zagryzała dolną wargę i ściskała w dłoni długopis. Kiwnąłem tylko głową, sam chciałem już stamtąd wyjść, więc im szybciej tym lepiej. Gdy położyła przede mną dwa opasłe podręczniki, i jakieś dziwne pliki kartek, wiedziałem, że te korepetycje będą okropne.

- Tutaj masz dwa testy z zeszłego roku. Jeden z literatury, a drugi z angielskiego. Masz je teraz zrobić. Ocenię co wiesz, a czego nie.

- A może... - Odsunąłem testy na jej stronę stolika. - ... masz coś mniej nudnego?

- Masz je zrobić. - Położyła je znów obok moich dłoni. - I tym razem myśl. Jeśli znowu pozaznaczasz z góry na dół tą samą odpowiedź, uznam, że nie potrafisz nic. Wtedy będziesz męczył się ze mną o wiele częściej, a przecież oboje tego nie chcemy prawda?

Wredny uśmiech pojawił się na jej twarzy, a ja byłem pewny, że nawet w najmniejszym stopniu nie polubię tej okropnej istoty. 

...

Gdy po dwóch okropnie dłużących się godzinach, nareszcie wyszłam z biblioteki, odetchnęłam z ulgą. Jeżeli dotychczas Park Chanyeol był w moich oczach straszną osobą, to może sobie pogratulować. Po dzisiejszych 'lekcjach' udało mu się osiągnąć nowy poziom - znienawidziłam go z całego serca. Był jeszcze gorszy niż myślałam. 

Szybko wyszłam ze szkoły i udałam się na przystanek. Nie miałam ochoty na spacer, zresztą czasu też. Mój plan zakładał, że odrobię prace domową z matematyki, gdy Chanyeol będzie rozwiązywał testy, które swoją drogą specjalnie dla niego przygotowałem. Tymczasem nie mogłam się na niczym skupić. Cały czas czułam na sobie jego świdrujące spojrzenie. Przyglądał mi się spod swojej przydługiej grzywki, zwykle postawionej do góry. Mięśnie spięły się mimowolnie, a mózg odmówił współpracy, więc niemal dwie pełne godziny przesiedziałam nad czystą stroną zeszytu. 

W domu szybko przeprałam się w dresy i zamknęłam w pokoju. Jedyne na co miałam ochotę to krzyczeć w poduszkę. Usiadłam na materacu i próbowałam się uspokoić.

- Spokojnie Soojin. - Znowu gadałam sama do siebie... - To tylko kilka godzin tygodniowo z tym aroganckim dupkiem. Ale pomyśl jak dobrze płacą!

Opadłam plecami na pościel i licząc w myślach do dziesięciu, wybrałam numer do przyjaciela. Komuś musiałam się wygadać, inaczej całą moją złość wyładuję na przypadkowej osobie. Odebrał po trzech sygnałach. W tle wyraźnie słyszałam jakąś, zapewne niesłychanie popularną piosenkę, jakiegoś, zapewne okropnie sławnego girlsbandu. 

- Hejka Soojin. 

- Cześć...

- Aha! Ktoś tu właśnie wrócił z korepetycji! Jak tam nasz niezwykle seksowny, młodszy Park?

- Nawet mnie nie denerwuj! Baek, ten chłopak to istne zło! On jest nawet gorszy od naszej dawnej sąsiadki! - Westchnęłam przeciągle słysząc w słuchawce śmiech przyjaciela. - To wcale nie jest śmieszne!

- Ależ ja się nie śmieje. Chodziłem z nim trzy lata do jednej klasy i wiem jaki jest. 

- Mam dość...

- Ej, nie poddawaj się tak łatwo! Czy moja najdroższa, najwspanialsza przyjaciółka Kim Soojin, dałaby za wygraną tak na starcie? - Cicho odpowiedziałam 'nie' i przymknęłam oczy. - No właśnie! Pamiętaj, nie możesz dać mu wejść ci na głowę. Pokaż mu tę silną stronę ciebie, którą ja tak dobrze znam.

Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z Baekhyunem, co niezwykle podbudowało moje morale. Miał rację! Nie mogę z góry zakładać, że te korepetycje będą jedną, wielką katastrofą. 

Od ponad godziny siedziałam przed biurkiem i odrabiałam lekcję na jutro. Chciałam mieć to już za sobą, wziąć długą, gorącą kąpiel i poczytać książkę. Potrzebowałam relaksu po tym jakże intensywnym dniu. W połowie zadania z matematyki, czyli mniej więcej za kwadrans dziewiętnasta, ekran mojego telefonu rozświetlił się, ukazując jedną nową wiadomość. Co ciekawsze - od nieznanego numeru. Odblokowałam urządzenie i z wyraźnym zainteresowaniem przeczytałam treść sms'a.

'Jutro mnie nie będzie. I uprzedzając - mam twój numer od ojca. ~ PCY '

~

(1431)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro