R3 Wtopa I Spotkanie 2/3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* W tym rozdziale mogę zmieniać Perspektywy jak opętana xD. Sorki *

(Per. Ameryki)
Gdy siedziałem tak z Rosją przy stole ciągle żartując zdałem sobie sprawę z tego, że nawet nie jest tak źle jak się spodziewałem i nawet spoko z niego gość. Niestety miałem świadomość, że w każdej chwili może on zacząć niewygodny dla mnie temat dotyczący jego ojca. W przeszłości przez pewien czas byliśmy najlepszymi przyjaciółmi albo może nawet kimś..... Więcej? Od tej pory po tym jak zostałem potraktowany jak ścierwo już nie okazuje ludzią tyle uczuć więc wszystko muszę udawać, co do najłatwiejszych nie należy. A teraz przy Rusku.. Znów potrafiłem się szczerze zaśmiac? Sam nie wierzyłem w to, że przez chwilę wpatrywania się w jego oczy i znów widziałem w nich uśmiechniętą twarz komucha.

R- Ziemia do Ameryki!?

A- O sorka zamyśliłem się.

R-Dobra może do biblioteki się przejdziemy i opowiesz mi coś wtedy co? - zapytałz z nadzieją w głosie.

A-Dobra to choć. - odpowiedziałem.

Po odłożeniu tac wyszliśmy z galerii i szliśmy przez leśną cierzkę , która prowadziła na skróty. Widziałem, że Rosja chce się czegoś zapytać ale się wahał. Ja tylko myśląc o tym by w jak najszybszy sposób zabić tą niezręczna ciszę, niezauwarzylem i potknąłem się o wystający korzeń drzewa. Rosja mając refleks w łapie szybko paciągnął mnie do tyłu bym nie upadł na zbity pysk. Nie przewidział jednak tego, że zrobi to zbyt gwałtownie co w skutku skończyło się na tym, że obaj upadliśmy tyłkami i o ziemię.

R-Ahhh... Jak zwykle zjebałem. - powiedział pochmurnie.

A- Chciałeś pomoc nieć się nie stało - odpowiedziałem. Choć w głębi chciałem mu dowalić mówiąc coś w stylu,, chyba jak zawsze hah".

Wstaliśmy z ziemi otrzepujac się z piasku i liści. Nagle zauważyłem, że nie mam już na sobie moich okularów. Szybko odwróciłem się od słowianina by nie patrzył na moje oczy.

R-Ci się stało? - zapytał.

A-Widzisz gdzieś moje okulary? - zapytałem bardzo zestresowany.

R-Nigdzie nie widzę...... Coś się stało? Odwróć się.-powiedział stanowczo łapiąc mnie za ramię. Szybko zacisnąłem  oczy i powiedziałem.

A- Nie patrz na nie !Tylko znajdź moje okulary! - rozkazałem.

R-Czemu nie otworzysz ich?Otwórz te oczy i poszukaj że mną ok? - zapytał.

Szybko odwrucilem ponownie głowe by ich nie widział. Zacząłem przebierać liście, lecz bez skutecznie.

R-Mam je!

Wystawiłem tylko rękę za moje plecy by mi je podał. Lecz on tego nie zrobił.

R-Boisz spojrzeć się mi prosto w twarz czy coś ukrywasz przedemną? - zapytał podejrzliwie przybliżając się w moja stronę.

A - Nie pierdol Rosja tylko mi je daj! Jasne?

R - Jak słońce........ Jasli się na mnie bez nich spojrzysz. - powiedział.

Kurwa co za idiota z niego. Teraz szantarzowac mnie będzie. Nie ma takiej opcji, że spojrze na niego moimi odrażającymi oczami. Może innym się one podobały ale miałem 2  inne tęczówki i na dodatek moje źrenice miały kształt na ostrzonego owalu przez co wyglądałem wręcz jak demon. Gdy spoglądam w lustro widzę odrazę dlatego zawsze chowam je pod okularami. Na dodatek jego stary zawsze mi powtarzał, że są wyjątkowe i je kocha we mnie najbardziej. Nie wiedziałem co mam robić bo nie chciałem żeby i on, jego syn też je ujrzał.

R-Ty dobrze wiesz, że zawsze dostaje tego czego chce... Dlatego ostatni raz Cię proszę, spójrz a mnie bez nich.

A- A ty dobrze wiesz, że nie mam ochoty wiec poprostu mi je oddaj! - krzyknąłem już zły.

R-Nie ładnie Ame~

Myślałem, że zrobi coś złego by je ujrzeć lecz tylko podał mi je do ręki mówiąc.

R-Dobra masz, ale już choć! - powiedział.

Jednym ruchem założyłem okulary i dobiegłem do niego. Przez minute nerwowo na mnie spoglądał po czym nagle.......

















































*Reklama*sorka xD

































Po czym nagle złapał mnie za obydwa ramiona i przygwoździł do dużego drzewa.
Nie mogłem się wyrwać od dużo wyższego i silniejszego mężczyzny.

A-Co ty do huja o-opierdalasz co?-zająknąłem się lekko że strachu.

R-Mieliśmy chyba współpracować co nie?

A- Nie bądź tak nachalny jak Twój stary bo to się źle skończy idioto! - wygarnołęm mu.

R- Czyli szyja już Cię nie boli po wczorajszym rozumiem? - zaśmiał się wrednie. I mocniej przyszpilił do drzewa.

A - Rosja! Przestań... Nie zachowój się w ten sposób. Wogule to skoro się tak nienawidzimy to po co drążysz temat o moich oczach co? - zapytałem sztucznie się przy tym uśmiechając.

R-A ty znowu masz ten swój fałszywy uśmieszek co? Nie może być tak jak przy jedzeniu miło i szczerze? To, aż tak trudne dla Pana wielkiego U. S. A? - w tym momencie całkowicie mnie zagioł.

A- Po pierwsze to przez twojego starego nie okazuje już tylu uczuć, a po drugie to te oczy tylko pogorszą nasza relacje jeśli musisz wiedzieć. - oschle powiedziałem.

R- Że niby co? Twoje oczy mogły by zrobić bym się nie wiem, miał ciebie bać? Nie rozśmieszaj mnie.

A- Nienawidze ich...... i się ich brzydzę więc jeśli chcesz coś prywatnego uszanować to lepiej to zrób i nie patrz na nie. - odpowiedziałem prosto z serca by się odwalił.

R- No weź chyba nie są takie złe co nie?- mruknął do mnie.

Nagłym ruchem zrzucił je na ziemię dalej przytrzymując mnie do drzewa.
Nie zdarzyłem ich zamknąć więc niestety spojrzał prosto w nie.
Wiedziałem, że zaraz mnie wyśmieje lub co gorsza jeszcze to wszystkim wypapla. Byłem już przygotowane na najgorsze, lecz jego reakcja bardzo mnie zaskoczyła.

(Per Rosji)

Gdy ujrzałem jego oczy to... Nawet nie wiem jak to nazwać, ale poczułem, że odrazu robi mi się gorąco i mam buraka na twarzy. Jego oczy były niczym jakiegoś smoka lub demona w, które mógłbym patrzeć godzinami.

R- P-piękne... Są wiesz? - zdziwiłem się. Czy ja się właśnie zająłem z wrażenia?

A- Wow... Serio tak uważasz? - spytał bardzo zdziwiony.

R-Tak... Są wyjątkowe. - na moje słowa trochę się zmartwił.

R-Coś nie tak?

A- Hah....... Nie... Tylko.. Jesteś pierwsza osoba, która mi to mówi. Zazwyczaj ludzie się mnie przez nie boją.

R- Hah.. Kto by pomyślał, że Ameryka ma tak cudne oczka, które tak chowa pod okularami. - powiedziałem. On się tylko lekko zawstydzi i nalorzyl okulary na czoło. Resztę drogi do biblioteki zajęły nam rozmowy na różne bezsensowne tematy.

Gdy byliśmy już pod biblioteką, zamarłem....zauważyłem...



Nie dla psa!
........................................................................

994 słowa

Dziś trochę krótszy :(
Nie miałam zbyt weny go pisać, więc niezbyt mi się podoba ale mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo i ktoś to wgl czyta.
Mam do was pytanie czy chcielibyście bym robiła do rozdziałów po kilka rysunków  z danej sytuacji? Będę je sama rysować i będą one przedstawiały bohaterów. Napisz w kom :).
~bay!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro