22. | Konspiracja |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po raz pierwszy od wielu miesięcy Adrien obudził się z potwornym bólem głowy, pulsującym od skroni aż do potylicy. Nigdy nie był abstynentem, ale czasy hucznych imprez, na które wymykał się po kryjomu z Nino miał już dawno za sobą. Podczas trwania swojego związku z Kagami, jedynym trunkiem, po jaki oboje sięgali, było czerwone, wytrawne wino, którego zresztą szczerze nienawidził, lecz mimo wszystko zmuszał się do niego, nie chcąc sprawiać zawodu swojej narzeczonej. Przywykł do tego. Przyzwyczaił się do zadowalania wszystkich dookoła, za cenę swojej wolności i szczęścia. Dopiero poprzedniego wieczoru, na wieczorze kawalerskim przyszłego małżonka Chloe, słuchając pijackich przechwałek swojego kuzyna, który zarzekał się, że jeszcze w tym roku spotkają się w podobnych okolicznościach na jego wieczorze kawalerskim, zrozumiał, że czas wziąć sprawy w swoje ręce.

Nie kochał Kagami. Owszem, była mu droga i pomogła mu przebrnąć przez najmroczniejszy czas w jego życiu, jednak w ich związku brakowało iskry, która mogłaby wzniecić prawdziwy płomień. To platoniczne uczucie, oparte w dużej mierze na szacunku, przyjaźni i przywiązaniu, nie mogło się równać w żadnym wypadku z tym, co czuł, kiedy na horyzoncie pojawiała się Marinette. W końcu zrozumiał, że nie może dłużej oszukiwać ani siebie, ani narzeczonej.

Dźwięk ekspresu do kawy przeniknął przez jego czaszkę niczym grom, obijający się boleśnie o jej ścianki.

— Chryste — mruknął, łapiąc za skronie.

Opadając ciężko na wysokie, barowe krzesło, zasunięte do tej pory przy blacie, wbił palce jednej dłoni w swoje przydługie, potargane włosy, ciągnąc je tak mocno, że z pewnością powyrywał kilka z nich, podczas gdy drugą, ściskał ucho swojego ulubionego, zielonego kubka.

— Cześć synku.

Emilie wyglądała niewiele lepiej niż Adrien. Jej zwykle nienagannie upięte, jasne włosy zwisały smętnymi pasmami, a sine worki pod oczami wyraźnie kontrastowały z jej bladą jak papier skórą. Powolnym krokiem poczłapała w stronę ekspresu i zabrała fioletową filiżankę, siadając naprzeciwko Adriena.

— Dzień dobry, mamo — odpowiedział, uważnie śledząc nieobecny wzrok rodzicielki. — Źle się czujesz? Powinienem wezwać lekarza? — dopytywał.

Choć Emilie miała równie słabą głowę, co on sam, nigdy nie podejrzewałby jej o kaca. Zawsze mówiła mu, że to zasługa medytacji i zdrowego trybu życia, starając się wcisnąć go w kwieciste, szerokie spodnie do jogi, które zakupiła dla całej rodziny na wyprzedaży w jakimś indyjskim sklepie za jedynie tysiąc euro za parę.

— Czuję się fatalnie — przyznała, upijając łyk parującego napoju. — Wszystko się sypie, Adrien, a ja straciłam nad tym całkowicie kontrolę. Nie mogę pomóc ludziom, na których szczęściu zależy mi najbardziej, chociaż przez lata ich los spoczywał w moich rękach.

Jej głos, poważny i pełen autentycznego przejęcia, tak różny od radosnego świergotu i plecenia głupot, do jakich był przyzwyczajony, wywołał w nim falę wyrzutów sumienia. Matka od początku przejrzała jego serce i wiedziała, że związek z Kagami był farsą, a mimo to brnął dalej w zaparte. Przysporzył jej zmartwień i sprawił, że z pogodnej, charyzmatycznej osoby, wyszedł w końcu zrozpaczony obraz nędzy i rozpaczy. Odłożył kubek na korkową podkładkę i rzekł, odchrząkując:

— Mam zamiar zerwać zaręczyny. Wezmę prysznic i zadzwonię do Kagami. Chcę się z nią umówić i jak najszybciej przerwać przygotowania do ślubu.

Wzrok Emilie ani drgnął. Nadal wpatrywała się w pozłacane uszko filiżanki nieobecnym wzrokiem, obracając porcelanowe naczynie na kruchym spodku. Dopiero wtedy Adrien zorientował się, jak bardzo jej dłoń, trzymająca talerzyk w niepewnym uścisku, trzęsie się. Zakrył rozdygotaną, matczyną dłoń swoją własną i wtedy, jego oczom ukazał się zatrważający widok. Na jego dłoni brakowało czegoś wyjątkowo cennego.

Pierścienia.

***

Subtelny zapach ozonu, uwolnionego po majowej ulewie, wdzierał się do pomieszczenia przez nieszczelne okna, mieszając się z ciężkim, dusznym powietrzem wewnątrz. Deszcz nadal bębnił w dziurawy asfalt, wygrywając miarową melodię, a w oddali słychać było ostatnie pomruki gromów, które uciekały w południową część miasta. Przez uchylone drzwi, Lila zauważyła kroczącą zamaszystymi krokami postać, przemoczoną do suchej nitki, z cieniem triumfu wypisanym na twarzy. Otrzepując ze swojej skórzanej kurtki krople deszczu, Felix opadł na jedno z rozklekotanych krzeseł i przeczesał wilgotne, opadające zawadiacko na zaróżowioną twarz, włosy. Widząc entuzjazm, który emanował od niego na kilometr, szatynka zapytała:

— Mam nadzieję, że masz dla mnie dobre wieści? Jakieś znaczące zmiany w zachowaniu naszej małej Biedroneczki?

Na samo wspomnienie Marinette w ramionach Adriena, Felix poczuł nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach pępka. Nie docenił możliwości swojego kuzyna. Nigdy nie pomyślałby, że Adrien wykaże się tak szeroko rozwiniętą umiejętnością dedukcji i pojmie, kto przez te wszystkie lata krył się pod maską paryskiej bohaterki. Kiedy zorientował się, że poznał prawdę, Felix musiał działać naprawdę szybko. Być może nie przemyślał wszystkiego do końca. Być może jego plan, szyty całkowicie spontanicznie, posiadał pełno dziur, ale nie miał czasu do stracenia. Obrączka była dla niego cenna.

Zbyt cenna.

Rodzina Graham de Vanily kryła mnóstwo sekretów, których sam jeszcze nie był w stanie pojąć. Jednym z nich była historia bliźniaczych obrączek, które były obecne w jego domu od dawien dawna. Owa biżuteria od zawsze była obsesją jego matki. Osobiście, kilka lat wcześniej odebrał jedną z nich z rąk Gabriela, dopełniając jej woli, by rodowy skarb na zawsze pozostawał w ich rękach. To właśnie dlatego, gdy tak cenny dla niego przedmiot wpadł w niepowołane ręce, musiał przystać na warunki Lili i podpisać cyrograf z samym diabłem, byle odzyskać to, co prawowicie należało do niego.

— Co powiesz na handel wymienny? — zapytał, obracając zgrabnie pomiędzy palcami czarny pierścień z symbolem kociej łapki.

Lila uniosła brwi ku górze, przyglądając się z zainteresowaniem przedmiotowi, którym lekkomyślnie podrzucał do góry. Wyciągnęła przed siebie rękę, chcąc dobyć biżuterii, jednak Felix był szybszy. Zwinnym gestem złapał pierścień w powietrzu i zamknął go szczelnie w pięści.

— Oj nie, nie, nie — zacmokał z dezaprobatą w powietrze. — Już mówiłem, chętnie sprezentuję ci to cacko, ale na pewno nie za darmo. Ty oddajesz mi obrączkę, ja przekazuję ci Miraculum Czarnego Kota. Co ty na to, królewno?

— Skąd ty go w ogóle wytrzasnąłeś, co? — dopytywała, skanując wzrokiem materiał, z którego wykonany był pierścień. Chciała upewnić się, czy aby na pewno nie był marną podróbką, a Felix nie próbował jej przechytrzyć.

— Mój kuzyn nie należy do najbardziej spostrzegawczych osób na świecie — odparł, polerując jego powierzchnię brzegiem koszuli. — Był tak pochłonięty demonstrowaniem swojej zazdrości, kiedy na wieczorze kawalerskim chlapnęło mi się niechcący o Marinette, że nawet nie zauważył, że czegoś mu brakuje.

— No, no — zaćwierkała z uznaniem. — Prawdziwy z ciebie czarodziej, muszę to przyznać. Z tą błyskotką wszystko stanie się o wiele prostsze, a moja zbrodnia otrzyma miano doskonałej.

— Czekaj. Co masz na myśli? — zapytał zbity z pantałyku. — Myślałem, że...

— Jeżeli użyję na niej mocy destrukcji, nikt, nigdy nie dowie się, kto stoi za zabójstwem uroczej Marinette Dupain-Cheng — wyjaśniła. — Dlaczego nie wpadłam na to wcześniej? To o wiele prostsze i bardziej skuteczne niż powolne wykańczanie jej uszkodzonym Miraculum. Jesteś genialny! — zawołała.

— Zaczekaj! — krzyknął, wyrzucając nerwowo ręce przed siebie. — Mimo wszystko to... bardzo ryzykowne zagranie. Przecież ludzie się zorientują, że dawny Czarny Kot nie jest już w posiadaniu pierścienia. Kiedy dowiedzą się, że moc destrukcji została użyta do pozbawienia kogoś życia, zaczną węszyć. Marinette ma wielu przyjaciół, gro z nich również jest lub przynajmniej była w posiadaniu Miraculum. Dopadną cię prędzej czy później.

— Co proponujesz w takim razie?

— Zatrzymam pierścień. Adrien i ja jesteśmy identyczni. Jeśli przejdę transformację, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iż będę wyglądał dokładnie tak samo, jak on. Stworzysz potężnego złoczyńcę, z którym razem z Marinette staniemy do walki i zmanipulujesz jej przebieg tak, żebym mógł upozorować śmierć Biedronki na wypadek. Cały świat będzie obwiniał za jej śmierć Czarnego Kota, a ty będziesz miała czyste konto — wyjaśnił.

Lila zamyśliła się na moment, analizując na chłodno wszystkie „za" i „przeciw".

— Dlaczego miałbyś mi pomóc w ten sposób? — spytała, zerkając na niego podejrzliwie. — Rozumiem, że chcesz odzyskać obrączkę, jednak skąd pomysł, żeby ochronić moją tożsamość przed samosądem ze strony rozwścieczonych żałobników?

W oczach Felixa odmalowało się przerażenie. Jak w transie wyobrażał sobie pustkę, odbijającą się we fiołkowych tęczówkach Marinette, której ciało z sekundy na sekundę zamieniało się w pył, powolnie rozwiewany przez powiew majowego wiatru.

— Nienawidzę Adriena — wyrzucił po chwili gniewnym tonem. — Zrobię wszystko, by postawić go w jak najgorszym świetle, nawet jeśli oznacza to wplątanie go w zabójstwo ukochanej obrończyni Paryża — dodał, wsuwając na palec pierścień.

***

Króciutki rozdział przed sobotą, a żebyście o mnie nie zapomnieli 🥲

Do napisania! 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro