2-Sherlock Holmes•Już cię nie zostawię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od autorki: Uwaga! Piszę to na całkowitym braku weny ;-;. Dla She_Wolf22

Minęły dwa lata. Cholerne dwa lata od samobójstwa największego angielskiego detektywa, najlepszego przyjaciela Johna Watsona, bardzo bliskiej osoby [y/n]. Kobieta przez pierwszy rok próbowała jakoś poukładać sobie życie jak John, ale nie mogła. Nie była tak silna jak on. Nie potrafiła zaakceptować śmierci Sherlocka. Osoby, która była kimś więcej dla niej, tak samo jak ona dla niego. Parę godzin przed śmiercią wyznał jej miłość, co bardzo trudno przeszło mu przez gardło. Ale zrobił to. Powiedział te dwa jakże ważne słowa. Te magiczne, niesamowite słowa. Pamiętała jego poważny ton głosu z nutką troski. Rozczochrane, czarne włosy i niebieskie oczy pod, którymi były wory, świadczące co przez ten czas przeszedł. Niedbale zawiązany szalik, który jemu poprawiła, uśmiechając się lekko. To wszystko było tak niedawno... Zaledwie dwa lata temu.

Dopiero w drugim roku udało się jej jakoś "ogarnąć". Znalazła dobrą pracę, odnowiła kontakty z Johnem, próbowała żyć. Racja, nie potrafiła zapomnieć o jego śmierci, ale w jakimś stopniu się z nią pogodziła. Chciała wieść normalne życie i prawie się jej to udało, gdyby nie jeden przeklęty dzwonek, który rozniósł się po jej mieszkaniu, pewnego dnia, wieczorem.

[Y/N] odłożyła książkę na stół i wstała z kanapy. Powoli podeszła do drzwi, myśląc kto mógł do niej przyjść o tej porze. John to nie mógł być, bo był na randce z Mary, z Lestradem straciła kontakt, a jej inni 'przyjaciele' nawet nie wiedzieli gdzie mieszka. Nacisnęła lekko klamkę i uchyliła drzwi, aby zobaczyć kto do ją odwiedził. Zdziwiła się, gdy zobaczyła Johna i Mary. Uśmiechnęła się do nich, otwierając na oścież drzwi.

- Hej, John... - przytuliła mężczyznę, a następnie kobietę. - Mary! Jak oświadczyny?

- No właśnie chcieliśmy ci kogoś pokazać... - zaczęła Mary.

- Kto je przerwał - Watson bawił się nerwowo palcami.

Usłyszeli stukanie czyiś butów, a następnie ukazał im się wysoki, czarnowłosy mężczyzna. [y/n] otworzyła lekko buzię, widząc przed sobą ów mężczyznę. Nie mogła uwierzyć. Ten płaszcz, ten szalik, te kruczoczarne, kręcone włosy i te niebieskie tęczówki. Nie wiedziała czy go uderzyć, czy przytulić. Podeszła do niego, wymijając resztę towarzystwa i uderzyła go z całej siły z liścia.

- Okey, rozumiem. Zasłużyłem sobie - mruknął, masując czerwony policzek. Ponownie go uderzyła, ale w drugi.

- Dwa lata! Dwa zasrane lata, Sherlock! - warknęła w jego stronę. Mężczyzna skrzywił się, widząc jej minę. Chciała ponownie go uderzyć, ale zamiast tego przytuliła się do niego, a z jej oczu poleciały łzy. - Już więcej tego nie rób.

- Dobrze - odwzajemnił uścisk.

- Obiecaj - spojrzała na niego. - Obiecaj, że już mnie nie zostawisz.

- Obiecuje. Już cię nie zostawię - także spojrzał w jej oczy i pogłaskał ją po głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro