Alec Hardy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na stos ze mną. Dla niesamowicie cierpliwej oneofthedamned <3 *nie mogę cię oznaczyć ;-;*


Chciałabym powiedzieć, że obudziły mnie promienie słońca, przedzierające się przez zasłony. Albo, że zapach świeżo ugotowanych naleśników dotarł do moim nozdrzy, powodując, wyciekającą ślinę z kącika moich ust. Pragnęłam opisać jak to budzi mnie delikatny pocałunek osoby, którą kocham ponad życie, czy jak poczułam przyjemny dotyk dłoni mego ukochanego na ramieniu. To wszystko było tylko snem, a teraz opiszę wam życie. Zapewne rozmyślacie, co mnie obudziło? Jak nagle okno się zamyka? Nie. Huk upadającego talerza? Też nie. Z krainy Morfeusza oderwało mnie zdanie, wypowiedziane przez moją przyjaciółkę:

- O boże.

Wiem, ambitne zdanie, dość głośno wypowiedziane, aby moje oczy zaczęły się otwierać. Chciałam obrócić się na drugi bok i ponownie zasnąć, gdy poczułam jak materac obok mnie się ugina i nagle staje się mniej naprężony. To spowodowało, że podniosłam się do siadu. Przeczesałam dłonią włosy do tyłu, a następnie przetarłam oczy, wolno ziewając. W momencie, w którym me szarego koloru oczy się otworzyły, zauważyłam jak dwie sylwetki - męska i damska - wychodzą z domku. "O cholera, cholera, cholera, cholera", pomyślałam, zdając sobie sprawę, że właśnie, prawdopodobnie Ellie, odkryła co mnie łączy Aleca (bo kto inny chciałby odwiedzić Hardy'ego?). Dopiero minął miesiąc, odkąd zaczęliśmy chodzić ze sobą, a już ktoś się dowiedział. Nie chciałam tego, bo to spowoduje plotki w pracy i tylko skomplikuje nie tylko moje, ale także życie mojego aktualnego partnera. A nie ukrywajmy, Miller nie jest dobra w ukrywaniu tajemnic. Ta myśl odrobinę bardziej mnie obudziła, powodując, że wyszłam z łóżka szybciej, niż przypuszczałam, że to zrobię. Normalnie poszłabym za nimi i spróbowała cokolwiek zrozumieć z ich rozmowy, ale zorientowałam się, iż nie mam na sobie ubrań. W pośpiechu wzięłam pierwszą lepszą koszulkę (była za duża, więc najwyraźniej nie należała do mnie) i gacie wraz z krótkimi spodniami. Wtedy udałam się na zewnątrz.

Ellie wraz z Aleciem, mającym na sobie wyłącznie koszulkę ubraną na lewej stronie i trzy-czwartymi spodniami, rozmawiali o czymś ze sobą zaciekłe. Dopiero jak podeszłam bliżej, usłyszałam ich rozmowę.

- A zrób jej coś, to ci nogi z dupy powyrywam - powiedziała, a jej twarz była śmiertelnie poważna.

- Nie masz się czym przejmować, Ellie - zabrałam głos, podchodząc do nich bliżej. Próbowałam być spokojna, ale kobieta zauważyła moje zażenowanie całą sytuacją.

- Wystarczy tych pogaduszek. Nie powinnaś być w pracy, Miller? - Alec wtrącił się, ratując mnie od niezręcznej rozmowy.

- Za pół godziny mam pracę i przyszłam, bo wziąłeś wolne, a ty nawet w święta pracujesz - rzekła poważnie.

"Nawet nie wiesz, jak długo przekonywałam go na ten urlop", pomyślałam, mając nadzieję, że przyjaciółka odbierze tą myśl telepatycznie. Niestety, nie udało się, bo nie usłyszałam żadnej odpowiedzi w głowie z głosem Miller, ale za to kobieta spojrzała w moją stronę. To było oczywiste, że Hardy sam by nie poszedł na urlop, ktoś go zmusił, a tym kimś byłam ja.

Kiedy Ellie poszła, wraz z Aleciem wróciłam do domu mężczyzny. Tam niemal od razu udałam się do "kuchni", aby przyrządzić porządne śniadanie. Przy akompaniamencie bruneta krzątającego się za mną, przygotowałam, to na co lodówka mi pozwoliła, czyli kanapki. Nadal nie mogłam przestać o tym, że odkryto nasz związek. Nawet jeżeli to była osoba, której bardzo ufałam. Po prostu wolałam pozostawić to w tajemnicy, nie czuć tego wzroku Miller w pracy, czy jej zaczepki, kiedy byłabym po rozmowie z Hardy'm. Alec najwyraźniej to zauważył, bo przestał sprzątać swój "salon" i oparł się o blat obok mnie.

- Nie musisz się tym tak przejmować. Ellie nie powie nikomu - poprawił mi włosy za ucho. Dopiero wtedy spojrzałam na niego. Miał artystyczny nieład na głowie i parudniowy zarost na szczęce. Jego oczy koloru gorzkiej czekolady spokojnie mnie obserwowały. Westchnęłam głęboko, a następnie przetarłam dłońmi twarz.

- Wiem, ale nie chce, aby to przeszkadzało nam w pracy. Nie mam ochoty czuć na sobie wzrok innych policjantów. Nie znowu - nigdy nie przepadałam za uwagą w tłumie. Zazwyczaj chowałam się w cień i po prostu przysłuchiwałam się. Gdy zmieniałam placówkę, wszyscy wiedzieli dlaczego i co tu robię. Wszyscy wiedzieli o tym, że miałam pomóc w poszukiwaniach mordercy nie tylko setki ludzi, ale także mego młodszego brata. Wlepiali we mnie spojrzenia, a ja jedynie mogłam odpowiadać uśmiechem. Zawsze używałam tego gestu, aby ukryć, to co we mnie tkwi. Wyuczyłam się już tego tak dobrze, że nikt nie mógł przejrzeć moich uczuć. I tu wkroczył Alec - mój "szef", który się na mnie uwziął. Tylko on dostrzegł (nie wiem jak) we mnie tą pustkę i przygnębienie, spowodowane depresją, za którą odpowiadała moja praca. Na początku naszej znajomości wręcz mnie nienawidził. Ignorował mnie przez cały czas, a jedynymi momentami, gdy zwracał na mnie uwagę były chwile, kiedy krytykował moje umiejętności. Po tym jak uratowałam mu dupę, wszystko się zmieniło. Z miesiąca na miesiąc stawaliśmy się coraz bliżsi  i wtedy nadszedł moment naszego pierwszego pocałunku. Pamiętałam to uczucie ciepła rozlewającego się po moim ciele i te motylki w brzuchu. Normalnie jakbym była nastolatką.

- Jeżeli będą patrzeć, to poinformuje ich, aby tego nie robili - głos Aleca wyrwał mnie z wspomnień. Uśmiechnęłam się smutno. Przymknęłam oczy. Pełno myśli szalało mi po głowie, powodując ból skroni. - Za dużo myślisz.

Poczułam na policzkach szorstkie dłonie. Powoli otworzyłam oczy, a pierwszym obrazem, który widziałam, były piwne oczy. Patrzyły na mnie troskliwie, co świadczyło, że ich właściciel martwił się. Nie wierzę w to, co mówię, ale Alecowi jednak zależało.

- Ludzie zawsze będą się gapić. Na ciebie, na mnie. Na innych. Zawsze tak było, jest i będzie, i każdy człowiek inaczej przez to przechodzi. A ja chcę przez to przejść z tobą. Tylko czy ty chcesz ze mną?

Takiego Aleca jeszcze nigdy nie widziałam. Szczera i troskliwa wersja Hardy'ego bardzo mi się podobała. Dopiero w tym momencie zrozumiałam, co tak naprawdę przynosiło mi szczęście.

Pocałowałam go delikatnie w usta.

- Tak.

Alec Hardy był moim szczęściem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro