Flowers For Daddy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pomysł od emmajohnes: bez opisu za prośbą autorki pomysłu.

Mam nadzieję, że Ci się spodoba <3

3,5k słów (przepraszam, że tak długo)

-----

Poprawiłem swoją pudrową spódniczkę sięgającą do połowy ud, przeglądając się w lustrze. Uznałem, że dzisiaj nie wygląda zbyt korzystnie, dlatego skończyło się na makijażu, który zdaniem Niall'a, siedzącego na nowej kanapie wyszedł świetnie. Odziałem na nogi białe trampki, mając drobny problem z zawiązaniem ich. Nie była to ciężka robota, jednak moje sznurówki odmawiały współpracy i po zaledwie trzydziestu minutach od zawiązania, rozwiązywały się w jakiś magiczny i niestworzony sposób. Westchnąłem, gładząc swoje ogolonego nogi. Lubiłem tak wyglądać. Niewinnie i dziewczęco, chociaż co do niewinności, nie byłem osobą łatwowierną, do czasu.

- Louis, zaraz się spóźnisz! - blondyn jęknął ze swojego ciepłego lokum na kanapie, pożerając zbyt wielkie ilości ciasteczek z rodzynkami, które ubóstwiałem.

Wywróciłem oczami, jednak po namowach przyjaciela, w końcu wyszliśmy z domu, kierując się do starego samochodu Niall'a. Brud, kurz, nieład i śmierdzące ogórki, tak powinni nazwać auto Niall'a, a nie jakaś Skoda. Niezbyt rozumiałem to, jakie nieposzanowanie blondyn ma do swojego dobytku. Mimo że moi rodzice dobrze zarabiali, dbałem o wszystkie swoje rzeczy.

- Uhm, przyjedziesz po mnie? Mam dzisiaj zmianę do późna.

Niall zagryzł wargę. Nie, nie, nie, ten wyraz twarzy może oznaczać tylko jedno. Irlandczyk właśnie wyrwał jakąś dziewczynę, więc nie będzie miał czasu, wyjść z kutasem na wierzchu podczas seksu, aby mnie odebrać.

- Uhm, wiesz, j-ja, mam spotkanie odnośnie tej, no, piekarni. - na szczęście w jednym Niall mnie pocieszał, był bardziej okropny w kłamaniu ode mnie. W jego słowach wręcz było słychać „Łgam jak świnia".

- Jasne, pozdrów swoją kochankę. - wywróciłem oczami, na co Niall zarumienił się przenikliwie. To było całkiem zabawne, dlatego, że chłopak był całkiem delikatnym chłopczykiem, więc tym bardziej nie wyobrażałem go sobie jako boga seksu z jakąś dziewczyną w łóżku.

Po długim staniu w zatłoczonym Doncaster, w końcu dotarliśmy pod mój zakład pracy, czyli małą, narożną kwiaciarnię, stojącą jakoś dwadzieścia minut drogi od mojego miejsca zamieszkania. Na dodatek na kompletnym środku miasta, gdzie tłok sięgał zenitu. Wszedłem do lokalu, a moje nozdrza dobiegł cudny zapach tak dużej ilości świeżych, prawdziwych kwiatów.

- Och, Louis! - Perrie krzyknęła już z progu, przestając pucować wazony stojące na półkach. – Nareszcie, myślałam, że już mnie tutaj zostawisz. - wywróciła oczami, nadając wielkiej dramaturgii, która nie była zbytnio potrzebna. Spóźniłem się zaledwie, uhm, pół godziny. Nie wyolbrzymiajmy, dobrze?

- Jasne, miłego wieczoru Pezz. - pożegnałem się z nią, kiedy ta pośpiesznie wypadła z kwiaciarni. Czyli miałem tu zostać od piętnastej do dwudziestej pierwsze, ale dlaczego mój szef musi być kompletnym tumanem, nie wiedząc, że normalne kwiaciarnie są otwarte jedynie do osiemnastej? Na szczęście zapłaci mi podwójnie, a przynajmniej trzymam go za słowo.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - i tak oto praca się zaczęła.

***

Ledwo komunikując z rzeczywistością, siedziałem pochylony nad książką, a moje ciało przechodziły dreszcze. To, że było lato, wcale nie znaczyło, iż wieczory także mają być ciepłe. Szczególnie dlatego, iż właśnie w radiu ogłosili szarugę wiodącą prosto przez Doncaster. Świetnie. Na dodatek nie mam żadnej podwózki. W krótkiej spódniczce, łatwo przemakalnych butach i crop topie odsłaniającym kawałek brzucha, będzie na pewno miło podróżować autobusem, albo co gorsza, piechotą, podczas cholernej ulewy.

Mówiąc o ulewie, właśnie przez dużą szybę, zobaczyłem ludzi chodzących z parasolami. Szlag, myślałem, że może zdążę się wywinąć tej federalnej burzy.

Westchnąłem, przerzucając następną stronę fascynującej lektury jaką była „Alicja w krainie czarów". Kichnąłem lekko, a tuż po tym magicznym kichnięciu, ktoś wszedł do lokalu. Moje oczy były już na tyle zmęczone oglądaniem tych szarych ludzi, przechadzających się po szarych ulicach Anglii, z szarym pojęciem o czymkolwiek, co ich otaczało, że musiałem założyć okulary. Gówno prawda, tak naprawdę były one do czytania, a szarzy ludzie przytłaczają mnie tak często, że mój odruch wymiotny przestał na nich reagować.

- Dzień dobry. - usłyszałem chrapliwy głos za ladą i z niechęcią i zgryzaniem zębów, spojrzałem na mężczyznę stojącego. Był całkiem mokry. Jego brązowe loki nawet z nadmiarem wody wyglądały przyzwoicie, jednak czarny, lekko namoknięty garnitur nie wyglądał zbyt profesjonalnie. Mężczyzna był starszy, widać to było po jego pokaźnych rysach twarzy. Przyglądałem mu się niczym obrazkowi, ponieważ było coś, co mnie w nim cholernie pociągało. Możliwe, iż był to wiek, nie chwaląc się zbytnio, kilka razy zauroczyłem się w starszych mężczyznach i były to jedne z najlepszych doświadczeń w całym moim siedemnastoletnim życiu. No dobra, może to był tylko jeden starszy mężczyzna, który chciał mnie przelecieć na tylnym siedzeniu Toyota'y, gdzie nie to, że jego żona to zauważyła. Po kilku dniach zrozumiałem, że nie przypadkowo wchodzę na porno tylko z fetyszem tatusia jako głównym wątkiem. Po prostu seks ze starszym mężczyzną każdym wydaję się czymś fajnym, co nie do końca jest prawdą. Po pierwsze musisz znaleźć tatusia, ładnego, przystojnego, zadbanego (!), co poniekąd jest trudne dla mnie, ze względów takich, iż osobom homoseksualnym zazwyczaj trudniej jest znaleźć takiego tatusia.

- Halo? - zamachał mi przed oczyma swoją dużą dłonią pełną sygnetów. Ocudziłem się, mrugnąwszy do niego niczym pazerna lama na stoisku w New Jersey. - Chłopczyku?

Och, może tylko odrobinę zarumieniłem się na słowo „chłopczyk" wychodzące z tych pełnych, wiśniowych ust. Odchrząknąłem odziewając swój flirciarski uśmiech. Ćwiczyłem go wiele razy, a w końcu może mi się do czegoś nadać.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

***

Można powiedzieć, że klient przychodzący o dwudziestej do pobliskiej kwiaciarni w chęci zakupu kwiatów na dzień babci, może mieć nie równo pod sufitem. Jednak Harry, jak zdążyłem poznać jego imię, wydawał się być w porządku. Nie kwestionował mojego ubioru, nie czepiał się doboru kwiatków i ślinił się, kiedy upuszczając jakieś przedmioty, musiałem się po nie schylać, tak, że miał pełen wgląd na moją bieliznę, równie fikuśną, co okrojony crop top.

- Są śliczne. - skomentował, biorąc do ręki bukiet różnorakich kwiatków, połączonych przeze mnie. Co jak co, ale pracowałem w tych fachu już na tyle długo, aby dobrze dobrać kolorystykę, jak i znaczenie kwiatów, dla danych osób. - Śliczne, jak ty. - mężczyzna zagryzł wargę, podsuwając na blat pieniądze.

- Ile masz lat? - och, cóż za dyskretność Louis, a co jeśli Ci powie, że ma ledwo dziewiętnaście i czar pryśnie? Trzymałem kciuki, żeby wiek chociaż przekraczał dwudziestkę. Sam nie byłem do końca pewien, dlaczego stawiałem wiek na jednym z pierwszych miejsc. Wiek był tylko liczbą, jednak bardziej podniecałem się starszymi, doświadczonymi mężczyznami, aniżeli rozbrykanymi nastolatkami, nie wiedzącymi w którą dziurę mają włożyć swojego kutasa.

- Za dużo dla Ciebie. - uśmiechnął się czule, jeszcze raz jeżdżąc wzrokiem po moim ciele z zagryzioną do czerwoności wargą.

Wydąłem wargę, spoglądając na mężczyznę. Naprawdę lubiłem starszych mężczyzn, ale nie do końca wiedziałem, jak mam to powiedzieć Harremu.

- Nie, uh, j-ja, lubię duże ... liczby. - gdybym stał teraz na jebanej wierzy Eiffla, już bym zeskoczył z tego wstydu, jaki mnie ogarnął.

- Duże liczby? - Harry zaśmiał się, a ja spuściłem głowę. - Chodzi Ci o wielkości pewnych rzeczy, czy ...?

- Nie! - dosłownie płonąłem wstydem przy nim – Chodziło mi o wiek – przełknąłem ślinę, podnosząc wzrok na mężczyznę, który ciągle mnie lustrował – Ale wielkościami też nie pogardzę. - witamy na szkole uwodzenia pod kierownictwem Louis'a Tomlinson'a, tylko tutaj nauczysz się, jak bardzo spierdolony jesteś, mówiąc takie rzeczy do kompletnie obcego mężczyzny, wieczorem, kiedy ten może Cię zaprowadzić do składzika i przelecieć, albo zgwałcić! Brawa dla instruktora Louis'a!

- Jesteś niegrzeczny, co jeśli powiem o tym Twoim rodzicom? - zapytał, wchodząc za ladę i stając za mną. Złapał za moją talię i złożył małego całusa z tyłu mojej szyi.

- Proszę, nie mów. - zapiszczałem na wyobrażenie sobie tej okropnej kary.

- Dobrze więc, nic nie powiem – jego nos otulał moją szyję ciepły powietrzem, a dłonie jechały coraz niżej, zatrzymując się na pupie. - Jeżeli wyskoczysz ze mną na randkę.

Zamrugałem kilkakrotnie. Randka. R a n d k a. Moja pierwsza randka. Cóż, kiedy chciałem pieprzyć się z tamtym mężczyzną to było dosyć, uhm, jednorazowe i szybkie, trochę alkoholu i nieprzemyślanych rzeczy, a wszystko samo się potoczyło. Jednak nikt, nigdy nie zaprosił mnie na spotkanie, ba, randkę! Prawdziwą romantyczną randkę!

- J-ja, chciałbym, ale nie znam Pana.

Harry klasnął w dłonie i wyszedł zza lady. Najwidoczniej wiedział, że jego urok mnie uwiódł do końca możliwości.

- Więc się poznamy! Przyjadę po Ciebie jutro, tutaj o szesnastej, jasne?

Przytaknąłem.

Kiedy Harry wychodził z lokalu, zadzwoniłem do Zayn'a, prosząc o podwózkę. Jednak i on był zajęty, dlatego westchnąłem, spoglądając na drzwi. Och, Harry jeszcze nie wyszedł. Ciągle mi się przyglądał.

Zdecydowany, zaproponował mi podwózkę, a ja nie mając już na nic sił, po prostu się zgodziłem. Cóż, właśnie w tym momencie, mógł dać mi tabletkę gwałtu, czy inne gówno i gwałcić nieprzytomnego, ale, ku nadziei, nie zrobił tego.

- Louis? - po podziękowaniu wysiadłem z jego samochodu, drogiego samochodu, w cholerę drogie samochodu! - Mam 28 lat.

Idealnie.

***

Cóż, jakby tego nie ująć, naprawdę lubiłem Harrego. Wydawał się całkiem sympatyczny i pociągający, szczególnie po dwóch miesiącach naszej znajomości. Mężczyzna jakieś kilka tygodni temu poprosił mnie o chodzenie, na co bez wahania się zgodziłem. Możliwe, że dzieliło nas jedenaście lat, dla niektórych jedenaście lat, ale dla mnie idealne jedenaście lat. Szczerze powiedziawszy, myślałem, że Harry będzie chciał to zrobić na pierwszym wyjściu. Zaproponuję mi typową herbatkę, a później przeleci w swojej sypialni, jednakże miło się zaskoczyłem, iż takiej sytuacji nie było. Styles troszczył się o mnie, często nawet wychodził wcześniej z pracy, aby pomóc mi z lekcjami, albo w ogólnym życiu, kiedy dostałem jedynkę z matematyki, a on po prostu mnie przytulał, kupując czekoladę. Kochałem Harrego takim, jakim dla mnie był. Często wywlekał sprawę wieku, że powinienem szukać chłopców blisko swojego rocznika, że to może być nieodpowiednie, jednak uspokajałem go.

No i ostatnią z rzeczy było to, że tak właściwie Harry nie był dla mnie Harrym, był dla mnie tatusiem. Może to odrobinę infantylne, może zbyt gejowskie, ale nie mogłem przestać nazywać go w taki sposób. Był dla mnie kimś, kto zawsze się o mnie troszczył i kupował mniejsze, lub większe rzeczy. Kochałem swojego tatusia, takim jakim dla mnie był.

- Dziecinko? - uśmiechnąłem się słysząc melodyjny głos swojego tatusia – Tatuś ma prezenty.

Otworzyłem szczerzej oczy, biegnąc do przedpokoju i szybko wskakując na Harrego. Tatusiowi nie przeszkadzało to, że dużą ilość czasu spędzałem w jego domu, zazwyczaj troszkę roznegliżowany i bardziej niż chętny. Harry nigdy ze mną nie robił czegoś więcej niż palcówki i lody. Nie zaprzeczałem, lubiłem to. Kiedy tatuś po raz pierwszy chciał to zrobić w jego samochodzie, rozpłakałem się. Bałem się, że nie podołam temu wyzwaniu, a Harry mnie wyśmieje i zostawi. W końcu powiedziałem mu, że to mój pierwszy raz, a on po prostu mnie przytulił i powiedział, że nie musimy tego robić nawet wcale. Chciałem to zrobić, chciałem się wykazać przed swoim tatusiem.

- Woah, tatusiu. - pisnąłem, widząc cały różowy zestaw, od kocich uszek, do małych zabawek. - Są śliczne, ale takie duże, ja nie wiem, jak pomieszczę to w swoim tyłku – zachlipałem, odrobinę sztucznie, ale tylko po to, aby tatuś podszedł do mnie i przytulił, macając po pupie.

- Dasz radę, poza tym, te zabawki będą na później, kiedy Cię już rozdziewiczę skarbie.

Przełknąłem głośno ślinę. Chciałem żeby Harry to zrobił, nawet teraz, w tej chwili. Przyciągnąłem go do siebie, chwytając za kutasa okrytego materiałem ciemnych spodni do garnituru. No tak, Harry miał dzisiaj spotkanie i miał chwilę na wstąpienie po prezenty. Potrzebował jakiejś nagrody, a że strzałka wskazała akurat na moje dziewictwo, nie było winą niczyją.

- Louis – mruknął w moje ucho, czując jak odnajduję jego członka dłonią i poruszam przez materiał – Chłopczyku, tatuś jest taki szczęśliwy z Tobą.

Zaczął całować moją szyję, a ja jęknąłem przeciągle.

- Tatusiu? - zapytałem, zagryzając wargę, kiedy mężczyzna obcałowywał moją szyję. - Mógłbyś mnie już rozdziewiczyć?

Mężczyzna zaprzestał swoich ruchów, zamierając, kiedy moja dłoń równie szybko poruszała się na jego penisie. Zaskomlałem, kiedy wziął mnie pod pupą na ręce.

**

- Gotowy? - zapytał, kiedy będąc na plecach, z nogami w górze, odsłaniałem przed nim swoją dziurkę.

- T-tak tatusiu – moje skomlenie przez cały proces rozciągania było podnieceniem dla mężczyzny, dlatego i teraz tego nie zaprzestałem. - Tylko chciałbym szybko.

Harry uśmiechnął się zawadiacko, kiedy rumieńce wskoczyły na moje policzki. Po prostu lubiłem, kiedy Harry szybko poruszał swoimi palcami we mnie. Było mi wtedy, aż nadto dobrze.

- Dla mojej niuni wszystko.

Wszedł we mnie powoli, na co jęknąłem, wyginając plecy w łuk. Bolało jak cholera. Jednak zagryzłem wargę, a kilka samotnych łez stoczyło się w dół moich policzków. Harry scałował je, smakując słonego smaku na języku.

- Shh, skarbie, tatuś zrobi tak, żeby już nie bolało. - szeptał, a mi robiło się gorąco z każdej, możliwej strony. To jak Harry dotykał moich ud, czy pachwiny. Jego dotyk piekł, ale w ten przyjemny, podniecający sposób.

- Włóż go głębiej. - zażądałem, kiedy penis mężczyzny wsunął się we mnie prawie cały. Przechyliłem głowę w bok, skomląc w poduszkę. - Tatusiu, potrzebuję Cię całego.

W końcu, po moich długi błaganiach, Styles wsunął się we mnie całkiem, a jego jądra doszły do mojej pupy. Jęknąłem głośno.

- Chcesz tego, Louis? - zapytał, poruszając szybko biodrami, a ja wydarłem się głośno, bez określonego zestawienia słów. - Używaj słów! - warknął, szybko wyjmując i wpychając swojego penisa do mojego odbytu.

- T-tak, tatusiu. - szepnąłem, otumaniony uczuciem wypełnienia i pieprzenia. Sięgnąłem po swojego penisa, jednak moja dłoń została odtrącona. Harry pochylił się nade mną, stykając nasze czoła razem, a swoimi biodrami, wciąż wpychał we mnie swojego członka.

- Głośniej. - warknął, wpychając go znowu jak najmocniej i trzymał długo, a moja szparka zaczęła boleć. Zagryzłem wargę przez łzy.

- Tak, tatusiu! - krzyknąłem głośniej na ból, a później przyjemność, kiedy Harry znów zaczął mnie miarowo pieprzyć. Zacząłem naprawdę cenić to uczucie, a myśl, że właśnie tracę swoje dziewictwo z osobą, którą kocham, potwierdzała mnie w moich uczuciach.

***

- Dalej, kochanie – Harry dopingował mnie, wcześniej wychodząc ze mnie, podczas tego kiedy trysnął w mojej szparce, a jego sperma służyła jako lubrykant dla wślizgujących się palców. - Dojdź po raz trzeci, tym razem od paluszków tatusia.

Jęknąłem w szyję Harrego, drapiąc swoimi paznokciami niestworzone, najpewniej bardzo widoczne wzory. Doszedłem po raz trzeci, brudząc swój już wcześniej mokry brzuszek, a mój niespokojny oddech, otulał uszy mężczyzny. Wyjął swoje palce ze mnie, a jego wcześniejsza sperma natychmiastowo wypłynęła z mojej dziurki. Skrzywiłem się na uczucie pustki i bólu. Bolało, nawet przy końcu. Na szczęście Harry był na tyle łaskaw i widząc moją zgryzotę na twarzy, wyszedł ze mnie wcześniej niż powinien, od razu po orgazmie. Załkałem cicho w jego szyję, zaciskając piąstki na jego barkach.

- T-to było takie d-dobre tatusiu. - zachlipałem, właściwie nie wiedząc z jakiego powodu. Miałem się całkiem dobrze. Straciłem dziewictwo z osobą na której bardzo mi zależy, a dzisiejsza noc zostanie jedną z pamiętnych w moim przestronnym na wspomnienia umyśle. Jednak bałem się niezmiernie. Strach przed tym, że nie podołałem wyzwaniu, że Harremu się nie podobało. Może miałem pesymistyczne myślenie względem świata, ale gdybym myślał optymistycznie, patrzyłbym jedynie przez pryzmat wyobraźni i niewiedzy.

- Jesteś przecudowny. - skomentował, oddalając się trochę, aby móc popatrzeć w moje senne oczka. - To była zdecydowanie najpiękniejsza noc w moim życiu.

Odetchnąłem z wyraźną ulgą. Mojemu tatusiowi się podobało. Pochwalił mnie. A jedyne czego brakowało mi do pełnego szczęścia to po prostu zaśnięcie w jego ramionach i otulające bicie serca. Nie musiałem czekać długo, kiedy Harry przywłaszczył moje ciało do swojego, powolutku lulając. Zasnąłem z nadzieją, że Harry nie będzie żałować.

***

Siedziałem patrząc się na wprost półki z tabletkami nasennymi. Moje kolana były złączone ze sobą, a stopy całkowicie przylegały do zimnej powierzchni kafelków. Łazienka Harrego była całkiem przytulna, a może przestronna inaczej? Jakżeby tego nie ująć, była gustowna, duża i ciepła, patrząc na kolorystykę. Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Mój tatuś spędzał ze mną najwięcej czasu, gdzie ja tak naprawdę ulokowałem się w jego mieszkaniu, prawie na stałe. Nie miałem do końca pojęcia jak wyznać rodzicom, iż umawiam się z kimś dużo starszym od siebie, jednak teraz, patrząc na wyniki, które dał mi doktor, będę musiał kogoś o tym powiadomić. K o g o ś. Miejmy nadzieję, że nie będzie to Harry. Mój tatuś był najkochańszym mężczyzną pod słońcem, chociaż bałem mu się powiedzieć o nieubłaganym. To był mój pierwszy raz, a ja byłem na tyle głupi i nieporadny, aby zapomnieć o kondomach. Mężczyzna w ciąży, śmieszne zjawisko, zachodzące jedynie u dwunastu procent ludzkiej populacji, aktualnie. Akurat to ja musiałem się wliczać w te cholerne procenty.

W końcu zdecydowałem się wyjść z łazienki. Nawet nie byłem do końca pewien, dlaczego akurat tutaj przyszedłem po odebraniu wyników o zajściu w ciążę. Chyba miałem zamiar wziąć kąpiel, jednakże chciałem zaczekać na Harrego. Muszę mu w jakiś sposób o tym powiedzieć, nawet jeśli mnie porzuci, choć myślę, że to nie zrobi.

Po upływie godziny, mój tatuś wrócił z pracy. Siedziałem na kanapie, w samym swetrze i bokserkach, patrząc jak ten z markotną miną wchodzi do salonu. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Uśmiechnąłem się nieśmiało, czekając, aż ten odwzajemni to, co niestety nie nastąpiło. Ogarnął mnie smutek. Mój tatuś zawsze się uśmiechał na widok swojej dziecinki.

- Hej, tatusiu. - wstałem powoli z kanapy, podchodząc do loczka i przytulając go ciasno. Może jeśli zrobię mu jakąś przyjemność rozluźni się.

- Hej, skarbie. - westchnął, klepiąc mnie po plecach. Auł, to zabolało. Nie klepnięcie, a sam fakt. Klepać po plecach mogą się kumple, a nie chłopcy, będący aktualnie w związku, na dodatek kiedy jeden z nich nosi dziecko. Ich wspólne dziecko.

- Może masz na coś ochotę? - zapytałem, kierując swoją dłoń do krocza Harrego, lekko przygryzając wargę. Mężczyzna strącił ją, burcząc coś pod nosem. - C-co?

- Nie mam nastroju.

Och, cóż, to było całkiem przykre.

***

Bałem się jak cholera. Gorzej niż podczas balu gimnazjalnego. Jeszcze gorzej niż przy kupnie podpasek dla potrzebującej koleżanki. Tak, zdecydowanie to były najstraszniejsze momenty mojego życia. Harry był małomówny. Zazwyczaj wracał później z pracy, a jeszcze wczoraj przyłapałem go z damską bielizną w torbie. Mój tatuś, słodki, najukochańszy tatuś, ma kochankę. Tego wszystkiego było za dużo. Wymiotowałem prawie codziennie, częściej rano, dlatego Harry nic nie zauważył. Mój brzuch pozostał w normalnym stanie, ale w końcu zacząłem dostrzegać minimalne zmiany. Na przykład to, że odrobinkę, ciupeńkę podrósł. Może było to wręcz mikroskopijne, ale czułem to całym sobą. Jednakże wiedziałem, iż nie będę miał poparcia Harrego. Zostawi mnie i wyrzuci ze swojego domu.

Tak bardzo brakowało mi jego dotyku na swoich udach i policzkach. Tak dawno nie współżyliśmy. Chciałem móc się po prostu z nim poprzytulać, bez jego ciągłych wymigań. Kochałem go, ale jak widać, uczucie te nie było odwzajemnione.

- Louis! - wesoły Harry wpadł do domu, strącając przy okazji kilka brzydkich wazonów na komodzie. Nie chciałem mu o tym mówić, ale wolałbym postawić tam wielkiego kutasa z plastiku, aniżeli kolejny wazon z gównianymi znakami egipskimi. - Chodź ze mną, proszę.

A co zostało mi innego, niż posłuchać się tego cholernego zdrajcy i egoisty?

***

Płakałem, długo, przeciągle i chrapliwie. Harry otulał mnie swoim ramieniem, łapiąc moją dłoń w swoją i obracając nałożonym pierścionkiem na moim palcu. Mój tatuś był stanowczo najlepszym mężczyzną na całym świecie, ba, na całej galaktyce! To było wręcz nierealne, że ten oto człowiek, oświadczył mi się, podczas lotu prywatnym helikopterem przez jebany ocean. Na dodatek, ta bielizna która wystawała z jego torby, była najnowszą kolekcją Victoria Secret, kupioną specjalnie dla mnie. Moje uda trzęsły się, a odruch wymiotny próbował nie dawać po sobie znaku. Chyba nawet moje dziecko, nie chciało psuć tej chwili.

- Kocham Cię, Lou! - Harry krzyknął, próbując przekrzyczeć hałas, który wywoływał helikopter.

- Ja Ciebie też, tatusiu! - łzy płynęły z moich oczu niczym potop. - Haz?!

- Tak?!

Przełknąłem ślinę.

- Jestem w ciąży!

Zamrugał kilkakrotnie, szepcząc do mnie niezrozumiałe rzeczy. Przyłożył swoje dłonie do mojego brzucha, mamrocząc coś pod nosem, a tuż po tym zaczął płakać, całując moją szyję. Nie zaznałem lepszego uczucia, od kochania i bycia kochanym jednocześnie.

***

- Zayn! - jęknąłem, ciągnąc małego chłopca w stronę mieszkania. Nowe przytulne mieszkanie, na obrzeżach Londynu. Spokojne miejsce. Takie, jakiego potrzebowaliśmy. Idealne do wychowania dwóch grymaszących brzdąców. - Kochanie, chcesz żebym zawołał tatę? - stanowcza różnica pomiędzy mną, a Harrym była taka, iż on był tatą, ja natomiast papą. Chcieliśmy, aby dzieci mogły nas choć trochę rozróżnić. – Proszę, kochanie.

- J-ja nie c-chcę nowego domku! Tamten był fajny! - kilkulatek burzył się, a ja westchnąłem nieporadnie. Zayn był trudnym dzieckiem, zresztą ja też nim swego czasu byłem. Na pewno ma to po mnie. Jeżeli jednak chodzi o wygląd, jest całkowitym plemnikiem Harrego. Jasne, zielone oczka i kędziorki na głowie, co prawda był szatynem, po mnie, jednakże cały ogólny kształt otrzymał po loczku.

- Zayn, teraz będzie fajniej! Będziemy mieli duuuży ogród! - podekscytowany Liam, zaczął skakać na swoim foteliku, podrygując w nieznanym rytmie.

- Okej, okej. - do akcji wkroczył Harry. - Kto pierwszy w domu, ten zjada placek!

Jak dziecko. Nie dość, że musiałem rodzić tę dwójkę bliźniaków (dwujajowych), to na dodatek dali mi w gratisie tego pieprzonego Styles'a.

- Tato, to nie fair! - krzyknął za nim malutki Zayn, drepcząc w stronę domu.

Wziąłem Liam'a na ręce, ponieważ umiał chodzić, jednakże bał się, że się wywróci. Lęk przed grawitacją, czy czymś podobnym.

- Kocham Cię, papo. - szepnął, a ja pocałowałem go lekko w czoło, spoglądając na nasz nowy dom.

Weszliśmy do środka, a widok jaki mnie zastał był lekko śmieszny. Loczek karmił plackiem Zayn'a, który miał jagody na całej buzi.

- Kochanie! Nie umiesz robić samolocików!

***

Harry trzymał mnie w swoich ramionach, a na naszych kolanach leżała dwójka brzdąców, już od godziny chrapiących. W tle leciała jakaś niezbyt ciekawa kreskówka, a całą atmosferę dopełniał ciepły kominek. Czułem się jak w domu, kiedy Harry był obok.

Harry westchnął:

- Nie mogę uwierzyć, że moje trzy najukochańsze dziecinki, są tylko i wyłącznie moje.

----

Takie pytanie, jeżeli ktoś dotrwał czytając to :') Czy mam dawać tytuły prompta? Że zamiast pairingu napisanego, to tytuł? Bo sama nwm xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro