How to make love with you?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pomysł od ilharrysbooLarry. Louis miał kilka lat temu wypadek i teraz porusza się na wózku. Poznał Harrego, który przychodził mu pomagać w rehabilitacji czy w szkole ( bo chodzą do tej samej ) no i od jakiegoś roku są razem. Nie wiem czy się domyślasz, ale chodzi mi o taki słodki pierwszy raz z niepełnosprawnym Lou i opiekuńczym Harrym.

Louis - 17Harry – 18

Mam nadzieję, że Ci się spodoba :*

2,5k słów

----

Kółka skrzypiącego wózka toczyły się po drewnianej posadzce, wywołując swoim dźwiękiem tłum gapiów i szepczących. Louis był do tego w jakimś stopniu przyzwyczajony, chociaż nadal czuł się niepewnie przy osobach obserwujących jego każdy ruch. Jakiś rok temu, w wakacje uległ wypadkowi, nie zagrażającemu życiu, jednak zdającym go na los wózka inwalidzkiego. Co prawda, lekarze zapewniali go, że regularna rehabilitacja i zdrowy styl życia, pozwolą mu wrócić do chodzenia, przynajmniej w jakimś stopniu. Jednak teraz, chłopak czuł się naprawdę źle. Nie chciał być wyśmiewany, czy traktowany jako poszkodowany przez swoich rówieśników. Pragnął być z nimi na równi, choćby musiał skakać, aby wyrównać się w szeregu.

- Kto to? Kim on jest? To ten nowy? Jest kaleką?

Wokół siebie słyszał tylko szepty, a jego oczy podeszły łzami. W ciągu roku miał prywatne nauczanie, jednak teraz musiał wrócić do szkoły, matka chciała żeby wyszedł na ludzi, a osoby z prywatnym nauczaniem, także potem są pozbawione lepszych kontaktów plus są odosobnione, zwracając uwagę na jego niechęć do ludzi. Bywał u psychologa, który przygotowywał go na to. Na różne żarciki, czy pytania. Wtedy nie stresował się tak bardzo, jak teraz.

Powoli poruszał rękami pchając kółkami do przodu. Zerknął na swoje uda, gdzie miał kartkę z nazwiskiem osoby, która ma go zapoznać z terenem. Styles. Brzmiało dosyć zawadiacko i łobuzersko. Miał wielką nadzieję, że jednak Styles nie jest typem szkolnej gwiazdy, która będzie chciała zapunktować u dyrektora, pomagając mu w codziennych czynnościach, a w głowie mając tylko myśli, jak bardzo Louis jest odrażający. Poza tym, jego mama znów wróciła do pracy, a prywatny rehabilitant zrezygnował, więc podobno Styles ma chłopcu pomagać w domowych ćwiczeniach wracania do formy.

- Prze-przepraszam – bąknął pod nosem, kiedy niechcący wjechał na czyjąś stopę.

Speszony swoją nieuwagą, szybko cofnął wózek, nie chcąc podnosić głowy do góry. Może naoglądał się zbyt dużo High School Musical, gdzie były czarne i te mniej czarne charaktery. Cóż, ale możliwe, że po części oglądał ten film, tylko po to, aby móc podziwiać ciało Zac'a Efron'a, kąpiącego się na publicznym basenie.

- Hej! - ktoś krzyknął za nim. Louis nie wiedział, czy ma już uciekać, czy może zatrzymać się. Wybrał drugą opcje. - Jesteś Louis, Louis Tomlinson, prawda?

Podniósł swoje spojrzenie, a jego policzki zapłonęły czerwienią. Styles był całkiem ... ładny. Jego wygląd był nietuzinkowy, a sama uroda dosyć specyficzna. Większy nos, pokaźne rysy, odzienie jak z filmu Hipster Boy, o ile takowy film, kiedykolwiek by się pojawił w hipsterskich kinach.

- Uhm, tak to ja. - odpowiedział krótko, unikając jego natarczywego spojrzenia. Nie rozumiał, jak można było patrzeć drugiej osobie w oczy tak długo, nie pesząc się. Louis zazwyczaj unikał zbyt długich spojrzeń, choć zielony odcień oczu Harrego był pociągający. - Styles?

- Tak, to ja. - uśmiechnął się, chwytając rączki od wózka nastolatka, a chłopca ogarnęła rozpacz. Bał się poddawać komuś, kogo zupełnie nie zna. - Oprowadzę Cię po szkolę, a potem pojedziemy do mnie. Opowiem Ci o tym, jak bardzo sukowaci są nasi nauczyciele. Co do uczniów, nie przejmuj się nimi. Jak ktoś Ci zajdzie za skórę, powiedź mi, a nikt nie będzie Ci dokuczał, jasne?

Szatyn przytaknął. Cóż, kto by pomyślał, że Harry może się okazać tak wspaniałym chłopakiem?

***

Louis

Spędzałem z Harrym godziny dziennie. Pomagał mi i wspierał, kiedy coś mi nie wychodziło. Jeżeli chodzi o aspekt szkoły, a szczególniej rówieśników, zawsze Harry stał w mojej obronie, co ułatwiało mi funkcjonowanie. Z czasem zacząłem naprawdę podziwiać tego chłopca. Mimo, że miał siedemnaście lat, mimo, iż jego życie było jak każdego innego nastolatka, pełne problemów, kompleksów, nauki i pasji, on wykorzystywał swój wolny czas na pomaganie mi. Ćwiczył ze mną kilka godzin tygodniowo, jako rehabilitant, oraz woził mnie wszędzie. Mówiłem mu, iż mój wózek jest na tyle poręczny, że bez problemu mogę go pchać sam, jednak ten upierał się do pomocy mi. Zacząłem go postrzegać, jako kogoś, kto oddaje mi całe swoje serce. Harry nie był zwykłym wolontariuszem, był kimś więcej, przynajmniej dla mnie.

- Jest okej? - zapytał, kiedy wszyscy zajęli miejsca w sali matematycznej, a on regulował wysokość mojego pojazdu.

- Uhm, trochę wyżej.

Strach, czyli coś, o czym przy Harrym zapominałem. To samo tyczyło się nieśmiałości. Otwierałem się przy nim, niekiedy bardziej ni powinienem. Loczek tak naprawdę przeczytał każde słowo mojego życia, ale ja nie miałem nic przeciwko. Chciałem żeby był świadom.

Nastolatek podwyższył moje siedzisko na wózku, a następnie dosunął go do ławki, samemu wyciągając podręczniki z mojej torby.

- Jest okej? - po chwili zasiadł obok z pełnym asortymentem, łapiąc za moją dłoń. Przeszły po mnie ciarki, a gdy loczek puścił ją, zamiauczałem. Tak, ja właśnie zamiauczałem! Zaczerwieniłem się, odsuwając dłoń od tej Harrego. - Lubisz to? - zapytał, plotąc nasze dłonie ze sobą po raz kolejny. - Ja nawet bardzo. Wtedy mogę poczuć, że jesteś blisko.

Zagryzłem wargę, przytakując lekko.

- Podoba mi się, Haz.

***

Nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego czas mijał tak szybko, a moje uczucie do Harrego narastało z dnia na dzień. Zakochiwałem się w nim coraz głębiej, po części mając nadzieję, że nie będzie to nic platonicznego. Po cichu, kiedy Harry nie patrzył, wypisywałem w zeszycie powody, dlaczego lubię Harrego. Od wyglądu, dość pazernie, aż po osobowość, trochę głębiej. Wyłapywałem nawet najmniejsze rzeczy, w których się zakochiwałem. Na przykład to, jak Harry marszczy nos na matematyce, insynuując mi, iż nie rozumie tego zadania. Albo, kiedy stresując się nawija sobie loczki na palec, ciągnąc za nie uporczywie. Kolejnym faktem jest jego beztroskie bawienie się sygnetami. Nie mam zielonego pojęcia, o czym myśli, kiedy to robi, ale jego błogi wyraz twarzy oraz spokój wprawiają mnie w szczęście. Czuję, że Harry ma się dobrze.

- Louis? - chłopak zwrócił moją uwagę, wyciągając z mojej torby potrzebne do nauki rzeczy. Harry często pomagał mi w biologii i chemii. - Co to jest?

Moje oczy rozszerzyły się. Chciałem pobiec i zabrać mu to, co trzymał w ręce. Udałoby mi się! No prawie. Gdyby nie to, iż aktualnie jestem na wózku, a moje nogi to sflaczałe galarety.

- Harry, proszę nie czytaj tego. – załkałem cicho, zakrywając twarz dłońmi.

- Lou, ja już to przeczytałem.

Zacząłem mocniej chlipać. Harry się ode mnie odwróci. Uzna, że jestem dziwny. Nie dość, że musi użerać się z takim kaleką życiowym, to na dodatek dowiaduję się, że tak niedołęga się w nim kocha. Toż to przekomiczne!

- Proszę, j-ja nie chciałem, n-nie w-wiem jak to się s-stało – histeryzowałem, dostając czkawki.

Wtedy loczek kucnął przed moim wózkiem, odgarniając małe kosmyki włosów, schodzące mi na czoło. Strzepał moje dłonie z twarzy i zetknął nasze czoła. Chciałem już coś powiedzieć, ale jego słodkie wargi, dotykające moich przeszkodziły mi w tym, na dobre.

***

Rocznica; coś pięknego. A jeszcze piękniejsze jest to, iż jest to moja rocznica. Moja i Harrego. Już mija rok od naszego pierwszego pocałunku i poproszenie o chodzenie. Nie żałowałem żadnej chwili spędzonej z loczkiem. Często płakałem, właśnie przez Harrego. Doprowadzał mnie do łez.

Ha, ale to nie był ten powód, o którym każdy myśli. Płakałem przez troskę Harrego. Przez to, że mimo tak młodego wieku, umiał pokochać osobę taką jak ja. Że pomaga mi wychodzić z tego, co przysporzył mi los. A najlepsze, że jego taktyka ćwiczeń rehabilitacyjnych pomaga. Ćwiczyliśmy co drugi dzień, czasami dłużej, niekiedy krócej. Mój stan poprawiał się. Jest coraz lepiej. Doktor nie mógł uwierzyć, jak zobaczył mnie chodzącego o podpórce na nogach. Ha! Własnych nogach! Jeszcze nie były w pełni stabilne, ale kiedy wszystko pójdzie dobrze, kilka operacji i nie będę już tak wielkim ciężarem dla miłości mego życia.

Jednak teraz nie o tym. Chłopak zrobił tego dnia wiele dla mnie, za wiele. Wyszliśmy do restauracji, Harry dał mi kilka pięknych prezentów, takich jak płyty Coldplay'u, czy tego z lekka dennego, ale w jakiś sposób pamiętnego zespołu One Direction. Od dawna chciałem ich płytę, ale tylko dlatego, że na okładce był Zayn i, cholera, wyglądał naprawdę przystojnie.

Zresztą, odłóżmy te sprawę na bok, teraz ważny był Harry. Nie miałem dla niego kupnego prezentu, z racji, iż bardzo trudno było mi się ruszyć gdziekolwiek bez niego. Dlatego postanowiłem zrobić coś innego, coś bardziej stresującego dla mnie.

- Harry, j-ja przygotowałem coś dla nas. - podjechałem wózkiem pod kuchnię, widząc jak Harry zgrabnie kroi warzywa do kolacji. Chciał ugotować dla mnie coś pysznego z tej okazji, jednak musiałem pokrzyżować mu te plany.

- Tak, skarbie? - odwrócił się ze swoim wiecznym uśmiechem i nożem w ręce. Najpewniej wyglądał teraz jak zabójca z chytrym uśmieszkiem, ale dla mnie był po prostu Harrym.

- Uhm, chodźmy na górę?

Weszliśmy na górę i tak oto się zaczęło. Po przekroczeniu progu łazienki, nasze nozdrza zalał zapach ślicznej lawendy i truskawki. Na środku stała ogromna wanna wypełniona po brzeg różową pianą, a wokół stały świeczki, dające ciepłą poświatę na białe kafelki. Nie wiedziałem, jak Harry na to zareaguję, ale czując jak ten powoli kuca przy mnie, całując po szyi, domyśliłem się, że niespodzianka mu się spodobała.

- Tak bardzo Cię kocham, Lou – szepnął, pieszcząc okolicę pod moim uchem. - Ale mogłeś mnie zawołać, pomógłbym Ci w tym, skarbie.

Nie chciałem pomocy, ba, ja się chciałem od niej odłączyć! Nie przeceniam swoich możliwości, wiem, że musiało trochę pracy mi to zająć, jednakże udało się, bez pomocy.

Chwilę potem Harry zgrabnie rozebrał mnie z długiego swetra i spodni, rzucając je gdzieś w kąt. W końcu uniósł mnie, odrobinę przerzucając przez bark, na co prychnąłem. Stanąłem na swoich stopach, zaborczo trzymając jego ramię. Ale stałem! Co prawda z podporą, ale o jeden krok bliżej do upragnionego celu.

Harry powoli ściągnął ze mnie majtki, który poszybowały na klamkę drzwi. Po chwili usadził mnie na rogu wanny, a sam się rozebrał. Nie mogłem wyjść z podziwu, jak piękne jest ciało Harrego, i jak mizernie ja przy nim wypadam.

- Chodź, skarbie – przyciągnął mnie do siebie, a następnie złożył kilka pocałunków na brzuchu. Usadził mnie w wannie, a sam dołączył po chwili, siadając za moimi plecami.

Puszysta piana otuliła nas, a jedyny odgłos dobrze słyszalny w pomieszczeniu był mokrymi pocałunkami Harrego, składanymi z tyłu mojej szyi.

W końcu namydliliśmy się i ostatecznie Harry zaczął jechać palcami w dół mojego uda. Gdy dotarł do pachwiny, odzyskałem czucie, dostają dreszczy. Pieścił ją, a drugą przesunął na sutki. Dotykał mnie powoli, jakby nie wiedząc, gdzie ma się zatrzymać. Nigdy tego nie robiliśmy, żadnych intymnych ruchów. Mówiłem Harremu, że mogę mu zrobić kilka rzeczy, ale ten po prostu uważał, że nie będzie mnie nadużywał. W pewnym momencie bałem się, że chłopak odejdzie. Byliśmy ze sobą rok, a jedyne do czego się posunęliśmy to pocałunki na ustach, szyi i brzuchu, nic więcej.

Chłopak delikatnie przesunął palcami po moim przyrodzeniu, a ja zaskomlałem z podniecenia. Czasami były takie dni, leżąc w łóżku, kiedy nie mogłem przestać myśleć o Harrym i obciągałem sobie do brudnych myśli z nim w roli głównej, pałętających się w mojej głowie.

- N-nie, Haz – odsunąłem jego dłoń od swojego członka. - Ja mam coś lepszego.

***

Chciałem to zrobić. Chciałem stracić dziewictwo z Harrym. Pragnąłem tego od miesięcy, ale nigdy nie miałem konkretnie dużej odwagi, aby coś takiego zrobić. Bałem się, że nie będzie mu się podobać. Jednak seks z kaleką był wymagający i dosyć monotonny, nudny. Ciągle ta sama pozycja, gdzie ja byłbym jedynie stroną bierną. Nie podobało mi się to, ale z myślą, że może zacznę chodzić o podpórce, zdecydowałem się na ten krok w naszym związku.

- Harry, chcę tego. - szepnąłem na jego ucho, kiedy ten trzymając mnie na rękach, dotykał dłońmi mojej nagiej skóry. - Chcę to zrobić.

Loczek pocałował mnie krótko w czoło, sadzając na kanapie. Prześlizgnąłem się jak dżdżownica do ściany, aby móc oprzeć głowę na zagłówku. Chwilę później Harry zasiadł na piętach na pościeli w rękach trzymając pełen asortyment.

- Tak bardzo Cię kocham, Lou – szepnął, dając mi całusa w zaciśnięte z nerwów usta. - Jeżeli cokolwiek będzie Cię bolało, będziesz czuł dyskomfort, czy naprawdę cokolwiek innego, powiedź mi, a przestanę.

Przełknąłem ślinę, potrząsając głowę trochę zbyt szybko, na co Harry zachichotał. Penis Harrego był twardy od wyjścia z wanny, kiedy podczas kąpieli niechcący poruszałem się, ocierając pupą o niego. Natomiast mój dopiero twardniał.

Harry rozprowadził po swoich palcach lepką substancję, ogrzewając ją.

- Jesteś gotowy, skarbie?

**

Jęknąłem głośno, kiedy Harry zagłębił się we mnie, aż po jądra, a moje oczy wypełniły się łzami.

- Lou, mam przestać? - loczek wyraźnie się przestraszył, dlatego szybko otworzyłem oczy, wyduszając ciche „n-nie". - Okej, Lou, mów jak będziesz chciał przestać.

Ruszanie biodrami przez Harrego, wciąż wprowadzało ból, ale z każdą minutą coraz mniejszy. Posuwał mnie powoli, za co naprawdę mu dziękowałem. Jego penis nie należał do najmniejszych, więc z szybkim ruchami musiał co nieco poczekać.

Po kilku, może kilkunastu minutach było szybciej. Loczek wbijał się we mnie w ustalonym wcześniej rytmie, moje uda trzymając w swoich rękach. Nie wyginał ich na różne strony, bojąc się, że może zrobić coś nie tak. To było tak cholernie urocze z jego strony.

- Kocham Cię, Louis – Harry szepnął przy moim uchu, pchając biodrami we mnie, podczas gdy ja ze skomleniem, drapałem jego plecy. - Najbardziej na świecie.

Chciałem mu jakoś odpowiedzieć, ale poczułem jak czubek jego penisa rusza moją prostatę, a ja krzyczę głośniej.

- Harry, tam!

Czułem, że po tym seksie będę odczuwał zażenowanie do końca życia. Mój pierwszy, nieudolny raz, plus głupie odzywki i nie wyraźne skomlenia do ucha mojego kochanka.

- Mhm, och – jęczałem, kiedy Harry zaczął wolniej ruszać biodrami, aby móc wyssać na mojej szyi kilka ładnych, widocznych malinek.

To z jaką pasją to robił, poruszało moim wnętrzem, dosłownie. Zmieniał tempo, a ja nie nadążałem. Gubiłem się w szybkości, tracąc oddech. W końcu przestał mnie męczyć i celował w samą prostatę.

- Harry, dojdziesz ze mną? - zapytałem, widząc po minie Harrego, iż jego orgazm także jest blisko.

- T-tak słońce.

Harry miał śliczny wyraz twarzy. Lekko otwarte usta, przymknięte z rozkoszy powieki i loki opadnięte z potu jaki się na nich nagromadził. Mimo, iż byłem bierny, także się spociłem. Atmosfera była zbyt gorąca.

- Harry, już nie wytrzymam. - zacząłem dyszeć, wstrzymując orgazm, kiedy loczek dał mi znak, że i on szczytuję.

Mój piskliwy jęk i jego chrapliwy krzyk zmieszały się ze sobą, kiedy obaj doszliśmy, brudząc przy tym, jedynie mnie. Możliwe, iż byłem odrobinę nieprzygotowany jeżeli chodzi o prezerwatywy, ale jako tako mi to nie przeszkadzało.

Harry poruszał się we mnie chwilę, uspokajając się po seksie, a ja wzdychałem z czerwonymi jak burak policzkami, patrząc na szczęście, jakie mam przy sobie.

Chłopak wyszedł ze mnie i powoli odgarną kosmyki moich włosów z czoła. Pocałował je, aby następnie wbić się w moje usta. Może pocałunek, jak i sam seks był wolny, mozolny, ale za to, jak dobrze się go czuło.

- To było świetne, Lou.

Właśnie po tych słowach, kamień spadł mi z serca. Naprawdę przejmowałem się opinią loczka, a to, że jemu się podobało, w jakimś stopniu podnosiło mnie na duchu i mobilizowało.

- Dziękuję, Haz.

Harry wyczyścił mnie, po czym położył się obok, otulając mnie swoim ramieniem. Nie mogłem zaznać większego szczęścia, jakie właśnie teraz miałem. Może w końcu los mi zaczął sprzyjać.

Harry był moją mobilizacją, nie tylko do przezwyciężenia wózka inwalidzkiego, ale także do życia.

----

Dziękuję za wszystko <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro