Mothers

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pomysł od littlelarryspoon: bez opisu na prośbę pomysłodawczyni. 

Mam nadzieję, że Ci się spodoba <3

2,6k słów

*uwaga* gdy przed oddzieleniem jest napisane np: "Jay", cały poddział prowadzony jest z jej perspektywy. 

--

Bycie matką nie zawsze było łatwe, posiadając najbardziej nadpobudliwego syna na świecie. Kiedy w jednej sekundzie teleportował się z sypialni do garażu nie wychodziłam z podziwu, szczególnie, podczas gdy jadł jabłko, a jakimś cudem brudził się olejem silnikowym. Jeffrey powinien oduczyć go tak nieodpowiedzialnego zachowania, jednak fakt faktem to on pozwolił mu wykiełkować na prawdziwego konesera szybkich aut. Pomijając, że już od najmłodszych lat oglądał takie filmy jak: „Szybcy i wściekli", czy „Gang Bang", on umiał wiązać koniec z końcem w wieku dwunastu lat (w dziesięciu nauczył się wrzucać wsteczny i blokować kierownicę). Majaczył sennie, ile to przepięknych pań będzie za nim ganiało, kiedy wsiądzie do swojego Rolls Royce'a Phantom'a – w wieku dziewięciu lat wymarzył sobie samochód, niestety na rynku warty ponad milion dolarów. Posiadanie bzika może być początkiem wielkiej pasji, a dla matki środkiem egzystencjalnego przygotowania na to, co będzie w przyszłości. Harry kochał szybką jazdę.

***

Syn o przyszłości intelektualnej; taki marzył się Jay. Ich sytuacja rodzinna była nadto biedna w porównaniu z sąsiednim domem państwa Styles. Jak wiedziała, Harry był bogatym jedynakiem, podczas gdy ona zmagała się z pięcioma dziećmi na marnych dochodach z kwiaciarni. Gdyby nie jej cudowny syn już dawno rozważała by sprzedaż domu i przeprowadzkę do ciasnego bloku. Chłopak, jako najstarszy syn, pomagał matce przez pracę w księgarni. Wszystko, co tam robił odbywało się z niezmierną pasją; uwielbiał książki, które uwielbiały jego. Maniakalnie lubił czuć czerstwą w dotyku okładkę o zapachu farby drukarskiej. Niekiedy nawet chemikaliów, albo starych, pożółkłych stron; takie uważał za antyczne. Miał bzika na punkcie literatury i malowania, tak, zdecydowanie on i jego szkicownik dużo przeżyli. Jay była dumną matką, skrupulatną i szanowaną. Sąsiedztwo ulicy Churchilla było przekonane o jej poczciwości w stosunku do dzieci.

Harry i Louis byli jak zupełnie odległe planety z inną kulturą i tematyką społeczną. Ich światy dorastały obok siebie, jednak to oni wybrali, aby się w nie wplątać. Znali się prawdopodobnie całe życie, od kiedy młoda Anne w ciąży zawitała w domu Tomlinson'ów. Jay dokładnie pamiętała, kiedy w zbiegu okoliczność okazało się, że obie są jednocześnie w ciąży. Zaprzyjaźniły się ze sobą na ile faktycznie mogły. Mimo odrębnie różnych warunków materialnych, młode matki dogadywały się ze sobą. Urodziły jednego roku, tuż po tym spotkały się. Można więc powiedzieć, że Louis i Harry znali się przed narodzinami, kiedy to ich ciężarne matki rozmawiały ze sobą.

Teraz Louis i Harry faktycznie są dobrymi przyjaciółmi.

1. Anne

Zerknęłam znad książki, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Harry od godziny wypiętnowany siedział niespokojnie na fotelu zacierając ręce, słysząc dzwonek runął do drzwi jak opętany. Mogłam się tego spodziewać. Mój syn i jego nadpobudliwość są jak nieokiełznane wody w rodzaju trójkąta bermudzkiego.

- Ja otworzę! - krzyknął tak głośno, że etażerka z herbatą zatrzęsła się minimalnie; ten to miał wydźwięk.

Opuściłam znaną mi na pamięć lekturę i spojrzałam w stronę dębowych drzwi. Kędzierzawy z rozmachem otworzył je, a za nimi mogłam dostrzec znajomą twarz chłopca. Louis Tomlinson, poczciwy chłopak. Prawdopodobnie całe sąsiedztwo ceniło go, ten chłopak był pozytywnym prymusem, który cały swój czas przeznaczał na pomoc rodzinie. Nie dziwiłam się jego dobrej opinii.

- Dzień dobry, Pani Styles. - przywitał się uprzejmie, zdejmując umorusane tenisówki. Skrzywiłam się na ten widok.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się serdecznie, choć w prawdzie rzeczy wolałam, żeby mój syn nie zadawał się z obskórniakiem. Co jeśli będzie chciał nam coś zwinąć? Harry ma ogrom kosztowności w swoim pokoju. W obawie schowałam zegarek Jeffrey'a do szuflady etażerki.

Mój syn wydawał się trochę rozkojarzony, jednak może to była matczyna nadwrażliwość.

- Może przedstawisz mi swojego kolegę? - zaproponowałam, odstawiając lekturę.

Harry zerknął na mnie, jakbym powiedziała coś niewłaściwego. Najwidoczniej sam stresował się obecnością tego obdartusa.

- To Louis, Louis Tomlinson. Robimy razem projekt na chemię.

Uśmiechnęłam się wywracając oczami. Z gniewnym spojrzeniem dostrzegłam, że buty chłopaka są trochę mokre, a brudna woda ścieka na moje kafelki. Louis prawdopodobnie zobaczył ten gest, przez co spuścił głowę, bawiąc się palcami.

Gdy szli na górę, zawołałam Harrego.

- Uważaj tylko, żeby niczego nie zwędził.

Chłopak spojrzał na mnie mizernie, jednak ostatecznie przytaknął.

Wolałam, żeby Harry sprowadzał zamożniejsze i kulturalniejsze dzieci. Może i robił wszystko dla swojej matki, ale w tym właśnie sęk. Podobno kiedyś kradł owoce z rynku. Nie byłam pewna, czy teraz nie zapoluję na coś droższego.

2. Jay

Siedząc tam uśmiech tlił się na mojej twarzy. Louis, mój syn, i Harry odrabiający pracę domową. Wcale by mnie to nie zdziwiło, jednak to jak na siebie patrzyli. Przez zapatrzenie na ich stykające się ramiona, zapomniałam zrobić kanapek do szkoły Lottie. Wyglądali tak uroczo i teraz stawali się sobą. Matka Harrego była dosyć surowa, pewnie dlatego nie mogą u niej robić takich rzeczy.

W pewnym momencie sięgnęli po jeden z arkuszy, a ich dłonie się spotkały. Pierwszy zarumienił się Louis, zabierając dłoń. Harry zaś spoglądał na niego, trochę przyćmiony. Złapał za jego rękę zdecydowanie mocno i nie puszczał, aż nie odrobili zadania.

- Myślisz, że Twoja mama mnie kiedyś polubi? - szatyn zapytał, mażąc coś bezsensownego na rogu kartki z wydruku.

- Jeżeli przyjedziesz pod mój dom Range Roverem, ze złotym łańcuchem i zaczniesz rapować, tak, za pewne wtedy Cię polubi. - zaśmiał się głośno, kołysząc się na kolanach.

Louis zmierzył go surowym wzrokiem, póki sam nie prychnął na to wyobrażenie.

- Zarapuję coś z repertuaru Wu – Tang, Twoja mama lubi Staten Island?

W pewnym momencie Harry zaczął zwijać się ze śmiechu, kiedy Louis próbował swoich umiejętności w rapowaniu.

- Rapować już umiem. - rzekł rozkojarzony. - Teraz czas na mojego Range Rovera.

Patrzyłam na nich, jak zahipnotyzowana. Nigdy wcześniej nie widziałam Louis'a w takim okręgu szczęścia. Od zawsze miał skłonności do samotnej pracy, jednak teraz coś zielonego i lokowanego zaświtało w jego umyślę. W gruncie rzecz biorąc, dopingowałam ich.

3. Anne

Kiedy weszłam do mieszkania, moje nozdrza zalał zapach spalonego sera i Choopie chrupków; Harry uwielbiał je za młodu. Były w niesamowitych odcieniach, od zgniłej zieleni, do pięknego przedwiośnia tulipanów. Zazwyczaj smakowały truskawkami, bez względu na kolor, a Harry po zjedzeniu zbyt dużej ilości, narażony był na wysypkę i wymioty, jednak nie miałam serca mu ich zabierać. To był jego smak dzieciństwa. Teraz już był nastolatkiem, co w pewien sposób mnie dołowało.

Ominęłam mahoniową komodę, zgrabnie poruszając się na szpilkach i stanęłam w jadalni. Stamtąd był widok na oddzielony łukiem salon. Telewizja dawała jasną poświatę na wpół zjedzone Choopie chrupki oraz dwa kubki jeszcze gorącej czekolady. Znad wezgłowia wystawała jedna głowa obarczona kręconymi włosami. Myśląc, że Harry zasnął podeszłam do telewizora i wyłączyłam go, jednak obracając się zdałam sobie sprawę, że nie tylko Harry usnął w naszym mieszkaniu. Koło niego siedział przyjaciel, Louis. Prawdopodobnie nie można było nazwać tego siedzeniem. Oparł swoją głowę o pierś Harrego, a nogi podkulił, rękoma oplatając nastolatka. Kędzierzawy natomiast usta miał przy jego czole, ciągle ułożone w dzióbek, a ręka spoczywała we włosach chłopca.

Coś we mnie pękło.

Mimo że byłam oschła ten widok sprawił mnie samej przyjemność patrzenia. Czułam się szczęśliwa, kiedy mój syn był szczęśliwy. A teraz taki był, więc musiałam to zaakceptować.

Podeszłam do niego i wycisnęłam pocałunek na czole syna.

- Mamo ... - obudził się, choć mówił sennie. - J-ja Ci wszystko wytłumaczę, naprawdę.

- Nie musisz, skarbie.

- J-jesteśmy kolegami, lubię Louis'a.

4. Jay

Stałyśmy na podwórku, kiedy Anne wyprawiała ogrodowe przyjęcie. Pierwszy raz zauważyłam, jak dużo osób z sąsiedztwa zna moje imię, kiedy ja chociażby mam problem z zapamiętaniem ich nazwisk, a w większości się powtarzają. Stałam z kieliszkiem drogiego, francuskiego szampana przy zachodzie słońca.

- Wznoszę toast za mojego syna, Harrego. Który w tym roku startuję w regionowych wyścigach na motocrossie! - oświadczyła Anne unosząc swój kielich do góry; po chwili multum osób ponowiło ten gest.

Harry stał przy bramie garażu, opierając się nonszalancko i przytakując do osób, które mu gratulowały przejścia eliminacji. Mój syn stał tuż obok, szczerze powiedziawszy był trochę spięty. Harry zauważył ten humor i już po chwili żartował w swój prześmiewczy sposób.

- Nie bądź taki. Rozluźnij się. - kędzierzawy prawił mu, kiedy Louis z niechęcią patrzył na alkohol w ręce. - No dalej, połknij.

Louis spojrzał na niego znacząco i buchnął śmiechem.

- Zabrzmiało dwuznacznie. - oznajmił, kiedy zielonooki spoglądał na niego zadziornie.

- Chciałeś, żeby tak zabrzmiało.

Mój syn spuścił wzrok i zarumienił się. Chwilę potem Harry podszedł bliżej niego, szepcząc coś zawstydzającego na ucho; Louis momentalnie zrobił się jaskraworóżowy. Jednym haustem dopił swojego szampana i postawił kieliszek na blacie.

- Kusząca propozycja. - odparł głośniej na szept Harrego.

Kędzierzawy wziął go za rękę i uchylił bramę garażu. Wślizgnęli się do niej. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy wyobrażałam sobie, jak głupi są myśląc, że ja i Anne o niczym nie wiemy. Kobieta może próbowała to odpierać, jednak ja byłam pewna – Louis był szczęśliwy.

-

Weszłam do środka domu; Jeffrey poprosił mnie o przyniesienie otwieracza. Początkowo rozkojarzona rozglądałam się po strojnym domu. Cały klimat był nad wymiar chłodny. Białe ściany, czarne meble; czarne ściany, białe meble. Jedyną kolorystyką było zdjęcie Harrego z Olimpiady motocyklowej. Przejechałam palcami po misie z wodą, znajdującą się przy drzwiach wejściowych. Czyim pomysłem było mycie rąk przed wejściem do domu gospodarza? Wędrując ku głębi dostrzegłam pokój Harrego; był uchylony. Nie chciałam być wścibska i naruszać czyjąś prywatność, jednak jestem ateistą, a ciekawość nie stanowi dla mnie większego stopnia ku piekłu.

Miał piękny pokój, taki kolorowy. Różnił się całkowicie od Zen Zon swojej matki i ojca. Ściany były w kolorze jaskrawej żółci, a meble w odcieniu zwykłego drewna. Ściany obarczone były zdjęciami, masą fotografii o różnorakiej tematyce. Spojrzałam na jedno, znajdowało się tuż nad łóżkiem. Louis i Harry po zakończeniu nauki w gimnazjum. Mój syn trzymał świadectwo na odwrót, a Harry śmiał się z jego czerwonego, przekazywanego od wieków beretu. Zaśmiałam się pod nosem, czując jak uspokajająca aura pokoju przyjaciela mojego syna, odpręża mnie. Ci dwaj mieli coś ku sobie, a mój matczyny wzrok wcale nie ślepnie.

- Harry, coś wpija mi się w tyłek. - usłyszałam czyjeś jęknięcie pomieszane z pomrukiem.

- Shh, skarbie, nie przestawaj.

Odskoczyłam od zdjęcia i jak poparzona pobiegła w stronę drzwi do garażu. Ku jej szczęściu, także były uchylone, więc mogła zobaczyć, co jej syn wyprawia.

- Mógłbym to robić całe życie. - Harry mówił pomiędzy pocałunkami.

- Masz na myśli całowanie mnie, czy upijanie?

Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam ich w pełni ubranych; jakbym oczekiwała czegoś innego.

5. Anne

- Witaj, droga matko. - Harry powitał mnie od progu, miotając swoją jeansową kurtką na fotel.

Spojrzałam na niego nieco zainteresowana.

- Jak tam wycieczka? - odłożyłam książkę King'a i zdjęłam potrzebne mi okulary.

Wyglądał na rozweselonego, choć rzadko tryskał taką energią, a przynajmniej będąc obok mnie. Przez chwilę miałam obawę kolorowych pigułek, jednak mój syn nie byłby na tyle głupi, aby je brać. Taką miałam nadzieję.

- Nudy. - odpowiedział z westchnięciem, siadając na kremowej kanapie. - No wiesz, Muzeum Lincolna i te sprawy.

Splotłam dłonie ze sobą i patrzyłam na niego, jak sęp.

- Naprawdę? - znalazłam pewną lukę. - Cóż, myślałam, że jedziecie do Muzeum Astronomii.

Humor nastolatka natychmiastowo się zmienił. Jego ręce splotły się ze sobą, a żyłka na szyi niebezpiecznie poruszała się, kiedy otwierał i zamykał usta.

- Z-zapomniałem. - odkaszlnął. Nie był dobry w ukrywaniu prawdy, szczególnie kiedy ja, jego matka, byłam psychologiem dziecięcym od lat. - Nie uważałem na wykładach.

Podniosłam się na fotelu, aby nadać sobie trochę wyższości. Widziałam, jak moja obecność zaczyna go przytłaczać. Ukrywał coś przede mną, mimo że zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. Kiedy na nocowaniu w pierwszym roku East High spróbował alkoholu, byłam pierwszą osobą, której o tym powiedział. Niewidzialna bariera zaczęła się tworzyć między nami, sęk w tym, że nie wiedziałam, czy to moje zachowanie jest powodem.

- Okej. - westchnęłam z uśmiechem. - Zaraz zrobię obiad, przebierz się.

Chłopak wstał z fotela i natychmiastowo zdjął z siebie przepoconą koszulkę. Jego mięśnie były wyraźnie napięte, a z takim ciałem, nadal nie miałam pojęcia, dlaczego wybranka jego serca nie jest mi widziana. Zjechałam spojrzeniem w dół, a moim oczom ukazały się dwa sine ślady tuż nad linią bokserek.

- Ktoś Ci zrobił malinki. - stwierdziłam dosyć pochopnie.

Harry, jakby wiedział o czym mówię, zakrył je swoją dłonią. Jego twarz znowu nabrała bladego odcieniu.

- To ... moja dziewczyna. Kilka dni temu.

Nie chciałam wmieszać go w żadne wątki detektywistyczne, jednak ślady były wyraźnie świeże, nie do końca sine. Nasiąkały plamkami czerwieni. Położyłam ręce na podłokietniki i oświadczyłam:

- Wiem, że nie byłeś na wycieczce. Twój wychowawca dzwonił. Jay dostała podobny telefon.

On jednak spojrzał na mnie tępo, jakbym była głucha na swoje własne słowa. Bo taka wtedy byłam. Zrobił kilka kroków w tył, a zanim zdążyłam wypuścić oddech, on zniknął za osłoną ciemnego korytarza.

6. Jay

- Myślisz, że Twoja mama nas nie usłyszy? - stałam przy drzwiach, czując się niezręcznie z faktem podsłuchiwania własnego syna.

- Nie. - Louis przemówił gładko. - Prawdopodobnie śpi.

Coś zaszeleściło za ścianą, a ugięcie materaca było ledwo słyszalne.

- Jesteś na to gotowy? - kędzierzawy znów zadał pytanie, które słyszałam jak przed impulsywne bicie serca.

- Nigdy nie byłem bardziej gotowy. Proszę, bądź delikatny.

Potem słyszałam tylko stłumione jęki. Co się dziwić, mieli już siedemnaście lat.

-

- Harry, Haz, ugh. - tępo patrzyłam się w sufit, odsłuchując jęków zza ściany. - O mój Boże, j-ja dłużej nie wytrzymam!

Materac uginał się niemiłosiernie głośno, a skrzypiące belki uderzały o ścianę. Dziwiłam się, czy oni na pewno mają jakiekolwiek poczucie słuchu, aby uznać, że jestem na tyle głucha? Najbardziej jednak przerażał mnie plask jąder o skórę; przecież mój dzieciak był stuprocentową dziewicą. Tak szybki seks mógł go zabić.

- Lou, d-dojdę. - Harry mówił dużo bardziej ściszonym głosem, charcząc grdyką.

- Och! - przy końcowym jęku zdałam sobie sprawę, że Louis nigdy nie miał w ręku prezerwatywy. Nawet gdyby teraz ją założyli, co gdyby zrobili to nieprawidłowo, a sperma w pękniętej gumce by się rozlała? Faktycznie miałam w planach pokazanie chłopcu tej czynności na owocu, jednak tuż przed studiami, a nie w niepełnoletnim wieku. Absurd.

7. Anne

Błoto chlapało jak oszalałe na filary widowni, kiedy dwójka najszybszych zawodników pędziła po śliskim torze. Wyszukiwałam w tłumie tylko czerwonej koszulki z napisem „Styles" i sponsorowanym produktem Coca Coli. Mój syn wysuwał się na prowadzenie tuż przed jarząco żółtym motorem Yakuzy. Niebo zachodziło platynowymi chmurami, rozchodząc się po lazurze w nieokreślenie szybkim czasie. Kiedy kolor jaskrawej czerwieni na koszulce przybrał bury odcień, zdałam sobie sprawę, że chmurzyska zakryły całe niebo, zbierając w sobie energię na deszcz. Sekundę temu jechał po ziemi, po chwili był na wyskoku; z powrotem opadł. Niektórzy przeciwnicy zaliczali bolesne wypadki, jednak on się trzymał, jakby ktoś od góry trzymał go na sznurkach i unosił, kiedy był na to czas. Koło mnie stała Jay, jej twarz wyrażała lekkie rozkojarzenie pogodą. Po drugiej stronie barier stali przyjaciele mojego syna; Tony, tęgi chłopak z czerwoną opaską dopingującą na czole, Sydney – szczupła ślicznotka, która idealnie pasowałaby do Harrego. Nadal nie rozumiałam, czemu wypiera się powiedzenia mi o swojej dziewczynie. Koło nich najbardziej głośny stał Louis. Ubrany był w wyścigową koszulkę z logiem Harrego, a w drobnych dłoniach trzymał dwie flagi, machając nimi tak zaborczo, że miałam wrażenie jakby miały za chwilę odpaść.

- Jadą ostatnią prostą! - Jay krzyknęła w moje ucho, aby zagłuszyć odgłos dwunastu, działających silników motorycznych.

Zacisnęłam dłonie na torbie widząc swojego syna na prostej z Yakuzą. Dotąd wszyscy wokół mnie udawali wrzącą wodę, teraz wstrzymali bąble, ostatecznie patrząc na linię mety i dwóch, jaskrawo ubranych chłopców. Kątem oka zerknęłam na Louis'a. Jego grdyka stałą w miejscu, wyraz twarzy zawierał rozdziawione usta, a dłonie zaprzestały machania czerwonymi flagami; wyglądał jak gość ze święta niepodległości, a nie zawodów motocyklowych.

Harry zacisnął pięści na kierownicy i dał w długą, to samo zrobił jego przeciwnik.

Przejechali.

Prawie jednocześnie. Na ekranie puszczono zwolnioną powtórkę. Czerwony motor wygrał.

Czułam jak coś w moim sercu wypełnia się dumą. Woda ludzi wokół mnie wróciła do wrzenia, a mój syn zatrzymał swój motor. Stanął ubłoconymi butami na mokrej ziemi, zdejmując kask. Zanim przyjął puchar podbiegł na trybuny i stanął twarzą w twarz z Louis'em. Wiedziałam, co się stanie, kiedy ich usta zbliżyły się do siebie, mimo to uśmiechnęłam się.

---

Przepraszam za dosyć długą nieobecność, ale obecnie pracuję nad jednym FF i shotem. 

Shot o Evak'u, serialowego shipu SKAM.

Fanfiction natomiast z opisem: Harry będąc odpowiedzialnym nauczycielem, przyjął zakład wykorzystania seksualnego jednego ze swoich uczniów, nie licząc się z konsekwencjami. Przecież uczucia innych nigdy nie mają znaczenia.

Pierwszy rozdział Fanfiction powinien pojawić się jeszcze przed moimi feriami (mam od 13 lutego), natomiast shot o Evaku może ukazać się na moim profilu dopiero pod koniec ferii (moich).

Dziękuję za wysłuchanie Tuby Nieinformacyjnych Informacji, jeżeli cokolwiek pojawi się na moim profilu, dodam notkę w tej publikacji oraz dziękuję za wszelkie wsparcie <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro