Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie ma jak zostać zbudzony przez najbardziej znienawidzone urządzenie - budzik. Zmora każdego nastolatka. Tak właśnie było w pewnym domu, w niewielkim pokoju

-*dźwięk budzika* Ygh durne urządzenie - spod niebieskiej kołdry słychać było pomruki niezadowolenie i serie przekleństw - Już już wstaje. Niech cię piekło pochłonie bestio - ręką na oślep waliła w telefon usiłując go wyłączyć. W końcu po dziesiątej nieudanej próbie udał jej się. Wzdychnęła i patrząc w sufit na chwilę przymknęła oczy. Jej rozczochrane blond włosy leżały rozlane na całej poduszce. Niestety nie dane jej było długo tak leżeć
- Czemu jaaaa - jęknęła cicho słysząc dzwoniący telefon. Nie chętnie odebrała- Ja cię kiedyś zabije przysięgam
~ Też cię kocham Jaguś - po drugiej stronie było słychać rozbawiony dziewczęcy głos
- Ciesz się że nie chodzimy razem do jednej klasy bo byś musiała się chronić przed moim gniewem Ewka - odruchowo popatrzyła w stronę drzwi
~ Dlatego się ciesze. Wiem jak nie lubisz być budzona z rana
- I tak już mnie budzik zbudził
~ Ale znam cię na tyle, żeby wiedzieć iż nadal leżysz w łóżku i jeszcze przysypiasz na chwile
- Czy ty musisz mnie tak znać? Aż się czasami ciebie boje - obie się zaśmiały
~ Dobra my tu gadu gadu a czas leci. Wstawaj śpiochu z tego wyra!
- Dobrze mamo- zaśmiała cicho się - I tylko po to dzwonisz?
~ Znasz mnie więc znasz odpowiedź. Paaaa. Odezwę się po lekcjach. Miłego dnia Jaguś
- Pa Ewuś - wzdychnęła - No dobra czas wstać- odrzuciła kołdrę na bok, podeszła do okna i je otworzyła Eh oby ten dzień był dobry..., pomyślała. Wzięła przygotowane wczoraj ciuchy i poszła do łazienki

***

Najciszej jak tylko mogła zeszła na dół. Nie chciała by któryś z rodziców się obudziło. Przygotowaną torbe położyła przy drzwiach wejściowych i cicho wróciła do kuchni by zrobić sobie śniadanie do zjedzenia w domu a także kanapkę do szkoły. Przez cały czas była spięta. Już w trakcie jedzenia płatków przekonała się, że ten dzień będzie fatalny. Do kuchni weszła mama
- A ty czemu nie w szkole jeszcze?
- Właśnie wychodze - mruknęła
- No mam nadzieje, że się nie spóźnisz bo wiesz jakie będą konsekwencje tego
- Wiem wiem mamo... - na samą myśl o skutkach spóźnienia będzie mieć piekło w domu zadrżała
- O której kończysz lekcje?
- Nie wiem koło 3 może 4..
- Ok. Masz prosto ze szkoły wrócić do domu. Mam kilka zadań, które wykonasz jak nas nie będzie
- Yhy.. - wstawiła brudną miskę do zmywarki i poszła się ubrać - To ja ide... Pa... - zabrała torbe i wyszła na zewnątrz mam nadzieje, że w szkole będzie lepiej...

Hej. Jak widać zmieniłam trochę koncepcje tego opowiadania. Eh jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądało, ale mam nadzieje, że w miare dobrze to wyglądało. No bynajmniej się postaram by takie było. Dobra będę zmieniać rozdziały jak tylko będę miała chwilę czasu. Bye misie 👋🐻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro