Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***

Szybko się ubrał i szedł na dół na śniadanie. Przez cały czas nieświadomie nucił pod nosem, nie umknęło to uwadze mamie chłopaka
- A ty co taki zadowolony co? - spytała
- A bo mam dziś dobry humor - uśmiechnął się - Mamo? Czy to będzie problem jak wpadnie dziś do mnie koleżanka z klasy?
- Koleżanka hm? - mrugnęła okiem
- Mamoooo...
- Ok ok już spokojnie tylko żartuje - podniosła ręce do góry w geście poddania - A tak wracając to która koleżanka?
- Jagoda. Mamy zrobić projekt. Jedna wybrana scena z Romeo i Julii. Dziś mamy razem ustalić jaką wybieramy - zabrał się za robienie śniadania. Przez cały czas pod nosem nucił jakąś piosenke. Kobieta z uśmiechem mu się przyglądała Mogłabym widzieć go takiego zawsze, pomyślała kobieta

*W tym samym czasie*

Zbudziła się dziś dość późno. Leżała, patrzyła się w sufit i zastanawiała czy aby dobrze zrobiła zgadzając się na robię projektu dzisiaj. Policzek miała dalej czerwony i ją bolał. Jeszcze się nie wyspała przez dręczone koszmary... Popatrzyła na zegarek i westchnęła widząc 10.15 pora wstać i się przygotować. Niechętnie wstała i się ubrała. Przez cały czas myślała jak wyjść nie zauważenie z domu. Poszła do łazienki. Palcami musnęła swój czerwony policzek. Jak ja to zakryje...?, otworzyła szafkę w poszukiwaniu czegoś, co pomoże jej to ukryć. Przeleciała wzrokiem po zawartości szafki i zdecydowała, że zakryje to fluidem i pudrem. Patrząc do lustra nałożyła odrobine fluidu, a następnie troche pudru. Odłożyła wszystko i popatrzyła na swoje dzieło. Może być. Wytrzyma te kilka godzin. Mam nadzieje...
Wróciła do pokoju. Wzrokiem omiotła cały pokój. Zgarnęła ciuchy i się ubrała. Na palcach podeszła do drzwi. Otworzyła je i się rozejrzała po korytarzu. Droga wolna...
O

detchnęła z ulgą nie widząc i nie słysząc żadnego ruchu. Zgarnęła telefon, bluzę i po cichu zeszła na dół. Boże...do czego mi przyszło, że we własnym domu czuje się jak obca i muszę się zachowywać jak uciekinier z więzienia... Kiedy była na dole, wyjrzała zza rogu do kuchni. Cicho weszła i z blatu zgarnęła jedno jabłko. Zamarła słysząc ruch na górze i trzaśnięcie drzwi. Szybko ruszyła do przedpokoju. Ubrała buty, następnie wyszła i ruszyła przed siebie nie oglądając się na dom, gdzie z okna patrzyła na nią wściekła matka
Będąc daleko od domu wypuściła z płuc wstrzymywane nieświadomie powietrze. Już całkiem na luzie szła w stronę parku

***

Kilka minut później była już w parku. Wszędzie, gdzie spojrzał było pełno kolorów - od czerwieni po zieleń i żółty. Promienie słońca podkreślały ten ostatni nadając mu złotej barwy. Szła ścieżką oddychając pełną piersią, uśmiechając się. Doszła do ławki naprzeciwko stawu, gdzie pluskały się kaczki. Ugryzła jabłko i patrzyła chwile na kaczki. Z kieszeni bluzy wyciągnęła telefon, spojrzała na godzinę. Była 11. Westchnęła. Postanowiła napisać do chłopaka na Messengera
Hej... - odpowiedź przyszła zaskakująco szybko
Heeeeeeej. Co tam?
Nic. Siedzę w parku i patrzy jak starsza pani karmi kaczki
Co robisz w parku?
Poszłam się przejść i pomyślałam, że...
Że?
...tu się spotkamy i pójdziemy do cb
Ok. Już wychodzę z domu i idę do parku. Za chwile będę
Ok... - starsza pani, która karmiła kaczki powolnym krokiem szła w sobie znanym kierunku. Blondynka siedziała z podpartą głową i patrzyła jak ptaki zataczają kręgi na wodzie. Zazdrościła tym beztroskim ptakom wolności, tego, że mogą rozłożyć skrzydła i w każdej chwili odlecieć zdala od problemów

12 i trzeci rozdział xd. Uda mi się jeszcze jeden =^.^=. Dobra leceee pisać 4. Byee misie 👋🐻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro