Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podczas śniadania była nie obecna. Cały czas myślała o tym śnie i wiadomościach z chłopakiem czy to możliwe, żeby stanął w mojej obronie...? Nie... To tylko głupi sen durna. Starała się jak najszybciej zjeść śniadanie i wyjść nim wstaną jej rodzice. Niestety... Jej starania i prośby poszły na marne...
- A ty nadal tutaj? - od progu przywitał ją pełen wrogości i jadu głos mamy. Przełknęła śline
- W-właśnie wychodziłam... - głos jej zadrżał
- Mam taką nadzieję - wzięła kubek i nalała sobie kawy - Aha nim pójdziesz poskładaj naczynia, które wczoraj miałaś poskładać
- Dobrze... - wstała od stołu, podeszła do zmywarki i zaczęła składać naczynia. Kiedy skończyła, założyła torbę na ramię i wybiegła z domu. Idąc na przystanek jej myśli krążyły wokół bruneta. Ciekawe czy to co mówił jest prawdą... Muszę się dowiedzieć, z tym postanowieniem wsiadła do pojazdu i ruszyła do szkoły

***

Szła korytarzem w kierunku klasy. Pierwszą lekcje mieli wolną. Siadła tradycyjnie w swoim ulubionym miejscu - ławka w kącie. Wyciągnęła zeszyt, włączyła muzyke i zaczęła pisać w nim. Była tak pochłonięta w pisanie, że nie zauważyła jak jej się ktoś przygląda z drugiego końca korytarza. W końcu miał dość obserwowania jej i ruszył w kierunku dziewczyny. Spokojnie... Wdech i wydech
- Hej - uśmiechnął się
- Eh... Ani chwili spokoju - wymamrotała pod nosem - Tia hej
- Jak tam się masz??
- Serio teraz będziemy o moim samopoczuciu gadać??? - przewróciła oczami - Nie pamiętasz co ci mówiłam? Daruj sobie zaprzyjaźnianie się ze mną - wstała i już miała odchodzić, kiedy on ją złapał za nadgarstek
- Czekaj nie uciekaj... - w chwili jak ją złapał za rękę dziwny prąd przeszedł jej po niej co się ze mną dzieje....?? Wariuje chyba...
- Słuchaj... Ja naprawdę chce się z tobą zaprzyjaźnić... Nie jestem jak oni... Uwierz mi...
- Na razie nie jesteś taki, ale będziesz za rok... Tak jak każdy nowy zresztą się staje - jej głos był zimny i bezbarwny - Wybacz, ale muszę iść do łazienki - wyrwała ręke i szybko ruszyła w strone damskich toalet. Zamknęła się w kabinie, zsunęła po drzwiach w dół i schowała głowę między kolana To niemożliwe.... Ja nie moge nic do niego czuć... Nie mogę po prostu... Nie i już!!!!, zacisnąła tak mocno ręce, że aż jej zbierały kostki n-nie moge....

***

Kiedy już się uspokoiła wyszła z kabiny i opłukała twarz zimną wodą. Podniosła głową i spojrzała w swoje odbicie. W jej oczach widać było obawę i przerażenie. Przymknęła je, a następnie wzięła kilka głębokich oddechów dla uspokojenia. Spokojnie. Nie zdradzaj nic. Nie daj po sobie poznać żadnej emocji, otworzyła oczy. Na nowo zagościła w nich pustka Od razu lepiej. Wyszła z łazienki. Swoje kroki skierowała pod sale. Przystanęła widząc siedzącego chłopaka i jakby czekającego na kogoś. Wzdychnęła
- Jesteś w końcu. Już miałem iść cię szukać
- Tia. Jak widać obeszło się. Nic mi nie jest. Żyje. Dobrze, że nie pisałeś do mnie tak jak wczoraj
- No wiesz miałem taki zamiar - podrapał się po karku
- Boże ja nie wierze - złapała się za skronie i pokręciła głową - Nie wiem w co ty grasz, ale powtórzę to odpuść sobie. A może to zakład, co?
- Jaki zakład?
- Że się „zaprzyjaźnimy", ja ci zdradza sekrety, a ty pójdziesz do nich i im wygadasz wszystko. Później będą jeszcze bardziej mnie gnębić niż zazwyczaj - założyła ręce na piersi i popatrzyła bez krzty emocji
- Nigdy bym tego nie zrobił. Nawet mi to przez myśl nie przeszło Jagoda... Możesz sobie myśleć, co chcesz o mnie, ale ja nie kłamie i nigdy bym cię nie skrzywdził. Za nic w świecie - spojrzał jej prosto w oczy i dziewczyna ze zdumieniem odkryła, że chłopak mówił prawdę
- Eh. Sama jestem w szoku, że to mówię ale ci wierze
- Serio? - zapytał
- Tia.
- To super - uśmiechnął się jak dziecko, które dostało cukierka

Daleeeej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro