10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dopiero teraz poczułam się bezpiecznie. ....

Po paru minutach doszłam do siebie. Leo cały czas ściskał mnie mocno.
-Juz jest w porządku...  Chodźmy spać.
Chłopak jednak mnie nie puszczał.
-Juz dobrze ... dodałam .
Uścisk dopiero teraz się rozluźnił. Położyłam się w łużku i przykryłam kołdrą. Leo podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
-Dobranoc, powiedział i skierował się ku drzwią.
-Czekaj, gdzie ty idziesz?  Spytałam zdziwiona.
-Na kanapę, uśmiechną się chłopak.
-Nie, nie, nie zaczekaj nie chce tu teraz spać sama. Zostań tu ze mna albo idę z tobą na kanapę.
Leo ułożył się kołomnie a ja wtuliłam się w jego ramiona. Czułam jak bije mu serce. Słyszałam każdy oddech.
-Alice może pujdziemy jutro na miasto do chińskiej knajpy ?
-Pewnie, (ucieszyłam się) uwielbiam chińskie jedzenie! Po chwili namysłu dodałam : Wiesz, nie mogę zasnąć .
-Ja tez żono.
-Będę kiedyś twoją żoną ?
-Chce byś kiedyś nią była, odpowiedział i pocałował mnie a ja odwzajemniłam gest.
-Czyli jesteśmy oficjalnie ... parą? Spytałam.
-Jesteśmy parą juz od chwili gdy wyszlaś na scenę, odpowiedział.
-Ale za 3 dni gdy skończy się mój pobyt tutaj  będę musiała wracać do domu...Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, z trudem postrzymywalam się od płaczu.
-Nie chce ... nie chce wracać , dodałam po chwili.
-Nie myśl o tym, powiedział  i otarł łzę która spływała mi po policzku.
-Coś wymyśle "bella", dodał.
Uspokoiłam się ...

Rano jak zawsze obudziłam się pod ręką Leo, ale tym razem już nie chciałam uciekać. Chłopak nie spał.
-Mmmm obudziłaś się ,uśmiechnął się zaraz.
-Nie śpisz? Jest już 10.00 czemu nie poszłeś zjeść śniadania ?
-Nie chciałem zostawiać cie tu samej, a poza tym pewnie zaraz po wyjściu  z biegną się do mnie bambino.
Wstałam z łużka i ruszyłam w stronę łazienki. W przejściu zatrzymałam się i zrzuciłam piżamę (stałam tyłem wiec się nie krepowalam). W łazience ubrałam się w czarne dziurawe spodnie i koszule w czerwono-czarną kratę . Włosy zostawiłam rozpuszczone jedynie je trochę rozczeslałam. Po wyjściu Leo stał juz ubrany. Miał na sobie podobnie jak ja czarne spodnie i długa czarna bluzkę na ramiączkach. Pozatym dużo bransoletek i pierścionków.
-Alice chodź mam niespodziankę, zawołał mnie. W jego ręku zobaczyłam  bilety do wesołego miasteczka .

Godzinę później byliśmy już w Wesołym Miasteczku.

Trzymalismy się za ręce i szli przez różne atrakcje, nagle Leo się zatrzymał:
-Zobacz tunel grozy!
-ooo nieeeee. ....
-chodź będzie fajnie ... Alice... chłopak musnął ustami kawałek mojego ucha.
-no chodźmy ale będę krzyczeć ze strachu...
-nie będziesz jestem tu z tobą.
"Czemu ja się na to godze? " pomyślałam.
Chwilę potem siedzieliśmy juz w wagonie. Gdy pojazd ruszył zgasły światła i uniosła się gęsta mgła . Zerknemam na mojego chłopaka nie bał się w ogóle , siedział i patrzył z zaciekawieniem. Nagle blysnely światła i rozległ się przeraźliwy krzyk. Podskoczylam i zaczęłam się bać. Potem spadające kości, spływająca krew po ścianach, potwory czarownice nietoperze i przeraźliwy śmiech . Miałam dość byłam cała rozedrgana. Nagle kolejka stanęła w śród tych ciemności.
-Leo... schowałam twarz w ramionach chłopaka.
-Nie bój się na pewno zaraz ruszy, odparł i objął mnie rękami.

Niestety kolejka nie ruszyła po 5,10, 15 minutach...
-Nie podoba mi się to, powiedziałam do chłopaka.
-Masz telefon? bo ja nie wzięłam , spytałam go.
-Rozładował się. ..
-Co teraz?
-Sami stąd wyjdziemy, powiedział i wziął mnie za rękę . Byłam przerażona ale ufałam mu i poszłam razem z nim. Po omacku wyszliśmy z wagonika , na szczęście za rogiem były włączone małe lampki i było coś widać , niestety wyjścia wciąż nie było .
-Czekaj !!!! Usłyszeliśmy krzyk jakieś dziewczyny  za sobą. Przerażona wtuliłam się w chłopaka. Naszym oczą ukazała się ta sama blondynka która dzień  wcześniej pytała co łączy mnie z Leo.
-Mogę iść z tobą ? Wytrajkotała słodko do Barsa (Leo). Jestem Carmen siedzialm dwie kolejki za wami i bardzo się boje, wycudziła sztucznie. Nagle po raz kolejny rozległ się ten przeraźliwy śmiech a blondynka udając przerażoną rzuciła się na szyję Leo... Popatrzyłam się na nią .
-Ok, dosyć tych czułości ,powiedziałam do dziewczyny.
-A ty się nie wtrącaj. ... parsknęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro