Rozdział 12 - Cudowne nieporozumienie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bellamy

Nie mogłem uwierzyć w to, że Jasper powiedział coś tak podłego.

Spojrzałem na Clarke. Patrzyła zaszklonymi oczami na chłopaka, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej był naszym przyjacielem, a teraz zachowywał się w taki sposób. Jej dolna warga drgała, lecz zaraz przygryzła ją zębami, jakby starając się z całych sił nie rozpłakać. Wskazywały na to także jej zaciśnięte w pięści dłonie.

- No co jest, Clarke? Dlaczego nie pijesz? – syknął, patrząc z nienawiścią na blondynkę. – Zabiłaś Mayę, więc musisz wypić kolejkę. Inaczej złamiesz zasady gry.

- Dość tego, Jasper! – krzyknął Monty. – Lepiej będzie, jak stąd pójdziesz.

- Ale dlaczego ja? To ona łamie zasady!

- Nie. Ja – zaczęła Clarke. – Ja pójdę.

Blondynka już zaczęła się podnosić, jednak złapałem ją za nadgarstek i zmusiłem do ponownego zajęcia miejsca. Chciała mi się wyrwać, ale wyraźnie dałem znak, że jej nie puszczę. Gdy wreszcie usiadła, zjechałem dłonią niżej i splotłem nasze palce. Nie spodziewałem się tego, ale dziewczyna mocno ścisnęła moją dłoń, przez co poczułem, jak bardzo drży.

- Idź stąd, Jasper – warknąłem, patrząc spod byka na chłopaka. – Tylko ty wiesz, jak zepsuć wszystkim humor.

Chłopak spojrzał z nadzieją na Monty'ego, lecz ten kiwnął głową na znak, że zgadza się ze mną, co ostatecznie pozbawiło Jaspera nadziei. Popatrzył jeszcze na mnie oraz moją dłoń splecioną z dłonią blondynki, na co prychnął i odszedł lekko chwiejnym krokiem w kierunku baru.

Raven spojrzała z niepokojem na Clarke i widząc jej minę, położyła dłoń na jej ramieniu, jednocześnie mówiąc coś do niej cicho. Blondynka kiwała tylko głową, cały czas mocno splatając swoje palce z moimi. Chciałem ją jakoś uspokoić, dlatego zacząłem tworzyć kciukiem kółka na jej dłoni, na co cicho westchnęła.

- Wszystko w porządku, Clarke? – zapytała Harper z niepokojem.

- Tak – odparła szybko. – Możemy kontynuować?

- Jasne.

Początkowo szło dość opornie, ponieważ wszyscy nadal pamiętali to, co powiedział Jasper, ale wraz z Murphy'm staraliśmy się rozruszać towarzystwo. Udało nam się to gdzieś przy trzeciej osobie, a później poszło już z górki. Wszyscy odzyskali humor, nawet Clarke, która znowu zaczęła się uśmiechać. Mimo to przez cały czas nie puszczała mojej dłoni, a ja nie przestawałem tworzyć kółek na jej nadgarstku.


Clarke

Gdy w końcu skończyliśmy grać, byłam już nieźle wstawiona. Wprawdzie trzymałam się na nogach, ale szumiało mi w głowie i niektóre rzeczy lekko się zamazywały. Myślę, że byłam w gorszym stanie niż Raven, kiedy przyszła do mojego pokoju. Zresztą dzięki temu, że tyle wypiłam dopisywał mi humor i byłam w podobnym nastroju co Raven, przez co cały czas się chichrałyśmy.

Gdy z głośników poleciały pierwsze nuty piosenki „Sexy silk", Raven niemal pisnęła z radości i zaraz zaczęła mnie ciągnąć w stronę parkietu.

- Kocham tę piosenkę! – krzyknęła. – Błagam, chodź zatańczyć.

W normalnych okolicznościach bym się opierała, jednak ilość alkoholu we krwi sprawiła, że jedynie uśmiechnęłam się szeroko i podążyłam za przyjaciółką. To była jedna z tych seksownych i zmysłowych piosenek, dlatego na środku sali zostały niemal jedynie same dziewczyny, próbujące wykonywać pociągające ruchy. Już na samym początku część stwierdziła, że tego nie potrafi, dlatego po prostu próbowała kiwać się rytmicznie.

Co ze mną i Raven? Cóż, my nie należałyśmy do tego grona, ponieważ śpiewałyśmy wraz z piosenkarką i starałyśmy się wykonywać seksowne ruchy. Początkowo szło opornie, ale z czasem doszłyśmy niemal do perfekcji. Dobrze widziałam, że kilku chłopaków patrzy dokładnie na nas i nasze, jakby nie patrzeć , dość odważne ruchy.

- Nie wiedziałam, że z ciebie taka kocica, Clarke – powiedziała Raven, na co obydwie wybuchłyśmy śmiechem.

- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, skarbie.

Zauważyłam, że w gronie przyglądających się nam osób znalazł się Bellamy. Nie wiem co sobie wtedy myślałam, chyba po prostu chciałam być lepsza od Bree, ale zaczęłam wykonywać jeszcze odważniejsze ruchy, co spotkało się z aprobującym mruczeniem czarnowłosej. Jakiś chłopak gwizdnął i krzyknął coś do mnie, ale nie usłyszałam co. Uśmiechnęłam się jedynie pociągająco i kontynuowałam wraz z Raven swój taniec.

Gdy piosenka się skończyła, zeszłyśmy z parkietu i ruszyłyśmy w stronę baru, aby napić się czegoś mocniejszego. Za barem zaraz zauważyłam Bree, przez co już miałam odejść, lecz postanowiłam, że nie będę się z nią przejmować i po prostu wypiję nieco Moonshine.

Usiadłam obok Raven i poprosiłyśmy o jedną kolejkę. Blondynka podała nam kubki z alkoholem i uśmiechnęła się do mnie szeroko.

- Nie wiem gdzie się tego nauczyłaś, ale ten taniec był mega seksowny – powiedziała, puszczając do mnie oczko. – Jeżeli facet, którego uwagę chciałaś zwrócić to widział, to możesz mi uwierzyć, że już jest twój.

Zaskoczyło mnie to, co powiedziała. Uznałam jednak, że mówi szczerze, dlatego uśmiechnęłam się z wdzięcznością i opróżniłam kubek z alkoholem.

- Kochana, możesz być pewna, że to widział – zapewniła dziewczynę Raven. – Przez cały czas się kolesiowi przyglądałam. Nie mógł oderwać od niej wzroku, uwierz mi.

- Jeżeli to jest ten facet, o którym myślę, to nie mogę się nie zgodzić.

- O kim wy w ogóle mówicie? – zapytałam, pijąc drugą kolejkę, którą ponownie zapewniła mi Bree.

- Nie powiem wprost kto to, chociaż na pewno to wiesz – wymruczała czarnowłosa, puszczając mi oczko. – ale siedzi przy stoliku niedaleko wyjścia.

Odwróciłam się w tamtą stronę, ale było tam zbyt wiele osób, abym mogła być pewna o kogo chodzi. Tak naprawdę przez te szumy w głowie sama już nie wiedziałam o kogo mi chodziło. O Bellamy'ego? On w ogóle tam stał i widział jak tańczyłam. Nie miałam już pojęcia. Równie dobrze mogłam go sobie wyobrazić.

Kolejną godzinę spędziłam przy barze lub na parkiecie. Myślę, że nigdy nie byłam tak pijana jak w tamtym momencie. Zresztą chyba mało kto kiedykolwiek wypił tyle, co ja. Raven i jeden z barmanów przyznali, że mam zadziwiająco mocną głową i trzymam się naprawdę dobrze jak na taką ilość alkoholu, więc wolałam nawet nie wiedzieć, ile przez ten cały czas wypiłam.

Tańczyłam do kolejnej już piosenki, gdy niedaleko parkietu zobaczyłam Bellamy'ego. Nie myśląc ani chwili ruszyłam w jego stronę krokiem.

- Chodź zatańczyć – poprosiłam, łapiąc go za nadgarstek i ciągnąc w stronę zbieraniny spoconych i poruszających się rytmicznie ciał. – Proszę, jeszcze z tobą dzisiaj nie tańczyłam.

Chłopak kiwnął potakująco głową, na co pisnęłam zadowolona. Gdy tylko odstawił swój kubek na pierwszy lepszy stolik, splotłam nasze palce, po czym odwróciłam się na pięcie i zaczęłam go prowadzić w głąb tłumu tanecznym krokiem.

Nie mam pojęcia ile piosenek przetańczyliśmy, ale przez cały czas uśmiechaliśmy się do siebie, nie odrywając wzroku od swoich twarzy. W pewnym momencie mocno zakręciło mi się w głowie i pewnie bym się wywróciła, gdyby Bellamy nie zdążył mnie w porę złapać.

- Dobrze się czujesz? – zapytał z troską w głosie.

- Jasne – odparłam od razu, śmiejąc się. Przestałam dopiero wtedy, gdy ponownie zakręciło mi się w głowie, a obraz zaczął mi się rozmazywać. – Dobra, chyba jednak nie.

- Przeholowałaś z alkoholem – bardziej stwierdził niż zapytał. – Ile wypiłaś?

- Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia. Piłam ile było.

- Może lepiej odprowadzę cię do pokoju. Nie sądzisz, że wystarczy na dzisiaj picia?

- Chyba się zrzygam – powiedziałam, nie odpowiadając na jego propozycję.

Bellamy najwyraźniej postanowił podjąć decyzję za mnie, ponieważ westchnął i wyprowadził mnie z tłumu ludzi, a następnie zaczęliśmy się kierować w stronę wyjścia. Raven próbowała mnie nawet zatrzymać, ale widząc w czyim towarzystwie jestem, jedynie pisnęła cicho i pokazała mi dwa kciuki w górę. A może tylko to sobie wyobraziłam?

Nie mam pojęcia kiedy dotarliśmy do mojego pokoju, ale od razu podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Czarnowłosy kucnął przede mną.

- Lepiej się już czujesz?

Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i mrugnęłam kilka razy. Obraz się nie rozmazywał, wszystko było na swoim miejscu. Mimo to nadal rzeczy wokół mnie drgały lub kręciły się wokół, dlatego musiałam skupić na czymś wzrok. Padło na piękne, czekoladowe oczy Bellamy'ego. Byłam tak pijana, że miałam wrażenie, że w nich tonę.

- Lepiej – odparłam.

- W takim razie idź spać. Widzimy się jutro – powiedział i już ruszył do wyjścia, jednak ja zareagowałam mimowolnie; złapałam go za pasek od spodni i zatrzymałam w miejscu, jednocześnie wstając chwiejnie. Chłopak odwrócił się w moja stronę zaskoczony.

- Nie – mruknęłam, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej i patrząc mu w oczy. – Nie chcę, żebyś wychodził.

Dzięki dłoni położonej na jego torsie dokładnie czułam, że jego serce wyraźnie przyspieszyło, prawie wyskakiwało mu z piersi. Patrząc na jego usta widziałam, jak szybko i płytko oddycha, niemal z trudem łapie kolejne hausty powietrza. Podniosłam jedną dłoń i położyłam na jego policzku, przejeżdżając palcem wskazującym po linii jego szczęki, w tą i z powrotem. W końcu doszłam do jego dolnej wargi i powoli przejechałam po niej opuszkiem palca, przez co wyraźnie zauważyłam jak bardzo się spiął, a na jego przedramionach wystąpiła gęsia skórka. Popatrzyłam mu w oczy i zaśmiałam się w duchu wiedząc, że jego organizm reaguje tak z mojego powodu.

- Nie powinnaś tego robić – powiedział cicho swoim niskim, seksownym głosem.

- Robić czego? – przygryzłam wargę i mój wzrok ponownie powędrował na jego usta.

- Właśnie tego.

Uśmiechnęłam się lekko i zbliżyłam nieco swoje usta do jego. Przymknął powieki i lekko rozchylił wargi, jakby czekając na ruch z mojej strony. Zaśmiałam się w myślach wiedząc, że nie mam zamiaru rozpoczynać tego pocałunku zbyt szybko. Chciałam go trochę pomęczyć, a może i nawet zmusić, żeby to on wykonał pierwszy ruch.

Zbliżyłam się jeszcze bardziej i musnęłam delikatnie jego wargi swoimi, na co chłopak zareagował gwałtownym wciągnięciem powietrza. Przez dłoń znajdującą się na jego klatce piersiowej wyraźnie poczułam, kiedy jego serce gwałtownie przyspieszyło, a całe ciało zadrżało. Właśnie taką reakcję z jego strony chciałam uzyskać.

- Jak ci się podobał mój taniec? – szepnęłam w jego usta. – Był zarezerwowany specjalnie dla ciebie.

Bellamy pochylił się nade mną i spojrzał mi w oczy z takim natężeniem, że dostałam gęsiej skórki. Przez moment, podczas którego przejeżdżałam dłońmi po jego klatce piersiowej, po prostu się w siebie wpatrywaliśmy. Po chwili na jego ustach zagościł tak piękny uśmiech, że zaparło mi dech.

- Nie wiedziałem, że potrafisz być taka seksowna – wymruczał, przejeżdżając dłonią wzdłuż moich pleców. Zatrzymał się dopiero nad pośladkami, ale samo to spowodowało na mojej skórze dreszcze.

- Jeszcze nie wiesz, do czego jestem zdolna.

- Tak właśnie sądzę.

Przeniosłam ręce w jego klatki piersiowej na ramiona; jedną dłoń wplotłam w kruczoczarne włosy Bellamy'ego, a drugą położyłam na jego szyi. Ponownie zbliżyłam swoje usta do jego i kiedy już przysunął się, aby mnie pocałować, przekręciłam nieco głowę i złożyłam pocałunek w kąciku jego ust. Czarnowłosy westchnął.

- Przez ciebie zaraz oszaleję – jęknął, przyciskając mnie mocniej do siebie.

- To chyba dobrze?

- Nawet nie wiesz jak bardzo.

Uśmiechnęłam się pod nosem i postanowiłam dać mu wreszcie to, czego tak bardzo pragnął. Ja zresztą też. Przybliżyłam tułów do jego klatki piersiowej i przycisnęłam swoje wargi do jego ust.

 Nie musiałam długo czekać na jego reakcję, ponieważ Bellamy zaraz oddał pocałunek. Nie był on gwałtowny ani przesadnie namiętny, jak to zazwyczaj wyglądało u osób pijanych, ale powolny i delikatny. Nasze usta poruszały się w podobnym rytmie. Przez cały ten czas huczało mi w głowie, ale kiedy chłopak nieco mnie odwrócił i przycisnął plecami do ściany, myślałam, że wybuchnę od tego natłoku emocji. Wtedy właśnie przyniosłam swoje usta na jego szyję, gdzie zrobiłam chłopakowi malinkę. Westchnął, odchylając szyję jeszcze bardziej.

Tę pieszczotę przerwał nam jakiś krzyk na korytarzu. Oboje zwróciliśmy twarze w kierunku drzwi, lecz po chwili usłyszeliśmy śmiech dwójki osób, więc domyśliłam się, że to jakaś para wracająca z imprezy. Ponownie się wtedy odprężyłam i uniosłam głowę, czekając na kolejną dawkę pocałunków, która jednak nie nadchodziła. Otworzyłam wtedy oczy i zobaczyłam, że Bellamy patrzy na mnie ze strachem w oczach. Jakby mnie kompletnie nie znał i dopiero teraz się obudził.

- Nie – szepnął. – To nie tak powinno wyglądać.

Zanim zdążyłam zareagować, odsunął się ode mnie i niczym tornado wypadł z mojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Przez dobrych parę sekund patrzyłam w tamtą stronę, nic nie rozumiejąc.

- Jasne – warknęłam. – Najpierw całuje, a potem spieprza. Faceci.

Wywróciłam oczami i rzuciłam się na łóżko w celu zaśnięcia i chęci wyjaśnienia sobie wszystkiego następnego dnia. Miałam nadzieję, że będzie mieć jakiś dobry powód.



Myślę, że wolicie nie wiedzieć, jaki pierwotnie był zarys tego rozdziału, bo chyba byście mnie zabiły (w poprzedniej wersji było pod koniec więcej Bellarke, tyle mogę powiedzieć xd). Zmieniałam go już dwa razy tak btw więc to chyba najbardziej problemowy dla mnie rozdział wszechczasów. Mam nadzieję, że później się nie okaże, że zmieniałam go po nic, bo przez niego musiałam dwa kolejne rozdziały pisać od nowa, także...Taa, kobieta zmienną jest, rozdziały też xd

Po za tym...poważnie myślałyście, że Bree będzie się zalecać do Bella? Ha, jednak nie! Mam plan, spokojnie, Bree dopiero wkroczy do akcji i mam nadzieję, że was nieźle zaskoczę. Chcę zrobić coś, czego nawet Clarke nie będzie się spodziewać. Ani Raven xd Mam nadzieję, że wy także nie.

Czekam na wasze opinie i do następnego ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro