4. Trudne Chwile

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wbiegając do szpitala z omdlałym Yukim na rękach, Fukuda został zatrzymamy przez lekarzy i zmuszony do powiedzenia wszystkiego, co się stało. Skłamał i powiedział, że chłopak bardzo się czegoś wystraszył i upadł. Teru razem z nieprzytomnym nastolatkiem i lekarzem poszli szybkim krokiem do sali. Fukuda położył Yukiego na wyznaczonym łóżku szpitalnym i odsunął się trochę.
- Podłączymy go do kroplówki i poczekamy aż się obudzi. Oddycha, więc nie jest źle... - westchnął młody lekarz ubrany w biały, długi fartuch.
- Cieszę się, że to nic poważnego. - Fukudzie kamień spadł z serca, ponieważ wiedział, że dzisiaj wraca matka Yukiego. Nie byłoby miło, gdyby od razu po powrocie z weekendu tak się zamartwiała.
Yuki obudził się po około trzydziestu minutach. Na widok nauczyciela automatycznie się podniósł przerażony, chcąc wybiec z sali. Mężczyzna szybko go złapał za ramię.
- Nie tak gwałtownie! Właśnie się obudziłeś, może ci się coś stać.
- Nic mi nie będzie - powiedział chłopak cichym głosem. - Chcę iść do domu.
- Zaprowadzę cię.
Yuki, nie mając wyboru, skinął głową.
Po całym incydencie, zahaczając o sklep na rogu, w którym kupili dwie puszki gazowanego napoju, wracali do domu. Zaraz przed wejściem na ulicę, na której mieszkali, trzydziestolatek powiedział:
- Przepraszam cię bardzo...
- Ok, ok. Chodźmy już, bo ktoś nas zobaczy. - Speszony nastolatek chwycił mężczyznę za rękę i pociągnął za sobą w stronę domu.
Facet poczuł w środku uczucie, które rozgrzało go od środka. Mimo że było to tylko dotknięcie dłoni.
Ciągnięty mężczyzna oparł chłopaka o ścianę i zablokował wyjście z mieszkania. Yuki nerwowo miotał się w ramionach nauczyciela, gdy zauważył usta zbliżające się w jego stronę. Starał się jak najbardziej uniknąć pocałunku lecz nie udało mu się. Faceci po raz kolejny stanęli w objęciach, złączeni ustami.
Ishinomori uwielbiał to uczucie, gdy jego miekkie wargi dotykały męskich, szorstkich warg Fukudy. Jego poranny zarost kłuł Yukiego w twarz.
Po chwili jasnowłosy oderwał się od nauczyciela i uciekł szybko wbiegając po schodach, zatrzaskując za sobą drzwi. Uspokoił się, bo wiedział, że jego matka jest aktualnie w domu.
- Yuki to ty? - zawołała Mei Ishinomori, czterdziestoletnia matka chłopaka.
- Ta, to ja. - Przeszedł do kuchni w której stała kobieta, która kroiła warzywa.
- Co robiłeś tak wcześnie poza domem? - zapytała lekko zmartwiona kobieta.
- Byłem u... Fukudy - wybrnął. - Zostawiłem tam wczoraj rzeczy.
- No dobrze. Teraz usiądź, musimy pogadać o pewnej sprawie.
Ishinomori usiadł, a zaraz po nim jego matka usiadła obok i złapała go za dłoń.
- Wiem, że dopiero co się tutaj przeprowadziliśmy, ale jest jeden problem...
Minęła chwila dopóki chłopak się nie odezwał:
- Powiesz mi o co chodzi, czy będziesz tak milczeć?
- Chodzi o to, że musze wyjechać.
- Jak to musisz wyjechać? Gdzie? Po co? A co ze mną? - Chłopak wzburzony wstał z krzesła.
- Tylko na miesiąc, załatwiłam wszystko i mogę lecieć - powiedziała z bardzo smutną miną. Nie chciała zostawiać syna. Bardzo go kochała lecz wiedziała, że razem długo nie wytrzymają z tak małą ilością pieniedzy na koncie. Nie ukrywając, mieli parę problemów. Z tego też powodu się przenieśli.
- Nie możesz mnie zostawić! - krzyknął Yuki prosto w twarz swojej matki.
- Przecież wiesz jaka jest sytuacja, nie chcę cię zostawiać. Jesteś świadom, jak bardzo cię kocham?! Chcę dla ciebie jak najlepiej!
- Tak, jestem świadomy tego jak bardzo mnie kochasz! Ale to nie powód by mnie zostawiać! - wrzeszczał ze łzami w oczach.
- Yuki, ta kłótnia do niczego nie prowadzi. Bilet mam kupiony, lecę za tydzień i koniec kropka! - Mei wyszła z kuchni z dłońmi na skorniach, a młodzieniec ponownie usiadł na krześle załamany. Pomyślał:
- Co ja teraz zrobię, jeśli zostane sam? Wiem jaka jest sytuacja, ale nie chcę być sam... - Łzy popłyneły po jego bladych policzkach. - Ja... Zawsze byłem sam - dodał cicho na głos, po czym ruszył w kierunku drzwi. Zatrzymał się przy pokoju, w którym siedziała smutna pani Ishinomori. Po jej polikach również płynęły łzy. Słychać było także cichy szloch. Chłopak zaciskając swoje pięści wyszedł z domu.
Wychodząc na ulice usłyszał znajomy śmiech. Podszedł bliżej i ujrzał Hiroko Sako, jedną z najładniejszych dziewczyn z jego klasy. Jej brązowe włosy sięgające ramion jak zawsze były rozpuszczone. Uśmiechala się do Katsumi Mitarashi, młodej dziewczyny o czerwonych, prostych jak druty włosach do pasa. Zauważyła Yukiego i krzyknęła:
- Ej! Yuki! - Pomachała ręką w jego stronę.
Ten zaś ze sztucznym uśmiechem na twarzy podszedł do dziewczyny i przywitał się.
- Mieszkasz tutaj? - zapytały obie dziewczyny w tym samym momencie. Były najlepszymi przyjaciółkami i razem z Fukudą oprowadzali Yukiego w pierwszy dzień.
- Tak, zaraz za rogiem. A was co tutaj sprowadza?
- O tam, tamten budynek. - Katsumi wskazała palcem na biały, wysoki budynek z masą okien. - Pomagamy tam w każdą niedziele - powiedziała uśmiechając się bez przerwy. Yuki bardzo się jej podobał.
- Nigdy was tutaj nie widziałem. Dziwne, prawda? - zaśmiał się.
- Prawdopodobnie spałeę o tej godzinie. - Na te słowa cała trójka roześmiała się.
- Tak, to prawda.
- A czemu akurat dzisiaj jesteś ma nogach o tej porze? Wracasz z dzikiej imprezy, czy coś takiego? - Hiroko uniosła brew niczym jego matka, gdy wiedziała, że kłamie.
- Niee, imprezy to nie mój świat, haha.
- Prawda, zauważyłysmy to. - Z uśmiechnięta twarzą czerwonowłosa wzruszyła ramionami. - Chciałbyś może się z nami przejść?
- Oh, n-no pewnie, nie mam planów na teraz. - Sam nie wierzył, że zgodził się na spacer w towarzystwie kogoś innego.
Tymczasem u Fukudy trwały przygotowania do następnego dnia, ponieważ był to poniedziałek i wypadałoby przygotować coś dla uczniów. Nagle do jego drzwi ktoś zapukał. Pełny nadziei, że to Yuki, popedzil do drzwi z reklamówką, której nie zdążył odłożyć. Otworzył je i ujrzał kogoś, na widok kogo upuścił reklamówkę.

Minął tydzień i powoli zbliżała się chwila wyjazdu Mei do Ameryki. Oboje pojechali pociągiem by nie prosić nikogo o odwiezienie. Wysiedli zaraz na lotnisku, przeszli kawałek i dotarli. Pani Ishinomori pobiegła szybko załatwić formalności, co zajęło jej chwilę, lecz całkiem szybko powróciła i miała jeszcze trochę czasu, by pożegnać się z synem. Stanęła w kolejce do odlotu. Nastolatek nie mógł iść dalej, więc pożegnali się, powstrzymując łzy. Yuki pomyślał przez chwilę i zapytał:
- Mamo, z kim ja zostaje na ten czas?
- Pan Fukuda zgodził się tobą zająć - powiedziała uśmiechnięta z łzami w oczach.
- Co...? - zapytał z niedowierzaniem, a za nim pojawił się Teru...

~~~~
Witam kochani!
Zauważyłem, że coraz więcej osób czyta to opowiadanie i wiem również, że kilku osobom naprawdę się podoba. Jestem bardzo z tego zadowolony. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i zachęcam do gwiazdkowania i tym podobne. <3

Dzisiaj rozdział troszkę później z powodu leniwej bety :| Przepraszam, z następnymi się bardziej postaram, by były na czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro