Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia budzę się w swoim łóżku. Nie mam pojęcia jak się tu znalazłam, ale skoro pamiętam, że zasnęłam w salonie przed telewizorem, to musi być to zasługa Igora. Wyciągam się, po czym wychodzę z łóżka.

Po wyjściu z łazienki kieruję się na dół, do salonu, ale nie zastaję w nim chłopaka. W tym momencie jak na zawołanie, słyszę otwierające, a po chwili zamykające się drzwi wejściowe i chłopak pojawia się w salonie.

- Dzień dobry - uśmiecha się widząc mnie.

- Dzień dobry, Igor - odpowiadam, odwzajemniając jego gest.

- Dobrze spałaś? - dopytuje, przechodząc do kuchni, a ja ruszam za nim.

- Tak, chyba nie odespałam jeszcze tego całego wesela - wzdycham, siadając na krześle przy stole i opierając łokieć o stół, a na nim brodę.

- Zauważyłem. Padłaś wczoraj jak zabita - zanosi się śmiechem.

- Przepraszam - zaciskuję usta w wąską kreskę - Nawet nie wiem kiedy oczy mi się zamknęły...

- Nie przepraszaj, no co ty - przerywa mi - Mam nadzieję, że nie jesteś zła za to, że zaniosłem cię do pokoju - nalewa sobie szklankę wody, po czym nie pytając czy też chcę, po prostu nalewa i dla mnie, podając mi ją następnie. Uśmiecham się lekko w podziękowaniu.

- Nie, nie jestem - odpowiadam po chwili - Gdybym spędziła noc na kanapie, dziś pewnie obudziła bym się z okropnym bólem pleców - zauważam - Także dziękuję.

- Nie ma za co - odpowiada i upija łyk wody ze szklanki.

- Słuchaj, chciałabym pojechać na jakieś zakupy...

- Nie ma mowy, Nadia, wiesz jaka jest sytuacja - przerywa mi natychmiast, stanowczym tonem.

- Ale Igor, no proszę cię, co sobotę jeżdżę do galerii na zakupy.

- Jak raz nie pojedziesz to się nic nie stanie - jego ton głosu sugeruje, że to jego ostatnie zdanie, jednak ja tak nie uważam.

- Przecież nie możecie mnie teraz nagle zamknąć w domu - zauważam, lekko poirytowana - Poza tym umieram już z nudów... Nie należę do osób, które spędzają weekendy w swoim pokoju - patrzę na niego błagalnie - Proszę, zgódź się. Pojedziemy razem.

Igor patrzy na mnie chwilę bez słowa. Uwielbiam jego oczy, z dnia na dzień coraz bardziej, przysięgam. Po chwili wzdycha, przymykając zrezygnowany powieki.

- Dobrze, ale zawożę cię i na zakupy wchodzę z tobą. Nie ma mowy, że gdziekolwiek pójdziesz sama - stawia warunek, stanowczym tonem.

Jest mega pociągający, gdy jest taki stanowczy...

Nadia!!

Przybiłam sobie mentalnego liścia w twarz. Co za żenada. Co on ze mną robi?

Uśmiecham się do niego, dziękując za to, że się zgodził i oczywiście przystając na jego warunki. Biegnę do pokoju się przebrać. Po chwili schodzę na dół i oboje wychodzimy z domu. Kierujemy się do czarnego mustanga, który nadal stoi na podjeździe. Wsiadamy do środka, a Igor kieruje auto w stronę centrum handlowego.

Całą drogę nie mogę oderwać od niego wzroku. Dyskretnie przeglądam mu się, a przynajmniej myślę, że robię to dyskretnie, do momentu, aż się odzywa.

- Mam coś na twarzy? - marszczy brwi, uśmiechając się zawadiacko i nie spuszczając wzroku z jezdni.

Czuję jak moje poliki płoną. Od razu odwracam od niego wzrok, skupiając go za oknem.

- Wybacz mi... Ja... Nie wiem co we mnie wstąpiło - nie jestem w stanie składnie mu się wytłumaczyć, bo nie mogę teraz sklecić nawet jednego, sensownego zdania.

- Coś się stało? Nie musisz być taka zdenerwowana - dodaje, po czym robi coś, co totalnie mnie zaskakuje. Puszcza jedną dłoń z kierownicy i wyciąga ją w moją stronę. Chwyta moją dłoń w swoją, dalej patrząc na drogę tak, jak gdyby to było nic.

Moje ciało lekko napina się pod jego dotykiem. Nie wiem jak na to zareagować, ale chcę, żeby nie puszczał. Tak to ja mogę jechać nawet na drugi koniec świata...

Chłopak puszcza moją dłoń dopiero, gdy podjeżdżamy pod galerię. Parkuje samochód, po czym wchodzimy do Centrum Handlowego. Zaczynamy wchodzić do każdego sklepu po kolei. Parę razy doradzam się go w wyborze, nie raz trochę to trwa, ale jestem pod wrażeniem jego cierpliwości. Jeszcze ani razu się na mnie nie zdenerwował, ani nawet mnie nie pospieszył. Czy to chodzący ideał?

- Mogę ci coś wybrać? - pyta nagle, rozglądając się po sklepie, w którym właśnie się znajdujemy.

- Um, no jasne - uśmiecham się - Co takiego?

- Jeszcze nie wiem, daj mi chwilę - przejeżdża kciukiem po swojej dolnej wardze, co od razu przykuwa moją uwagę. Teraz nie jestem w stanie oderwać wzroku od jego ust.

Szatyn kręci się chwilę po sklepie, a ja kroczę tuż u jego boku. Gdy zatrzymujemy się przed krwistoczerwoną sukienką, z dekoltem w serek, w jego oczach zauważam błysk. Zdejmuje sukienkę z wieszakiem.

- Chcę cię w tym zobaczyć - mówi stanowczo, po czym kładzie dłonie na mojej talii i odwraca mnie przodem do przymierzalni, lekko popychając mnie w ich stronę, przy okazji nie czekając nawet na moją reakcję. Daje mi tym do zrozumienia, że nie przyjmuje sprzeciwu.

Gdy znajdujemy pod przymierzalniami, podaje mi sukienkę z uśmiechem na ustach. Odwzajemniam jego gest, po czym wchodzę do przymierzalni i zakładam na siebie sukienkę. Patrzę na siebie w lustrze. Muszę przyznać, że wiedział, co robi. Ta sukienka podkreśla wszystkie moje atuty, a ten kolor dodaje mi pazura.

Otwieram drzwi przymierzalni, a za nimi zauważam Igora, siedzącego wygodnie na kanapach. Łokieć ma oparty na podłokietniku, jego dłoń zwinięta jest w pięść, a na niej opiera brodę. Nasze spojrzenia od razu się ze sobą krzyżują. Zauważa mnie i powoli prostuje się na siedzeniu, a w jego oczach dostrzegam błysk, podczas gdy jego wzrok mierzy mnie od stóp do głowy. Wcześniej nie patrzył na mnie tak, jak teraz. Nie zdarzyło mi się widzieć w jego oczach tego, co widzę w tym momencie i przyznaję, że cholernie nakręca mnie sposób w jaki na mnie patrzy, przygryzając dolną wargę.

Wstaje z miejsca i powoli do mnie podchodzi. Jego wzrok skupia się na moich oczach. Przejeżdża dłońmi po moich rękach, od ramion do samych dłoni, po czym mnie za nie chwyta i obraca lekko dookoła. Moje ciało reaguje na jego dotyk jak zwykle - czyli ledwo jestem w stanie złapać każdy kolejny oddech.

- Wow, nie mogę znaleźć słów - błądzi wzrokiem po mojej twarzy.

- Czyli, że ci się podoba? - mruże na niego oczy z zadziornym uśmiechem, chcąc usłyszeć to od niego.

- Jesteś tak piękna... - szepcze, gdy nagle jego dłoń spotyka się z moim policzkiem i opuszkami palców delikatnie gładzi na nim moją skórę.

Gdy to mówi, przez chwilę nie potrafię oddychać. Opuszczam wzrok na jego usta i po raz pierwszy mam tak ogromną ochotę go pocałować. Jednak nie wiem czy powinnam posuwać się aż do czegoś takiego...

Zakłada kosmyk moich włosów za ucho i delikatnie odsuwa swoją twarz od mojej. Czuję się lekko zawiedziona, ale też jakiś ciężar jakby spada z mojego serca.

- To będzie taki prezent ode mnie - oznajmia, odwracając mnie przodem do lustra.

Mój wzrok skupia się w tym momencie jednak nie na sukience, ani jego słowach, a na naszych odbiciach. Zastanawiam się, czy byśmy do siebie pasowali. Oczywiście, nie teraz, nie od razu, ale za jakiś czas, gdybyśmy się lepiej poznali.

Dokładnie przyglądam się jego twarzy w lustrze, a on musiał to zauważyć.

- Słuchasz mnie? - nasze spojrzenia spotkały się w odbiciu lustrzanym.

- Tak, przepraszam... - wzdycham, a kąciki moich ust wędrują do góry, wyginając się w lekkim uśmiechu - Zamyśliłam się - dodaję, a na jego ustach pojawia się gorący uśmiech, ale po chwili odkrząkuje.

- To podoba ci się? - wraca do tematu.

- Szczerze, na początku byłam sceptycznie nastawiona, bo czerwony to nie mój kolor, ale muszę przyznać, że po tym wyborze zdecydowanie przekonam się do tego koloru - wyjaśniam zgodnie z prawdą.

- Powinnaś, bo idealnie podkreśla twój charakter i... figurę - delikatnie przygryza dolną wargę, myśląc, że jest dyskretny.

- Widziałam to - mrużę na niego oczy.

- Co takiego? - udaje, że nie wie o co chodzi, ale widzę, że powstrzymuje się od tego, by się uśmiechnąć.

- Tą wargę - odwracam się przodem do niego i nasze spojrzenia od razu na siebie wpadają.

- Przebierz się - ignoruje moją uwagę i wychodzi z przymierzalni, zostawiają mnie zupełnie samą, rozdartą w swoich uczuciach.

Po chwili wychodzę i kierujemy się do kasy. Igor uparł się, że tą sukienkę on mi kupi. I tak też się stało.

- Jesteś głodna? - pyta, gdy jesteśmy w drodze do auta.

- W sumie, coś bym zjadła.

- Możemy zostawić zakupy w samochodzie i pójść do knajpy. Na ostatnim piętrze jest ich sporo - proponuje.

- Super, brakuje mi jakiegoś fastfooda. Od dawna ojciec zabiera nas tylko do eleganckich, drogich restauracji, a ja bym chciała po prostu iść na frytki i burgera.

- Będę zaszczycony móc spełnić to marzenie - żartuje, mrugając do mnie, po czym oboje reagujemy śmiechem.

Zostawiamy torby w aucie i wracamy do galerii.

- Skoczę jeszcze do łazienki - zatrzymuję się przy toaletach.

Skina głową i czeka na mnie przed łazienkami. Wchodzę do środka i już chcę wejść do jednej z kabin, gdy słyszę jak ktoś wychodzi z kabiny obok. Ma na twarzy kominiarkę i zanim zdążę zareagować, czy krzyknąć, przykłada mi coś do twarzy.

Praktycznie od razu czuję jak zamykają mi się oczy i robię się senna.

***
Między Igorem a Nadią rodzi się jakieś prawdziwe uczucie?
A może to dopiero początek problemów?

17 gwiazdek i 35 komentarzy 🥰😎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro