Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszyscy siedzimy już przy kilku, dużych stołach, znajdujących się w jednej części sali. Druga część to dużych rozmiarów parkiet, a przy ścianie znajduje się szwedzki stół, wypełniony przekąskami, słodkościami oraz ciepłymi napojami, które można sobie przyrządzić.

Jesteśmy po głównym daniu, więc zaczyna się powoli lać wódka. Moje ciotki i wujkowie bawią się w najlepsze, niektórzy już nawet zeszli na parkiet.

Zauważam, jak w naszą stronę zmierza Penny. Niestety, nie zamierza odbić w innym kierunku.

- Chciałabym porozmawiać na osobności z Nadią - zwraca się do Igora.

- Przykro mi, ale Igor ma nie odstępować mnie na krok - posyłam jej sztuczny uśmiech, z nadzieją, że to poskutkuje, a ona się odwali.

- To ważne. Jesteśmy teraz rodziną, chyba możesz poświęcić mi chwilę?

- W porządku, Nadia - Igor zwraca się do mnie, wstając z miejsca. No nie. Chciałam, żeby został. To ona miała stąd iść - Zostawię was same, ale cały czas będę miał cię na oku - puszcza mi oczko z uśmiechem. Zaciskuję usta w wąską kreskę, gdy odchodzi na bok.

- Więc... Czego chcesz? - pytam, opierając się o oparcie mojego krzesła, a blondynka zajmuje miejsce zajmowane przed chwilą przez chłopaka.

- Twojemu ojcu jest bardzo przykro, widząc cię w takim stanie. Chciał, żebyś cieszyła się tym dniem razem z nim.

- Gdyby jego żoną została właśnie jakaś dojrzała, wartościowa kobieta, która szczerze by go kochała, to tak właśnie by było - unoszę brwi do góry, przenosząc wzrok przed siebie.

- Tak, wiem, że mnie nie tolerujesz... Nie ukrywam, nie przepadamy za sobą, ale wolałabym, żebyśmy miały chociaż neutralne relacje, a nie wrogie.

- Nie zaakceptuję nigdy kogoś, komu zależy tylko na pieniądzach mojego ojca.

- Mogłabyś darować sobie chociaż dzisiaj, Nadia.

- Jeżeli przyszłaś tu, żeby mydlić mi oczy tak jak tacie, to możesz już odejść - zaczynam się denerwować.

- Jak sobie chcesz. Starałam się z tobą dogadać ze względu na Olka, ale ty już masz swoje zdanie na ten temat - zauważa, wstając z miejsca.

- Oczywiście - mrużę na nią oczy, a ona dochodzi już bez słowa i wraca do głównego stołu, przy którym siedzi razem z moim ojcem.

Chyba nigdy się z tym nie pogodzę. Nie wiem jak, ale będę musiała udowodnić tacie, że popełnił błąd. Nawet jeśli zrujnuję jego sztuczne szczęście.

Prawie od razu po tym, jak Penny odchodzi, Igor wraca na swoje miejsce obok mnie.

- I jak było? - pyta, podając mi kieliszek szampana, który musiał wziąć dla mnie ze szwedzkiego stołu.

- Dziękuję - przyjmuję od niego kieliszek z alkoholem - To nie była miła rozmowa.

- Czego od ciebie chciała?

- Chyba się pogodzić - parskam pod nosem, upijając łyk.

- Poważnie?

- Ma tupet, wieśniara jedna - odstawiam kieliszek na stół.

- Zapomnij o niej.

- Niby jak?

- Może zatańczymy? - proponuje, gdy rozbrzmiewa jakiś szybki numer na głośnikach.

Igor patrzy teraz w moje oczy, wyczekując odpowiedzi. Uśmiecha się i wyciąga w moim kierunku dłoń. Chwytam ją po chwili. Gdy moją dłoń dotyka jego ciepłej skóry na jego dłoni, czuję jak przechodzą mnie przyjemne dreszcze.

Wstajemy ze swoich miejsc, a chłopak ciągnie mnie na parkiet. Tańczymy w rytm muzyki i muszę przyznać, że świetnie się rusza. Kiedy chwyta mnie w talii i przyciąga do siebie tak blisko, że nasze ciała się stykają, na chwilę wstrzymuję oddech, a serce wali mi jak młot. Układam dłoń na jego ramieniu, a druga cały czas znajduje się w jego dłoni, w pewnym uścisku.

To nie jest możliwe. To nie wiarygodne, że czuję się tak dobrze i bezpiecznie w objęciach mężczyzny, którego znam zalewie dwadzieścia cztery godziny. Najbardziej boję się, że się w nim zauroczę, o ile to już się nie wydarzyło. Przecież to brzmi śmiesznie...

Kiedy piosenka się kończy, Igor nie puszcza mojej dłoni. Prowadzi mnie z powrotem do stolika, gdy na naszej drodze staje Dawid.

- Mogę cię porwać? - zwraca się do mnie, totalnie ignorując Igora.

- Chyba tak - posyłam Bugajczykowi spojrzenie, a on jedynie skina głową i uwalnia moją dłoń ze swojego uścisku.

Gruszecki kładzie swoją dłoń na dole moich pleców i lekko kieruje mnie tym razem on, na parkiet. Rany, akurat musieli puścić jakiś wolny...

Już po chwili znajduję się z nim w identycznej pozycji jak ta, w której tańczyłam z Igorem. Choć bardzo lubię Dawida, to opcja "Igor Bugajczyk" podobała mi się bardziej.

- Więc... Jak podobał ci się ślub? - słyszę jego głos tuż przy swoim uchu.

- Znasz moje zdanie na ten temat - przypominam.

- Czyli nie zmieniłaś zdania co do Penny?

- Nie i raczej nie zmienię - wzdycham - To oszustka.

- Rozumiem cię. Martwisz się o swojego ojca. Mi też na nim zależy, w pewnym sensie się przyjaźnimy, mimo różnicy wieku.

- No tak, ojciec jest bardzo nowoczesny. Ma wielu znajomych, nawet w moim wieku. I to przeważnie osoby, które już coś osiągnęły, mając dwadzieścia parę lat.

- Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. A tak w ogóle... to co myślisz o twoim osobistym ochroniarzu? - zmienia nagle temat.

I wszystko jasne. Oj, Dawid... Wyrwał mnie od Igora tylko po to, aby wybadać teren. Zanoszę się śmiechem tak cicho i niezauważalnie, że chłopak nawet tego nie dostrzega.

- Lubię go, jest w porządku - przyznaję zgodnie z prawdą.

- Mi coś w nim nie pasuje - opiera swoją głowę o moją, a ja przymykam oczy dalej rozbawiona tą sytuacją i kiwam delikatnie głową tak, by tego nawet nie wyczuł - Ale najważniejsze, aby dbał o twoje bezpieczeństwo. Nic teraz nie jest ważniejsze niż to.

- Nie martw się, skoro tata go wybrał, to chyba wiedział co robi - zauważam.

- Tak. Masz rację - mam wrażenie, że waha się przed zadaniem mi jakiegoś pytania - A tak z innej beczki... Podoba ci się?

Nie wytrzymuję i odsuwam głowę na tyle, bym mogła spojrzeć w jego oczy. Teraz dokładnie i z nadzieją, bada wzrokiem moją twarz.

- Dawid, jesteś zazdrosny? - bardziej stwierdzam niż pytam. On jednak nawet nie zamierza tego ukrywać.

- Może - odpowiada błądząc chwilę wzrokiem gdzieś za mną, ale po chwili znów patrzymy sobie w oczy - To chyba nic złego.

- Słuchaj, rozmawialiśmy już o tym. Lubię cię i zależy mi na tobie, ale jak na przyjacielu. Między nami nigdy nic więcej nie będzie.

- Wiem... wiem o tym - wzdycha ze smutkiem, studiując moją twarz - Jednak nic nie poradzę na to, że jestem w tobie zakochany. Zrobiłbym wszystko, żebyś odwzajemniła moje uczucie.

Przechylam głowę na bok, zaciskując usta w wąską kreskę. Naprawdę jest mi przykro, że go ranię.

- Powinieneś zapomnieć o mnie w tym sensie i skupić się na kimś innym.

- Próbowałem, ale to silniejsze ode mnie - wyznaje, a ja wzdycham lekko na te słowa - Posłuchaj, nie chcę, żebyś czuła się winna, czy do czegokolwiek zobowiązana. Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że nieważne jest dla mnie to, że ty traktujesz mnie tylko jak przyjaciela. Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze będę obok, gotowy ci pomóc, najlepiej jak tylko będę potrafił - w jego głosie słyszę potworną szczerość, ale i ból. Wiem, że cierpi, jednak nic na to nie poradzę. Nie zmuszę się do tego, aby go pokochać.

- Dziękuję - uśmiecham się, a on to odwzajemnia.

Gdy piosenka się kończy, odsuwamy się od siebie, a ja czuję jakąś taką ulgę. To wszystko przez te jego wyznania. Wracam na swoje miejsce tuż obok Igora, który cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku.

- A temu co? - dopytuje, gdy tylko wracam na miejsce - Od rana zachowuje się dziwnie. Znam go jakiś czas. Twój ojciec nas ze sobą poznał, wiele razy był obecny na moich spotkaniach z Aleksandrem, ale nigdy nie zachowywał się tak, jak dzisiaj.

- To skomplikowane - wdycham - Chyba nawet bardziej niż myślałam.

- To znaczy? - przenosi na mnie wzrok i jakby doznał olśnienia - Niech zgadnę, jest zazdrosny? - dodaje, a ja skinam głową - On coś do ciebie czuje?

- Coś, to bardzo mało powiedziane - przyznaję - Zakochał się.

- A ty? - mierzy mnie ciekawskim wzrokiem - Czujesz coś do niego?

- Z mojej strony to tylko przyjaźń - wyjaśniam zgodnie z tym, co czuję.

- Na pewno? Czy nie wykluczasz tego, że możesz coś do niego poczuć?

Dlaczego tak go to interesuje? Nie powiem, ale imponuje mi to. Próbuje sprawdzić, czy ma rywala? Albo już sobie dopowiadam...

- Z tego nic nie będzie, już mu to tłumaczyłam. Łudzi się, że zmienię zdanie, ale dla mnie to definitywna decyzja.

- W porządku, skoro tak uważasz - uśmiecha się lekko, a jego wzrok opada na moje usta. Przygryza swoją dolną wargę, a gdy to zauważam, czuję jak mój żołądek zaczyna wariować. To już? Te pieprzone motyle? Szybko.

Ten niezręczny moment przerywa pojawienie się tortu. Wesele trwa dalej, a ja jestem zmuszona dotrwać do końca.

***
Zrobię wyjątek i wrzucam kolejny rozdział, bo nadrobiliście komentarzami 😌

Czy Dawid odpuści sobie Nadie? 🤔

20 gwiazdek i 25 komentarzy 🙊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro