oneshot JiKook

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Znowu uciekałem jak małe dziecko, całe życie to robiłem. Nie miałem odwagi stawić się własnemu ojcu, więc znowu biegłem przed siebie ze łzami w oczach. Biegnąc, wpadłem na chłopaka o bujnych pomarańczowych włosach. Musiałem zemdleć po tym zdarzeniu, bo następne co pamiętam, to że niósł mnie na plecach, a jego woń pobudzała wszystkie moje zmysły. Pomimo deszczu było mi ciepło. W sumie nic dziwnego, byłem zawieszony na, jak się okazało, chodzącym kaloryferze. Nie dałem rady dłużej trzymać otwartych oczu ponownie odpływając. Dawno nie czułem się tak bezpiecznie.

Obudziło mnie śpiewanie ptaków i promienie słoneczne tańczące na mojej twarzy. Gdy otworzyłem oczy, ujrzałem zupełnie obcy mi pokój. I nie tylko to było obce. Ubrania, które miałem na sobie, nie były moje. Nagle usłyszałem otwierające się drzwi i głos chłopaka o pomarańczowych włosach:

-Ooo, już się obudziłeś. Spałeś 12 godzin. Ja jestem Jimin, a ty? - jego głos był łagodny.

-Jestem Jungkook. Co ja tutaj robię? Skąd wzięły się te ciuchy? Gdzie są moje? I sumie, gdzie ja jestem?

-Aktualnie ze mną rozmawiasz, a zaraz będziesz jeść śniadanie - odpowiedział, uśmiechając się. - Byłeś cały przemoczony, więc uznałem, że cię przebiorę w coś suchego. Twoje ciuchy suszą się. Jesteśmy u mnie w domu.

-Jak to uznałeś, że mnie przebierzesz... to znaczy że...? - zaczerwieniłem się,

-Tak, ale spokojnie, też jestem chłopakiem, więc się nie martw, nic oprócz przebrania cię i położenia spać nie zrobiłem- znowu się uśmiechnął, po czym dodał - a teraz wstawaj bo śniadanie czeka na ciebie w kuchni. Mam nadzieję, że lubisz naleśniki z syropem klonowym,

Nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, a mój brzuch już dał o sobie znać.

-Oooo, widzę, że ktoś tu jest głodny. Chodź na dół.

Wstałem z łóżka i poszedłem za nim. Zdziwiłem się, że nikogo tu nie było. Przecież w końcu była sobota.

-A ty mieszkasz sam?- zapytałem się go.

-Tak, wyprowadziłem się od rodziców rok temu. Więc nie martw się i czuj się swobodnie.

Poczułem ulgę, nie będzie dziwnych pytań apropo mojej rodziny.

O nie, mój tata on mnie zabije.

-Muszę zaraz wracać do domu - powiedziałem ze strachem w głosie.

-Co się stało, czemu tak nagle? Odprowadzić cię?

-Nic się nie stało i nie, lepiej mnie nie odprowadzaj.

-To może daj mi swój numer, to się jeszcze spotkamy.

Podałem mu numer, zjadłem śniadanie, podziękowałam i wybiegłem z domu. O dziwo znałem tą okolicę. Gdy wszedłem do mojego domu, zobaczyłem ojca stojącego na korytarzu przede mną. Kiedy tylko mnie zobaczył, powiedział:

-Gdzie się szlajasz gnojku? Oooo, pewnie u jakiegoś chuja byłeś, bo to chyba nie twoje ciuszki.

Miał rację, zupełnie zapomniałem, że mam na sobie ubrania Jimina

-Jak śmiałeś wyjść? Zabraniam ci wychodzić, jesteś tylko moja zabawką, rozumiesz?

Miałem już ochotę wyjść, ale on podszedł i przygwoździł mnie do ściany.

-Nooo, skoro już wróciłeś to się zabawimy.

Próbowałem się wyrwać ale on był zbyt silny. Nie mogłem nic zrobić, on znowu kazał mi mu dogadzać .To było obrzydliwe, w końcu był moim ojcem. Po wszystkim poszedł do pokoju, gdzie po 30 minutach usnął przed telewizorem. Wtedy ja po cichu wyszedłem z domu i zadzwoniłem do Jimina. Na szczęście odebrał.

-Halo? Coś się stało?

-Nic, po prostu muszę gdzieś spędzić tę noc i myślałem, czy nie mógłbyś mnie przygarnąć?

-Oczywiście, nie ma problemu. Chodź do mnie, ja jestem w domu

-Dziękuję, to pa, ja już idę -powiedziałem czując ulgę. Gdy już doczłapałem do jego domu, on przywitał mnie z uśmiechem i tekstem:

-Nie myślałem, że tak szybko zatęsknisz

Ja pomimo łez w oczach spowodowanymi wydarzeniami sprzed godziny, uśmiechnąłem się.

-Co się stało? Czemu płaczesz? Chodź, wejdź do środka, wszystko mi opowiesz.

Posłusznie wszedłem. Początkowo nie chciałem mówić nic o ojcu, ale koniec końców opowiedziałem mu wszystko. Dziwnym trafem mu zaufałem.

-To okropne. Jak własny ojciec tak może robić? Możesz tu nocować kiedy chcesz. Wiem, że się długo nie znamy, ale czuję, że się dogadamy.

-Mam nadzieję. Bo naprawdę jesteś miły.

-Dziękuję. Może chcesz wziąć prysznic?

Chyba czytał w moich myślach. Czułem się brudny przez to, co się stało. Kiwnąłem głowa potakująco, a on zaprowadził mnie do łazienki. Gdy wyszedłem, spędziliśmy długie godziny na rozmawianiu, śmianiu się i oglądaniu telewizji. Zanim się obejrzeliśmy była już 1 w nocy, a my oglądaliśmy horror. Po skończeniu filmu poszliśmy spać. Lecz ja nie mogłem usnąć. Przez ten horror bałem się jak małe dziecko. Pomyślałem, że może Jimin pozwoli mi z nim spać. Wziąłem poduszkę i koc, po czym udałem się do niego.

- Jimin, śpisz? Bo ja nie mogę. Mogę się położyć obok ciebie?

-Tak, śmiało, kładź się.

Było to łóżko dwuosobowe, więc nie mieliśmy problemu z pomieszczeniem się. Ale i tak starałem się leżeć jak najbliżej niego. Może to dziwne, ale po tym jednym dniu byłem już w nim po uszy zakochany.

............ranek........

Obudziłem się wtulony w ciepłą gołą klatę Parka. Nie ruszyłem się. Chciałem byśmy tak leżeli już w nieskończoność. Ten błogi stan bezpieczeństwa otaczał mnie z każdej strony. Jego serce bijące bardzo spokojnie sprawiło, że znowu usnąłem. Za drugim razem obudziła mnie ręka trzęsąca mym ramieniem i słowa:

-Wstawaj, leniuchu. Nie można tak spać. Chciałbym dzisiaj iść z tobą gdzieś, bo tak siedzieć w domu to nie zdrowo.

-Dobrze, a gdzie byś chciał iść?

-Może kino?

-Ok - zgodziłem się. Po czym Jimin rzucił we mnie ciuchami.

- C-co to? - zająknąłem się

-Myślisz, że cię puszczę w piżamie? Nie. Tu masz świeże ciuchy, myślę że będą dobre na ciebie.

Poszedłem i przymierzyłem. Leżały jak ulał. Zszedłem na dół, abyśmy już wychodzili, ale gdy tylko starszy mnie zobaczył, od razu powiedział:

- No, no, no, paczcie, paczcie, kto tu tak pięknie wygląda? No oczywiście, nasze ciasteczko.

Tuż po tym jak to powiedział, wybuchł śmiechem, a ja lekko zarumieniony dołączyłam do niego. Sam nie skomentowałem jego wyglądu, bo w moich oczach był po prostu idealny. Mleczna skóra, rude włosy, białe zęby te piękne czarne oczy i najlepsze z wszystkiego, pełne, różane usta. Mógłbym godzinami się na niego patrzeć. Z moich zamyśleń nad tym jaki jest piękny, wyrwał mnie sam Jimin.

-No idziesz czy nie? Bo nam bilety wykupią i nie obejrzymy filmu.

Szybko zbiegłem ze schodów i stanąłem obok Parka. Po filmie udaliśmy się na lody i w drodze powrotnej wygłupialiśmy się, jedząc je. Nie wiem czemu, ale coś w sposobie jedzenia tych lodów przez Jimina wywołało u mnie podniecenie. Czułem się z tym bardzo głupio. Na szczęście ja już go nie jadłem, więc schowałam ręce do kieszeni, co lekko zatuszowało wybrzuszenie w moich spodniach. Gdy tylko dotarliśmy do domu, pobiegłam do łazienki pod pretekstem siku. Ale chyba każdy wie, co tak naprawdę tam się działo. Musiałem się uspokoić i opanować. Gdy skończyłem "załatwiać swoje sprawy", poszedłem porozmawiać z starszym na dół i powiedziałem:

-Park, ja boję się wracać do domu. Ja już dłużej nie wytrzymam.

-To zamieszkaj ze mną. Bardzo dobrze się dogadujemy- powiedział z uśmiechem.

-Na pewno? Nie masz nic przeciwko? Przecież znamy się dopiero dwa dni.

-No jasne, może i tylko dwa dni, ale to były jak do tej pory dwa najpiękniejsze dni mojego życia.

Zarumieniłem się. Jego słowa sprawiły, że zakochałem się w nim jeszcze bardziej.

-To może pójdziemy po twoje rzeczy i przeniesiemy je tutaj?

-Nie ma tego dużo, mogę sam pójść i przynieść.

-Nie, nie puszczę cię samego do tego zboczeńca, nie ma mowy. Idę z tobą, ewentualnie poczekam przed drzwiami.

-Ok, ale obiecaj, że nie wejdziesz do środka

-Obiecuję - po tych słowach obydwoje udaliśmy się do tej meliny zwanej moim domem, by zabrać resztki moich starych, mocno zużytych ubrań. Gdy miałem wejść, usłyszałem że do taty przyszli jego koledzy. To nie zapowiadało nic dobrego. Starałem się jak najciszej wejść i udało mi się. Wkradłem się niezauważony. Szybko spakowałem wszystkie rzeczy należące do mnie. Gdy już prawie wyszedłem, zauważył mnie kolega taty, który oczywiście wstał, podszedł do mnie i zaciągnął do pokoju, gdzie rzucił na kolana przed ojcem. Wiedziałem, że to się źle skończy, ale wizja, że już więcej nie będę musiał tego przeżywać, dodawała mi otuchy. Ojciec powiedział tylko, żebym niedługo wrócił, bo czuje że za jakiś czas będzie potrzebować mojej dupeczki. Na te słowa wzdrygnąłem się, ale wiedziałem, że nigdy do tego nie dojdzie, ponieważ ja nie wrócę. Kiwnąłem głowa, udając grzecznego synka i wyszedłem. Gdy tylko znalazłem się obok Jimina, poczułem ulgę. Czułem, że zaczynam nowe życie. Szliśmy już ciemną ulicą, kiedy nagle chłopak powiedział:

-Trzeba to uczcić

-Ale co?

-To, że uwolniłeś się od swojego ojca. Już nigdy więcej go nie spotkasz. Co ty na to, byśmy kupili piwo, popcorn i oglądali jakieś filmy?

-Jestem za, może horrory?

-Taaa, a potem w środku nocy przyjdziesz do mnie, żeby się położyć, bo boisz się spać sam.

-Przepraszam, jak ci to przeszkadza, to nie będę

-Nie no, spoko, żartuję sobie. Jak chcesz, możesz spać na razie w moim łóżku, ze mną, a potem coś ci wymyślimy.

W duchu krzyknąłem ze szczęścia. Tak naprawdę miałem nadzieję, że nic nie wymyśli. Bo chciałabym spać z nim w jednym łóżku, już na zawsze. Nie wiem czy specjalnie, ale Jimin wybrał naprawdę straszne horrory. Więc przez większość czasu siedziałem pod kołdrą, lekko przytulony do Parka. Nie byłem pewny czy mu to nie przeszkadza, więc się zapytałem.

-Nie masz problemu, że się do ciebie przytulam?

-Nie, no coś ty - odpowiedział i uśmiechnął się, po czym przytulił mnie jeszcze bardziej. Kolejny rok mijał bardzo powoli, na chodzeniu do szkoły, oglądaniu filmów i robieniu jakichś głupich rzeczy.

Prawie zapomniałem o mojej przeszłości. Przez ten czas coraz bardziej zakochiwałem się w pomarańczowowłosym chłopaku. Miałem nadzieję, że kiedyś odwzajemni to uczucie. Na szczęście rok szkolny się skończył, więc mogłem spokojnie siedzieć i oglądać film. Nagle usłyszałem krzyk z góry.

-Kookie, chodź tu na chwilę, chcę ci coś powiedzieć.

Lekko się przestraszyłem, więc pobiegłem szybko po schodach potykając się kilka krotkie. Wbiegłem do pokoju i od razu go zapytałem:

-Co się stało?!

-Spokojnie. Chodź, usiądź obok - poklepał materac. Podszedłem i gdy chciałem usiąść obok niego, złapał mnie za biodra i posadził na swoich udach. Poczułem jak jego męskość wbija mi się w tyłek. Zarumieniłem się. Nie wiedziałem co zrobić i po prostu zamarłem.

-Nie bój się. Wiem co czujesz. Ale jeżeli nie chcesz, to nie musimy. Wiem, że możesz teraz tego  nienawidzić - spojrzał mi głęboko w oczy.

-J-jaa też tego pragnę - zająknąłem się. Te słowa były bardzo ciężkie do wypowiedzenia przez zdziwienie i zawstydzenie. On się tylko uśmiechnął i zaczął mnie całować. Było to naprawdę przyjemne, choć wiedziałem, że to co nastąpi będzie jeszcze lepsze. Było to dziwne. niby przeżywałem to już często i brzydziłem się tego, ale z nim było inaczej. Delikatnie mnie całował, powoli zjeżdżając ustami na moją szyję, co wywołało u mnie ciche jękniecie. Cieszyłem się, że mieszkamy sami, bo nie musieliśmy tłumić naszych odgłosów przyjemności. Sprawnie zdjął mi koszulkę i zaczął jeździć językiem po brzuchu, by ostatecznie zatrzymać się na już twardym sutku. Zaczął go ssać. Przez to mój członek stwardniał, a z gardła wydarł się już w miarę głośny jęk. To tylko spowodowało, że przekręciliśmy się. On był na górze i zdejmował swoją koszulkę, siedząc na mnie okrakiem. Jego męskość powodowała wybrzuszenie w jego spodniach. Szybko go przyciągnąłem i zacząłem całować, by następnie zjechać językiem na jego obojczyk, gdzie zrobiłem malinkę. Wyraził swoje zadowolenie jęknięciem, więc szybko stworzyłem kolejne dzieło na jego szyi. Na chwilę oderwał się ode mnie i powiedział:

-Kocham cię.

-Też cię kocham - odpowiedziałem, po czym sprawnie wbiłem się w jego usta. Po kilku następnych pocałunkach zaczął zjeżdżać wargami, najpierw na brodę, potem na mój ABS, by ostatecznie zacząć zdejmować zębami moje spodnie. Nie było to trudne, jedyną przeszkodą była gumka, która sprawiała że dresy trzymały się na moich kościstych biodrach. Ściągnął je zębami, a resztę jednym ruchem ręki zrzucił na podłogę, aby następnie dołączyły do nich jego jeansy. Teraz oboje byliśmy w samych bokserkach. Jego język malował mokre ślady na moim tułowiu, a ja cicho jęczałem z przyjemności. Jego ręce zaczęły masować mi uda a moje błądziły po jego włosach. Zjechał ustami na moje bokserki i polizał moją już pulsującą męskość, co tylko sprawiło że nie mogłem wytrzymać

-Proszę, nie drażnij się już ze mną - mówiąc to ściągnąłem z niego bokserki, po czym jednym ruchem zdjąłem swoje, aby uwolnić już obrzmiałego i pałającego żądzą spełnienia penisa. Jimin szybko wsadził go do buzi. Na początku nie wiedział co konkretnie robić ale z sekundy na sekundę robił się coraz lepszy a ja jęczałem czekając na spełnienie. Gdy do zabawy dołączył jeszcze język, który jeździł po mojej główce czułem jak nieubłaganie zbliża się moj orgazm. Gdy wplatałem moja dłoń w jego włosy moja męskość wylała się w buzi starszego. On spojrzał na mnie i sprawnie połkną całą zawartość ust. Przyciągnąłem go do mojej twarzy i zacząłem całować następnie przeturlaliśmy się tak za ja byłem na górze a ręce sprawnie jeździł po jego męskości w górę i w dół. Jego jęki tylko wywołały mój uśmiech i nakręcił do dalszej akcji jechałem z jego sutków do jego penisa aby włożyć go do ust ale zanim to zrobiłem przejechałem językiem po wystającej żyle na jego przyrodzeniu. Jego jęknięcia stawały się coraz głośniejsze. Aż w końcu moje usta napełniły się lepką białą cieczą. Popatrzyłem na niego i połknąłem. Po tym oblizałem się czując jeszcze resztki jego nasienia na ustach. Obydwoje już ciężko sapiąc ułożyliśmy się że tak że ja byłem na czworaka a on klęczał. Byłem gotowy mu się oddać do reszty ale on zanim zaczął mnie rozciągać zapytał:

- czy na pewno tego chcesz - pewnie się martwił że przez moją przeszłość boję się tego. W sumie miał trochę racji. Gdyby to był ktoś inny prawdopodobnie paraliżował by mnie strach, ale to był on więc czułem się bezpieczny.

- tak pragnę cię. - wiedziałem że będzie inaczej. I miałem rację płynnie a za razem delikatnie wsuną mi dwa palce. Na początku bał się nimi ruszyć ale ja zacząłem energicznie kręcić biodrami na znak że może zaczął działać. Byłem już przyzwyczajony do tego uczucia więc poczułem przyjemność gdy wziął spray w swoje ręce. No w sumie palce. Gdy uznał że jestem już gotowy złapał mnie za podbrzusze jedna ręka a drugą wsuną swojego członka w mój otwór co wywołało u mnie i u niego fale przyjemności. Jimin zaczął jeździć ręka po moim penisie. Obydwoje jęczeliśmy z niewyobrażalnie pięknego uczucia. Poczułem ze zbliża się spełnienie. On chyba też to czuł bo przyspieszył swoje ruchy i z ostatnim pchnięciem wylał się we mnie, a ja na pościel. Po tym obydwoje padliśmy spoceni na łóżko. chłopak całował mój kark powtarzając, że mnie kocha. Pomimo iż nie było późno, bo była dopiero 9 wieczorem, wtuliłem się w ciepłego Chim Chim'a i usnąłem. Rano obudziłem się i pocałowałem Jimina w czoło.

-Dzień doberek, kochanie - chciałem wskoczyć na niego, ale tyłek bolał mnie jednak niemiłosiernie. Więc syknąłem z bólu.

-Co się stało? - zapytał czule chłopak

-Nic, trochę tyłek mnie boli.

-Ooo, trochę zaszaleliśmy wczoraj.

-Tak, trochę.

-Chodź, mama pocałuje kuku - po tych słowach wczołgał się pod kołdrę i pocałował moją kość ogonową. Zaczęliśmy się śmiać i tarzać po łóżku. Po dłuższej zabawie wstaliśmy i starszy poszedł robić śniadanie, a ja poszedłem do łazienki się ubrać. Gdy zszedłem na dół w samach dresach, zobaczyłem jak mój kochanek gotuje nam śniadanie w samym fartuchu. Ten widok bardzo mnie podniecił. Podszedłem do niego i przytuliłem od tyłu.

- Uuuuu, komuś tu stanął. Nasze ciasteczko chce więcej?

Pocałowałem go w kark

-Tak, pragnę więcej. Pragnę cię całego.

Z tymi słowami stanął mi jeszcze bardziej.

-Dobrze, zjemy i pójdziemy pod prysznic.

-Ale kochanie, ja nie wytrzymam tyle - mówiąc to, zacząłem się o niego ocierać - Jimiś, proszę. chodźmy teraz. Później skończysz.

-Ale kochanie, później będzie niedobre. Teraz skończę i teraz zjemy - powiedział z uśmiechem.

-Nie drażnij się ze mną. Wiesz, że nie wygrasz. - po tych słowach wyrwałem mu patelnię z ręki i postawiłem ją gdzieś obok, po czum jednym ruchem wyłączyłem palnik, a Jimina usadziłem na blacie. Odwiązałem jego fartuszek i zacząłem całować po ABS'e. On nie mógł się już kontrolować:

-Ach, ciasteczko, moje ciasteczko, chodźmy do łazienki. - zaplątał swoje nogi na moich biodrach a ręce na szyi. I przeniosłam go do łazienki po drodze z suwając zupełnie nie potrzebne mi spodnie. Na szczęście nic pod nie nie zakładałem. Mój mały skarb pewnie poczuł jak mój penis wbija mu się w ten jego słodki tyłeczek ale nie mogłem nic na to poradzić on tak na mnie porostu działał. Usłyszałem tylko jęki przeplatane z wypowiadaniem mojego imienia. Nagle przestał. Zdziwiło mnie to lekko ale po sekundzie poczułem jak gryzie mnie w ucho aby potem przejechać językiem bo jego płatku. Gdy znaleźliśmy się w łazience przytrzymałem go przy ścianie. Jękną:

- zimna kookieś. Postaw mnie i idźmy pod prysznic. - nie musiał długo czekać szybko go odstawiłam, a on złapał mnie za rękę i wprowadziłem za sobą do kabiny prysznicowej. Tym razem on nachylił się dając mi znak że to ja mam w niego wejść.

- nigdy tego jeszcze nie robiłem zawsze to we mnie "wchodzono"

- spokojnie najwyżej ci pomogę - delikatnie lecz jednak pewne włożyłem najpierw 1 potem 2 palce do jego otworu. Na początku usłyszałem głuchy jęk bólu. Więc nie ruszyłem nimi bo nie chciałem ranić mojego pysia. On powoli zaczął ruszać biodrami żeby się przyzwyczaić ale ja widziałem że łza spływa mu po twarzy:

- nie róbmy tego, nie chcę cię ranić.

- ale ja chcę i zaraz się przyzwyczaję. Proszę cię chce ci dać pełną rozkosz. Taką jaką wczoraj czułem. - powiedział po czym zaczął ruszać biodrami jeszcze szybciej

- mnie już tyłek nie boli ale ciebie to będzie jutro bardzo boleć.

- wytrzymam. Tak długo jak jesteś ze mną wszystko wytrzymam. - nachyliłem się i go pocałowałem po czym zacząłem ruszać w nim palcami. Po krótkim czasie już jęki bólu zamieniły się w przyjemności a jego otwór był gotowy. Jedna rękę położyłem na jego plecach a droga nakierowałem główkę penisa tak aby weszła w jego otwór. Gdy tylko to zrobiłem usłyszałem jak mój podniecony skarb krzyczy moje imię. Zacząłem pchnięcie powoli by potem zwiększyć tępo. Stwierdziłem że nie będę dłużny mojemu misiowi i ręka jeździłem po jego męskość która pulsowała i rosła. Obydwoje nie mogliśmy powstrzymać okrzyków przyjemności. Cała kabina wypełniła się parą i naszymi jękami. Szybko złapałem i odwróciłem Jimina biorąc go na ręce aby zmienić pozycję. Teraz był na mnie zawieszony i skakał jak mały królik. Co dodawała mu tylko uroku a mnie bardziej podniecało o ile to w ogóle było możliwe. Park za każdym razem jęczał głośniej co znaczyło że zaraz dojdzie. Ja czułem że na mojej spełnienie też długo czekać nie trzeba. Przyspieszyłem tępo do maksimum i mój króliczek doszedł pierwszy oblewając lepką mazią nasze brzuchy a dwa pchnięcia później doszedłem również ja, wylewają się w jego wnętrzu. Postawiłem go na ziemi. Oblizałem jego tors mówiąc:

-No króliczku, trochę nas pobrudziłeś, ale nic, zaraz cię umyjemy - uśmiechnął się, a ja namydliłem jego piękny, umięśniony tors, po czym on zaczął myć mój. Gdy odwróciłem się, aby nalać szampon na ręce, przytulił się do mnie, ugryzł w ucho, a potem powiedział:

-Czemu akurat króliczek?

-Bo skakałeś jak one i jesteś bardzo słodki- odwróciłem się, ucałowałem w policzek, po czym zabrałem się za mycie jego włosów. Po 20 minutach mycia się, wyszliśmy. Zacząłem wycierać mojego słodkiego misia do sucha. Kiedy się już ubraliśmy, chcieliśmy oglądać filmy, ale nie mieliśmy ani przekąsek, ani picia, więc powiedziałem:

-Króliczku, ja pójdę do sklepu, kupię nam coś. Ty zostań i poszukaj jakichś fajnych filmów.

-Dobrze, ale wracaj szybko.

-Ok. Spokojnie, jest dopiero 14, jeszcze wszystko przed nami - uśmiechnąłem się jednoznacznie.

-Mam nadzieję, kochanie - podszedł i pocałował mnie w czoło. Po drodze do sklepu zorientowałem się, że nie mam telefonu. W sumie mi to nie przeszkadzało, bo zaraz miałem wrócić. Stwierdziłem, że najpierw wstąpię do monopolowego. po piwo. Gdy już miałem wejść, poczułem jak ktoś ciągnie mnie za kołnierz od koszuli i przygważdża do ściany. Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem mój największy koszmar. To był mój ojciec. Nachylił się nad moim uchem, owiewając je nieprzyjemnym śmierdzącym piwskiem oddechem.

-Ooo, moja dupeczka chce browarka? Ooo nie.Teraz to ty musisz mnie przeprosić, że uciekłeś.

-Zostaw mnie - krzyknąłem z nadzieją, że ktoś usłyszy. Ale jednak nikogo w pobliżu nie było. Ojciec uderzył mnie w brzuch, po czym zaciągnął do jakiejś rudery za sklepem. Wiedziałem co teraz się stanie. Stawiałem opór, ale niestety on był silniejszy. Uderzył mnie w nogi, co spowodowało, że upadłem na kolana. Następnie uderzył w brzuch, przez co krzyknąłem z bólu, a on to wykorzystał wkładając swojego członka, którego już wcześniej wyjął. Próbowałem się zaprzeć o jego uda ale nie działało. Płakałem z bezsilności i obrzydzenia. Błądziłem rękami po ziemi, szukając czegokolwiek, co mogłoby mi pomóc. Nagle znalazłem częściowo stłuczoną butelkę. Stary nawet się nie zorientował, bo był zajęty darciem japy z przyjemności. A ja to wykorzystałem i wbiłem mu ją w udo. Upadł na ziemię i zaczął przeklinać, a ja nawet nie oglądając się za siebie, uciekłem do domu ukochanego. Wbiegłem do budynku po czym zamknąłem drzwi. Zacząłem jeszcze bardziej płakać, gdy osunąłem się po nich. Gdy Park tylko to usłyszał, przybiegł do mnie i pomógł przejść do pokoju, a raczej sam mnie tam przeniósł. Posadził mnie na kanapie i zaczął mnie pytać.

-Co się stało? Nic ci nie jest? Czemu nie masz koszuli?

-T-tat-aa - tylko tyle zdołałem wydukać, a po tych słowach rozbeczałem się jeszcze bardziej.

-Boże, chodź tu do mnie - mówiąc to wtulił moje ciało w swój ciepły tors przy którym czułem się tak bezpiecznie. - Tego tak nie można zostawić, idziemy na policję. Nikt nie będzie krzywdził mojego chłopaka.

-Nie proszę. J-ja nie chcę, a co jak mi nie uwierzą, on się tylko bardziej wkurzy.

-Będzie dobrze, jak ty nie pójdziesz ze mną, to pójdę sam. Ale wolałbym pójść z tobą.

- No o-okej. Tylko czy mogę najpierw zmyć to wszystko z siebie. Czuję się b-brudny - po tych słowach rozpłakałem się jeszcze bardziej (o ile to było możliwe).

-Pójść z tobą? Pomóc ci?

-Tak, jakbyś mógł. Boję się teraz zostać sam.

-To wskakuj mi na plecy, przejedziemy się - widać było, że próbuję mi poprawić humor. Właśnie za to go kochałem. Martwiło mnie tylko jedno.

-A ciebie to nie brzydzi?

-Ale cio?

- No to, że przed chwilą... - nie dałem rady dokończyć, znowu się rozpłakałem i wtuliłem się mocniej w jego szyję, ponieważ byliśmy już w drodze do łazienki.

- No coś ty! - odstawił mnie na ziemię, bo byliśmy już w łazience, po czym złapał mój podbródek, tak bym patrzył mu w oczy.

-Kocham cię. I nic tego nie zmieni. Nigdy bym się nie mógł tobą brzydzić - po tych słowach mnie przytulił

-Ale ja się siebie brzydzę

-To się rozbierz i właź pod prysznic. Wszystko dokładnie umyjemy, a potem pójdziemy na policję.

Kiwnąłem głową. Rozebrałem się, po czym wszedłem pod prysznic, a Jimin zaraz po mnie. Stałem tam jak małe dziecko, które nie wie co robić. A on jak opiekuńczy rodzic zaczął porządnie mi wszystko namydlać. Gdy już wszystko spłukał, wyszliśmy spod prysznica i zaczął mnie wycierać ręcznikiem. Gdy sam był już suchy, ubrał się i powiedział, że zaraz mi przyniesie moje ubrania. Kiwnąłem głowa i wyjąłem szczoteczkę do zębów i zacząłem porządnie myć zęby, język, podniebienie. Ogólnie wszystko. Gdy tylko wyszedłem z łazienki na korytarz zobaczyłem Jimina skaczącego jak królik z ubraniami w ręku i krzyczącego:

-Spokojnie, twój króliczek już kica do ciebie - wywołało to u mnie mimowolny u uśmiech. Stwierdziłem, że dobrze jest mieć kogoś takiego obok. Kogoś. kto zawsze będzie mnie umiał rozśmieszyć.

Ubrałem się w miarę szybko i wyszliśmy z domu. Gdy byliśmy na komisariacie zabronili mi wejść na przesłuchanie z moim ukochanym i zadawali mi mnóstwo pytań. Po 30 minutach opowiadania na nie, nie dałem rady i się rozpłakałem. Policjant się lekko zdziwił i podał mi paczkę chusteczek, pytając się przy tym:

-Może wolałbyś dokończyć kiedy indziej ?

-Nie - pokiwałem przy tym przecząco głową. Nie chciałem już uciekać jak małe bezbronne dziecko.

- No dobrze to mówisz że twój ojciec cię gwałci. Tak?

- T- tak

- Od jak dawna i kiedy ostatnio?

-Od kiedy pamiętam, ale przez ostatni rok mieszkam z moim ch-znaczy kolegą, ale dziś jak szedłem do sklepu, zaatakował mnie i zaciągnął do opuszczonej rudery. A tam, tam - nie dałem rady dokończyć. Rozbeczałem się jak małe dziecko. Policjant podszedł do mnie i próbował mnie uspokoić. Jak poczułem ze kładzie mi rękę na ramieniu, wzdrygnąłem się. Gdy zobaczył moją reakcję zabrał ją mówiąc, że tu mi nic nie grozi i zapytał:

-Wprowadzić twojego kolegę? Pomoże ci to się uspokoić i dokończyć co tam się stało? - pokiwałam twierdząco głową. Policjant otworzył drzwi i krzyknął

-Wprowadźcie tu tego rudego - Jimin wbiegł i jak zobaczył mnie w takim stanie nie patrząc na to, że jest tu policjant podbiegł i mnie przytulił, po czym wytarł łzy spływające po moich policzkach, wciąż mówiąc, że nic mi nie będzie. Policjant na powrót zamknął drzwi i powiedział

-To jakie macie relacje ze sobą nie wpłynie na nic w tej sprawie, więc zachowujcie się naturalnie. I proszę cię, chłopcze, dokończ co się stało

Wziąłem kilka głębokich wdechów, po czym zacząłem:

- On wtedy mnie uderzył kilka razy a następnie wykorzystał.

-To koniec?

- Nie. bo ja, ja znalazłem już lekko zbitą butelkę i wbiłem mu w nogę.

-Gdzie to było, musimy tam szybko jechać.

Podałem im ulicę. gdzie stoi ta rudera i również ulice, gdzie on mieszka i gdzie aktualnie mieszkam z Jiminem. Policjanci powiedzieli żebyśmy wrócili do domu i czekali na telefon. Posłuchaliśmy go. Wróciliśmy do domu. Było już około 18. Ale policja nie kazała długo czekać na telefon. Zaledwie po 30 minutach zadzwonili, mówiąc, że go mają i żebyśmy przyszli. Kiedy już tam byliśmy spotkałem się twarzą w twarz z moim koszmarem, potworem, człowiekiem, który zmarnował dużą część mojego życia, ale tym razem było inaczej, był za kratami, czekając na rozprawę. Gdy tylko zobaczył mnie z Jiminem zaczął wrzeszczeć.

-Ty pierdolony chuju! Teraz puszczasz się z tym pedałem!? Własnego ojca najpierw uderzył, a teraz pozwał. Jak tylko wyjdę, to ci pokaże, przez miesiąc nie usiądziesz.

Schowałem się za moim bohaterem. A policjant zabrał mnie do pokoju.

-Już nie musisz się nim martwić. Już nic ci nie grozi. Będzie w więzieniu przez jakieś 10 lat, to na pewno.

Ulżyło mi, nie musiałem się już nim martwić

-Wracajcie do domu i nie myślcie o nim, już najprawdopodobniej go nigdy nie zobaczycie.

Obydwoje się ucieszyliśmy i poszliśmy do domu. Tej nocy grzecznie położyliśmy się spać. Było dla nas wystarczająco dużo wrażeń jak na ten dzień, ale moje skarbie oczywiście następnego dnia rano obudziło mnie, całując mnie w czoło i mówiąc:

-Dzień dobry, skarbie. Zaplanowałem dziś dzień zwycięzców. Mam zamiar uczcić z tobą wygraną. Mówiąc to wziął bitą śmietanę i rozmazał mi ją na twarzy. Nie pozostałem mu długo winny. Szybko wziąłem na dłoń trochę tej śmietany i rozmazałem na jego ABS'e. On mi na to odpowiedział:

-no patrz co zrobiłeś, teraz jestem cały brudny! I jak ja to umyje? -miał ten swój zawadiacki uśmiech. Więc zbliżyłem się do jego bajecznego torsu i zlizałem z niego bitą śmietanę. chciałbym wam opowiedzieć resztę, ale to nasza słodka tajemnica.

.........Happy End..............

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro